16

Latest post of the previous page:

Baśka Sęk pisze:Nie znoszę, gdy publicznie okazuje niezadowolenie, gniew. Nienawidzę, gdy robi ze mnie potwora w obecności osób trzecich.
Oprócz myślenia, czyli relacji i reakcji na świat - jest jeszcze kwestia języka płci. On jest, istnieje jako odmiana języka - socjolekt. Polecam pracę Arabskiego "Płeć języka" (on jest redaktorem prac pokonferencyjnych - w tytule jest coś jeszcze). Bodaj tam znalazłam informację, że w języku mężczyzn rzadko pojawia się otwarcie wypowiedzi określeniem emocji - okazanie emocji świadczy o niepewnym argumencie (niezależnie od pewności rzeczywistej). Nie chodzi o regułę, bo takiej nie ma - ale o natężenie "niemęskoosobowych zachowań językowych" w Twojej, Baśka, narracji.

W tekście:
fikuśne molochy poprzedzały porównanie statusów społecznych (materialnych) i dlatego to jest niezgodne ze standardem psychologicznym - a że rzecz miała miejsce na początku tekstu - odebrała wiarygodność (płci i emocji) narratorowi. Kobieta zaaferowana nawet setką innych czynności dostrzeże fikuśność - facet, który idzie, żeby badali go, czy jest pełnowartościowym samcem alfa - nie dostrzeże, a na pewno tak nie nazwie. Gdybym była facetem i szła, to bym na wszelki wypadek porykiwała na innych samców (może się uda), a nie obserwowała fikuśność męskości moich rywali.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

17
No to jest to, co wcześniej nazwałem prowadzeniem narracji z punktu widzenia mężczyzny, na sposób kobiecy ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

18
"Płeć języka - język płci" - to cały tytuł.
Aha! Stosuje otwarcia emocjonalne w języku erotycznym, choć tu często też czasowniki zmysłowe (zwłaszcza wzrokowe) :D
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

19
Droga Baśko! (piękne imię...). Ja mam inne spojrzenie na ten tekst i jego rozumienie.
Przeczytałam komentarze. Przyjrzałam się, które komentarze były autorstwa kobiet, a które mężczyzn i okazuje się, że tak naprawdę tekst zrozumieli tylko mężczyźni!

np.:
lamer pisze:Tematyka również na plus, Wojtek w roli narratora też sprawdza się doskonale.
Krótki fragment, ale już zdążyłem polubić gościa.
Pilif pisze:Masz fajny pomysł na kreację bohatera - wykaż tylko, że jego głupiutkie, nieśmieszne komentarze, to reakcja na zagrożenie i będzie dobrze.
Plus oczywiście cała wypowiedź Leszka, która jest za długa na cytowanie, ale jak sama twierdzisz, jego interpretacja to strzał w dziesiątkę.

Najpierw ogólnie: fragment określiłaś jako "powieść obyczajowa". Jednak nie ma co ukrywać, że takie tematy dotyczą głównie kobiet - i bywają realizowane w "literaturze kobiecej". Można oczekiwać, że po taką książkę częściej sięgną panie. Panie są empatyczne, panie lubią się utożsamić z bohaterkami, a już na pewno, kiedy bohaterką też jest kobieta z podobnymi problemami.

I znów zwrot do komentarzy. Wszyscy twierdzą, że bohater jest zbyt kobiecy, że się źle zachowuje, że nieautentyczny... Bo to jest prawda. Jednak mi się wydaje, droga Baśko, że zrobiłaś woltę, jakiej jeszcze na forum nie było - zbyt kobiecego bohatera w literaturze antykobiecej! Popatrzmy na Brendę/Anetę. Co o niej wiemy? Jest przedstawiona jak jakieś stereotypowe zwierzątko. Ma fochy, przejmuje się problemami, zamartwia brakiem ciąży, ale jest jednocześnie (tu będzie pogląd karkołomny) podatna na drobne manipulacje męża, żeby wywołać określoną reakcję. To nas, kobiety, wkurza. W tym fragmencie można jechać tylko po bohaterze, bo tylko on tak naprawdę żyje. I z tego nasze komentatorki korzystają z lubością.

