16

Latest post of the previous page:

Acha, a co do szyby w drzwiach. Oprócz dykty była jeszcze wersja szyby ze szkła zbrojonego. Wewnątrz znajdowała się cienka siateczka metalowa.. Jak się takie drzwi zamknęło od wewnątrz to" łapka" agresora miała problem z przebiciem się.
“ Nie ganiaj za ludźmi, bądź sobą, rób swoje i pracuj ciężko. Odpowiedni ludzie - ci, którzy pasują do Twojego życia pojawią się sami i zostaną ”

— Will Smith

17
Romek, jedziesz po skrajnościach imo (wszystko albo nic!). Wierz mi na słowo, że w tych 4 szkołach mojego brata sprawdzania nie było. Ja sama również takowego nie doświadczyłam (maturę robiłam w roku 2009), a w gimnazjum mieliśmy w szkole wszawicę, szkoła z tym nie zrobiła absolutnie nic.
Spieranie się na zasadzie "czarne czy białe" jest wg mnie bez sensu, więc powiem tylko, że ok, fajnie, że są odpowiedzialne szkoły, gdzie się o to dba, ale ja się zetknęłam wyłącznie z takimi, gdzie problem olewają.
Przyszło mi teraz do głowy, żeby zapytać w gimnazjum, w którym pracuję, czy jest jakieś sprawdzanie tego.
"ty tak zawsze masz - wylejesz zawartośc mózgu i musisz poczekac az ci sie zbierze, jak rezerwuar nad kiblem" by ravva

"Between the devil and the deep blue sea".

18
Telewizor... Umnie w domu pojawił się w 1960 lub 1961 r. Chyba marki Turkus. Jak w czwartki leciała Kobra to sąsiedzi z niemal całego bloku przyłazili ze swoimi krzesłami :lol:
“ Nie ganiaj za ludźmi, bądź sobą, rób swoje i pracuj ciężko. Odpowiedni ludzie - ci, którzy pasują do Twojego życia pojawią się sami i zostaną ”

— Will Smith

19
Ja jadę po skrajnościach? :shock:
Przecież odezwałem się tylko dlatego w temacie wszy, że Ty napisałaś:
Co do wszy - dziś też są, ale w szkole nie ma już żadnego sprawdzania. Niestety.

A ja trochę wiem na ten temat i wiem, że są szkoły sprawdzające, tak samo jak i niesprawdzające :)

Nb. sprawdza się małym dzieciom, podstawówczakom. W gimnazjum zawsze była to rzadkość.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

20
CO tam leciało: Niewidzialny cvzłowiek, omotany bandażami, Koń który mówi, Bonanza. Z dobranocek Jacek i Agatka, Gąska Balbinka...
Cholera, dośc. Ale jestem stara :lol: :lol: :lol: :lol:
“ Nie ganiaj za ludźmi, bądź sobą, rób swoje i pracuj ciężko. Odpowiedni ludzie - ci, którzy pasują do Twojego życia pojawią się sami i zostaną ”

— Will Smith

21
Przecież mieliśmy kłócić się tu o PRL, a nie o teraźniejszość szkolną :P

Mnie mocno utkwiło w pamięci absurdalne przywiązanie do tarcz na rękawach. Jeszcze w liceum byliśmy prześladowani za ich brak albo tę nieszczęsną agrafkę. Bo to był element "tradycji szkolnej". Jakieś dziwne przywiązanie do znaków i symboli. (Poza tym, oczywiście, w tramwaju czy autobusie można było rozpoznać, kto jest na wagarach, chociaż nie przypominam sobie jakichś trójek rodzicielskich, patrolujących środki komunikacji).
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

22
Rubia pisze: Mnie mocno utkwiło w pamięci absurdalne przywiązanie do tarcz na rękawach. Jeszcze w liceum byliśmy prześladowani za ich brak albo tę nieszczęsną agrafkę.
Nie byłam w stanie pojąć obsesji na punkcie zwalczania agrafek. Nawet zakładając wagary, minimalnie ogarnięty człowiek w wieku powyżej lat 9 (a poniżej na wagary się raczej nie chodziło) był w stanie w razie czego sobie tę tarczę przyszyć ponownie.

Ja do liceum poszłam w 1988 i wtedy już tarcze były w zaniku. W rok później ktoś naprodukował naszywek z godłem mojego liceum (a z tradycjami było) i niektórzy nosili je przyszyte wszędzie z siedzeniem włącznie, ku irytacji wychowawczyni - pamiętam, że uderzył mnie ten paradoks.
ZONa pisze:Widzicie tych chłopaków w buraczkowym ubranku? Od tego czasu pokochałam kolor granatowy :lol:
Tak jak pisałam: chłopcy w ogóle wyglądali w tym koszmarnie. Jedynym gorszym widokiem od chłopca w tym czymś szkolnym był chłopiec w wieku przedszkolnym, z reguły w samych rajstopkach (jak ja nienawidziłam rajstop!), bluzce i krzyżakowym fartuszku.

PS W szkle mojej córki wszy z wielką łaską sprawdzają, gdy już rodzice się uprą. Strasznie obrodziły w tym roku, swoja drogą.

23
Rubia pisze:Mnie mocno utkwiło w pamięci absurdalne przywiązanie do tarcz na rękawach. Jeszcze w liceum byliśmy prześladowani za ich brak albo tę nieszczęsną agrafkę.

