No cóż. I na dnie Piekła można mieć co powspominać. A jeśli, zaprawdę Bóg jest miłością, to nie karze, tylko obdarza człowieka ostateczną łaska poznania prawdy o samym sobie - otwiera mu OCZY! Piekło... Raj... To jest to co sam w sobie nimi dostrzeże.
Do rzeczy. Nie lubie patrzec na życie z punktu widzenia komunistycznego aparatczyka, dla którego człowiek jest liczbowo skatalogowaną jednostką produkcyjną o wartości równoważnej róznicy uzyskanych zeń przychodów i kosztów utrzymania go przy zyciu. jak bilans jest ujemny to trzeba palnąć mu w łeb albo do gułagu. To mój ojciec tak na to patrzy. Za to go nienawidze. A jemu i tak wiedzie sie co raz lepiej.
Czyli jaki wniosek? Budujemy Literacką Republikę Rad? Zawsze na eksport, znów historia z dewizami?
Demokracja - ustrój, który gwarantuje ludziom prawo do bycia idiotami.
....................................................................................
Trudno mi sie opanować, ale próbuje. Czy ktoś to dostrzega?
Żeby nie było potem, że to ja znowu zaczynam. Wole milczeć.
....................................................................................
Tak na trzeźwo, to ja juz niemal pogodziłem sie, że moje pisarzenie to tak tylko, dla spotru, do szuflady, żeby zająć czymś głowę i nie zwariować. Inni mogą ogladac mecze, iść na piwo albo na dziwki. ja nie. ja nie z tych. Więc piszę sobię.
Ponoć powstrzymanie sie od Zła to jeszcze nie Dobro. Ponoć zaniechanie zła jest równowazne jemu samemu. Ale skoro Dobro jakos mi nie idzie, to chocby wybiore mniejsze Zło. To tez jest dobre.
A jesli jednak coś wyjdzie z piszarzenia... Też dobrze.
Bycie pesymistą jest matematycznie opłacalne: optymiste zaskoczy Zło; Dobro, którego sie spodziewał, będzie zaś smakować tylko w połowie, gdyż się go spodziewał; pesymistę Zło nie zaskoczy, spodziewał sie go i jedyne co go zaskoczyć może, i to wyłacznie mile, to Dobro. Wynik: pesymizm popłaca.
Cytat z pamięci przeczytany dawno temu, w gazecie. Autora nie znam.
A pisać nie przestanę. Bo sprawia mi frajdę. Chocby jakościowo było do kitu.