gebilis pisze: Godhand, jako pierwszy pochwaliłeś tekst to może ty opowiesz nam swoje odczucia?
Wywołany do tablicy postaram się odpowiedzieć.
Po pierwsze kluczem jest imho czucie tego tekstu, nie jego rozumienie. Dokładnie, tak jak napisała ithi.
ithilhin pisze: Tylko, że ja nie muszę rozumieć. Jak tylko czuję - to mi wystarczy.
Mnie akurat czucie czasem wystarcza, czasem nie - w przypadku tego tekstu wystarcza całkowicie, bo pokazywane przez Autorkę obrazy nie są nielogiczne, tylko niejasne, a to diametralna różnica.
Jeśli mocno odbiera się ten tekst emocjonalnie, to (imho) nie ma żadnego znaczenia, czy interpretacja odbiorcy jest prawidłowa, ponieważ gdyby Autorka chciała konkretnego przekazu, to zadbałaby o większą ilość jasnych dla czytelnika faktów. Więc może nie chciała?
Może pole do interpretacji jest tak szerokie jak kalejdoskop emocji odbiorcy?
Jak ja interpretuję?
Mam kilka opcji, które czasem gdzieś się splatają.
Pierwsza.
Edna ucieka przed mężczyzną o imieniu Zoran, który zabiera jej dzieci, w jakimś mrocznym, powtarzającym się cyklu. Zoran robi to, bo jego też kiedyś "ukradziono" rodzicom - to cała retrospekcja pisana kursywą. Dlatego nazywa Ednę (a właściwie jej ród) "złodziejkami". Mężczyzna po prostu mści się. A może to nie ta sama osoba? Może mały Zoran jest synem, który nosi takie imię jak ojciec? Nie wiadomo.
Druga.
Mały Zoran z retrospekcji i mężczyzna zabierający dzieci to jedna i ta sama osoba. Cykl złej karmy toczy się kołem. Podczas ucieczki przed mężczyzną Edna w desperacji każe Zoranowi skoczyć. Obolałego ratuje Starsza Pani, teraz z jej pomocą będzie uciekał przed nadchodzącym złem. Ale kiedyś dorośnie. Stanie się Zoranem. A zabrane rodzicom dzieci nigdy nie zapominają. Ten ból sprawi, że stanie się mężczyzną zabierającym dzieci. I kiedyś będzie chciał zabrać małego Zorana. A koło będzie się toczyć, już zawsze.
Trzy. A może Edna jest chora psychicznie? Może każe uciekać dzieciom przed wyimaginowanym złem?
Kazała w amoku skoczyć swojemu synowi z urwiska. Teraz, po latach, leżąc w gorączce z czerwonymi policzkami, karmiona przez córki, wyobraża sobie że Zoran wróci, nie, wraca co noc i zabiera jej córeczki.
A może starsza Pani jest Śmiercią i prowadzi Zorana gdzieś w niebyt, do taty, który odszedł dawno broniąc dziewczynek?
A może nie mam racji w żadnym z powyższych? Może coś przeoczyłem?
To nie ma kompletnie dla mnie jako odbiorcy znaczenia, bo ten tekst tak wali po głowie klimatem i emocjami, że dokładna interpretacja utworu nie jest mi do niczego potrzebna.
gebilis pisze:
Czuowiek Roku pisze: Wiódł ją kłujący w podeszwy żwir, potem grząska po wczorajszym deszczu ziemia i jedwabisty mech.
To zdanie mi wskazuje niedojrzałość tekstu, a nie bujną wyobraźnię. Żwir nie kojarzy się z prowadzeniem, a ta podmokłość i jedwabistość w jednym zdaniu całkowicie rozbija mi sens tej powiastki.
Miało być baśniowo, filozoficznie a wyszło niezrozumiale - więc chętnie poczytam, co zobaczyli w tekście inni czytelnicy.
Oczywiście, że żwir kojarzy się z "wiódł".
Wiódł - ścieżka - żwir.
Jaśniej się nie da.
I moje pytanie. Jakim cudem użycie dwóch przymiotników może rozbijać "sens"?
Zdanie gra na kontraście i gra dobrze.
Pozdrowienia,
G.