1
Dobra, ja też dorzucę swoje trzy grosze.
W zasadzie, to będzie to pytanie.

Czytam i tak sobie rozkminiam: dlaczego w tekście jest tyle dosłowności? Czy te układanie warg do loda i dymanie w dupę (to autorka napisała, ja tylko cytuję) jest naprawdę potrzebne?. Czy podnosi wartość tekstu? Czyni go bardziej wiarygodnym?
Czy ma zaszokować? Obrzydzić? Jeśli tak, to kogo: czytelnika, Kamila, Ewelinę, świat w którym się miotają?
Czy trzeba tak pisać, by dotrzeć do czytelnika? Jeżeli to prawda, to jest to bardzo smutne, bo dalej jest już tylko ściana. Dla pisarczyka (uwielbiam tą kanową formę), bo jakie środki wyrazu mu jeszcze zostają? Co dalej: gumowy dildo i SM?


Dlaczego to jest napisane w ten sposób?
Pytam poważnie. Mam napisane opko, w którym jest dużo przekleństw (mowa potoczna) i sporo drastyczności. Chcę je wrzucić na WM. Od miesiąca miotam się, i wyrzucam z niego ten cały syf. Pracuję, zastępuję, szukam innych środków - i nie odnoszę wrażenia, by traciło na wartości.

Teraz czytam Twój tekst Nataszo i kurcze, może niepotrzebnie tracę czas.
Może wystarczy stanąć w widocznym miejscu i krzyknąć: O ja pierdolę! i to już wystarczy, by zostać dostrzeżonym?

2
Pilif pisze:Może wystarczy stanąć w widocznym miejscu i krzyknąć: O ja pierdolę! i to już wystarczy, by zostać dostrzeżonym?
Nie wystarczy, Pilif. I nie zgadzam się z opinią, że krzyczałam w tej miniaturze "ja pier***"
Naprawdę zauważyłeś tylko wulgarność niektórych sformułowań? Że ono dąży do dildo i SM?
Że użyłam wulgaryzmów, żeby zaszokować odbiorcę?

To spróbujmy tak - zastanówmy się dlaczego chłopiec ze szkoły muzycznej, wrażliwy i przez kontakt ze sztuka uwrażliwiony w dwójnasób (ok wiem, że postaci są ledwie naszkicowane) używa wulgaryzmów, dlaczego widzi swój świat tak wulgarnie?
Ostatnio zmieniony śr 13 cze 2012, 11:53 przez Natasza, łącznie zmieniany 1 raz.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

3
Może wystarczy stanąć w widocznym miejscu i krzyknąć: O ja pierdolę! i to już wystarczy, by zostać dostrzeżonym?
Wszystko zależy od miejsca w którym krzyczysz, do kogo krzyczysz, dlaczego krzyczysz.
Używanie wulgaryzmów i innych elementów od których uszy czerwienieją podlega takim samym zasadom jak użycie pozostałych środków wyrazu. Po prostu staraj się analizować DLACZEGO zostały użyte, w jakich OKOLICZNOŚCIACH zamiast interpretować po swojemu.
Choćby po to analityczne podejście się przydaje - patrz sąsiednia dyskusja ;)
http://ryszardrychlicki.art.pl

4
Natasza pisze: To spróbujmy tak - zastanówmy się dlaczego chłopiec ze szkoły muzycznej, wrażliwy i przez kontakt ze sztuka uwrażliwiony w dwójnasób (ok wiem, że postaci są ledwie naszkicowane) używa wulgaryzmów, dlaczego widzi swój świat tak wulgarnie?
Zastanówmy się, bo to też jest ciekawe.

Tylko przed zmianą tematu, zastanówmy się jeszcze, dlaczego Ty (autor) użyłaś właśnie takich środków wyrazu (lody, dupy itd)

5
Pilif pisze: Tylko przed zmianą tematu, zastanówmy się jeszcze, dlaczego Ty (autor) użyłaś właśnie takich środków wyrazu (lody, dupy itd)
Bo tak mówi młodzież? Bo tak charakteryzuję stan emocjonalny Kamila i zależy mi na wiarygodności?
Bo tak się NIE MÓWI o tych sprawach, kiedy są wartością?
Bo tak uzyskuję dyskurs na poziomie języka?
Zobacz - Kamil przeżył fatalną, traumatyczną inicjację seksualną. To jest źródło - niejako powód dla którego ucieka w gniewie aż do dna wulgarności. Mechanizm psychologicznie typowy - ja nie jestem OK - ale i świat nie jest OK.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

6
Czy literatura opiera się na dosłowności?
Czy to jest konieczne?
Przepraszam, z kim uzyskujesz dyskurs? Czy ten tekst jest skierowany do młodzieży? Bo jeśli nie, to czy dosłowne odzwierciedlenie mowy potocznej/wrażeń jest potrzebne?

7
Pilif - nie wiem, na czym się opiera literatura - na dosłowności i na nie-dosłowności. Na pięknu i brzydocie, na złym i dobrym. na antynomiach.