U mnie można było mieć tarcze na napach. I to tłumaczenie, że fartuszek przypalił się w prasowaniu bo były z nylonu.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

24
Rubia,
Wygląd uczniów. Stroje prawie wyłącznie granatowe.
ja miałam durny BRUDNO wiśniowy - bleeeee

[ Dodano: Pią 20 Lis, 2015 ]
Rubia pisze:nie mocno utkwiło w pamięci absurdalne przywiązanie do tarcz na rękawach. Jeszcze w liceum byliśmy prześladowani za ich brak albo tę nieszczęsną agrafkę. Bo to był element "tradycji szkolnej".
i nas też! gonili za agrafki :)

I mieliśmy w liceum mundurki! Ja nosiłam swój w teczce i wyjmowałam z bramie - matko, jakie były wymiętolone.

A książki nosiło się w reklamówkach "z zachodu" - szpan to był. (We Wrocławiu kupowało się w Feniksie od baby). Młode, nie uwierzycie, że takie reklamówki PODKLEJAŁAM taśmą klejącą, żeby dłużej nosić :)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

25
Romek Pawlak pisze: Znałem nauczycielkę, która za agrafkę potrafiła nią ukłuć :D
Ciągnęły za ucho do naderwania, za włosy 'baczki' - to bolało szczególnie i standardowe łamanie linijki na dłoniach... Lajcikiem było klęczenie w kącie.
Ravvę ostatnio namawiałem do stosowania takich kar:)

[ Dodano: Sob 21 Lis, 2015 ]
Natasza, reklamówki pod PDTem na Świdnickiej. Czasy Pewexów i cinkciarzy.

27
Rubia pisze:Przecież mieliśmy kłócić się tu o PRL, a nie o teraźniejszość szkolną :P
Mnie mocno utkwiło w pamięci absurdalne przywiązanie do tarcz na rękawach. Jeszcze w liceum byliśmy prześladowani za ich brak albo tę nieszczęsną agrafkę. Bo to był element "tradycji szkolnej". Jakieś dziwne przywiązanie do znaków i symboli. (Poza tym, oczywiście, w tramwaju czy autobusie można było rozpoznać, kto jest na wagarach, chociaż nie przypominam sobie jakichś trójek rodzicielskich, patrolujących środki komunikacji).
W obu moich szkołach, podstawówce i liceum, dwa-trzy razy w roku organizowano tydzień łapanek: przy wejściu stały trójki rodziców, którzy specjalnie w tym celu brali urlop (!), wyłapujące i odsyłające do domu delikwentów bez przenajświętszej tarczy. Odesłanie do domu nie bolałoby (nawet wręcz przeciwnie), gdyby nie powodowało automatycznie odnotowania w dzienniku nieusprawiedliwionej nieobecności. Kiedy - już jako dorosła, czyli po 1989, w którym to roku zdałam maturę - pomnożyłam te dwa tygodnie w roku przez orientacyjną liczbę szkół w Polsce i przez trzy (bo rodziców - przypominam - było zawsze troje), zrozumiałam, dlaczego PRL trafił szlag: ustrój, w którym setki tysięcy roboczogodzin w ciągu roku przeznaczano na czynności kretyńskie, bezcelowe i absolutnie nikomu niepotrzebne kosztem działalności produkcyjnej, po prostu musiał zdechnąć.
Andare avanti senza voltarsi mai.

Realia szkolno-domowe w PRL-u czyli w co trudno uwierzyć

29
W obu moich szkołach, podstawówce i liceum, dwa-trzy razy w roku organizowano tydzień łapanek: przy wejściu stały trójki rodziców, którzy specjalnie w tym celu brali urlop (!), wyłapujące i odsyłające do domu delikwentów bez przenajświętszej tarczy. Odesłanie do domu nie bolałoby (nawet wręcz przeciwnie), gdyby nie powodowało automatycznie odnotowania w dzienniku nieusprawiedliwionej nieobecności. Kiedy - już jako dorosła, czyli po 1989, w którym to roku zdałam maturę (Aria_pura)

Ciekawy koloryt lokalny. Zdawałem maturę rok później i stanowczo stwierdzam ze z czymś takim nie spotkałem się ani w podstawówce ani w liceum.
Strach herbu Cztery Patyki, książę na Miedzy, Ugorze etc. do usług

Realia szkolno-domowe w PRL-u czyli w co trudno uwierzyć

30
Romek Pawlak pisze: Ale to, że nie jest to już "oficjalnie" obowiązek Sanepidu, naprawdę nie powoduje, że już nikt nie sprawdza: że pielęgniarki tego nie robią, nauczyciele nie zauważają...

Dobra, niech sobie "Polityka" pisze co chce z warszawskiej perspektywy, ja tam wiem swoje :)

Moim zdaniem zmieniło się tylko jedno: sprawdzanie odbywa się bardziej dyskretnie. I tyle.
Nawet w mojej elitarnej placowce pielegniarka sprawdza dzieciskom glowy, gdy pojawiaja sie na budynku wszy.

W prl to byla norma. I dentystki w szkolach (brrr!) I szczepienia. Raz dali nawet plyn lugola 8)
Serwus, siostrzyczko moja najmilsza, no jak tam wam?
Zima zapewne drogi do domu już zawiała.
A gwiazdy spadają nad Kandaharem w łunie zorzy,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie mów o tym.
(...)Gdy ktoś się spyta, o czym piszę ja, to coś wymyśl,
Ty tylko mamie, żem ja w Afganie, nie zdradź nigdy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rozmowy o tekstach z 'Tuwrzucia'”