Latest post of the previous page:
ja chciałam tylko podziękować za uświadomienie. Bo dla większości społeczeństwa pisarze to jacyś kosmici którzy piszą (!) i jeszcze na tym zarabiają (!!).92
Preissenberg pisze: miałem tylko na myśli to, że rynek amerykański jest szerokim polem do popisu, źródłem
ok. jest.
22 lata temu zobaczyłem (przez 5 minut) pierwszy w życiu komputer ZX 81 Spectrum
10 lat temu nie było żadnych programów tłumaczących.
teraz są - kiepskie.
Być może za 10 lat komputer kwantowy będzie tłumaczył to co mówimy na angielski i to w czasie rzeczywistym.
Być może za 20 lat będziemy ksiażki dyktowali w myślach a maszyna zapisze.
Tylko najpierw trzeba nastukać te książki żeby było co tłumaczyć na amerykański...

> Za rok czy za 3 nie wystartuje z wydaniem
> książki bo tyle czasu to ja będę jeszcze się Uczyć,
ok. ucz się. a właściwie dlaczego nie za 3 lata?
ile chcesz się uczyć? 1000 stron wprawek napisze w rok poświecając na naukę godzinę dziennie.
ja nadal się uczę pisania. A już publikuję. :wink:
> będę wydawał w momencie, gdy Ty, Andrzeju,
> będziesz już powoli zmierzał ku ostatniemu
> etapowi własnej kariery. Mniej więcej tak mogłoby być.

zamierzam pożyć 130 lat - tak szacuję patrząc na postepy medycyny.
sproboj mnie dogonić zanim dogoni mnie zmeczenie albo biologia.
> Często o tym myślę, o tym, że albo ja albo nikt i nic. Twórca, jako źródło > kreatywne tego wszystkiego co buduje (jego) literaturę jest autorem
> unikalnym, i wszystko co zdziała, wymyśli, itd. jest z nim najbliżej
> utożsamiane i połączone w pierwotnej relacji twórca-twór, jak przyczyna-
> skutek.
wszystko co tworzymy jest unikalne.
to co dresiarz smaruje na płocie też jest unikalne.
problem zasadza się nie w unikalności ale w tym żeby to co stworzysz było ciekawe jeszcze dla kogoś. I tyle.
I nie dumaj nad swoim artyzmem i subtelnością własnych wizji bo nic nie napiszesz a tylko zmutujesz w emo

> Zawsze najpierw jest "odbiornik", a dopiero potem "fala".
raczej nadajnik

> Byłbym szczerze najbardziej szczęśliwy pod każdym względem kiedy te
> literackie kreatywności, ta cała praca była tak rozpowszechniona z
> dostępem do duużej liczby czytelników,
To proste. wystarczy że będziesz pisał lepiej niż inni i utrzymasz tę jakoś przez kika lat. Możesz też pisać podobnie jak inni - ale wtedy musisz nadrobić ilością.
Tylko gorszej jakości nie nadrobisz.
> To kino holograficzne, o którym wspomniałem
> to taka wizja, na razie fantazyjna. Na pewno kiedyś ktoś zrobi coś
> takiego,
moim zdaniem to raczej pójdzie w kierunku wczepów i wirtualniej rzeczywistości. budowa kin jest kosztowna i niebawem będzie pewnie zbędna.
> Projektowanie, kreowanie, swobodna manipulacja, tworzenie nakładek na
> rzeczywiste otoczenie, większość na postawie wcześniej doświadczonych
> wizualizacji (obrazów).
ok. jesteś zaiste genialny w szerokości spektrum przyjmowanych doznań.
teraz pora to ubrać w słowa i przelać na papier.
> Moje pomysły dotyczą rzeczywistości, światów, stworzeń, technologii,
> pojazdów, postaci, budynków, energii, scenariuszy itd. oraz pomniejszych
> szczegółów dla różnych spraw lub rzeczy. Tak wspaniale, że mam dopiero
> parę procent opracowane z całej głównej antologii. A potem treść, narracja
> - finalizacja.
czyli chcesz wymyslić cały siwat zanim siądziesz do pisania?
Bzduuura. Całe zycie będziesz to wymyślał. I nie skończysz.
Na razie pokaż nam wycinek tego świata.
weż trzech robli zamknij w garażu i niech naprawiają pojazd.
Pokaż ten swiat z punktu widzenia robla w garażu.
Cywilizacją została za ścianą. Nie musisz jej pokazać. skoncentruj się na detalu. W następnym teksice rozszerz spektum.
Czego dowiadujemy się z IV części Gwiezdnych Wojen? że gdzieś jest centrum cywilizacji. Widzimy ją z zapyziałej pustynnej planetki.
i to przecież wystrczy.
zobacz sobie J.A.Zajdla - opowiadanko "dzień liftera" jako wycinek a potem przeczytaj "limes inferior" by ogarnąć swiat którego wycinek poznałeś.
> Depresję od dawna jakoś - hm - ustabilizowaną. Niestety.
czyli kwarcówka nie zadziała.
Pozostalą terapia psychologiczna albo tabletki.
ale weż się za to - bo po cholerę masz być smutny i nieszczęsliwy?
pozaty przewlekła depresja negatywnie dizałą na cały organizm. Uszkadza serce, uposledza działania narządów wewnętrznych etc.
> Za wolno mi to wszystko idzie i bez porządku.
mi też kiepsko idzie. Cisz spokój a od rana sześć stron napisałem.
a do jutra muszę machnąc dwa opowiadańka do podręcznika (na szczescie takie max dwie stroniczki) do tego jeszcze muszę zeskanować z 50 stron dla znajomego.
nie idzie jedno robi sie drugie.
nie piszesz to poprawiasz. nie poprawiasz to czytasz. Ciągły ruch.
każda czynność ma Cię pchać do celu.
> Trzeba planować, tak jak radzisz. Racja. Trzy plany, trzy metody działań,
> ale czy będę pamiętać? Wątpliwe, aczkolwiek wszystko jest możliwe.
pinezka i ściana nad łóżkiem.

