Latest post of the previous page:
W człowieku nie ma źródeł zła. W człowieku jest źródło decyzji. Decyzje pociągają za sobą działania, a działania pociągają za sobą skutki. Ponieważ człowiek jest istotą społeczną, skutki te dotyczą nie tylko jego samego, ale także innych. Dlatego przy podejmowaniu decyzji, powinien przewidywać konsekwencje nie tylko dla siebie, ale również dla tych innych. Ponieważ takie przewidywanie bywa pracochłonne i czasochłonne, ludzie, zamiast rozważać każdą decyzję z osobna, tworzą sobie rozmaite systemy wartości, czyli zbiory wskazówek: rób to i to, bo konsekwencje tego są zazwyczaj korzystne, a tego i tego nie rób, bo konsekwencje są zazwyczaj niekorzystne.Humanozerca pisze:Najpierw poczekam na Twoje wyjaśnienie źródeł zła w człowieku.
Zazwyczaj, bo wcale nie zawsze. Najprostszy przykład: niby nie należy zabijać, ale wystarczy, że przyjdzie wojna i nagle zabijanie z czynu zakazanego staje się chwalebnym. Zazwyczaj zabijanie niesie skutki niekorzystne dla społeczności, ale w sytuacji wojny skutki zabijania wrogów są dla tej społeczności korzystne, dlatego następuje przewartościowanie i "nie zabijaj" schodzi na dalszy plan, a pierwszoplanowe staje się "broń ojczyzny". Gdyby jakaś społeczność bezwzględnie (czyli bezmyślnie) stosowała się do nakazu "nie zabijaj", to pierwszy lepszy wróg rozniósłby ją w pył.
Posiadanie systemu wartości nie zwalnia z myślenia.
A teraz dlaczego ludzie zdradzają, czyli łamią słowo. Moim zdaniem przede wszystkim dlatego, że bezmyślnie obiecują, a potem uciekają od konsekwencji. Uciekają, ponieważ ich nie przewidzieli. A nie przewidzieli, bo nie przemyśleli, co tak naprawdę obiecują.
Gdybyśmy zapytali panią, o której napisała Lady Kier, dlaczego złamała słowo, to ona pewnie powiedziałaby: bo nie przewidziałam, że spotkam kogoś, kogo będę bardziej kochała niż męża. Gdyby taką możliwość przewidziała, toby nie złożyła obietnicy wierności, prawda?
Większość ludzi w ogóle nie zastanawia się nad tym, co w istocie obiecuje. Uważają, że miłość jest od nich niezależna (czy tak rzeczywiście jest, to temat na inną dyskusję), ale ślubują dozgonną miłość. Jak można obiecywać coś, co jest od nas niezależne? A, kto by się nad tym zastanawiał!

Co w istocie oznacza obietnica wierności? Jeżeli pan obiecuje pani wierność, to oznacza, między innymi, że:
- będzie jej wierny, nawet jeżeli ona przytyje sto kilo i ze ślicznej dziewczyny zmieni się w paskudę;
- będzie jej wierny, nawet jeżeli zmieni jej się charakter i stanie się jędzą;
- będzie jej wierny, nawet jeżeli ona będzie mu odmawiać seksu latami;
- będzie jej wierny, nawet jeżeli zakocha się w kimś innym;
- będzie jej wierny, nawet jeżeli będzie w związku nieszczęśliwy;
- będzie jej wierny, nawet jeżeli oboje będą razem nieszczęśliwi (tak, nawet wtedy, kiedy ona nie będzie tego chciała, to on i tak będzie tkwił przy niej jak wrzód).
Ilu ludzi naprawdę myśli o tym, składając obietnicę? Ilu ludzi naprawdę rozważa, czy może to wszystko obiecać? Gdyby o tym rzeczywiście głęboko myśleli, gdyby podejmowali decyzję o daniu słowa w sposób odpowiedzialny, to niewielu by się na to zdecydowało. Ale nie myślą. Robią to niefrasobliwie, a potem życie stawia ich w sytuacji, której nie przewidzieli. I dopiero wtedy uświadamiają sobie, że złożyli obietnicę pochopnie. Gdyby pani z przykładu Lady Kier mogła cofnąć czas, toby się z obietnicy wycofała. Ale czasu cofnąć nie może, więc staje przed wyborem: złamać słowo albo go dotrzymać. I tutaj, jak na wojnie, następuje przewartościowanie: wierność jako wartość schodzi na plan dalszy, a na pierwszy plan wysuwa się szczęście. Pani myśli sobie tak: jeśli dotrzymam słowa, będę nieszczęśliwa. Mój kochanek też będzie nieszczęśliwy, bo nie będzie mógł być ze mną. Jeśli złamię słowo, skrzywdzę męża, ale będę szczęśliwa z kochankiem. Moje szczęście jest ważniejsze niż wierność! I zdradza.
Gdyby, składając obietnicę, pomyślała o tym, że może kiedyś stanąć w obliczu konfliktu między wiernością a szczęściem i zastanowiła się, co wówczas wybierze, toby obietnicy nie złożyła. Ale się nie zastanawiała, no bo po co myśleć...