Znajoma zadebiutowała e-bookiem. Jego cena to 29.90. Powątpiewam w sens takiego startu, przy całej życzliwości dla niej. Czy uważacie taką drogę za słuszną?

Uważamy za tragiczną w sensie dotarcia do czytelników - nie dotrze (znaczy dotrze, ale to b. małej grupy, a nie o to chodzi, szczególnie na początku).
A jeśli jeszcze zapłaciła za takie wydanie, to będziemy to mieć za dramat

Czyli kciuki trzeba trzymać w trybie turbo Dzięki za odpowiedź

JacekG pisze:Czy uważacie taką drogę za słuszną?

Nie. To bez sensu.

Zastanawiam się czy to faktycznie takie bez sensu. W obecnych czasach, a przynajmniej w moim otoczeniu, znajomi kupują mniej papierowych książek. Biblioteki (te w mniejszych miejscowościach) są nadal zamknięte. Sama w tym m-cu zaszalałam i 6 kolejnych pozycji znalazło się na laptopie. Może jednak to nie takie głupie...

Dlatego warto dodawać ebooki i audio do papieru, ale tu chodzi o debiut samym ebookiem i raczej chyba nie w normalnym wydawnictwie, co od razu rzutuje na dystrybucję i wiele innych spraw.

Ebooki i audiobooki są coraz popularniejsze. Podczas podróży lepiej sprawdzają się niż tradycyjna książka.
Choć w moi przypadku ani jedna forma nie da rady – aviomarin i nokaut. Mdłości nie mam jedynie na motocyklu, ale tu nie ma mowy o czytaniu.

Navajero, rozumiem Twój tok rozumowania, ale patrząc z boku, widzę możliwość rozwoju także w tym kierunku. Zwłaszcza teraz. Gdzieś wyczytałam, że ponad połowa czytających woli ebooki i audiobooki, bo obie formy są nieco tańsze i dostępne przez 24 godziny na dobę. To też przemawia na ich korzyść.
I zanim mi wytkniesz - wiem, Ty nie o tym. Też jestem za debiutem w tradycyjny sposób. No, ale mimo wszystko dostrzegam uchyloną furtkę. Tak że ten tego...

Furtkę można dostrzec wszędzie, inna sprawa się przecisnąć

Problemem jest dystrybucja, dotarcie do czytelników. Wciąż będzie różnica, czy taki debiut wyda (dajmy na to) WAB/Fabryka Słów, czy Ridero/firma Brat i Ja, założona w szufladzie
W tym drugim przypadku braknie niemal na pewno mocy marketingowych. To się tylko wydaje proste.

Tak sobie myślę, że dużo osób zastanawia się nad taką formą debiutu, ponieważ obserwują rynek. Wydawnictwom zastój nie służy, przesuwają się terminy premier. Tym samym wydłuża się czas odzewu do potencjalnych debiutantów. Ci niecierpliwi stają przed wyborem "samowydania" się właśnie w takiej formie. Sama mam kilu znajomych, którzy to zrobili. I tu moja obserwacja - lepiej wyszli na tym ci, co wydali papierową wersję. Niestety skorzystanie z drukarni bez weryfikacji przez osobę kompetentną nie przysłużyło się nawet takiej publikacji.
I tak, zgodzę się z Romkiem, to się tylko wydaje proste.

Słowołapacz pisze: Tak sobie myślę, że dużo osób zastanawia się nad taką formą debiutu, ponieważ obserwują rynek. Wydawnictwom zastój nie służy, przesuwają się terminy premier. Tym samym wydłuża się czas odzewu do potencjalnych debiutantów. Ci niecierpliwi stają przed wyborem "samowydania" się właśnie w takiej formie. Sama mam kilu znajomych, którzy to zrobili. I tu moja obserwacja - lepiej wyszli na tym ci, co wydali papierową wersję. Niestety skorzystanie z drukarni bez weryfikacji przez osobę kompetentną nie przysłużyło się nawet takiej publikacji.
I tak, zgodzę się z Romkiem, to się tylko wydaje proste.

Nie wszystkie wydawnictwa przesuwają terminy, a nawet jeśli, to trend będzie już spadkowy, więc nie ma co dramatyzować. Wydanie w selfpubie to, co najwyżej namiastka debiutu, ale nie debiut. Obiektywnie to w większości przypadków strzał w stopę. Dobrze o tym pamiętać.
Zaznaczam przy tym, że nie jest to żadna złośliwość z mojej strony, a jedynie stwierdzenie faktu opartego na statystyce. Spośród tych, którzy wybrali taką formę niewielu przetrwało próbę czasu. Czasem znikają już po tej pierwszej pozycji, czasem później. Można więc pokusić się o powtórzenie oczywistości, iż pisanie nie jest dla niecierpliwych
Pozdrawiam.

Dyskusja o redakcji została przeniesiona tutaj: http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopi ... 22&t=22649

Jason

Przepraszam, ale ja z Tobą nie będę już dyskutować, ponieważ jesteś zwyczajnie głuchy na moje słowa o autorze podejmującym suwerenne decyzje. Czuje się tak, jakbym mówił do ściany.

Założyłem temat bo raczej mam za naiwne oklepane powtarzanie o sukcesie Harry Pottera. Jesteśmy w nieco innym położeniu geograficzno - rynkowym niż pani Rowling. Autorka e booka usiłowała mnie uświadomić, że sceptycyzm w stosunku do takiego debiutu zawdzięczam brakom motywacji itd. Cóż... To mnie tknęło, bo nie jesteśmy na szkoleniu Oriflame. Wdzięczny jestem za wypowiedzi

Rowling w odróżnieniu od większości samowydających się autorów potrafi pisać