Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2912
Łyk kultury na pohybel chamstwu i przymityzmowi naszych smutnych czasów.

Dziś - Albert Edelfelt fiński malarz - wybitny portrecista


jeśli ktoś ząbłaka się do muzeum Narodowego w Warszawie może podziwiać jego prace na wystawie czasowej "Przesilenie" (sztuka skandynawii przełomu XIX i XX wieku)

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2913
Złota myśl na niedzielę od wujaszka Andrzeja:

Nieliczne sukcesy osiagnąłem gdy nie słuchałem innych tylko samodzielnie decydowałem o sobie i swoim życiu.
Szczególnie szokujące jest to jak wiele obiektywnie dobrych rad okazało się nieprzydatnych w świecie który podlegał burzliwym przemianom...

Na logikę: rada by mniej czytać dla przyjemności, rzucić pisanie różnych "kocopałów" i skupić się na nauce - była naprawdę dobra - ale dla pokolenia moich Dziadków. Faktycznie - przed wojną człowiek z maturą to był ktoś. Człowiek którzy zaliczył choćby kurs na uniewersytecie to był Ktoś. A ten kto ukończył studia to był już KTOŚ pełną gębą...

Jeszcze dla pokolenia moich Rodziców nie była to zła rada - w PRL-u mimo pauperyzacji tej grupy lepiej było doszlusować do inteligencji niż być robolem.

I tak nas uczono: wykształć się - bedziesz kimś. A przynajmniej nie utkniesz na całe zycie przy łopacie na budowie, albo przy taśmie w fabryce.

Dla mojego pokolenia? Ogromny wysiłek który wtopiłem w ukończenie liceum i studia okazał się jałowy. 10 lat de facto zmarnowanych. I paradoksalnie - "pisanie głupot" długopisem w zeszytach - sprawiło że choć trochę się w życiu odbiłem, odgryzłem, wygrałem.

a gdybym rzucił liceum w III klasie i nie poszedł na studia?
szansa na robotę była...

*

Druga kwestia jest dość oczywista: na poziomie absolutnie nadrzędnym winni są niemcy, sowieci, nasze komuchy i postkomuchy - tu nie ma żadnych wątpliwości. Żyjąc w kraju siermiężnej biedy, kolonialnym a potem postkolonialnym podlegamy bardzo wielu ograniczeniom.

Mój Pradziadek wyjechał z Wojsławic by zostać kimś. Pracował jako strażnik bankowy w Moskwie, potem był ofcierem straży ziemskiej w Łabuniach. Zderzerterował by poprowadzić wojsławickich chłopów do rewolty w czasie rewolucji 1905 r. A potem poległ.
Mój Dziadek wyjechał z Wojsławic by zostać kimś. Pracował jako rusznikarz w fabrykach zbrojeniowych w Radomiu. Ale wybuuchła wojna. Nie chciał pracowac dla hitlerowców. Walczył, ale po wojnie nie wrócił do roboty w fabryce, i jeszcze musiał drugi raz w życiu odbudować nasze spalone gospodarstwo. Moj Ojciec wyjechał z Wojsławic by zostać kimś... i też się nie udało.

Ergo: Jednak nawet w warunkach wdeptania twarzą w błoto można było próbować się podnieść. Tylko nie zawsze jest to wykonalne. Czasem przydaje się pomocna dłoń, czasem wystarczy że na chwilę przestaną po nas skakać. Niesiemy płomień. Jesteśmy rodem który nie chce żyć tak jak mu zapisano. Rodem któremu pisane są inne losy. Czasem mam wrażenie że jakieś siły pilnują żeby się nam nie udało...

Mój przykład pokazuje że można to zrobić. Od niemal zerowego poziomu zasobów - od najtańszego długopisu i zeszytu 60 kartek w kratkę. Upór, determinacja, trud samokształcenia, systematyczna praca i trochę czasu... tak ze 20 lat. Trafiłem na szczęście na życzliwych ludzi. Ale widzę też tych kilka przypadków gdy podstawiono mi nogę.

Fart: znacznie częściej mnie po prostu olewano i wystawiano do wiatru niż faktycznie podkładano świnię i podstawiano nogę...

Datami?

