Błękit - o fanfikach, konkursach itepe

108
Chyba wszystkie wątki w „odnowionej” części dyskusji pojawiały się już we wcześniejszych jej stadiach. Pojawiały się też w innych tasiemcach wymiany myśli okołoliterackiej na Wery, cóż, są jak wampir niepoddany procedurze, odpowiedniej dla całkowitego uśmiercenia.
Kruger pisze: Tylko, zdaje mi się, czy ten problem dotyczy tylko fantastyki? Czy inne gatunki też nie mają problemów z oddychaniem, bo przygniata je koszmarna ilość wydawanych pozycji, o których można by, w najlepszym razie, powiedzieć, że są średnie?
Odwołując się do, użytej już, metafory regałów w księgarni zaryzykowałbym twierdzenie, że są takie, które jeszcze stawiają pewien opór. Jeśli z „powieści obcej” i „powieści polskiej” wywali się na jeden regał „literaturę kobiecą”, to pozostałość będzie miała znacznie lepsze proporcje chłamu, średniaków i cymesów. Z kolei regał „Reportaż” ingerencji usuwającej blogopodobne i celebryckie pierdy nie potrzebuje aż w takim zakresie, wykazuje całkiem przyzwoite zdrowie. O dziwo, zupełnie nieźle ma się dział dziecięcy, jeśli pominąć oczojebne bryki z klasyków baśni i bajek. Regałom zaś z YA, NA i pokrewnym nic nie pomoże. A te pod wezwaniem Świętej Fantastyki idą blisko tamtych. Taki obrazek mi się rysuje.
Kruger pisze: Jeśli noob w normalnym realizmie zacznie opisywać, nie wiem, schematycznego nauczyciela bez wysiłku sięgnięcia poza ten schemat, to i my zobaczymy schematycznego nauczyciela.
Tylko że noob w zdecydowanej większości ma w odwłoku opisywanie nauczyciela. Albo się skupia na ciężkowzdychliwej psychologii a la gotyk, albo zawiesza na karczmie. W przypadku nauczyciela stosunkowo prosto byłoby wyjaśnić, co noobowi nie wyszło, w tamych – wierzga, przekonany o wybitnej oryginalności swojej wizji.
Dlatego, między innymi, choć rozumiem genezę takich, a nie innych, młodzieńczych porywów literackich, jestem przekonany o wyższości rozpoczynania przygody z pisaniem od prostych motywów ze świata dostępnego doświadczeniu. Nauka przekładania widzianej rzeczywistości na Słowo wydaje mi się sensowniejsza od pracowitego światotworzenia. A jeśli już światotworzenie, to z elementami realizmu, a nie schematami zerżniętymi z najgorszej popeliny.
Iwar pisze: Tylko jeśli spojrzę na moje ostatnie doczytane z pasją do ostatniej strony lektury, to fantastyki tam będzie mało malutko.
Hmmm... No właśnie, ale dlaczego? Tylko starość? :P
Iwar pisze: Bronię się tu jako autor ww. powieści fantastycznych, bo ja, w przeciwieństwie do milionów, jestem tak absolutnie niesztampowy, że aż strach. Kupujta ludzie moją niewydaną lewoskrętną książkę o antysystemowych outsiderach pokonujących seksistowsko/rasistowski/klasowy system.
:mrgreen:
Jest duże prawdopodobieństwo, że w Twoim wykonaniu nawet ta konwencja byłaby strawialna.
Iwar pisze: Masz całkowitą rację. Jak komuś lżej na duchu po napisaniu karczemnej przypowieści to świetnie. To jest coś co nie lubię na Wery - z wszystkich chcą zrobić mistrzów pióra wydawanych w najznamienitszych wydawnictwach :P Świat jest na tyle duży, że zawsze znajdzie się jakiś ciepły grajdołek nawet dla najbardziej hardych poetów i krasnoludzkich piwożłopów. Nie lubię, nie czytam. Niech sobie piszą w spokoju jeśli im to czyni życie znośniejszym. Moim zdaniem cisza wokół wrzuconego 'dzieła', jest głośniejsza niż tsunami hejtu.
W tym kociołku pływa kilka zagadnień. O tym, jak stopniuję efekty końcowe karczemnego zajęcia pisałem wcześniej w wątku. Pewnie, że efekt terapeutyczny dla samego zainteresowanego jest nie do pogardzenia. Gdy autor pcha się z arcydziełem przed oczy, cisza wygląda na rozwiązanie zdecydowanie lepsze, niż hejt. Ale cisza się nie zdarza. Zawsze się znajdzie ktoś, kto wykaże entuzjazm. A wystąpienie przeciw (już) grupie na ogół powoduje zwieranie szeregów stronnictwa fantazyjnego. Cóż, fajnie, jeśli świat się kręci w sposób przewidywalny :)
Mam, Panowie wybaczą, bardziej zdecydowany pogląd na postawę wobec karczemnej (i pokrewnych) fantastyki. Otóż ją trzeba zwalczać. Z wyczuciem tyczącym się iskier talentu (ha, rzadka sytuacja) zagrzebanych w badziewnym anturażu.
Nikomu nie proponuję wspólnictwa, już to ze względu na daremność walki, już to na groteskowość ewentualnej krucjaty. To zupełnie prywatny pogląd.
Nie sprzeciwiając się i nie zwalczając przykładałbym rękę do rozpędzania maszyny, która przejedzie się po przyzwoitej literaturze, tak jak blockbustery rodem z komiksów wyduszają pomału przyzwoite, nawet b-klasowe, kino gatunkowe. Żeby nie wyjść na ponurych wsteczników poza głównym nurtem, odpowiedzialni krytycy przestali rozpatrywać owe dzieła nie jak zjawisko socjologiczne czy biznesowe, a zaczęli jako autonomiczne okazy sztuki filmowej. Bosz. Dramat.
Niewątpliwie z poglądem na profil Wery (miejsce przyjazne, ale z zakazem wstępu dla odynarnej, przyjmowanej wprost i bezmyślnie popkultury) sytuuję się w mikrej niszy. Jakoś Panowie musicie to znieść :P

