Noc, która nie ma końca [18+] - dyskusja

1
No dobrze, mówimy tu o gustach, planach, świadomości wyboru pewnych elementów historii, realiów, opisu, zabiegów stylistycznych czy fabularnych.
Nie będę Cię do niczego namawiać, pozwolę sobie tylko spróbować pomóc przy podniesieniu tej świadomości. To znaczy pokazać, jaki obraz mogą wywołać pewne decyzje autora po przepuszczeniu przez pryzmat czytelnika. Zadałam mnóstwo pytań, więc pora się odwdzięczyć informacjami.

Opowiem Ci po prostu o moim user experience z tym tekstem.

Przeczytałam. Tekst sam w sobie, rozumiany jako oderwana od realnego świata historyjka jest taki sobie. Byłby lepszy, gdyby realistycznie i sugestywnie opisać cierpienia uwięzionej kobiety - z tymi błędami pomógł Ci już Seener więc nie będę po nim powtarzać. Najbardziej rażącym było chyba to o walnięciu w kimę w trakcie ataku paniki:
Seener pisze: Tymi dwoma zdaniami udaje się zniszczyć klimat mozolnie budowany w pierwszym akapicie.


Ale mniejsza.

Czytając wychwyciłam w tekście znajome imiona i nazwy. Część nie budziła wątpliwości (Abelard, Helojza, Edward II, Filip Piękny, Lotaryngia), co do części musiałam się upewnić (Małgorzata Burgundzka, Jan II), część jedynie słabo gdzieś tam dzwoniła (I te pięknie rozszyfrowała Rubia):
Rubia pisze:Hinaut, Bery
. I zapewne Carsonne zrobione z Carcassonne.
Część wydarzeń wręcz wydawała się sprzeczna z tym, co wiem o epoce.

Postanowiłam sprawdzić.

Zrozumienie kontekstu historycznego, w jakim osadzono tekst pozwoliłoby wyciągnąć z niego więcej, bardziej go docenić, zaintrygować, pokazać nowe nieznane mi ciekawostki z przeszłości, doedukować się i zweryfikować moje być może błędne wyobrażenia.

Googlanie zaczęłam od zakończenia, bo je właśnie miałam przed oczyma po lekturze. Trop z Anną de Hinaut się urwał, podobnie jak kilka innych. Jak już pisałam, nie jestem specjalistą zatem niekoniecznie musiały mi przyjść do głowy mniej popularne źródła, nie bardzo miałam też ochotę stawać na głowie w poszukiwaniu dalszych tropów.

Po prostu moje czytelnicze kompetencje w tym momencie się wyczerpały.

Widziałam dwie możliwości:

1. Autor wie zdecydowanie więcej ode mnie o opisywanych osobach i okresie (co jest dość prawdopodobne). To byłaby fantastyczna wiadomość: ktoś może zaprezentować swoje rozważania, jakie przywiodły go do takiego skomentowania historii, być może sprzedać jakieś ciekawostki i emocjonujące skandale, zainspirować do pogłębiania wiedzy. Idąc ich tropem chciałam dowiedzieć się, czy zamordowanie niewiernej żony w piętnastowiecznej Francji faktycznie było przedsięwzięciem aż tak niebezpiecznym i delikatnym jak królobójstwo w czternastowiecznej Anglii, czy faktyczne nie znano wtedy trucizn niepozostawiających oczywistych śladów na ciele, o co chodzi z wydziedziczaniem i wygnaniem za "aferę z żonatym mężczyzną", a także czy publiczne upi*lenie wacka wchodziło w grę jako kara dla rycerza za cudzołóstwo.

2. Autor użył tych nazw i imion, choć nie kryją się za nimi żadne warte zbadania i komentowane poprzez tekst wydarzenia.

Z uprzejmości założyłam, że prawdziwa jest możliwość pierwsza i poprosiłam o wyjaśnienie owej historii, która się za Twoim tekstem kryje.

Twierdzisz, że nie kryje się nic a zatem twierdzisz, że cały wysiłek włożony w research, próby zrozumienia, co w tekście robią nawiązania do historii, rozbudzona ciekawość i namawianie autora na uchylenie rąbka tajemnicy były niepotrzebne.

Tłem dla historii równie dobrze mogłyby być Zmyśląsk, Po-może albo Kłamazury i byłaby ona dokładnie tym, czym jest w chwili obecnej, czyli historyjką o torturach i seksie jakie podawaliśmy sobie pod ławką, przepisane na kartkę z zeszytu, na lekcjach w gimnazjum.

Chociaż nie, wróć. Czy ja napisałam "równie dobrze"? Właśnie nie "równie dobrze". Cała sprawa sprowadza się do tego, że wcale nie "równie dobrze".

Gdyby tekst był w oczywisty sposób stuprocentową fikcją to po prostu wzruszyłabym ramionami i nie czytała poza pierwszy akapit. Nie mój klimat, nie jestem targetem, nie moja sprawa.