1986 - pierwsze proby pisania
1991 - zrąb wersji ostatecznej Norweskiego dziennika
1996 - debiut opowiadaniami kilka tygpodni przed 22-gimi urodzinami.
1997 - szukam wydawcy na zbiór opowiadań - mam 300 stron
1999 - fucha z Samochodzkami i bawię się w dziennikarza.
2000 - szukam wydawcy na Norweski dziennik (gotowe 2 tomy) i "operację dzień wskrzeszenia" (gotowe 2 tomy w planach 16)
2001 - debiut książką wydaną pod nazwiskiem. (tylko o Wędrowyczu gotowe miałem 1200 stron...)
2003 - ślub w chwili gdy miałem mieszkanie (na kredyt) i byłem w stanie choć z niemałym trudem założoną rodzinę utrzymać... Miałem 29 lat.

A patrząc raz jeszcze obiektywnie: w tej popier... rzeczywistości, biednej, smutnej i siermiężnej - startując od zera zdołałem wstać z błota, odgryźć się i trochę nadupcyć wielkiemu złemu światu. W kraju gdzie bezrobocie siegało nawet 22% robotę miałem zawsze. Pomijając debiut opowiadaniami - gdzie moje teksty pokazano redaktorowi i krótką fuchę w teatrze załatwioną przez Wujka, zawsze pracę zdobywałem sam.

Ale wiem też że ogromny wysiłek wtopiłem by uzyskać pozycję która w normalnych warunkach byłaby dla mnie pozycją startową. I były chwile gdy biegłem żeby nie upaść. A gdyby warunki były normalne? Gdybym miał dzieciństwo jak moi rówieśnicy w krajach wolnoego świata i wchodził w dorosłość w kraju o normalnym poziomie życia i zarobków? Jak daleko zaniosła by mnie wyobraźnia, wrodzona ciekawość świata i determinacja by pisać?

Rozdmuchiwałem nasz płomień z zawilgłego torfu...

*

Tak, wiem, olejecie te rady jak wszystkie poprzednie.

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2914
Andrzej Pilipiuk pisze: (ndz 18 gru 2022, 20:21) Tak, wiem, olejecie te rady jak wszystkie poprzednie.
kilkukrotnie na tym forum widziałam jak ludzie są Ci wdzięczni za rady dotyczące pisania, wydawania itp - więc bym nie szarżowała z uogólnieniami ;)
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2915
A ja podejmę polemikę, bo lubię tak sobie pierdzielić, a co ;)
Na początek - zgadzam się z Ithi, nie ma co generalizować.

Ale tak czytam i się zastanawiam... czy ten czas na studiach na pewno był stracony? Archeologia, zgadza się? Przecież wykorzystujesz w książkach wiedzę archeologiczną, zdobytą, jak mniemam, na uniwersytecie :) Czytałem ostatnio Przetainę - masa archeologicznych smaczków podanych albo wprost, albo między wierszami. No dobrze, zapewne powiesz, że wiele się na studiach nie nauczyłeś, ale myślę, że jakiś niewielki, może niezbyt solidny fundament pod dalszą wiedzę został położony. Z pewnością poznałeś też ciekawych ludzi, nabrałeś trochę doświadczeń. Na pewno nie wszystko przebiegło idealnie, ale, tak sobie myślę, warto nawet w tych kiepskich doświadczeniach szukać paliwa, które pcha nas do przodu.

Na poziomie nadrzędnym winni są Niemcy, sowieci i postkomuchy - no zgoda. Tylko tych postkomuchów to mamy sporo w sejmie właśnie dzisiaj. Ale uznajmy, że to nieważne. My narzekamy na Niemców i czerwonych , w Ameryce Południowej na kartele, w sercu Afryki na jakieś mafie, które defraudują fundusze płynące z zachodu na rozwój, w dalekiej Rosji na wszystko, a w Korei Północnej... Wszyscy w tej wyliczance mają słuszność w narzekaniu, również i my. Ale po co o tym mówię? Zmierzam do tego, że zawsze, ale to zawsze, znajdzie się powód do narzekania i ktoś, kogo można obciążyć naszymi trudnościami. Ja staram się wyznawać zasadę, że albo walczę z tymi, którzy za to odpowiadają, albo akceptuję ten stan rzeczy i robię swoje mimo wszystko.