Błękit - o fanfikach, konkursach itepe

110
Leszek Pipka pisze: ją trzeba zwalczać
Z jednej strony zgadzam się z tym, Leszku, z drugiej, tak sobie myślę, po co? Że zacytuję pisarza, którego niezwykle cenię: "Maszyna się nie zatrzymuje". Pędziła i pędzić będzie. Po co się zaplątywać w jej tryby, kiedy można sobie z boku, spokojnie, własnego napędzić? Tu się chyba zderzają nasze dwa niepoprawnie romantyczne poglądy - Twój, ostatniej reduty trendom wspak i mój, przekonania że bóg-czytelnik/krytyk rozpozna swoich. Jesteś człowiekiem czynu, ja jestem po prostu bardzo, bardzo leniwy :P Walcz ze świadomością, że popieram Twoją krucjatę. Ja poczekam nad rzeką na trupy karczemnych pisarczyków.

Poza tym obawiam się, że zbyt ogniste krucjaty mogą przynieść przeciwny wynik. Wsiądziemy na te nasze pegazy literatury wyższych lotów, spalimy kilka karczem, będziemy walczyć za jakiś tylko w naszych głowach kvlt. Zgubi się gdzieś w tym wszystkim podstawowy (przynajmniej dla mnie) pogląd, że pisze się dla ludzi, nie dla idei.

No a poza tym nie zgodzę się, że odpowiedzialni krytycy milkną - może niektórzy, ale nadal jest sporo bardzo słyszalnych ponuraków. Rzucę przykładem z własnego podwórka. Roger Ebert, jedne z bardziej znanych krytyków filmowych, pasjami nie znosił gier. I zdania nie zmienił, mimo 'trendów rynku'. Ja się z nim nie zgadzam, ale cóż z tego? Ni ma dramatu, jest dyskurs. Chwała niszom. Karczmofilom i karczmoklastom! Na Swaroga i Dažboga, chwała!
Strona autorska.

Błękit - o fanfikach, konkursach itepe

112
Iwar pisze: Po co się zaplątywać w jej tryby, kiedy można sobie z boku, spokojnie, własnego napędzić?
Drogi Iwarze, trzeba umieć (to ważniejsze) i mieć ochotę na napędzanie swojego.
Iwar pisze: Poza tym obawiam się, że zbyt ogniste krucjaty mogą przynieść przeciwny wynik.
No tyż dlatego napisałem, że zwalczanie ma status zupełnie prywatnego poglądu, a krucjaty nikomu nie proponuję. Granica śmieszności bywa bardzo wyraźna. Gadamy o imponderabiliach; co kogo obchodzi, że sąsiadce wniesiesz ciężką torbę na trzecie piętro? Świat ma to w rzyci, ale się takie rzeczy robi, bo należy. Zresztą nie zostanę krzyżowcem bo
Iwar pisze: ja jestem po prostu bardzo, bardzo leniwy
no właśnie.
Iwar pisze: Zgubi się gdzieś w tym wszystkim podstawowy (przynajmniej dla mnie) pogląd, że pisze się dla ludzi, nie dla idei.
Że wyhodowałem podobnego lenia, to w polemikę się nie wdaję, aliści podstawowe parametry imperatywu pisania widzę jednak inaczej :-P
Kruger pisze: Śmiałbym twierdzić, że fantasy jest dla fantastyki tym, czym romans dla mainstreamu
Odważny bon mot. Jeśli romanse (co do zasady) czytają kobiety, to kto czyta fantasy? :-)

Błękit - o fanfikach, konkursach itepe

113
Fantasy, romans czy powieść gotycka to tylko forma, treścią napełnia ją autor. Dlatego niektóre romanse przechodzą do klasyki, a wiele utworów mainstreamowych na wysypisko śmieci.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Wróć do „Rozmowy o tekstach z 'Tuwrzucia'”

cron