Swoim "lenistwem" kazałeś jednak potraktować tekst jako coś więcej. Jako tekst osadzony realiach piętnastowiecznej Francji i nawiązujący do prawdziwych postaci oraz wydarzeń historycznych. Bo sorry, ale to jest taki tekst, tak go napisałeś, uzasadnienie znajduje się w nim, możesz sobie teraz twierdzić co chcesz, treści tekstu to już nie zmieni.

No i można powiedzieć: okej, spoko, nikomu nic nie jesteś winien, możesz pisać "bo tak". Nie jest to zabronione.

Tylko, że wszystko co napiszesz i opublikujesz rodzi w zetknięciu z czytelnikiem pewne konsekwencje.

Dla czytelnika konsekwencje są takie, że po prostu marnuje on swój czas i energię na czytanie, zastanawianie się, dopytywanie: dlaczego tak? dlaczego nie wymyślić historii i wszystkich postaci od nowa? albo dlaczego nie opisać po prostu historii Marii Burgundzkiej, Helojzy albo Edwarda II?
Fakt, czas strawiony na research nie był zmarnowany, odpowiedziałam sobie na część pytań opisanych wyżej, był to jednak czas nieprzyjemny, bo w połączeniu z tekstem odnajdywane w Sieci informacje rodziły coraz większą konfuzję i miałam wrażenie, że autor celowo utrudnił mi pracę w ramach trolololo.

A dla Ciebie konsekwencją jest to, że jesteś oceniany nie jako autor głodnego kawałka dla gimbazy (jako taki tekst należałoby uznać za całkiem udatny, bo jest napisany prawie poprawnie, co u nieletnich rzadko się zdarza) ale jako autor, który chciał pokazać coś więcej i mu się nie udało.

Dobry autor literatury zainspirowanej historią wykazuje się dbałością o detale i kompetencją. Czytelnik rozpoznaje w tekście znane sobie postaci, fakty, stosunki społeczne i obyczaje. Jeśli autor w ten sposób wzbudzi zaufanie, to czytelnik na wiarę przyjmie też to, co dla niego nowe. Czuje, że czyta tekst specjalisty, a zatem może na jego podstawie budować sobie prawidłowe wyobrażenie o epoce. Później oczywiście może i powinien drążyć dalej, pogłębić swoją wiedzę, a to wszystko niejako we współpracy z autorem, który dał mu dobry start, a nie na przekór autorowi.

Widać wyraźnie co Cię zainspirowało, ale widocznie nie miałeś dość szacunku dla siebie ani czytelnika, by doczytać parę artykułów z Wikipedii i stworzyć tekst stanowiący fabularyzowany komentarz do historii, przekazać czytelnikowi jakąś wiedzę, pokazać się jako znawca tematu i niezły pisarz.

A przecież research do tak króciutkiej historyjki naprawdę nie musiał być wyczerpującym przekopywaniem się przez źródła po nocach. Wystarczyła odrobina wysiłku. Unikając go pokazujesz swój stosunek do własnej twórczości i do czytelnika. I wedle gustu czytelnika za taki stosunek jesteś oceniany.

Noc, która nie ma końca [18+]

2
MargotNoir pisze: (wt 03 sie 2021, 10:22) Widać wyraźnie co Cię zainspirowało,
Może "Królowie przeklęci" M. Druona? Tam jest opisana i historia Marii Burgundzkiej, i sposób, w jaki skończył Edward II, król Anglii. Co samo w sobie nie jest żadnym zarzutem, wiadomo, że literatura karmi się literaturą, a nie życiem w postaci nieprzetworzonej :)
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Noc, która nie ma końca [18+]

3
oki.
Czasami rusza mnie pewien autorytarny sposób przekazania informacji.
Jak prawdy objawionej i niezmiennej.
Są uwagi, które do siebie przyjmuję i uważam za słuszne, a czasami jest to dla mnie szukanie mankamentów na siłę.
Myślę, że wystarczy dyskusji pod tym tekstem. Dziwię się, że nie ma innych tekstów, bo wygląda jakbym sraczkę miał i wrzucał nachalnie swoje.
To odpoczniemy.
I ja i wielce szanowni weryfikatorzy.
W końcu to cud, że udało im się tekst przeczytać, widząc tyle w nim mankamentów.
W zasadzie tylko z nich się on składa.

Noc, która nie ma końca [18+]

4
ithi pisze: (wt 03 sie 2021, 09:17) Może "Królowie przeklęci" M. Druona
Muszę przyznać, że nie czytałam. Warto? Bo sądząc po opisach trudno się zorientować.
Jeśli warto, to obczaję temat, aczkolwiek część z informacji mogących stanowić inspirację wydaje mi się po prostu wiedzą powszechną.