Zatem, moim zdaniem - drobnym błędem jest postrzeganie świata przez bohatera (to ładnie wyjaśnia Natasza) oraz niewybaczalnym przeze mnie, mściwą i sfochaną, obraz kobiety. Na tym może się sypnąć cała konstrukcja powieści. Bo zastanawiam się, kto to będzie czytał. Kobiety może nie zechcą. Mężczyźni z problemami z płodnością sięgną po literaturę fachową (być może zaproponowaną przez Roberta Maliszewskiego), ale nie po taką książkę.

W każdym razie gratuluję pomysłu, ale ów pomysł będzie miał ciężko...
ObrazekObrazekObrazek

20
A według mnie, Luko, zmieszałaś tu dwa poziomy recepcji tekstu (poddawanego weryfikacji)
- kontekst problematyki podjętej w opowieści, niewątpliwie ciekawej i ważnej oraz kontekst warsztatowy, czyli sposobu ujęcia językowego czy jego funkcjonalności wobec założonych koncepcji. Użyję porównania prostszego: nie chodzi o to, o czym jest piosenka, ale jak śpiewa ją wykonawca. Baśka tu ma problem i jak mówili znajomi muzycy: śpiewa nierówno, ale za to nieczysto (jako twórca językowego obrazu). Jej pomysł na piosenkę jest świetny. gdyby tak nie było - nie miałaby tylu komentarzy. Bo one nie są z powodu chęci dokopania Baśce, ale z powodu zaangażowania emocjonalnego w tekst. I to jest wartość jej pomysłu na powieść. IMO.

Większość nieporozumień (sic) bierze się stąd, że ja (a myślę że i inni) słysząc ten śpiew, mówią o fałszach, bo je słyszą i o zdanie ich poproszono. Sądzę - gdybym miała radzić - na tym etapie koncepcji powieści - Baśka powinna wycofać emocje związane z problematyką, a zająć się na chłodno kreacja (kreowaniem!) bohatera, który musi unieść cały problem (jako narrator) - nie problem starań o dziecko i frustracji z tym związanych - ale problem konstrukcji powieści.
Ostatnio zmieniony pn 08 kwie 2013, 13:30 przez Natasza, łącznie zmieniany 2 razy.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

21
Nic nie pomyliłam. Powiedziałam, że "gratuluję pomysłu, ale będzie on miał ciężko". Pomysł dobry, ale ryzykowny. Nieumiejętność kreacji bohatera może doprowadzić do niezrozumienia przez czytelników tak naprawdę ciekawej perspektywy.
ObrazekObrazekObrazek

22
Grimzon

Uważam, że pewnego rodzaju (nie zbyt ładnie to zabrzmi, wybaczcie) segregacja na Wm jest bardzo dobrym posunięciem. Osobiście bardzo się cieszę, że od razu widzę, kto komentuje mój tekst. I chyba po to zostało to zrobione, by autor mógł zdać sobie sprawę z kim ma do czynienia. Szybko zadecydować, kto jest dla niego autorytetem. Dla mnie Navajero. Sorry. Można znać cały słownik jez. polskiego i nie wydać ani jednej książki. A mnie interesuje pisanie zawodowe, dlatego Jego opinie są dla mnie cenne. I to bardzo przykre, że nie uznajesz prawa do samodzielnego wyboru autorytetów. Nie wiem po co niektórym nadawać fioletowy kolor w profilu, skoro Jego zdanie ma znaczyć tyle, co użytkowników bez dorobku. Nie rozumiem, naprawdę.
Poza tym, jeśli niektóre z opinii się powielają, jasne, że coraz bardziej dociera do mnie, że coś jest nie tak. A już nie wspomnę o tym, że opinie Navajero są zdecydowanie subtelniejsze niż niektórych weryfikatorów. Powinno być wręcz odwrotnie. Po profesjonaliście można by się spodziewać, że bardziej krytycznie podejdzie do sprawy. Nie założy wcale, że Jego opinia może być subiektywnym odczuciem i że nie ma monopolu na prawdę. Jest profesjonalistą, ma stuprocentową rację. Nie ma dyskusji. Wyobraź sobie, że kiedy zobaczyłam, że Navajero wypowiedział się w tym wątku, struchlałam. A tu się okazało, że wyraził swoje zdanie w bardzo delikatny sposób.

