168
Dobra. Widze, że ruszyłem ludem i wkurzyłem co poniektórych.

I dobrze! Lubie wkurzac ludzi bo to ich zmusza do myslenia, rzucam jakis tekst i obserwuję z boku, z ciepła satysfakcja jak sie ludzie żrą między sobą jak małpy na kwasie o wyższość świąt Wielkiejnocy nad Bożym Narodzeniem. Albo odwrotnie. W moich oczach takie kwestie i tak są bezwartościową teorią.

Będę szczery: macie duzo racji w tym co o mnie mówicie - nie wiele mnie obchodzi to co robię, dla mnie to wata, która zapycham z nudów próżnię pomiędzy narodzinami i śmiercią. Celowość mojej egzystencji ma przezerowa wartość logiczną. Mogę pisać albo strzelać do ludzi na ulicach bagdadu - wsio jedno! Ale że akurat nie mam Kałasza to wziąłem się za pióro. I mogę nim zrobic więcej szkód niz atomówką.

A co do krytyki. Sójrzmy czym tam we mnie rzucono...

*** Romek Pawlak pisze: "Pisz samym sobą, w poważaniu mając warsztat, to zobaczymy, jak daleko zajdziesz. (...) Tobie np. przydałby się przedmiot "marketing wydawniczy - jak sprzedać to, co napisałem", nie uważasz?"

A i owszem. Z marketingime życiowym bym się zapoznał - czyli o tym jak umieć być wartościowym, nie? A co z tym warsztatem? Czy groteska, komedia, dramat, sensacja istniały jako idee doskonałe od zawsze a my tylko do nich mogliśmy dochodzić? Nie! teraz też nikt nie każe tworzyć tekstu przystającego do linijki kanonu by miał dla innych znaczenie, wartość. Pisze sie dla ludzi a nie dla suwaków logarytmicznych. Owszem, dobrze jest gdy tekst tak jak mowa ma sens, układa się w zdania i tak dalej ale nie do przesady, że jak nie heksametr to odrazu szambo.

Przypominam co sam o tym powiedziałem: "Chodzi o to, żeby nie robić z pisania kosmicznej technologii, co ją wymyślić mogą tylko w NASA. (...) zawsze będą tacy co oplują i tacy co wycałuja po tyłku. (...) Jak z ewolucją - nikt nią nie kieruje a sama dochodzi do wspaniałych dzieł."

Owszem, wiem, że jest też cała kopa śmiecia błedów ewolucji co sypie się kredą, marglami i innymi kopalnymi szczątkami organicznymi. Ale tu rządzi rachunek prawdopodobieństwa. Zawsze dla kogoś, coś będzie dobre a dla kogoś innego nie. Zawsze, wszędzie i wszystko. Nie ma złotego środka, żadnego wzorca idealnego tekstu, do którego moglibyśmy dążyć.

...............................................

A teraz coś z zupełnie innej beczki...

Roark rzekł: "Lu, wybacz, ale czyś Ty się blekotu najadł?"

Najeśc sie mogłem "szaleju" a bełkotac bełkoczę zawsze. Inna sprawa. resocjalizować mnie Święty od Nawracań nie będzie: jesli mam ochote wyróść sobie w chorej atmosferze schizoidalnej deprechy na jakiegoś Antychrysta to mój problem. To raczej nie portal chrystianizacyjny.

A że uważam, że nie istnieję, to tez nie bez powodu. Nie istnieje jako osoba, niepodległy byt personalny a jedynie jako funkcja wykonawcza cudzej woli będąca pseudoświadomą pochodną życia innych ludzi. Tak to ujmę. Że śmierdzi dekadencją, postmodernizmem i Heglem. Fajnie! Dorzuciłbym jeszcze Nietzschego, Engelsa i nihilistyczny anarchizm jako ściezkę wyzwolenia od człowieczeństwa. Podoba się?

Dalej. Andrzej Pilipiuk: "po prostu wydaje się chłopakowi że uczy się zawodu polegającego na wypisywaniu niezwykle doniosłych bzdetów ku uciesze krytyków. I tak sobie próbował potrenować (...) bo ten worek może oddać?"

