"Samowyzwalacz" (wydzielony z Intermissio)

1
Keek pisze: (wt 10 gru 2024, 23:23) Bardziej mi zawsze zależało na owym kontakcie - nie na niemych lajkach, czy stanie konta bankowego.
OK. To chodźmy na to wino. Opowiem Ci, co wyczytałam w "Samowyzwalaczu".
Leszku, przyłączysz się?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

Intermissio [horror, wulgaryzmy, +18]

3
Thana pisze: (ndz 22 gru 2024, 08:20) Leszku, przyłączysz się?
Nie :)
To znaczy tak, ale w znaczeniu spotkania wirtualnego, gdzieś w przyjaznej przestrzeni. Bez konieczności ładowania jakichkolwiek aplikacji :)
To w odniesieniu do technicznej strony.
Nie - w odniesieniu do znajomości backgroundu. Rzecz w tym, iż nie skorzystałem z nitek prowadzących na zewnątrz forum, a swoje oceny formułuję na podstawie tego, co Keek zamieścił na forum.
Czyli żeby nie być niemym świadkiem dialogu potrzebowałbym choćby minimum wtajemniczenia. Zerknę w "Samowyzwalacz" choćby z ciekawości.
Wtedy - tak :)

Intermissio [horror, wulgaryzmy, +18]

4
Leszek Pipka pisze: (śr 25 gru 2024, 18:41) Nie :)
To znaczy tak
No to ja już nie wiem "tak", "nie" a może "morze"? My z Thaną jesteśmy już po pierwszym obwąchaniu - nie pogryźliśmy się. Gdybyś był z Warszawy, albo był kiedyś w Warszawie to ja jestem chętny na powtórkę. Nie musimy nawet gadać. Możemy pić kawę, herbatę, czekoladę i patrzeć na siebie w milczeniu.
W kwestii multiplikowanych spotkań przez sieć, nie mam doświadczenia. Mogę spróbować jeśli tylko ktoś mnie poprowadzi i nie będę musiał do tego kupować jakiegoś drogiego, specjalistycznego softu.
cyk... cyk... cyk...

Intermissio [horror, wulgaryzmy, +18]

5
Keek, ja nie dostąpiłem zaszczytu bycia warszawiakiem. I się w tamtą stronę nie wybieram. Bo w ogóle się nigdzie nie wybieram :/ Ekran komputera to moje okno na świat :)
Ale "Samowyzwalacz" przeczytałem, mam jakieś wnioski. Mogę udostępnić. Ciekawe, czy w jakikolwiek sposób korespondują z wnioskami Thany.
A żeście się nie pogryźli, to akurat nic dziwnego. Thana jest osobą bardzo miłą, Ty też nie wyglądasz na autystyka, no to czemu?

Intermissio [horror, wulgaryzmy, +18]

7
Panowie, może po prostu założymy sobie wątek w "Rozmowach o tekstach"? Cały "Samowyzwalacz" nie był tu publikowany, ale fragmenty - tak.

Ithi, możemy? To chyba nie będzie jakieś straszliwe przekroczenie Regulaminu?
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

"Samowyzwalacz" (wydzielony z Intermissio)

9
Nie jestem pewien, czy w ten sposób (przycupnięcie na boczku, ale jednak na widoku publicznym) nie oddala się za mocno od tego, co błyskawiczna w myśli i czynie Thana pierwotnie zaproponowała :)
No ale praw fizyki pan nie zmienisz, nie bądź pan rura... To zacznę dyskurs.

Co prawda jakość tekstu jest taka, że da się przez niego przejść bez większych cierpień, język i styl jest co najmniej poprawny, zatem możemy przyjąć, że plusy dodatnie mamy zaliczone. Natomiast pozostały mi po lekturze wrażenia.