> Aha, te klocki. Klocki jak klocki. Taka era. śmigiel stał się aktywny
> medialnie, to następni też tacy mogą być.
nie.
jak chcesz skoczyć naprawdę wysoko musisz siśc iną drogą.
śmigiel czy Bagiński zrobili jedno. Ty musisz wymysleć coś innego.
Chcesz być sławny? Zrób coś czego nie robił nikt inny. Rowerem do Etiopii.
> Teraz jest mnóstwo opcji do wyboru. Internet, filmy, audio-książki,
> reklama jak i gdzie się da... Czemu by nie połączyć kilku z tych rzeczy?
> Mówią, że "świat należy do odważnych". To dorabiam: "...i do
> kreatywnych"

mieszanie jest działaniem średnio kreatywnym.
Wymysl coś zupełnie nowego.
np. program do odwieszania windows

Dodane po 3 minutach:
monilip pisze: dla większości społeczeństwa pisarze to jacyś kosmici którzy piszą (!) i jeszcze na tym zarabiają (!!).
co więcej społeczeństwu wydaje się że zarabiamy jakieś kokosy.
a urzędnikom od kultury wydaje sie dla odmiany że czasopisma literackie muszą być deficytowe a pisarzon trzeba dawać dotacje bo niemożliwe jest życie z pisania...

93
Andrzej Pilipiuk pisze:
Chcesz być sławny? Zrób coś czego nie robił nikt inny. Rowerem do Etiopii.
"Ale to już było..."
Kazimierz Nowak. W 20 wieku przejechał Afrykę na rowerze.
http://www.kazimierznowak.pl/biografia/
Obecnie ciężko zrobić coś zupełnie innego ale warto próbować

Dodane po 59 sekundach:
Przepraszam, podróżował też konno i czółnem.
ta Monilip
95
źle się wyraziłem, miałem na myśli:> Zawsze najpierw jest "odbiornik", a dopiero potem "fala".
raczej nadajnik Twisted Evil
fala - korzyści
odbiornik - czytelnik/czytelnicy
sygnał - realizacje, dzieła - książki, publikacje
źródło - autor, pisarz
W ten sposób, dlatego napisałem "najpierw" odnosząc się do kolejności.
Jasne, że pierwszy jest autor-źródło a na końcu fala-korzyści