[ Dodano: Pon 08 Kwi, 2013 ]
Natasza

Z tym przymiotnikiem "fikuśne" jest rzeczywiście problem. Ale imho nie uważam, że bohater płci męskiej nigdy by takiego nie użył. Kłopot polega na tym, ze robi to na samym początku i na wstępie jego wiarygodność siada. I rzeczywiście trudno zapanować w takiej narracji nad językiem płci, który - jak zauważyłaś - siłą rzeczy jest stylizowany. Więc po "zacynkowaną" lekturkę sięgnę. Nie dlatego, żeby eliminować pewne słowa, popadać w paranoję, ale żeby nie używać ich w decydujących o jakości całej książki momentach, czyli na przykład na początku. Zestawienie "fikuśnych" z wcześniejszymi przemyśleniami Wojtka, które są niezwykle estetyczne, jak na mężczyznę, przyznaję, jest tutaj nieodpowiednie.
Dziękówka!
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

23
Baśka Sęk pisze:Można znać cały słownik jez. polskiego i nie wydać ani jednej książki. A mnie interesuje pisanie zawodowe, dlatego Jego opinie są dla mnie cenne. I to bardzo przykre, że nie uznajesz prawa do samodzielnego wyboru autorytetów. Nie wiem po co niektórym nadawać fioletowy kolor w profilu, skoro Jego zdanie ma znaczyć tyle, co użytkowników bez dorobku. Nie rozumiem, naprawdę.
Super, czyli uwaga z którą się kłóciłaś z weryfikatorami nagle staję się prawdą objawioną bo powiedział to pisarz. Czyli jednak ci ludzie coś wiedzą skoro uznany przez ciebie autorytet zwraca uwagę na to samo.
Zastanawia mnie więc także po co wklejasz tekst do oceny weryfikatorów skoro ich opinie nic dla ciebie nie znaczą. Jest taki dział CWP albo PW i wysyłaj do konkretnych osób.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

24
Luka

Trafiłaś w sedno sprawy. W kluczową kwestię i największe zagrożenie dla powodzenia przedsięwzięcia. Zastanawiałam się nad grupą docelową tej powieści i rzeczywiście ciężko było ją określić. To raczej nie jest powieść dla kobiet. Albo nawet wcale. Albo nielicznych, które zechcą porzucić własne problemy, bądź przemyślenia związane z tematem i choć na chwilę oderwą się od własnej płodności. O tym między innymi ma być ta książka: o mężczyźnie, który widzi, jak żona swobodnie wypowiada się na forach internetowych, oczekuje wsparcia, litości, a on... Niestety, w tej powieści jest spora dawka szowinizmu. Nadszedł czas mężczyzn. Teraz oni są na pierwszym planie. Jeśli cokolwiek powiem w tej książce o kobiecie, jeśli się na niej skoncentruję, to tylko po to, by pokazać, jak ignoruje męża, jak wielką egoistką jest, myśląc, że nieposiadanie dziecka traumą wyłącznie dla niej i w związku z tym ma pełne prawo spełnić swoje marzenia za wszelką cenę. Nie bacząc na to, co czuje partner, czego sam chce.
A czy obyczajówka dotyczy tylko kobiet? Tak się utarło. Zwłaszcza, gdy autorem jest kobieta. Nie będzie łatwo to zmienić, ale warto i mężczyznom zaserwować ten gatunek, a nie wprowadzać ograniczeń płci. Czy któryś wydawca zdecyduje się na taki eksperyment, w którym samica roztkliwia się nie nad sobą tylko mężczyzną? Zobaczymy. Na pewno nie jest typowe i na pewno baardzo ryzykowne, tak dla mnie, jak i dla ewentualnego wydawcy.Jest to na pewno coś łamiącego stereotypy.