Nie z kim, a o czym.
Dyskurs jest o grawitacji, o prawach fizyki i prawach etyki. O tym jest opowiadanie (chyba)
Może być dla dorastających chłopców, dla matek synów, dla starych filozofów i dla dziewcząt z urszulanek.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

8
Nie chcę robić śmietnika pod Twoim tekstem, natomiast mnie to naprawdę intryguje:
Czy koniecznie trzeba tak pisać o czymkolwiek? Czy nie ma innej drogi, tylko kurwy, lody, dupy? Nie można tego pokazać inaczej? Tylko dosłowność jest warunkiem wiarygodności?. Właśnie, wiarygodności czego?

9
Pilif pisze:Czy koniecznie trzeba tak pisać o czymkolwiek? Czy nie ma innej drogi, tylko kurwy, lody, dupy? Nie można tego pokazać inaczej?
Nie. Różnie piszą. Piszą o wszystkim: o trollach, gwiazdach, wojnie, guziku, Kopciuszku, mieście, żarciu, kądzieli, moście.

Ja póki co mam takie problemy. Nie wiem dlaczego albo wiem. Ale to wszystko jedno.

I można inaczej!

I stosuję dosłowność wtedy... kiedy stosuję. Ważę to bardzo, bardzo wnikliwie.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

11
Ja poważnie odpowiadam (sarkazm niezamierzony), bo pytasz w kontekście wulgaryzmów i dosłowności w moim tekście.

Może takie barwy świata - z jego fizycznością, brutalnością - są dla mnie problemem - dlatego moje literackie światy mają ten dość ciemny klimat?
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

12
Pilif, pisanie to forma wyrażania siebie, swojej wrażliwości. Filtruje się rzeczywistość, przyprawia według sobie znanej tylko recepty. Jedna zasada - pisze się dla czytelnika, kogoś obcego, trzeba więc zadbać, żeby przekaz dotarł. Trzeba pisać w zrozumiałym dla czytelnika języku wartości.
Ale nawet wysilając się - nie zadowolisz wszystkich. Jedni zaakceptują inni odrzucą. Nie ma uniwersalnej reguły pisania. Są co najwyżej próby używania kagańca językowego myślowego w celu dotarcia do jak największej grupy odbiorców. Ale - ceną jest oryginalność pisania, podporządkowanie własnej wrażliwości normom ładnego pisania.
Czy naprawdę o to chodzi?
http://ryszardrychlicki.art.pl

13
Natasza pisze: zastanówmy się dlaczego chłopiec ze szkoły muzycznej, wrażliwy i przez kontakt ze sztuka uwrażliwiony w dwójnasób (ok wiem, że postaci są ledwie naszkicowane) używa wulgaryzmów, dlaczego widzi swój świat tak wulgarnie?
To jest dobre pytanie, bo w tym tekściku tego nie widać - wrażliwości, delikatności. Widać złość, wstręt, gniew, agresję, bunt wobec granic i oceny świata dorosłych.
Natasza pisze:Kamil przeżył fatalną, traumatyczną inicjację seksualną. To jest źródło - niejako powód dla którego ucieka w gniewie aż do dna wulgarności. Mechanizm psychologicznie typowy - ja nie jestem OK - ale i świat nie jest OK.
Ta trauma się gubi. Gdzieś niknie w tym chaosie, można ją przeoczyć. Stąd rozumiem zaskoczenie takim, a nie innym odbiorem świata. Jednak złość i wstręt Kamila wydają się sięgać znacznie głębiej niż do jednego incydentu, bo wypaczają całe jego postrzeganie.
Oczywiście wtrącając swoje trzy grosze muszę dodać, że nie ma mechanizmów psychologicznie typowych:)
Natasza pisze:Pilif napisał/a:

Tylko przed zmianą tematu, zastanówmy się jeszcze, dlaczego Ty (autor) użyłaś właśnie takich środków wyrazu (lody, dupy itd)


Bo tak mówi młodzież? Bo tak charakteryzuję stan emocjonalny Kamila i zależy mi na wiarygodności?
Tak mówi młodzież jest okropną generalizacją. Czasem młodzież tak mówi, a czasem nie. Czasem tak mówi, ale tak nie myśli. Myślę, że pytanie Pilifa jest właśnie o to, dlaczego Kamil ma taki język narracji świata. Wulgarny, brutalny, skąd go wziął? Z obcowania ze sztuką? Chyba nie. Trauma generująca złość- ok, ale zniekształcenie całej percepcji? Trochę za szybko, za skrajnie.

14
Caroll pisze:Natasza napisał/a:
zastanówmy się dlaczego chłopiec ze szkoły muzycznej, wrażliwy i przez kontakt ze sztuka uwrażliwiony w dwójnasób (ok wiem, że postaci są ledwie naszkicowane) używa wulgaryzmów, dlaczego widzi swój świat tak wulgarnie?