Babcia od strony mamy po wojnie przybyła z rodziną na Mazury z Kresów Wschodnich. Dostali domy po Niemcach w sąsiadujących ze sobą wsiach, za dobytek mieli kilka walizek i musieli układać swoje życie na nowo w zupełnie nowym miejscu w zrujnowanym wojną kraju.

Mnie na pewnym etapie życie bardzo mocno poskładało - rozleciałem się na kawałki i musiałem przewartościować sobie wiele spraw oraz odpowiedzieć na kilka pytań. Przede wszystkim musiałem odpowiedzieć jednak na pytanie - czy chcę znaleźć siłę, by wstać i iść dalej? Wstałem. Cholera, nie było łatwo, kosztowało mnie to wiele wysiłku, ale wstałem. I idę.
Andrzej Pilipiuk pisze: (ndz 18 gru 2022, 20:21) A gdyby warunki były normalne? Gdybym miał dzieciństwo jak moi rówieśnicy w krajach wolnoego świata
I ja bym chciał urodzić się, powiedzmy w Londynie, jako syn bogatego bankiera. Albo gdziekolwiek na zachód od Odry. Niestety (albo stety, nieistotne) przyszło mi zjawić się na świecie w '91 roku w "Polsce B" i dorastać w biedzie, jaką przyniosła transformacja. Przecież mogłem urodzić się w tym samym czasie, ale w innej rodzinie - jako młodszy brat Sebastiana Kulczyka - i wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. Ale cóz, jest, jak jest.

Po co o tym mówię? Twoja determinacja w pewnym sensie jest dla mnie inspiracją i potwierdzeniem, że warto. Nie tylko w pisaniu z resztą, bo od lat w życiu działam z niemniejszą, niż twoja, determinacją.
Ale w pisaniu również - będę próbował z uporem, ile starczy sił, tak cielesnych, jak i duchowych. Będę próbował walczyć. Jeśli nic z tego nie wyjdzie, to za 10, 15, 20 lat powiem sobie "przynajmniej próbowałem".


Taka mała iskra pokręconego optymizmu ;)
Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2916
Ok. nie było różowo - zrobiliśmy co się dało. Masa pary poszła w gwizdek - na to wstawanie zbieranie się do kupy, przeprowadzanie kolejnych nieudanych ataków, ponowne wstawanie... Przegladałem kiedyś moje dzienniki prowadzone od 3 klasy liceum przez kolejne bodaj 12 lat. Ciężko. Smutek leje się z każdej strony.

Ze studiami to też nie do końca tak - poszedłem na archeologię bo interesowałem się przeszłością gdzieś tak od 3 klasy podstawówki i bardzo dużo o tym czytałem. Studia może i coś tam dały. Ale jak robię bilans zysków i strat to zdecydowanie więcej zabrały niż dały. Do rana by o tym. Głupi byłem, trzeba było sobie darować po pierwszym roku.

*

Życzę Wam wszystkim zdrowych wesołych i pogodnych Świąt.
I żeby nadchodzacy rok był zdecydowanie lepszy niż mijający...

a obrazek - ze Szwecji. Jenny Nystorm
Obrazek

Dodano po 6 minutach 47 sekundach:
Obrazek

A tak Szwedzi obchodzą 13 grudnia - św. Łucji (kraj -hłe hłe hłe- luterański...).
Dziewczyny które mają na imię Lusija i pochodne paradują ubrane na biało i w koronach z płonących świeczek.

Wyciąłem taki numer w przedszkolu - gdy córka miała 6 lat. Zrobiliśmy jej koronę z bodaj 10-ciu świec, w szatni założyliśmy, odpaliliśmy i tak ją puściłem na salę. Panie przedszkolanki już wcześniej wiedziały ze jestem wariatem ale i tak zaoraliśmy wszystko i wszystkich ;)

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2917
Andrzej Pilipiuk pisze: (sob 24 gru 2022, 01:48) Wyciąłem taki numer w przedszkolu - gdy córka miała 6 lat. Zrobiliśmy jej koronę z bodaj 10-ciu świec, w szatni założyliśmy, odpaliliśmy i tak ją puściłem na salę. Panie przedszkolanki już wcześniej wiedziały ze jestem wariatem ale i tak zaoraliśmy wszystko i wszystkich ;)
O rany, serio? No niezła historia. Na miejscu pani przedszkolanki bym albo padła na zawał, albo pobiegła szukać rodziców z czymś ciężkim w łapie ;)

Spokojnych Świąt :)
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2918
jak była w szkole już się nie odważyłem - za dużo czujników przeciwpożarowych...

