Chciałem zrobić mały "up" do jednego z wcześniej założonych tematów, ale pomyślałem, że pytanie cisnące mi się na zeschnięte i popękane usta, szkoda marnować na coś, co już przepadło w rozległej przestrzeni tzw. "internetów" - naiwnie sądząc, że stanie się przyczynkiem szerszej dyskusji, szerszej - bo nie tylko dotykającej mojej indywidualnej, szufladowej, za przeproszeniem "twórczości". Państwo wybaczą, że zaproponuję metodę "nie wprost", unikając tym samym, przynajmniej na razie, kłopotliwego pytania: to o czym w ogóle chcesz, ty taki i owaki, pisać? Wybiorę formę skrajnie negatywną i napiszę o czym (czyt. - do jakich redakcji) pisać nie chcę, bo szkoda czasu i pieniędzy. Mimo powołania się głownie na osobiste gusta, liczę na to, że nie tylko ja podzielam takowe awersje...
Otóż, nie chcę pisać o: kryminalnych łamigłówkach, relacjach pomiędzy elfami a krasnoludami, młodych czarodziejach, psychopatycznych mordercach, ani o niewyżytych seksualnie gospodyniach domowych i hydraulikach.
Z drugiej jednak strony, nie chcę za bardzo dotykać takich tematów jak: podróże międzypaństwowe, trauma powojenna, zagłada Żydów, mniejszości seksualne i etniczne, rozliczenia z "komuną", zblazowane korpo-szczury, skrzywdzone matki, trudne dzieciństwo czy zagubieni w świecie tzw. "show biznesu".
Pytam, bo jak to ktoś bardzo zakręcony kiedyś powiedział: "nie podobają tematy te się mi".
Uwaga, kluczowe pytanie: czy gdyby wzorem starego Okhama poucinać wszystko powyższe brzytwą, ostanie nie się w Polsce jakieś wydawnictwo warte zapukania?
Między popem a salonami (drogą eliminacji)
1"Naucz się, że można coś innego roznosić niż kiłę. Można roznieść światło, tak?"
Robert Brylewski
Robert Brylewski