Najpierw forma i technikalia. Wydaje mi się, że założenia, dość jasne na początku opowieści (podróż przez życie bohatera-narratora podpięta pod kolejne egzemplarze czarodziejskiej różdżki, zmienianej tak ze względu na możliwości techniczne jak i responsywność na kolejne potrzeby czarodzieja) dość szybko się rozłazi. Porządek aparatów przestaje precyzyjnie korespondować z porządkiem życiorysu, który zaczyna się rządzić swoimi prawami. Co dość oczywiste, gdyż młodość jeszcze niezmęczona doświadczeniem produkuje jasne i oczywiste wspomnienia, a potem na ogół robi się mniej jednoznacznie.
Co więcej, w kolejnych odsłonach komplikuje się wypowiedź literacka. W sumie nie byłoby to dziwne, bo znowu – świat z upływem multiplikuje obrazy i przemyślenia warte zapisania. Jednak wykonanie jest na tyle nieprecyzyjne, że ta linia komplikacji (oczywista - zwiększającą się bazą danych i programów do ich obsługi w mózgu) nie jest widoczna, zamazuje się.
W moim przekonaniu nie wykonałeś dostatecznie dobrze tej części pracy pisarza, która polega na destylacji i ułożeniu materiału w jasne, czytelne segmenty, pozostające ze sobą w równie czytelnej relacji. Trochę to tak wygląda, jakbyś nie umiał/nie chciał określić, co w tym wszystkim jest ważne.
Bo gdyby ważna była Literatura, to – jak mi się wydaje – celowym zabiegiem byłaby redukcja tej części technicznej, a dokładnie liczby aparatów. Do tych najważniejszych. Pewnie to trudne. Ale jako czytelnik znający się na fotografii, (zwłaszcza na jej aspektach technicznych) wcale, byłbym Ci bardzo wdzięczny.
Być może mniej znaczyłoby wtedy więcej.

Teraz o wrażeniach z treści.
Epizody biograficzno-literackie są różne – ciekawsze, nudniejsze, płynniejsze, oporniejsze, lepiej lub gorzej spuentowane. Zadziwia mnie, a też i irytuje, przedziwne rozpięcie między deklaracjami bohatera-narratora co do jego kontrsystemowości, chodzenia bokiem czy niechęci do społecznie obowiązującej skali wartości, a oparciem o bardzo zwykłe realia codziennej egzystencji. W zapowiedziach wprost, dialogach i międzydialogowych sugestiach we mnie jako czytelniku kształtuje się obraz prawie anarchisty, nieomal squattersa nieprzywiązującego wagi do przyziemnej zapobiegliwości, żyjącego od jednej manifestacji wolnego ducha do następnej, raz – po sutej wypłacie – balującego do imentu, innym razem przymierającego głodem. Tymczasem w tle przewija się mieszkanie w dobrym miejscu stołecznego molocha, nietuzinkowy samochód, zagraniczne wyprawy, no a nade wszystko regularna wizytacja miejsc (giełda, komisy), gdzie zostawia się góry kasy, właściwie pozostającej poza zasięgiem naprawdę zwykłego człowieka. Czyli po prawdzie atrybuty drobnomieszczańskie.
I drugi kontrast. Tenże narrator-bohater ogromnie nie chce być standardowy. Pospolity. Spod sztancy. Tymczasem przytoczone pieśni (z cytatami), poglądy na człowieka, sztukę i system społeczny, wreszcie to (jakoś tam akcentowane) artystyczne zacięcie układają się w tak cholernie typową biografię z pokoleniowymi znacznikami, że aż banalną do szpiku kości.

Nie to powinno gadać do czytelnika. Dobra – do mnie jako czytelnika. Nie narrator, który od siebie ma za mało intrygującego komentarza do tego, co się stało i staje.

Wrażenie pewnej sprawności pisania została, ale ciekawy punkt wyjścia do opowieści tak jakby się trochę zmarnował.
To tyle.

"Samowyzwalacz" (wydzielony z Intermissio)

10
Leszek Pipka pisze: (wt 14 sty 2025, 02:18) To tyle.
Tyle i aż tyle - dziękuję Ci Leszku że pochyliłeś się nad tym tworem. Mam trochę opory przed odpowiadaniem na Twoją recenzję, bo dowiedziałem się już, że rozpycham się w tym świecie jak słoń w składzie wiadomo czego, który na dodatek puszcza bąki nieświadom swojego zachowania, ale mimo, że nie zauważyłem żadnych znaków zapytania, wydaje mi się, że powinienem odnieść się do tego co napisałeś, więc będę rzeźbił.