To jest dobre pytanie, bo w tym tekściku tego nie widać - wrażliwości, delikatności. Widać złość, wstręt, gniew, agresję, bunt wobec granic i oceny świata dorosłych.
Natasza napisał/a:
Kamil przeżył fatalną, traumatyczną inicjację seksualną. To jest źródło - niejako powód dla którego ucieka w gniewie aż do dna wulgarności. Mechanizm psychologicznie typowy - ja nie jestem OK - ale i świat nie jest OK.

Ta trauma się gubi. Gdzieś niknie w tym chaosie, można ją przeoczyć. Stąd rozumiem zaskoczenie takim, a nie innym odbiorem świata. Jednak złość i wstręt Kamila wydają się sięgać znacznie głębiej niż do jednego incydentu, bo wypaczają całe jego postrzeganie.
Broniąc tego konkretnie wariantu tekstu - bardzo mnie cieszą takie pytania. One są ważne. Zamknęłam tekst w takim kształcie, więc pewnie nie znam odpowiedzi - nie rozbudowałam postaci, bo tylko na tyle ją poznałam. O przeszłości Kamila wiemy tyle w opowieści, że jest muzykiem(uczniem) i ministrantem. To dość nośne interpretacyjne znaki - pozostawiam swobodę odbiorcy. Na ile to poznawalne w odbiorze? - pewnie zależy od odbiorcy, jego gustów estetycznych, typu myślenia, kompetencji profesjonalnych, systemu wartości i upodobań czytelniczych. I od tego, czy udało mi się - napisać to, co chciałam, czy nie fałszuję więc pewnie praca z tym tekstem powinna iść w kierunku komunikatu precyzyjnego na wielu poziomach.

Zaznaczam, że nie uważam tego tekstu za ostateczny - napisałam etiuda - bo jest raczej kontrolnym wistem warsztatowym.

Z typowym mechanizmem skrót - miałam na myśli opisany mechanizm.

[ Dodano: Sro 13 Cze, 2012 ]
Czasem tak mówi, ale tak nie myśli.
To jest chyba przypadek Kamila. On sięga po wulgarność jako formę obrony przed "grawitacją" plugawego.

posłużę się Świrszczyńską:

JAK POWIETRZE

Splugawię swoje ciało,
które kochałeś.
To mi potrzebne do życia jak powietrze.
Splugawię ciebie
w swoim ciele.
Nie można kochać splugawionego,
będę ocalona

[ Dodano: Sro 13 Cze, 2012 ]
oczywiście mam tu na myśli autodestrukcyjne zachowania Kamila. Pogardę wobec siebie, może kobiet...
i masz rację, Caroll, że tkaną przez nieznane z opowiadania lata doświadczania.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

15
Uważam, że wulgaryzmy w tym konkretnym tekście są uzasadnione i pełnią ważną funkcję. Zacznijmy od tego, że ja ten utwór czytam jako rodzaj dialogu z Kieślowskim, z "Krótkim filmem o miłości". Tu się dzieje coś bardzo podobnego, jak w tej scenie, kiedy Szapołowska mówi: "Ot, i cała miłość. Wytrzyj się."
I to jest nieodwracalne. Ona później, już po próbie samobójczej, przyjdzie do niego, będzie próbowała coś odkręcić, naprawić, ale się nie da.

Te wulgaryzmy - to jest właśnie to, co się stało Kamilowi. To jest ten gwałt na nim. Trucizna, od której on już się nie uwolni. Właśnie to mu zrobiono - on już nigdy nie będzie uprawiał fizycznej miłości, tylko będzie miał robionego loda. I tego się, moim zdaniem, nie da opowiedzieć inaczej. Bo właśnie to jest sedno, właśnie o to chodzi. Ta blizna jest nieusuwalna.

I teraz dalej: psycholog z prawdziwego zdarzenia wiedziałby od razu, że blizny nie zlikwiduje, nie zakryje (to próbuje zrobić pani mecenas). Próbowałby jednak zahamować działanie trucizny, która cały czas krąży w umyśle Kamila (dlatego wszystkie usta kojarzą mu się z tym lodem, w jego percepcji ludzkie usta przestały służyć do mówienia czy do całowania - tak działa trucizna). Ale Kamil nie trafił do psychologa z prawdziwego zdarzenia, tylko do pani, która jest zainteresowana skierowaniem delikwenta do nieba, a nie uwolnieniem go od trucizny. I tu jest dalszy ciąg dramatu, który możemy sobie tylko wyobrażać. Bo co zrobi Kamil później? Będzie tą trucizną pluł, będzie zarażał. Ból rozprzestrzeni się jak ogień. Bo przecież ta Ewelina też kiedyś była niewinna, też ją kiedyś zarażono.

W kontekście tego tekstu powiedzieć: nie mów "lody", nie mów "dupa" to jakby powiedzieć: nie mów "gronkowiec złocisty", tylko "jakaś zaraza". To nie jest "jakaś zaraza". To jest właśnie ta, konkretna zaraza: już nie będzie miłości, będzie tylko wypinanie dupy i robienie loda. Koniec.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rozmowy o tekstach z 'Tuwrzucia'”