Nikt nie chce, ale to nie takie proste. Pewnych rzeczy sami nie zmienimy, tacy są ludzie, taka jest historia i wiele skutków, które by przemienić w pozytywne czy bardziej korzystne musi minąć wiele lat, trzeba mnóstwo zrobić dla samego siebie i z samym sobą. Liczne przeszkody nie dadzą się zmienić bez innych, bardziej całościowych zmian i interwencji innych osób. Z ludźmi to tak bywa najczęściej, że myślą, ze wszystko wiedzą o dane sytuacji/człowieku opierając się i usilnie trzymając wyłącznie sfery własnych doświadczeń, czyli subiektywnych. Dwóch takich ludzi się zgodzi w danej sprawie z tym samym tokiem myślenia i sądzą, że ich opinie są teraz obiektywne, bezsprzecznie prawdziwe, a to jednostka jest "ślepa". Musiałbym się wyrwać i mieć styczność przez dłuższy czas z zupełnie innymi ludźmi.ale weż się za to - bo po cholerę masz być smutny i nieszczęsliwy?
A do studiów jeszcze daleko, daleko.
Sławny? Nie lubię sławy. Słowa "sława" i "popularność" dziś kojarzą się przede wszystkim z mediami, z medialnością, a ja nie cierpię świata mediów typu Telewizja oraz światek showbiznesu, także najbliżej związanej z tym popkultury.nie.
jak chcesz skoczyć naprawdę wysoko musisz siśc iną drogą.
śmigiel czy Bagiński zrobili jedno. Ty musisz wymysleć coś innego.
Chcesz być sławny? Zrób coś czego nie robił nikt inny. Rowerem do E
Sława, popularność? Zmienię na "Poznanie i poszanowanie".
Ogólnodostępna wiedza o działalności danej osoby, rozprzestrzenianie informacji o niej, zaznajamianie bliższego i dalszego środowiska społecznego z pracą i właściwościami działalności w życiu i społeczeństwie danej osoby.
Teraz brzmi tak jak powinno.
Jeśli mówimy o sławie i popularności jako takiej, to zdecydowanie odwołam się to powyższej definicji.
Fakt. Chodziło mi o to, że łącząc pewne technologie (audio, wideo, animacja, grafika, program) z tym co tradycyjne i ma swoje miejsce w rzeczywistości (literatura - książki), improwizując (symulując) w nowej formie z użyciem nowego (nie zrealizowanego jeszcze) pomysłu można stworzyć i tworzyć dalej to, o czym wcześniej wspomniałem.mieszanie jest działaniem średnio kreatywnym.
Wymysl coś zupełnie nowego.
np. program do odwieszania windows
W ogóle tworzyć nowe rzeczy.
Zmotywowałeś mnie tym komentarzem

Zaprojektuję wstępny projekt, prototyp konstrukcji tej rzeczy. Multimedialnej książki. Co Ty na to jakbym wkleił tu link do zdjęcia tego projektu? :wink:
Się zrobi.
Dodane po 1 minutach:
źródło = nadajnik, generator sygnału itp.źle się wyraziłem, miałem na myśli:
fala - korzyści
odbiornik - czytelnik/czytelnicy
sygnał - realizacje, dzieła - książki, publikacje
źródło - autor, pisarz
96
TadekM pisze:Kochani, jesteście w najszerzej promującym debiutantów gatunku, macie wydawnictwo - fabrykę słów - która ODPOWIADA autorom, często nawet tym, których nie zgadza się wydać.
Z moich doświadczeń wynika, że nie odpowiadają nawet na prośbę o potwierdzenie, czy propozycja wydawnicza do nich dotarła.
Ale może miałem pecha...
97
Preissenberg pisze: Pewnych rzeczy sami nie zmienimy, tacy są ludzie, taka jest historia i wiele skutków, które by przemienić w pozytywne czy bardziej korzystne musi minąć wiele lat, trzeba mnóstwo zrobić dla samego siebie i z samym sobą.
1) masz depresję więc to normalne że małe problemy stają się dla Ciebie nierozwiązywalne. Bo depresja jest tu właśnie fundamentem problemów.
2) Sam pewnych rzeczy nie zmienisz. ok. Pora poszukać w okolicy ludzi z ktorymi można podziałać i zmienić to wspólnie.
3) jeśli masz w planach wielkie i fundamentalne zmiany to normalne że potrwa to kilka lat.
Dodane po 32 sekundach:
4) zacznij od okreslenia celu. Co chcesz osiągnąć za te kilka lat.
98
Z moich doświadczeń wynika, że nie odpowiadają nawet na prośbę o potwierdzenie, czy propozycja wydawnicza do nich dotarła.
Ale może miałem pecha...
Z moich wręcz przeciwnie. I to przy tekście, który napisałem nie potrafiąc wiele.
No, ale po to Bell wymyślił telefon, żeby i przypominać.
Seks i przemoc.
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
99
Z odpowiadaniem przez Fabrykę debiutantom, faktycznie bywa różnie, ale jest to spowodowane głównie nawałem roboty i nadesłanych tekstów. Owszem, można przypomnieć się przez telefon, mozna też ( tak chyba lepiej) dać sie zauważyć redaktorkom Fabryki, umieszczając jakiś tekst w Fahrenheicie, biorąc udział w warszrtatach itp. Znam kilka osób które w ten własnie sposób ustrzeliły debiut. Jednym z nich jest np. Rafał Orkan, którego debiutancką książkę ( wcześniej wydrukowano go w antologii) włąsnie zapowiadają. Innych jeszcze nie zapowiedziano ( ale są w planach), więc nie będę zdradzał nazwisk 

Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
100
Navajero pisze:Z odpowiadaniem przez Fabrykę debiutantom, faktycznie bywa różnie, ale jest to spowodowane głównie nawałem roboty i nadesłanych tekstów.
Jeśli mam być szczery, to takie tłumaczenie wydawnictwa zupełnie nie jest w stanie mnie przekonać. Uważam, że każdą propozycję wudawniczą należy traktować poważnie. Napisanie jednego maila o treści "Dziękujemy za propozycję wydawniczą. Niestety nie zdecydujemy się wydać nadesłanego tekstu." Trwa około pół minuty. Jeśli nie ma na to czasu, to mam wątpliwości, czy ktokolwiek na ową propozycję rzucił okiem.
101
Jeśli mam być szczery, to takie tłumaczenie wydawnictwa zupełnie nie jest w stanie mnie przekonać. Uważam, że każdą propozycję wudawniczą należy traktować poważnie. Napisanie jednego maila o treści "Dziękujemy za propozycję wydawniczą. Niestety nie zdecydujemy się wydać nadesłanego tekstu." Trwa około pół minuty. Jeśli nie ma na to czasu, to mam wątpliwości, czy ktokolwiek na ową propozycję rzucił okiem.
Szczerze? Witaj w moim świecie. Tu chodzi nie tylko o to, żeby napisać dobry tekst. Tu już musisz wykombinować co możesz zrobić, żeby ktoś go przeczytał. To nie ma nic wspólnego z jakością wydawnictwa. To wina autorów i nie ma się co czarować. Są setki, jeśli nie tysiące grafomanów, którzy zarzucają wydawnictwa wszystkim, co wyjdzie spod ich pióra. Powchodź na strony. Myślisz, że dlaczego na niektórych są ogłoszenia: "Proszę nie nadsyłać nowych tekstów. Nie recenzujemy propozycji wysłanych po 1 stycznia 2007" (przykład Mag, chociażby)? Bo wielcy artyści zalali rynek. Sami sobie mieszamy szyki. Każdy chce wydać.
Rozmowa telefoniczna dzisiaj z wydawnictwem.
- Bla, bla, bla. Zdarza się państwu czytać propozycję od debiutantów?
- Czytać zdarza. Wydać, jak dotąd, nigdy.
To mówi samo za siebie o poziomie jaki, bądź co bądź, "my" reprezentujemy (chociaż mam wielką ochot napisać "reprezentujecie, ale każdego według zasług więc zostajemy "my") ".
Może nie ma co oczekiwać szacunku od jednej strony, gdy druga go nie okazuje?
Seks i przemoc.
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com
102
Trochę racji masz, przyznaję.
Niemniej jednak wydawnictwa powinny pamiętać, że istnieją dzięki a(A)utorom. Gdyby było inaczej, redaktorzy, którzy bogami wszechwiedzącymi raczej nie są, pisaliby i wydawali same bestsellery.
Skąd pewność, że ktoś, kto napisał coś słabego nie napisze wkrótce czeoś świetnego?
Pół minuty na maila. Czy to tak dużo?
Niemniej jednak wydawnictwa powinny pamiętać, że istnieją dzięki a(A)utorom. Gdyby było inaczej, redaktorzy, którzy bogami wszechwiedzącymi raczej nie są, pisaliby i wydawali same bestsellery.
Skąd pewność, że ktoś, kto napisał coś słabego nie napisze wkrótce czeoś świetnego?
Pół minuty na maila. Czy to tak dużo?
103
Większość wydawnictw zdaje sobie z tego sprawę i autorów szanuje. Autorów, nie - przyszłych autorówStefan Darda pisze:
Niemniej jednak wydawnictwa powinny pamiętać, że istnieją dzięki a(A)utorom.

Pewności nie ma, ale prawdopodobieństwo opisanej przez Ciebie sytuacji jest znikomeStefan Darda pisze:
Skąd pewność, że ktoś, kto napisał coś słabego nie napisze wkrótce czeoś świetnego?

NajwyraźniejStefan Darda pisze:
Pół minuty na maila. Czy to tak dużo?

Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson
dr Samuel Johnson
105
Andrzej Pilipiuk pisze:usiłowałem to kiedyś wytłumaczyć redaktorom z fenixa
I jak poszło?
Prawdę mówiąc, takie olewanie ludzi jest dla mnie brakiem szacunku. Ech, co za zawód sobie wybrałem...
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons
106
Może i żyję w jakimś matrixie, ale do tych kwestii mam zdecydowanie (może zbyt) idealistyczne podejście.
Traktowanie ludzi, którzy chcą coś wydać, jak ubogich krewnych, miętoszących nerwowo czapkę w sieni, wydaje mi się niegodnym i niewłaściwym.
Denerwują mnie (choć w jakiś sposób to rozumiem) wszelkie wymogi wydawnictw, co do formatu i formy (elektroniczna/tradycyjna) nadsyłanych tekstów. Ale przecież oni są tam po to, żeby czytać teksty (nawet najbardziej grafomańskie, nawet klasyczne rękopisy) i odpowiadać Autorom: "tak" lub "nie".
Nie mówiąc już o tym, że zakichanym obowiązkiem powinna być odpowiedź, czy tekst w ogóle dotarł (tradycyjny) lub czy dał się otworzyć (elektroniczny). Przecież gdy wysyła się tekst pocztą tradycyjną, to może on nie dojść, a gdy przesłany jest pocztą elektroniczną, to mogą wystąpić techniczne problemy z jego otworzeniem.
Niemniej jednak wiem, że jest inaczej. Dotarło to do mnie dobitnie, gdy na jednym z forów literackich (nie chcę wymieniać nazwy, bo nie lubię źle mówić o nieobecnych), szanowna redaktor wyraziła opinię, iż przesyłanie propozycji wydawniczej do kilku wydawictw równocześnie jest niekulturalne. "Bo przecież oni czytają i jak ktoś wcześniej przyjmie tekst do druku, to ich praca idzie na marne". Sorry, a praca osoby, która dany tekst storzyła, to co? Mam doświadczenia z wieloma wydawnictwami. Moja książka jest już w księgarniach, a niektórzy nie odezwali się nawet słowem (wymienię chlubne wyjątki, które odpowiedziały: Prószyński, Supernova, WAB) i gdybym szedł za radą "życzliwej" pani redaktor, to czekałbym już prawie od roku. Zapewne w nieskończoność.
Przeczytanie powieści zajmuje około dwóch dni, a jej napisanie? Pewnie średnio gdzieś tak sto, albo kilkaset razy więcej...
Nie będzie dobrze, dopóki obie strony nie zrozumieją, że wydawanie książek powinno się odbywać na warunkach partnerskich.
Traktowanie ludzi, którzy chcą coś wydać, jak ubogich krewnych, miętoszących nerwowo czapkę w sieni, wydaje mi się niegodnym i niewłaściwym.
Denerwują mnie (choć w jakiś sposób to rozumiem) wszelkie wymogi wydawnictw, co do formatu i formy (elektroniczna/tradycyjna) nadsyłanych tekstów. Ale przecież oni są tam po to, żeby czytać teksty (nawet najbardziej grafomańskie, nawet klasyczne rękopisy) i odpowiadać Autorom: "tak" lub "nie".
Nie mówiąc już o tym, że zakichanym obowiązkiem powinna być odpowiedź, czy tekst w ogóle dotarł (tradycyjny) lub czy dał się otworzyć (elektroniczny). Przecież gdy wysyła się tekst pocztą tradycyjną, to może on nie dojść, a gdy przesłany jest pocztą elektroniczną, to mogą wystąpić techniczne problemy z jego otworzeniem.
Niemniej jednak wiem, że jest inaczej. Dotarło to do mnie dobitnie, gdy na jednym z forów literackich (nie chcę wymieniać nazwy, bo nie lubię źle mówić o nieobecnych), szanowna redaktor wyraziła opinię, iż przesyłanie propozycji wydawniczej do kilku wydawictw równocześnie jest niekulturalne. "Bo przecież oni czytają i jak ktoś wcześniej przyjmie tekst do druku, to ich praca idzie na marne". Sorry, a praca osoby, która dany tekst storzyła, to co? Mam doświadczenia z wieloma wydawnictwami. Moja książka jest już w księgarniach, a niektórzy nie odezwali się nawet słowem (wymienię chlubne wyjątki, które odpowiedziały: Prószyński, Supernova, WAB) i gdybym szedł za radą "życzliwej" pani redaktor, to czekałbym już prawie od roku. Zapewne w nieskończoność.
Przeczytanie powieści zajmuje około dwóch dni, a jej napisanie? Pewnie średnio gdzieś tak sto, albo kilkaset razy więcej...
Nie będzie dobrze, dopóki obie strony nie zrozumieją, że wydawanie książek powinno się odbywać na warunkach partnerskich.