[ Dodano: Pon 08 Kwi, 2013 ]
Grimzon pisze:
Baśka Sęk pisze:Można znać cały słownik jez. polskiego i nie wydać ani jednej książki. A mnie interesuje pisanie zawodowe, dlatego Jego opinie są dla mnie cenne. I to bardzo przykre, że nie uznajesz prawa do samodzielnego wyboru autorytetów. Nie wiem po co niektórym nadawać fioletowy kolor w profilu, skoro Jego zdanie ma znaczyć tyle, co użytkowników bez dorobku. Nie rozumiem, naprawdę.
Super, czyli uwaga z którą się kłóciłaś z weryfikatorami nagle staję się prawdą objawioną bo powiedział to pisarz. Czyli jednak ci ludzie coś wiedzą skoro uznany przez ciebie autorytet zwraca uwagę na to samo.
Zastanawia mnie więc także po co wklejasz tekst do oceny weryfikatorów skoro ich opinie nic dla ciebie nie znaczą. Jest taki dział CWP albo PW i wysyłaj do konkretnych osób.
Tak. Doskonale to określiłeś. Staje się dla mnie prawdą objawioną, bo powiedział to pisarz.Weryfikatorzy na pewno coś wiedzą, prawdopodobnie nawet całkiem sporo. Prawdopodobnie. W przypadku fioletowego, śmiem twierdzić, że niemal na pewno. Nie dyskredytuję weryfikatorów, ale mam do nich mniejsze zaufanie, gloryfikuję pisarzy, bo wiem, że wiedza i świadomość literacka do czegoś ich doprowadziła. Są tego dowody. Jeśli uważasz, że to dziwne, chore, nie na miejscu, to trudno. I bardzo proszę o nie imputowanie mi pewnych kwestii, których nie wyraziłam, bo z wieloma zastrzeżeniami weryfikatorów się zgodziłam. Coś jeszcze? Podpowiesz mi, kto ma być moim autorytetem, podpowiesz, gdzie mam publikować, co jeszcze zaproponujesz? Ano, jeszcze możesz mi powiedzieć, czego oczekuję od oceny swoich tekstów, bo widzę, że wiesz lepiej ode mnie. Dzięki Tobie zyskuję wiedzę o sobie ;). Dzięki!
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

25
Moim zdaniem fragment jest dobrze napisany, a autorka ma prawo dyskutować. Zdaję sobie sprawę, że dyskusje nie są tutaj mile widziane, ale warto zwrócić uwagę na fakt, że gdyby ludzie ze sobą nie dyskutowali, ziemia nadal miałaby formę naleśnika.

Z bólem serca przeczytałem otwierający wątek post użytkownika Gebilis:
" Autorka broni tekstu jak lwica pomimo wyraźnych jego braków warsztatowych...Postacie papierowe, bez charakteru, dowcipy nie wywołują uśmiechu i obrazy sytuacyjne z księżyca wzięte"

Z radością przyjąłem natomiast odpowiedź autorki, która na tak absurdalne zarzuty zareagowała ze spokojem:
" Ja nie bronię tekstu. Przypatrz się uważnie - dyskutuję. Zwróć uwagę, że nie napisałam: nie, nie zgadzam się, mylicie się. Każdemu z weryfikatorów napisałam, że wymieniam w poście tylko te kwestie, które rodzą moje wątpliwości"

Później znowu się zasmuciłem, ponieważ swoje trzy grosze dorzucił użytkownik bujający się na czerwonej verdanie, tahomie, albo times new romanie(trudno powiedzieć):
"Na przyszłość jeżeli chcesz tylko opinii o swoim tekście to wrzuca się go do hyde parku lub jeżeli uważasz że jest bez rażących błędów to od razu ślij do wydawnictw."