Noc, która nie ma końca [18+] - dyskusja

5
MargotNoir,jeżeli masz ochotę przedzierać się przez 7 tomów... :) Nie, to nie jest porywająca lektura w sensie fabularnym, za dużo w niej osób, wątków i zdarzeń, w których łatwo się pogubić. Natomiast jako portret średniowiecznej obyczajowości (a konkretnie - francuskiej w 1. połowie XIV wieku) jest to cykl rzeczywiście bardzo ciekawy. Opisy procesów, tortur, egzekucji też są, a jakże, jak również rozważania, co komu można by zrobić, ale co się kompletnie nie opłaca. No i wiele odniesień do ówczesnego prawa. (I tak, kastracja była karą za cudzołóstwo, chociaż akurat w przypadku Małgorzaty Burgundzkiej, która była żoną Ludwika X, wówczas króla Nawarry i bezpośredniego następcy Filipa Pięknego, jej kochanka oskarżono również o obrazę majestatu, a to było o wiele gorsze). Ja akurat mam cierpliwość do takich lektur, które bazują na doskonałej znajomości źródeł z epoki, ale to skrzywienie zawodowe.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Noc, która nie ma końca [18+] - dyskusja

6
Rubia pisze: (wt 03 sie 2021, 13:05) , jej kochanka oskarżono również o obrazę majestatu, a to było o wiele gorsze
No właśnie to mnie zastanawiało. Kochanka królowej, który teoretycznie może sprawić, że na tron wstąpi dziecko nie-królewskiej krwi jak najbardziej można oskarżyć o zdradę stanu, obrazę majestatu i co tam jeszcze, natomiast nie jest to tożsame ze "zwykłym" cudzołóstwem. Tak sobie podczytuję teraz w przerwach w pracy, ale póki co znalazłam jakieś feministyczne mumbo jumbo że "generalnie w przeszłości źle", no fajnie, ale kurcze jak w piętnastowiecznej Francji? Ale co się odwlecze to nie uciecze, dokopię się.

Co do książki: zachęciłaś. Konflikty i sensacyjne zwroty akcji pociągają mnie mniej, niż mozolne budowanie obrazu jakiegoś wycinka świata.

Noc, która nie ma końca [18+] - dyskusja

7
Wiesz, ja się tymi sprawami nie zajmowałam, ale pamiętam np. taką opinię prof. Koczerskiej w jej książce o rodzinie szlacheckiej w Polsce w późnym średniowieczu, że polskie prawo było bardzo liberalne wobec kobiet: w przypadku zdrady małżeńskiej karę pozostawiano do uznania mężowi, w odróżnieniu od innych krajów, gdzie kobietom groziła śmierć. Czyli jeśli on żonę kochał, a do tego stać go było na wspaniałomyślność, to - nic się nie stało :) Nie pamiętam natomiast, co z kochankiem. W Europie barbarzyńskiej, ogólnie rzecz biorąc - przedchrześcijańskiej, pary cudzołożników karano śmiercią, jak można sądzić na podstawie pochówków dwóch skrępowanych osób różnej płci. Gdzieś nawet w bagnach znaleziono taką parę. Te lokalne prawa plemienne utrzymywały się bardzo długo i często były nawet ważniejsze niż prawo kanoniczne, w którym za cudzołóstwo nakładano na kobiety pokutę, i to wieloletnią, w zamknięciu oczywiście (klasztor albo wieża). Kochanek mógł się wykpić jakąś grzywną, chociaż zważywszy symboliczną funkcję kary kastracji i stosowanie jej nawet w okolicznościach nie mających nic wspólnego z seksem, można było działać swobodnie i na tym polu :) Ale te kwestie należaloby badać dla kazdego kraju z osobna, gdyż prawo było wowczas - mimo pozornej nadrzędności prawa kanonicznego - niesłychanie zróżnicowane.
A jeśli ktoś chciałby zyskać podstawową wiedzę o tym, za co i jak karano, to może sięgnąć po "Archeologię prawną Europy" Witolda Meisela. Praca dość dawna, ale ciągle aktualna. Łatwo się ją czyta, chociaż po lekturze można mieć koszmarne sny.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Noc, która nie ma końca [18+] - dyskusja

8
Dziękuję za radę :)

Z tym "groziła śmierć" chyba też różnie bywało, bo właśnie trafiłam na informację, że Kościół starał się z tym walczyć i w XV we Francji srodze karano mężów, którzy zamordowali żonę za zdradę.

Co do drastycznych kar, w grę wchodziły pewnie też koneksje i rozwarstwienie społeczne.

W Dekameronie nieprawi kochankowie mają być spaleni na stosie, ale król ułaskawia ich na wieść, że jest politycznie zależny od ich rodzin.

Noc, która nie ma końca [18+] - dyskusja

9
No, a w "Boskiej komedii" historia Paola i Franceski nie napawa optymizmem. Nawet po śmierci nie mają spokoju.
A mężowi - nic, chociaż zadźgał nie tylko żonę, ale i własnego brata.
A król Marek wybaczyl nie tylko Izoldzie, ale i Tristanowi...
Tak więc w tym średniowieczu, które slusznie uchodzi za opresyjne, mamy bogate spektrum sytuacji :) Żeby analizować realia, trzeba to robić indywidualnie dla każdego kraju i okresu (przez kilkaset lat nawet w jednym kraju następują zmiany w prawie), ale żeby je przetwarzać literacko, to jak na straganie z rozmaitościami - nic, tylko brać i wybierać według upodobań :D
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Rozmowy o tekstach z 'Tuwrzucia'”