*

ech - z różnych dziwnych szwedzkich zwyczajów ten podoba mi się najbardziej.
Pojechałbym do Szwecji latem. Stockholm - i dalej na północ... do Laponii

nie byłem od 2002-giego.
tylo mały za dużą demolkę robi w aucie - to nie jest spokojne dziecko.
może za rok - jak podrośnie... ?

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2919
Andrzej Pilipiuk pisze: (sob 24 gru 2022, 01:48) Wyciąłem taki numer w przedszkolu - gdy córka miała 6 lat. Zrobiliśmy jej koronę z bodaj 10-ciu świec, w szatni założyliśmy, odpaliliśmy i tak ją puściłem na salę. Panie przedszkolanki już wcześniej wiedziały ze jestem wariatem ale i tak zaoraliśmy wszystko i wszystkich
dobre! Wariatem to Ty nie jesteś, może raczej ekscentrykiem. Chciałeś doedukować przedszkole w kwestii zwyczajów w innych krajach. Trochę niekonwencjonalnie, ale dla dzieci to dobra metoda.
Andrzej Pilipiuk pisze: (sob 24 gru 2022, 07:47) tylo mały za dużą demolkę robi w aucie - to nie jest spokojne dziecko.
może za rok - jak podrośnie... ?
znając moich siostrzeńców, z tym podejściem będziesz musiał jeszcze trochę poczekać.
Alicja dogoniła Białego Królika... I ukradła mu zegarek.

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2920
Michał123 pisze: (śr 21 gru 2022, 10:30) A ja podejmę polemikę, bo lubię tak sobie pierdzielić, a co
Cool
ujmę to tak: rzecz jasna masa Polaków niemożebnie marudzi co to by oni nie osiągnęli gdyby nie... - i tu pada szereg czynników ekonomicznych politycznych i historycznych.
Prawda jest taka że większość z nich nie osiągnęłaby nic niezależnie od ustroju i uwarunkowań historycznych.

Obiektywnie patrząc nieudacznik życiowy w Polsce pracuje na kasie w markecie, mieszka w gierkowskim bloku, jeździ 20-letnim trupem z komisu, na wakacje jeździ do Łeby, a nieudacznik życiowy w RFN pracuje na kasie w markecie, mieszka we własnej szeregówce, ma 5-cio letnie auto z salonu, a na wakacje lata do Tajlandii.

Ale to tylko różnica wynikająca z poziomów życia. Niewielka. Siła nabywcza dla koszyka dóbr i usług jest w przypadku takiego szkopa tylko 3-4 razy wyższa

*

Mówiliśmy o zwykłych ludziach. Wystarczyło by potroić zarobki i ten problem zniknie ;)

kłopot pojawia się na tych wyższych poziomach.
wśród wybitnych uczonych, wynalazców - ludzi którzy dzięki błyskotliwej inteligencji dostrzegają rozwiązania na które nie wpadł nikt wcześniej. I którzy boleśnie walą w mur. W kraju - nikt nie jest zainteresowany, albo brak pieniędzy by zaryzykować i dofinasować ich badania.

Za granicą - Polak ma minimalne szanse by się przebić a nawet jak dopnie swego zostanie oszwabiony i solidnie oskubany.

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2921
Obiektywnie: jestem człowiekiem sukcesu. Wykonuję elitarny zawód, jestem w nim w czołówce cenionych specjalistów, mam znaczący dorobek etc etc.
A teraz zderzamy to z polskimi realiami - z krajem który nie zaleczył jeszcze ran po nazizmie, że o komunie nie wspomnę.

W Krakowie ostatnio sprzedano takie cool mieszkanie za 15 milionów. (budynek poklasztorny, średniowieczne mury, 225 m2, widok z okien na Wawel etc). Tak na logikę jako autor ponad 50 książek powinienem móc je kupić. Zapewne będąc niemieckim, francuskim czy angielskim pisarzem z porównywalną pozycją i dorobkiem mogłbym sobie na taki wydatek pozwolić.

-

Dodano po 45 minutach 41 sekundach:
Jeszcze kilka słów o nazwijmy to ogólnej kondycji społeczeństwa. To co poważnie psuje nam Polakom masę planów to totalny brak podstawowej umiejętności zebrania się do kupy i zrobienia czegoś razem. Brak też solidarności zawodowej etc.