Moderator jest wyjątkowo irytujący. Takie wypowiedzi psują mi nerwy. Na szczęście pojawiła się na horyzoncie Natasza, która próbowała porozmawiać rzeczowo:

"Oprócz myślenia, czyli relacji i reakcji na świat - jest jeszcze kwestia języka płci. On jest, istnieje jako odmiana języka - socjolekt. Polecam pracę Arabskiego "Płeć języka" (on jest redaktorem prac pokonferencyjnych - w tytule jest coś jeszcze). Bodaj tam znalazłam informację, że w języku mężczyzn rzadko pojawia się otwarcie wypowiedzi określeniem emocji "

To był konkret. Coś innego niż czepianie się autorki, że Aneta czasami jest nazywana przez męża Brendą, że Wojtek idąc do lekarza ocenia walory estetyczne willi i używa takich niemęskich wyrazów jak - fikuśny. Nienawidzę takiego czepialstwa. Aha i jeszcze czepianie się, że rollercoaster uczuć towarzyszy ludziom czekającym pod kliniką leczenia niepłodności...też dobre sobie...
Dr Szymon mówi: Ban to styl niebycia. Następny!

26
Baśka Sęk pisze: To raczej nie jest powieść dla kobiet. Albo nawet wcale. Albo nielicznych, które zechcą porzucić własne problemy, bądź przemyślenia związane z tematem i choć na chwilę oderwą się od własnej płodności. O tym między innymi ma być ta książka: o mężczyźnie, który widzi, jak żona swobodnie wypowiada się na forach internetowych, oczekuje wsparcia, litości, a on... Niestety, w tej powieści jest spora dawka szowinizmu. Nadszedł czas mężczyzn. Teraz oni są na pierwszym planie. Jeśli cokolwiek powiem w tej książce o kobiecie, jeśli się na niej skoncentruję, to tylko po to, by pokazać, jak ignoruje męża, jak wielką egoistką jest, myśląc, że nieposiadanie dziecka traumą wyłącznie dla niej i w związku z tym ma pełne prawo spełnić swoje marzenia za wszelką cenę. Nie bacząc na to, co czuje partner, czego sam chce.
Ambitna koncepcja. Karkołomna i trudna, ale bardzo fajna. Chciałabym, żeby udało Ci się to założenie zrealizować i myślę, że może wyjść z tego całkiem sensowna książka dla kobiet. Taka, która da im coś więcej niż tylko gmeranie we własnym pępku, czyli więcej niż proste czytadło. I fajnie. Widzę tu jednak pewną minę-pułapkę: pisałaś wcześniej, że bohater ma być nieco infantylny, niedojrzały. Czyli trochę mężczyzna, trochę chłopiec. I tu jest właśnie ryzyko, że on będzie przez to wychodził mało męski, bo jak będzie miał w sobie sporo z dziecka, to siłą rzeczy w tych sferach wyląduje w świecie kobiet, bo dziecko przynależy do świata kobiet. Dlaczego nie chcesz mężczyzny mocno męskiego?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

27
lamer pisze:Z bólem serca przeczytałem otwierający wątek post użytkownika Gebilis:

" Autorka broni tekstu jak lwica pomimo wyraźnych jego braków warsztatowych...Postacie papierowe, bez charakteru, dowcipy nie wywołują uśmiechu i obrazy sytuacyjne z księżyca wzięte"
Tak przywołana do tablicy znów wtrące tu słówko. Zadaniem autora jest doskonalić się i pisać coraz lepiej - a nie pisać dla pisania.
Po pierwsze autorka stwierdza, że tak własciwie to nie wie dla kogo pisze:
Baśka Sęk pisze: Zastanawiałam się nad grupą docelową tej powieści i rzeczywiście ciężko było ją określić.
możecie się spierać, ale dla mnie to bardzo dziwna wypowiedź
po drugie obyczajówka dla mężczyzn- boże rózne dziwne wypowiedzi tu czytałam ale po raz pierwszy, że obyczaj to literatura dla kobiet! Chwila, to obyczaj jest kobiecy lub męski?
Po trzecie: obieraj sobie Baśka autorytet jaki chcesz - ale gdy piszesz, że człowiek tylko dlatego , że wydał jest mądrzejszy od innych zjadaczy chleba to już przesada na całej linni (Navajero wiesz, że cie cenię- to nie o tobie).
Tyle uwag ogólnych.
Teraz tekst:
" Najbardziej snobistyczna dzielnica miasta. To tutaj, na Woli Justowskiej trzeba wybudować dom, żeby być kimś."
Po polskiemu to i brzmi - ale naprawde nic nie wnosi do fabuły.
"Tylko kim trzeba być, żeby zdobyć pieniądze na kilka metrów kwadratowych w tej lokalizacji? Nurtuje mnie ta kwestia. Czy można nabyć nieruchomość w okolicy, żyjąc, pracując w zgodzie z etyką? "
Moralizatorstwo to i trawię, ale w bardziej wyszukanej języcznej formie - a to zakrawa na rozmowę u cioci na imieninach.
" Powoli zmierzając pod wskazany adres, (orginalne jest to sformułowanie - ale co to znaczy?)
obserwuję oryginalne, chociaż – nie ma się co oszukiwać – brzydkie wille.
To brzydkie może być orginalne?
I tak w dochodzę do celu. Gdy tylko spostrzegam tabliczkę z napisem „Klinika leczenia niepłodności”, wszystko staje się jasne. "
A to już punkt kulminacyjny - co ten napis wyjaśnia? brzydkie wille? chęć wyróżnienia się?
Wg. mnie zupełnie nie wiesz o czym piszesz, mieszasz wątki, obrazy - tylko po co?
Chcesz pochwał. Każdy chce - ale by pochwalić trzeba się czymś zachwycić, albo przyciągnąć uwagę. Jeżeli zaś oczekujesz pochwał a priori wybrałaś zły portal. Mnie rozwaliłaś już poczatkiem!
I na marginesie - nie jestem fioletowa, ale spokojnie mogę powiedzieć, że na pisaniu jednak sie znam. Ale to inny temat.
Nie zamierzam atakować autorki - jednak niektóre prawdy są tu tak oczywiste, że musiałam je wyartykułować.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

28
Thana

Hmm... ciekawe spostrzeżenie, ciekawe pytanie. Odnoszę pewne wrażenie. Kobiety są biologicznie przystosowane do opieki i wychowywania dzieci. W przypadku mężczyzn wiąże się to z obyczajami kulturowymi, społecznymi itd. Nie ma podbudowy instynktownej. Dlatego wbrew pozorom - moim zdaniem - ich rola jest trudniejsza do spełnienia. I muszą do niej dojrzewać. I to również chcę pokazać: trudne, czasochłonne dojrzewanie do roli ojca. Dojrzewanie, które dla kobiet jest abstrakcyjne, dziwne, niezrozumiałe, bo u nich to jakby naturalna kolej rzeczy. Aneta jest już gotowa, Wojtek ma do wykonania ogromną pracę nad sobą. Zresztą tak mi się wydaje, że jednak częściej kobiety przodują w kwestii dojrzałości, a każdy mężczyzna ma w sobie coś z dziecka.
No i jest jeszcze jedna ewentualność: może to forma pewnej asekuracji, stworzyć kobiecą ręką mężczyznę niedojrzałego. Może gdzieś podskórnie czuję, że tak jest łatwiej.
Sądzę też, że bohater będzie budził większe emocje u czytelników, gdy będzie niedojrzały. Niekoniecznie pozytywne, ale jednak silne.
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

29
Bardzo proszę nie deprecjonować pracy naszych Weryfikatorów, którzy poświęcają tutaj czas i dzielą się swoja wiedzą.

Mam nadzieję, że niesprawiedliwa krytyka pod ich adresem zostanie wyjaśniona, najlepiej poprzez Wiadomości Prywatne.

Jeżeli komuś zależy tylko i wyłącznie na komentarzach naszych Fioletowych, proszę bezpośrednio wysyłać PW i nie dodawać pracy obciążonym już ponad ludzką wytrzymałość Czarnym.

Proszę mieć na uwadze, że Weryfikatorium nie jest stronką do darmowej korekty, a projektem non - profit, który ma szczytne cele.

Obowiązkiem KAŻDEGO Użytkownika jest WSPIERAĆ Wolontariuszy, a nie utrudniać pracę.


Nie dam ostrzeżeń Baśce, ani innym, którzy podważają wiedzę i umiejętności Czarnych. Zasadą forum jest pomagać.

Pomóżmy sobie nawzajem.