O dajcie Panie Boże? jestem jednym z tych co proszą sie o śmierć a Śmierć ich opuściła. Wiecie skąd to jest? Ja wiem. A mnie sie nic nie wydaje - od zbyt dawna zbyt wielu siedzi mi w głowie i dupie i wie lepiej co mi sie wydaje a co nie żebym teraz obierał w kwiatki to co myslę. - i napewno juz nie chcę miec poklasku od krytyków. Wole byc nienawidzony - nienawiść jest blizsza prawdzie, letce płynie z krwioobiegiem słów, nie przymusza do szczerości, nie uwzniośla: sprowadza nas na poziom, z którego się podniesliśmy.

Lubie nienawiść. Nienawidźcie mnie. I to co piszę. I jak piszę.

A jak worek mi odda to zacznie sie rzeź!

............................................................


A teraz juz całkiem na poważnie.

Swoje teksty piszę takim językiem, na takie własnie tematy by wstrząsac czytelnikami, zmuszać ich do myślenia. Z premedytacją poruszam kontrowersyjne sprawy, ideologie by zapaśc w pamięć tym, którzy się ze mna stykają. Nie zależy mi, czy zapamiętaja mnie dobrze czy źle: jestem etycznym nihilistą. Liczy się, że zapamiętali wogóle. Że śnie sie im koszmarem po nocach - to dobrze. O katach dłużej historia pamięta niż o męczennikach.

To przykre dla idealistów, ale historia uczy, że kompleks Herostratesa jednak popłaca.

Ukamienujcie mnie albo poczekajcie. Życie zweryfikuje kto ma racje.

Ewolucja, ewolucja...

169
Lu pisze:I dobrze! Lubie wkurzac ludzi bo to ich zmusza do myslenia, rzucam jakis tekst i obserwuję z boku, z ciepła satysfakcja jak sie ludzie żrą między sobą jak małpy na kwasie o wyższość świąt Wielkiejnocy nad Bożym Narodzeniem. Albo odwrotnie. W moich oczach takie kwestie i tak są bezwartościową teorią.
Chłopcze, jak by nudna nie była twoja egzystencja - to jedno ci powiem: pisz, pisz, a i tak już nikt cię nie będzie czytał - nie warto.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

170
Kyrie eleison!

Niech no ktoś tu wreszcie czyta z przymróżeniem oka! Co? Emotiki muszę wszędzie dawać, żeby tekst był zrozumiały? Dobra: daje emotika - ;)

Teraz jasne?

P.S. Lubie skrajności: albo mnie pokochajcie z tą szajbą we łbie albo zatłuczcie na miejscu. Chętnym do zatłuczenia podam adres. Uwaga, emotik! ;)

172
Lu pisze:O katach dłużej historia pamięta niż o męczennikach.
Nie zgadzam się. Wielu Świętych i sam Chrystus są najlepszym przykładem, że historia pamięta męczenników.

173
Lu pisze:Roark rzekł: "Lu, wybacz, ale czyś Ty się blekotu najadł?"

Najeśc sie mogłem "szaleju" a bełkotac bełkoczę zawsze. Inna sprawa. resocjalizować mnie Święty od Nawracań nie będzie: jesli mam ochote wyróść sobie w chorej atmosferze schizoidalnej deprechy na jakiegoś Antychrysta to mój problem. To raczej nie portal chrystianizacyjny.

A że uważam, że nie istnieję, to tez nie bez powodu. Nie istnieje jako osoba, niepodległy byt personalny a jedynie jako funkcja wykonawcza cudzej woli będąca pseudoświadomą pochodną życia innych ludzi. Tak to ujmę. Że śmierdzi dekadencją, postmodernizmem i Heglem. Fajnie! Dorzuciłbym jeszcze Nietzschego, Engelsa i nihilistyczny anarchizm jako ściezkę wyzwolenia od człowieczeństwa. Podoba się?
Ech, wybacz, ale nie odpowiem ani nie skomentuję, bo - szczerze mówiąc - nie mam zielonego pojęcia, o co Ci chodzi ;). I, przyznam się bez bicia, nie chcę wiedzieć :P.

Pozdrawiam :).

PS Może jakiś tępy, ale nie do końca łapię - ten Twój "Święty od Nawracań" to ja? To w zasadzie jedyna rzecz, która mnie zafrapowała i o którą chciałem spytać, Lu. Tak dla pewności ;).
Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery. Z niego wynika reszta.