Wspomniałem już chyba gdzieś wcześniej - nie mam i nigdy nie miałem ambicji zostać pisarzem. Może za starych czasów lat 90. kiedy koleżanka z redakcji namówiła mnie na opublikowaniu jakiegoś opowiadania w czasopiśmie dla młodzieży, przemknęło mi coś takiego przez marzenia, ale że pisanie w porównaniu do fotografowania było strasznie mozolne i męczące, zostałem przy kolekcjonowaniu aparatów. Nie twierdzę, że był to dobry wybór, ale podobno nostalgia to śmierć, więc trudno - lepiej do tego nie wracać i nie rozpamiętywać. Dawno, z 10 - 15 lat temu -przez pewien czas prowadziłem bloga o fotografii. Dosyć szybko zmęczyło mnie skupianie się na technikaliach albo produkowanie artystycznego bełkotu więc skręciłem w trudną do sklasyfikowania stronę połączenia fotografii z fikcją opartą na subiektywnym postrzeganiu świata. To oczywiście też nie dało mi satysfakcji, bo jednak większość fotograficznego światka skupia się na technikaliach, owym bełkocie i bezrefleksyjnym wrzucaniu zdjęć na wszelkie media społecznościowe. Biorąc z nich przykład znalazłem w sieci forum literackie i zrobiłem to samo. Wiem już teraz o słoniu, dowiedziałem się też, że zrobienie naprędce darmowego e-booka i wrzucenie go do sieci, bez namaszczenia jakiegokolwiek wydawnictwa to grzech niewybaczalny, ale… wiadomo… ignorancja dodaje skrzydeł. Poza tym - ja naprawdę nie napisałem tego żeby zarabiać pieniądze i zostać następnym Picassem literatury. Była zima, siedziałem przed komputerem wpatrzony w monitor i tak jakoś poszło. Głównym celem tego tworu, było złowienie podobnie myślących ludzi, wyciągnięcie ich na kawę i zatkanie kilku męczących chwil w życiu. Tylko tyle, naprawdę. Pewnie poza tym niefortunnym puszczeniem bąka na tym forum, nie byłoby w tym wszystkim nic złego. Niemniej albo bynajmniej przepraszam za swoje zachowanie tutaj. Szczerze.

A teraz do konkretów z Twojej recenzji.
Nie chciałem pominąć żadnego aparatu. Nie wypadało mi oddalać się od pierwotnej koncepcji. Tak więc masz rację, że niekiedy musiałem rzeźbić. Czasem skupiałem się na technice, czasem za nostalgią, czasem leciałem w stronę SF a raczej zastanawiania się jak będzie wyglądał świat kiedy mnie nie będzie. Po prostu rzygałem na klawiaturę wszystkim co mi ówcześnie grało w sercu. Wyszedł groch z kapustą - wiem. Tylko co mam na to poradzić? Wydawało mi się, że do tego co sobie założyłem gra to dosyć dobrze.
Co do charakterystyki postaci. Jest taka jaka jest. Możesz ją lubić lub nie, ale jest dosyć szczera. Naprawdę można być z lekka głodującym twórcą, przepierdzielać całą kasę na sprzęt i mieszkać w centrum Wawy. Ścieżki ludzkie różnie się układają. Szczególnie jeśli trwa się w tym samym miejscu od urodzenia. Można też gardzić drobnomieszczaństwem a równocześnie uwielbiać przesiadywać na schodach drobnomieszczańskiego domu. Co w tym dziwnego? Zaprzeczanie samemu sobie to chyba jedno z głównych sił napędowych wszelkiego twórczego amoku? Narrator który nie chce być standardowy? Zdefiniuj standard, bo wydaje mi się, że jestem standardowy do granic możliwości. Lubię pieśni, które słyszałem w młodości, mam jako takie sprecyzowane spojrzenie na świat i to, że trąci Ci to banałem, jest najlepszym dowodem na mój nieodstający od niczego standard. A że od czasu do czasu uwiera mnie dysharmonia z otaczającym mnie światem? Co mam na to poradzić. Jestem tym czym jestem.
cyk... cyk... cyk...

