Luiza Lamparska pisze: (pn 15 maja 2023, 12:23)
Tak więc spotkaliśmy się gdzieś po środku: rys psychopatyczny potrzebny, bo brak zimnej krwi i opanowania skazuje na natychmiastową klęskę w tego typu zawodzie, ale brak lojalności, posłuszeństwa, czy też poczucia tożsamości grupowej także skazuje na klęskę, ale taki cech, jego społeczność.
Zgadzam się, to ma sens głęboki.
Luiza Lamparska pisze: (pn 15 maja 2023, 12:23)
Moim zdaniem, uczyniłeś bohaterkę bardzo miłosierną, ale to ja wyróżnia jednak sprawia, że czuje się do niej sympatię.
Normlanie powinna być kulka w łeb. Jakikolwiek świadek - dziecko, czy nie dorosły, nieważne, to przeszkoda w realizacji planu. Jedyne miłosierdzie wyrażałoby się tutaj w jak najszybszym i możliwie najmniej bolesnym pozbawieniu życia tej istoty.
Od początku zdawałem sobie sprawę, że sama dobroć serca to za mało, by wiarygodnie wyjaśnić, dlaczego uratowała bahora.
Kombinowałem z różnymi wyjaśnieniami, ale jakoś nie mogłem tego poskładać. Ostatecznie pod tym pierwszym tekstem chyba ty sama zasugerowałaś, że ta dziewczynka to tak naprawdę córka zabójczyni (a nie kobiety, którą dziewczynka uważa za swoją matkę)? Broniłem się jakiś czas przed tym rozwiązaniem, bo klisza, ale poddałem się. To chyba najsensowniejsze wyjaśnienie niewymagające robienia naprawdę cudów na kiju. Ułożyłem już backstory tak, by wyjaśniało, jak mogło dojść do podmiany dzieci. Tak już chyba musi zostać.
Luiza Lamparska pisze: (pn 15 maja 2023, 12:23)
To, że postanowiła ocalić cudzego bachora, który dla takiej osoby jak ona będzie poważnym kłopotem. Jak myślisz, co ta dziecinką będzie chciał zrobić jak dorośnie? Będzie miotała się pomiędzy nienawiścią i chęcią zemsty, a być może jakimiś uczuciami dziecięcymi w kierunku tej kobiety. Szkolenie tej Małej na zabójczynię to masakra, samobójstwo dla tej morderczyni.
Tu mnie zagięłaś. W zasadzie możesz mieć rację.
Moja intencja była dokładnie przeciwna: wepchnięcie dziewczynki do gildii to "pójście na łatwiznę", bo dziewczynka jako członek gildii będzie związana rygorystycznymi wymogami lojalności i nie będzie mogła w żaden sposób zdradzić protagonistki bez narażania się na wrogość wszystkich pozostałych zabójców, co groziłoby pewnie jakimiś rytualnymi, straszliwymi karami przewidzianymi przez gildię dla zdrajców. Zatem protagonistka realizuje swój cel uratowania dziecka i zapewnia sobie bezpieczeństwo - w innym wypadku trudno byłoby zapewnić, by uratowana dziewczynka, choćby umieszczona na drugim końcu świata, trzymała buzię na kłódkę.
We wczesnym średniowieczu było tak, że jak chłopiec kończył 7 lat, to ojciec rytualnie odbierał go matce i zaczął przyuczać swego zawodu - dlatego zdawało mi się, że to, co napisałem ma swój sens na podobnej zasadzie: prawdziwa matka upomina się o swoje dziecko od matki podstawionej (nieważne, że podstawiona matka nie wie o tym, że jest podstawiona) i uczy córkę swego zawodu.
Littlefinger zrobił coś podobnego z Sansą, choć z czysto pragmatycznych powodów. Oryginalnie planowałem małpować Martina i tez wymyślić jakieś czysto pragmatyczne powody, ale się poddałem, musi zostać, że córka. Jak by to się dalej potoczyło w książkach Martina, nie wiemy, ale serialu (podobno, nie oglądałem) to była klęska Littlefingera, właśnie z opisywanego przez ciebie powodu.
Luiza Lamparska pisze: (pn 15 maja 2023, 12:23)
Nie dość, ze ocaliła to dziecko, zadbała o jego wychowanie, to jeszcze odpowiadała Małej na trudne pytania życiowe. Takiej matki, pragnęłaby niejedna osierocona dziewczynka, a ty mi tu nazywasz ją psychopatką?