Myśmy to umieli. Mam w bibliotecze książki - z nieistniejących bibliotek przedwojenych z pieczątkami "zakupiono ze srodków kwesty ludowej" - jak to robiono? Organizowano kiermasz. Ktoś dał jaja, ktoś drewwno z lasu, kto inny ciasto upiekł. Sprzedano, podliczono pieniądze i kupiono za to książki dla gminnej biblioteki.

Mam odznaki kwestarksie "budujemy szkoły". W II RP robiono kwesty w miastach - potem Macierz Szkolna rozdysponowywała środki tam gdzie były najbardziej potrzebne. Wieś szkoły budowała w czynie społecznym: jeden wyciął beki na stropy, inny wypalił cegły, komuś zostało zlasowane wapno, w soboty męzczyźni schodzili się na czyn, golnęli po szklaneczce bibmberku i kielnie w dłoń. A za pieniądze od "miastowych" kupowano to czego wieś sama nie potrafiła wytworzyć. Tablice, globusy, szkło do okien, kable do elektryki...

Dało się? Dało. Wspólnym wysiłkiem. Niewielkimi datkami ale o dużej skali.

Przykład z autopsji: grudzień - pisarze dostają kasę za wypożyczenia biblioteczne. Kasa eksta po kilka tysiaków na łba - jak z nieba, akurat pod choinkę. Cool. Zatem co roku w grudniu piszę meile po prośbie do ok. 30 znajomych pisarzy - z apelem o wsparcie mojej fundacji. Na logikę - moja fundacja to wiarygodna instytucja istniejąca od 7 lat (obecnie nawet statusem OPP). Mamy dorobek - 20 wydanych publikacji regionalistycznych i nie tylko. Ja też nie jestem czlowiekiem przypadkowym - ci ludzie znają mnie przecież osobiście, wiedzą że nie jestem byle wydrwigorszem. Powiedzmy tak: jasne że po tysiączku nie rzucą, ale gdyby wszyscy dali po stówce to już mam 3 tysie na druk kolejnej biedapublikacji o Wojsławicach.

w roku ubiegłym dwu kolegów po piórze się poczuło, dali po 50 zl. W tym roku tylko jeden - za to dał 150. Czyli w 2023 drukuję jak zwykle - za swoje...

Ergo: apele w moim środowisku są bez sensu. Powiem jestem tym nawet bardziej zdziwiony niż zasmucony.

*

Apel na moim blogu w ubieglym roku dał też "ciekawe" efekty. zaapelowałem o głupie 20 zł wsparcia. Regularnie zaglądało tam około 1000-1200 ludków dziennie. Liczyłem na odzew na poziomie 5-10%. Wpłaciły cokolwiek ...3 osoby w tym jedna dała bodaj 2 tysie wpłacając kilka razy po 5 stówek... Będzie na dwie gablotki do naszego muzeum.

*

Tylko dobrze że budowa samego muzeum posuwa się do przodu - ale to dzięki różnorodnej pomocy grupy oddanych czytelników. Inna trochę para kaloszy.

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2922
Andrzeju, z całym szacunkiem, są ważniejsze potrzeby, w tym roku przekazałem sporą kwotę na ciepłą odzież i opatrunki proszkowe dla ukraińskich żołnierzy, więc sorry...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2924
Dlaczego? hmm...

Dymitr Stołypin (syn zamordowanego premiera) będąc na emigracji w chwilach wolnych od harówki u francuskich januszy biznesu sformuował myśl o tym że dla zbudowania skutecznego oporu przed totalitaryzmem można wykorzystać siec komórek. pojedyncze jednostki ludzkie lub ich niewielkie skupiska będące w stanie nawiązać kontakt z podobnymi im jednostkami...

widzę świat podobnie i ta myśl do mnie trafiła. Tylko spojrzałem szerzej - można tę analogię wykorzystac i w innych sprawach.

można zatrzymać wodę w danej okolicy budując ogromnym nakładem zbiornik retencyjny.
można to zrobić podobnie skutecznie a niewielkiem kosztem tzw. małą retencją leśną - setkami małych zbiorników.

nasza historia lokalna ulega zacieraniu. Głównie jest to naturalny proces. Ludzie na wsi historię mają w d... Świadkowie umierają, stare zdjęcia dokumenty, pamiątki wyrzuca się lub sprzedaje. Po pewnym czasie ludzie nie wiedzą kim są, skąd pochodzą... A co gorsza żyją w przekonaniu że ich przodkowie nie byli ważni, ich wieś nie była ważna, oni sami nie są nikim ważnym. Brak w nich źrodeł wewnętrznej siły jaką daje świadomość zakorzenienia.