"Samowyzwalacz" (wydzielony z Intermissio)

11
Keek pisze: (wt 14 sty 2025, 10:16) Tyle i aż tyle - dziękuję Ci Leszku że pochyliłeś się nad tym tworem
Cała przyjemność po mojej stronie.
Keek pisze: (wt 14 sty 2025, 10:16) dowiedziałem się już, że rozpycham się w tym świecie jak słoń w składzie wiadomo czego, który na dodatek puszcza bąki nieświadom swojego zachowania
Że tak nie za bardzo wiem o co chodzi, więc bez komentarza.
Keek pisze: (wt 14 sty 2025, 10:16) Wspomniałem już chyba gdzieś wcześniej - nie mam i nigdy nie miałem ambicji zostać pisarzem.
Nieee... Nad takimi stwierdzeniami to proponuję się prześliznąć. Zakładam, że gadamy poważnie, przynajmniej ja poważnie traktuję rozmowę o twórczości pisarskiej (o ile nie jest sromotną porażką z powodu lekceważenia wszelkich możliwych reguł).
Po pierwsze to ulubiony argument, pardon, grafomanów, na Wery użyty niezliczoną liczbę razy. Po drugie - jednak udostępniłeś owoce swojego literackiego trudu, zatem czy chcesz, czy nie chcesz, zostałeś pisarzem. Po trzecie ja wolałbym poważnie gadać o tekście i co w nim jest, ewentualne domysły co do osobowości i zamiarów Autora zostawiając dla siebie. Rozmowa może oczywiście zawierać elementy planowanego i mimowolnego komizmu, jednak pochylamy się nad owocami konkretnie wykonanej pracy, zamienionej w znaczki do czytania, a więc literaturę.
Dlatego szczegóły Twojego życiorysu i genezę dzieła przyjmuję do akceptującej wiadomości i zapisuję jako daną w banku informacji, być może przydatną przy interpretacji zawartości „Samowyzwalacza”.
Keek pisze: (wt 14 sty 2025, 10:16) To oczywiście też nie dało mi satysfakcji, bo jednak większość fotograficznego światka skupia się na technikaliach, owym bełkocie i bezrefleksyjnym wrzucaniu zdjęć na wszelkie media społecznościowe.
Mniejszy kawałek większej tendencji, coraz mocniej odciskającej się na kulturze. Publikowanie twórczości nigdy jeszcze nie było tak łatwe, co bardzo wielu ludzi myli.
Keek pisze: (wt 14 sty 2025, 10:16) Wiem już teraz o słoniu, dowiedziałem się też, że zrobienie naprędce darmowego e-booka i wrzucenie go do sieci, bez namaszczenia jakiegokolwiek wydawnictwa to grzech niewybaczalny, ale… wiadomo… ignorancja dodaje skrzydeł.
No i go umieściłeś w sieci i.. jaki był dalszy ciąg? Coś Ci to dało? Zainteresowało świat? Pytam kompletnie bez ironii. To są fundamentalne pytania. Zagadnienia, z którymi musi się zmierzyć każdy twórca, nawet jeśli grzeszy ignorancją :)
Keek pisze: (wt 14 sty 2025, 10:16) Naprawdę można być z lekka głodującym twórcą, przepierdzielać całą kasę na sprzęt i mieszkać w centrum Wawy.
Zauważ, że w swoich uwagach bardzo ostrożnie oddzieliłem Ciebie od Twojego bohatera-narratora. Bo ja nie wiem, ile w tekście jest z Ciebie. Może nakłamałeś, może powymyślałeś, używając zwodniczo pierwszej osoby dla zmylenia czytelnika? Albo dla osiągnięcia Tobie tylko wiadomych celów? Stąd nie napisałem, że nie ma prawa istnieć taki bohater, tylko że mi przeszkadza wewnętrzna sprzeczność, pewnie i dlatego, że nie jest dostatecznie pokazana i umotywowana. Jeśli zaś poważnie brać powyższą opinię pod uwagę, to mamy błąd techniczny, który jest po stronie Autora.
