Latest post of the previous page:
Uważam, że wulgaryzmy w tym konkretnym tekście są uzasadnione i pełnią ważną funkcję. Zacznijmy od tego, że ja ten utwór czytam jako rodzaj dialogu z Kieślowskim, z "Krótkim filmem o miłości". Tu się dzieje coś bardzo podobnego, jak w tej scenie, kiedy Szapołowska mówi: "Ot, i cała miłość. Wytrzyj się."I to jest nieodwracalne. Ona później, już po próbie samobójczej, przyjdzie do niego, będzie próbowała coś odkręcić, naprawić, ale się nie da.
Te wulgaryzmy - to jest właśnie to, co się stało Kamilowi. To jest ten gwałt na nim. Trucizna, od której on już się nie uwolni. Właśnie to mu zrobiono - on już nigdy nie będzie uprawiał fizycznej miłości, tylko będzie miał robionego loda. I tego się, moim zdaniem, nie da opowiedzieć inaczej. Bo właśnie to jest sedno, właśnie o to chodzi. Ta blizna jest nieusuwalna.
I teraz dalej: psycholog z prawdziwego zdarzenia wiedziałby od razu, że blizny nie zlikwiduje, nie zakryje (to próbuje zrobić pani mecenas). Próbowałby jednak zahamować działanie trucizny, która cały czas krąży w umyśle Kamila (dlatego wszystkie usta kojarzą mu się z tym lodem, w jego percepcji ludzkie usta przestały służyć do mówienia czy do całowania - tak działa trucizna). Ale Kamil nie trafił do psychologa z prawdziwego zdarzenia, tylko do pani, która jest zainteresowana skierowaniem delikwenta do nieba, a nie uwolnieniem go od trucizny. I tu jest dalszy ciąg dramatu, który możemy sobie tylko wyobrażać. Bo co zrobi Kamil później? Będzie tą trucizną pluł, będzie zarażał. Ból rozprzestrzeni się jak ogień. Bo przecież ta Ewelina też kiedyś była niewinna, też ją kiedyś zarażono.
W kontekście tego tekstu powiedzieć: nie mów "lody", nie mów "dupa" to jakby powiedzieć: nie mów "gronkowiec złocisty", tylko "jakaś zaraza". To nie jest "jakaś zaraza". To jest właśnie ta, konkretna zaraza: już nie będzie miłości, będzie tylko wypinanie dupy i robienie loda. Koniec.