Powołaliśmy z kuzynem fundację - główny ciężar zadań to zajmowanie się historią Wojslawic. Zbieranie relacji, poszukiwanie zdjęć i dokumentów, dawnych wzmianek, artykułów z dawnej prasy. Oraz publikowanie - udostępnianie tego co znajdziemy. (ukraińcom tez pomagaliśmy - skutkiem czego muzeum nie ma do dziś tynków wewnętrznych i instalacji)

Nasza komórka nawiązała kotakt z podobnymi pasjonatami z wsi Udrycze i Wisłowiec (pod Zamościem) wydaliśmy książki o dziejach im miejscowości. Budujemy zalążek struktury która ma ocalić trochę historii lokalnej przez co ocalić ją przed zatarciem. Wstępny kontakt mamy z jeszcze jedną grupką.

docelowo warto by co jakiś czas publikować to co wygrzebią grupki pasjonatów 10-15-20 małych ośrodków. Wydać w dekadzie 2025-2035 powiedzmy 100 wartościowych publikacji regionalistycznych.

uważamy to za ważne.
więc to robimy.

Robimy głównie za swoje i niezależnie od wszystkiego będziemy robili dalej.
Po prostu gdyby ktoś dorzucił czasem parę groszy byłoby łatwiej i szybciej...

muzeum też będzie.
i może stanie się inspiracją dla innych.

zaznaczamy slady naszych przodków na piaskach czasu.

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2925
Navajero pisze: (pt 30 gru 2022, 20:11) w tym roku przekazałem sporą kwotę na ciepłą odzież i opatrunki proszkowe dla ukraińskich żołnierzy, więc sorry...
Spox. Piorytetetów absolutnie nie neguję.

Powiem tak - my na różne zakupy związane z przyjęciem fali uchodźców i pomoc dla zaprzyjaźnionej ukraińskiej rodziny która musiała uciekać przepuściliśmy to co miałem uciułane na wiosenne prace przy muzeum.

Wojna kładzie cień na wszystko.

Pytania do Andrzeja Pilipiuka

2926
P.S.
Isabel pisze: (pt 30 gru 2022, 20:42) tym bardziej, że to zbiórka po prostu na twoje hobby?...
To nie jest tak do końca moje hobby. To posłannictwo. Obowiązek wobec pamięci ludzi których kiedyś znałem. Coś ważnego - co robię klnąc bo żre czas i wysiłek nie generując dochodów, chwały, ani sławy... Ewentualnie generując plotki, szczucie judzenie i podkładanie świni - bo już np mój kuzyn dowiedział się jak to "życzliwi" opowiadają że swoje auto kupił za kasę zdeferaudowaną z fundacji... (musiałby ukraść 2,5 rocznego budżetu...;)

Za to co robimy może ktoś za 100 lat zapali nam świeczkę na grobie o ile do tego czasu ekoświry nie wprowadzą zakazu zniczy...

*

A moje proste hobby nie wymagają nakladów finansowych:
- poobiednia drzemka - jest za darmo.
- obrazy skandynawskich mistrzów wiszące w necie - ściągam za darmo.
- trollowanie na wery - też za darmo...
- zjeść też lubiłem, ale teraz dieta :(

Dodano po 1 minucie 56 sekundach:
Navajero pisze: (pt 30 gru 2022, 20:11)więc sorry...
...aaaa. Przeciez dałeś książki z autografem na naszą aukcję. To się LICZY i za to DZIĘKUJEMY. Ziarnko do ziarka jak to mówią.

Dodano po 6 minutach 39 sekundach:
ObrazekThomas Fearnley - z nim trzeba uważać - malował nie tylko Norwegię ale i sporo widoków lowocowo-górskich np. z Alp. Ale to akurat Sognefjord.

Ech, nie prędko pojadę znów nad Sognefjord...

Wróć do „Strefa Pisarzy”