Keek pisze: (wt 14 sty 2025, 10:16) Można też gardzić drobnomieszczaństwem a równocześnie uwielbiać przesiadywać na schodach drobnomieszczańskiego domu.
No pewnie. Tylko ja tej kwestii, jakoś (najchętniej ładnie) rozpracowanej literacko w „Samowyzwalaczu” nie dostrzegłem.
Keek pisze: (wt 14 sty 2025, 10:16) Wyszedł groch z kapustą - wiem.
Czyli nie jestem odkrywczy w swoich wnioskach. Żal. Smutek. Rozczarowanie :)
Keek pisze: (wt 14 sty 2025, 10:16) Nie wypadało mi oddalać się od pierwotnej koncepcji.
Rozumiem. W trakcie pisania – jak najbardziej. Ale potem? Kiedy zdałeś sobie sprawę, że wyszła Ci silva rerum i groch z kapustą? Co blokuje tę część procesu twórczego, która polega na selekcji, montażu i poszukaniu (a i właściwym zobrazowaniu) myśli przewodniej? Poza oczywiście niewdzięcznością samej materii, o wiele większą niż w samym proces pisania.
Keek pisze: (wt 14 sty 2025, 10:16) Narrator który nie chce być standardowy? Zdefiniuj standard, bo wydaje mi się, że jestem standardowy do granic możliwości.
Już spieszę z wyjaśnieniem. Nie przytoczę konkretnych fragmentów, bo rozmawiamy o wrażeniach (a to jest inny poziom niż wytykanie błędów językowych w weryfkach na forum, klasa wyżej) ale to wrażenie dystansowania się od świata, a wręcz bycia w kontrze miałem przy lekturze bardzo mocne. Co do zasady chodzi mi o to, że ta kontra oznaczałaby płynięcie pod prąd. Biorąc pod uwagę czasy, w których porusza się Twój młody bohater, całe pokolenie miało ideały i zachowywało się dokładnie wbrew zasadom ustalonym w poprzedniej epoce. Skoro wszyscy (dobra, prawie wszyscy) tak robili, to płynięcie pod prąd jest czystą imaginacją. Jeszcze inaczej, tak pół żartem, pół serio: skoro wszyscy, na własny użytek oczywiście, odkrywali „Genesis” czy tam „Cocteau Twins” realnym płynięciem pod prąd byłoby słuchanie „Trubadurów”, Steni Kozłowskiej i Sammy Davisa Jr-a. Czy to jest zrozumiałe?
I jeszcze jedno: od samego początku narrator jest dojrzałym człowiekiem, patrzącym wstecz. O ile wątek niezgody na świat, dostrzegania dysharmonii i zajęcia miejsca na zewnątrz kręgu, w którym wszyscy inni się kręcą jak porąbani, tracąc (tfu, z grubej rury!) godność i człowieczeństwo wybrzmiewa dobrze w opisie młodości, o tyle bohater wiekowy jakoś powinien skomentować tę postawę w momencie, gdy zyskuje już większą perspektywę. Tego mi też trochę brakuje. Jakby zajęte kiedyś miejsce "na zewnątrz" było już na całe życie.
OK. To, co cały czas usiłuję powiedzieć, to oczywista konstatacja, że możesz wszystko zostawić tak, jak jest, traktując "Samowyzwalacz" jak niezobowiązującą (i równoważną wielu innym opowiedzianym z potrzeby serca historiom) autobiografię. Ani myślę zabierać Ci satysfakcji ze stworzenia kompletnego, autonomicznego dzieła. Moższ też i pochylić się nad swoim tekstem i zastanowić, czy możliwa jest poprawa efektu końcowego (możliwa). Co nie powinno Cię dziwić, gdyż (o ile się nie mylę) fotografię również można podkręcić kadrowaniem i obróbką. I absolutnie nie mam tu na myśli brutalnego przeprawiania światła i kolorów w Photoshopie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rozmowy o tekstach z 'Tuwrzucia'”