Chodzi mi o to, że taki Kevin Dutton na przykład definiuje psychopatię następująco:
Gdy psycholog, na przykład ja, mówi o psychopatii, ma na myśli szczególny zestaw cech, wyróżniających jednostkę: odporność psychiczną, brak strachu, pewność siebie, opanowanie pod presją, koncentrację, charyzmę, urok, ale i brak litości, okrucieństwo. I oczywiście ten sztandarowy brak empatii, o którym tak często słyszymy.
(tym razem nawet mam źródło:
https://weekend.gazeta.pl/weekend/7,177 ... a-tez.html )
Nie wiem, czym w zasadzie jest psychopatia? Przyzwyczaiłem się myślec, że jest to wrodzone zaburzenie, które wskutek takiej a nie innej biologii mózgu (konkretnie uszkodzenie tych partii, które odpowiadają za zdolność do odczuwania strachu, empatii oraz prowadzenia ocen moralnych) wywołuje cechy wymienione przez Duttona - ale owo zaburzenie nie jest jedynym możliwym źrodłem tych cech. Ze względu na swój wrodzony i biologiczny charakter psychopatą nie można zostać ani psychopata nie może stac się kimś niezaburzonym. Jeśliby ta definicja była prawidłowa, to rzeczywiście, protagonistka psychopatką nie jest.
Ale Dutton zdaje się definiować psychopatię nie poprzez wrodzone uszkodzenie konkretnych części mózgu, tylko poprzez cechy charakteru, jakie wymienił. Cóż, ponadprzeciętne natężenie wszystkich wymienionych cech, może jedynie za wyjątkiem braku zdolności do empatii, zdaje się być ściśle konieczne, by móc być kompetentnym cżłonkiem gildii zabójcow. Co ciekawe, przy takiej definicji, zdawałoby mi się, jednostka może przesuwac się w życiu po skali psychopatii w górę lub w dół w zależności od tego, w którym kierunku będzie pracować nad sobą. I przy tej definicji protagonistka rzeczywiście będzie wymienione przez Duttona cechy przejawiac w ponadprzeciętnym natężeniu, choć again, nie można jej umieszczać na samym końcu skali.
Weźmy dowolnego mafiosę, zabójcę, innego przestępcę. Albo mniej moralnie czarno: szpiega. Albo wręcz na odwrót: policjanta czy wręcz idealistycznego rycerza, Zawiszę Czarnego z Garbowa, symbol cnót rycerskich. Zachowanie zdolności do empatii oraz do odczuwania strachu (brak uszkodzenia tychże partii w mózgu) zdawałoby się wręcz pomocne w skutecznym wykonywaniu wszystkich tych zajęć (w kwestii strachu wracam do Severskiego). Więc ktoś taki nie musi, z automatu, być psychopatą. Ale jeśli samo niepanikowanie pod wpływem strachu, silny charakter, zdolnosć do zadawania bólu czy śmierci bez zawahania się, odporność psychiczna, charyzma natychmiast same z siebie czynią z kogoś psychopatę, to każdy skuteczny mafioso, zabójca, dowolny inny przestępca, szpieg, policjant, a także Zawisza Czarny z Garbowa z automatu wszyscy oni są psychopatami.
W swym oryginalnym założeniu chciałem wykreować skutecznego złoczyńcę, który jednak nie jest psychopatą. Czy to zadanie miało szansę mi się udać, czy też z samego założenia jest wewnętrznie sprzeczne zalezy chyba od definicji psychopatii.
Czy Duttona można uznać za autorytet w tej dziedzinie? Na pierwszy rzut oka to, co on głosi (i sposób, w jaki to robi) wydaje mi się być z kilku powodów wątpliwe; ale jako że książki nie czytałem a specjalistycznej wiedzy w tym zakresie także nie mam, no to w zasadzie nie mam nic do powiedzenia tutaj.
Ale z tego się już robi offtop. Wniosek z tego chyba sie zrobił taki, że ja o psychopatii dyskutować nie powieniem, bo nie rozumiem samej jej definicji.
Dodano po 6 minutach 29 sekundach:
Aha, sprawdziłem ciocię Wiki:
https://en.wikipedia.org/wiki/Psychopathy
Different conceptions of psychopathy have been used throughout history that are only partly overlapping and may sometimes be contradictory.[4]
No dobrze! A więc tyle na ten temat, nie ma jedynie słusznej deifnicji, stąd jesli w ogóle o tym temacie mówimy, to trzeba chyba wpierw ustalić, jaką definicją będziemy się wspólnie posługiwać, bo w przeciwnym wypadku dalej będziemy się rozjeżdżać tak, jak to widać z naszej powyższej wymiany postów.