Zarządzam, każdy uczestnik dyskusji ma napisać 2 WERYFIKACJE do końca tygodnia!
Ostatnio zmieniony pn 08 kwie 2013, 20:14 przez ancepa, łącznie zmieniany 2 razy.

30
WWW
"skoro wszędzie przyjął się dobrze[tylko nie tu], to znaczy, że komentujący [tu] się pomylili"

to miałem na myśli. Dziwne, że mimo, że się z tobą zgadzam, spierasz się (no poza tym, że na twoim miejscu nie dyskutowałbym z czytelnikami, ale to już twoje dobre prawo co zrobisz).

mimo wielu wad jakie ma tekst Barbary, kreacja bohaterów jest przyzwoita. Katalog typów osobowych w ogóle zwiększył się mniej więcej od lat 50- tych w Stanach i 60-tych w Europie. Ilość kombinacji się pomnożyła. Dowolność w konfigurowaniu tożsamości i ilość opcji jest duża. W Polsce typy też się zróżnorodniły i mamy typy męskich kobiet, chłopięcych kobiet, kobiecych chłopców, męskich chłopców, chłopięcych dziewcząt, kobieco- chłopięcych mężczyzn, damsko noszących się mężczyzn z silną osobowością, męsko noszących się introwertycznych kobiet, mężczyzn, którzy wyglądają jak stare lesbijki itd.


Jeśli mówimy o sposobie mówienia, formach odczuwania i hierarchi wewnętrznych przeżyć, o czym tu się sporo mówi, trudno jest powiedzieć o czymś takim jak narracja męska z punktu widzenia mężczyzny czującego jak kobieta. Chodzi o to, że znika tylko pierwszy człon i mamy narrację mężczyzny czującego jak kobieta. I jeżeli dyskutanci twierdzą, że jest to błąd warsztatowy (?) to chyba jesteście w błędzie.

Gorzej jeśli narrator raz przeskakuje z męskości w kobiecość i jest to koślawe językowo (jak z tym porównaniem o rozkoszy czy coś). Jak język i styl pracuje, wszystko jest ok. Logika idzie za językiem i stylem. Wierzymy temu co dobrze, mocno i żywo mówi. Głos w narracji znaleźć nie jest łatwo, ty pokusiłaś się o odnalezienie go. Dobrze.

I druga kwestia, jeśli czytelnikom coś nie pasowało w tym tekscie, to niekoniecznie jest to o czym mówią. Wydaje mi się, że nie chodzi tu o konstrukcję narratora, tylko o sam język. To co wydaje mi się jest twoją słabą stroną to porównania i metafory. Brakuje ci własnych. Tego też musisz poszukać.
Zarządzam, każdy uczestnik dyskusji 2 WERYFIKACJE do końca tygodnia!
oprócz mnie oczywiście.

Edit, dla Ciebie trzy lub paseczek. Nie żartuję.
Edit2 - mogą być poezji. :)
Ostatnio zmieniony pn 08 kwie 2013, 19:04 przez polish, łącznie zmieniany 2 razy.
Obrazek

31
gebillis

Uwaga! Uwaga! Kto zanim zacznie pisać, zastanawia się nad grupą docelową? Myślę, że niewielu. ja to robię dopiero, gdy mam tę kwestię zawrzeć w konspekcie, bo piszę przede wszystkim dla siebie. I użyłam czasu przeszłego: zastanawiałam się. Teraz mogę podejrzewać, ale jak do tego odniesie się ewentualny wydawca, zobaczymy.

Po drugie, nie twierdziłam, że powieści obyczajowe są wyłącznie literaturą kobiecą. Lecz niewątpliwie zalewają rynek książki pisane przez kobiety o kobietach. I przez to do nich samych są kierowane. Dlatego pisałam, że pod tym względem łamię pewien stereotyp.

Co do uwag technicznych. Oryginalne, bardzo oryginalne może być potwornie brzydkie. Przerażająco brzydkie. Co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości, dlatego o tym piszę.
SĘK w tym, aby pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.
Zablokowany

Wróć do „Rozmowy o tekstach z 'Tuwrzucia'”