Nurtuje mnie pewna kwestia - mianowicie, czy do wydawnictwa zawsze powinniśmy wysyłać cały tekst?
Nie chodzi mi o pisaninę pełną baboli, literówek, losowych przecinków i błędów wszelkiej innej maści. Mam na myśli sytuację, gdy mamy, załóżmy 2/3 tekstu, który jest dopracowany, jako tako poprawiony i nie kłuje w oczy. Po co? Bynajmniej nie po to, by podpisać od razu kontrakt na milion monet i wydanie książki we wszystkich krajach Zachodniego Świata. Zdecydowanie bardziej po to, by wybadać, czy ktokolwiek w ogóle byłby zainteresowany takim tekstem. W końcu jak powszechnie wiadomo, wydawnictwa są zasypywane propozycjami i zapytaniami, więc zdecydowaną większość tekstów odrzucają po kilku-kilkunastu stronach, nie docierając dalej, niż końcówka pierwszego rozdziału.
Tylko czy to w ogóle ma sens? Czy może wydawnictwa szybciej stwierdzą, że to "zawracanie dupy", nawet jeśli uznają, że tekst ma ręce i nogi, ale jest jeszcze nie skończony?
Pytanie moje pojawiło się, ponieważ na stronie Rebisu zauważyłem, że przyjmują również "obszerne fragmenty". Gdziekolwiek indziej jednak (a przynajmniej tam, gdzie widziałem) jest postawiony wymóg nadsyłania pełnych tekstów.
Czy warto wysłać do wydawnictwa część zamiast całego tekstu?
1Rem tene, verba sequentur (Trzymaj się tematu, a słowa przyjdą same)
Katon Starszy, zwany Cenzorem
Katon Starszy, zwany Cenzorem