Jerzy Orwell, "Rok 1984"

175
O Bossssz! Wielostronicowy elaborat, z którego nic nie wynika... Chłopie, ogarnij się i napisz kilka zdań z sensem
Lu pisze:Ale tu rządzi rachunek prawdopodobieństwa. Zawsze dla kogoś, coś będzie dobre a dla kogoś innego nie.
Matematyka ci się pomieszała z estetyką. I z kilkoma innymi rzeczami także. Jeśli zdanie jest gramatycznie, logicznie i stylistycznie niepoprawne, to z rachunku prawdopodobieństwa wynika jedynie, że w populacji istnieje jeden debil na x, któremu się to spodoba. A ty jak widzę starasz się wszystko relatywizować. Ale jakby nie do końca wiesz chyba jak to uzasadnić LOGICZNIE. To co piszesz na forum sprawia wrażenie pseudointelektualnych wywodów neofity, który naczytał się streszczeń Heideggera i postmodernistycznych filozofów - rzucasz ogólnymi hasłami, które tylko częściowo pokrywają z tezami, które starasz się przekazać. Co gorsza, struktura logiczna zdań tworzonych przez ciebie jest nieprzejrzysta z racji nietrafionych środków stylistycznych i pokręconych metafor.

Jeśli chcesz dyskutować, to naucz się zaprzęgać logikę do pracy przy pisaniu a także przestań traktować klawiaturę jako urządzenie do masturbacji - twoje niby-mądre wytryski wyrazów nie niosą ze sobą kompletnie żadnej wartościowej treści, bo rozwadniasz je bezsensownym słowotokiem.

Na krótką metę było to śmieszne, a teraz staje się nudne - tak nie dotrzesz do czytelnika, tylko go zniechęcisz...

176
Lu pisze: A teraz coś z zupełnie innej beczki...

Roark rzekł: "Lu, wybacz, ale czyś Ty się blekotu najadł?"

Najeśc sie mogłem "szaleju" a bełkotac bełkoczę zawsze.
Drogi Lu - chcąc zostać pisarzem zacznij od opanowania języka polskiego w stopniu choćby podstawowym...

blekot to nie bełkot

http://pl.wikipedia.org/wiki/Blekot
http://pl.wikipedia.org/wiki/Blekot_pospolity

a szaleju też lepiej nie jedz bo ci zaszkodzi.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Szalej_jadowity

szalej nie jest blekotem - to zupełnie różne gatunki.

Roark Cię celnie kopnął w zadek a ty się obraziłeś że deszcz pada ;)
Ostatnio zmieniony wt 07 wrz 2010, 10:03 przez Andrzej Pilipiuk, łącznie zmieniany 1 raz.

177
Lu pisze: Swoje teksty piszę takim językiem, na takie własnie tematy by wstrząsac czytelnikami, zmuszać ich do myślenia. Z premedytacją poruszam kontrowersyjne sprawy, ideologie by zapaśc w pamięć tym, którzy się ze mna stykają. Nie zależy mi, czy zapamiętaja mnie dobrze czy źle: jestem etycznym nihilistą. Liczy się, że zapamiętali wogóle. .
diagnoza: głębokie niedowartościowanie połączone z rozpaczliwym pragnieniem zwrócenia na siebie uwagi. Jakiejkolwiek uwagi. Osobowość neurotyczna.

Pomyliłeś adresy www. Wirtualny psychiatryk jest gdzie indziej, grupa wparcia dla emo też.

Chcesz zrobić na nas wrażenie napisz tekst literacki na takim poziomie żeby nam szczęki opadły. Sorry to jedyna droga...

178
Chyba trochę zeszliście z tematu. Może jednak powrócić do naszych baranów? ;)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

180
Podpisuję się pod tym wszystkimi czterema łapami :) Nb. zakres internetowej autoreklamy ( a także jej skutki) są mocno ograniczone. Szkoda tracić czasu. Najlepszą reklamą pisarza są jego teksty.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

181
Przeczytałem raz, potem drugi, trzeci i... Kurwa! Dobra! Ja sie poddaje. Chocbym nie chciał macie racje.

Nie dziwota, że mnie wszyscy ciągle tylko do psychiatryka ślą. Czub, buc i matoł. OK!

Szczerze, palnąłbym sobie w łeb tylko nie mam z czego. A skoro już muszę żyć (Bo trzeba żyć. Bo wszyscy żyją. Bo tak się robi się - się żyje się.) to tak motam się w tym moim niby-życiu.

Czy więc jakos wynagrodzę wam koniecznośc obcowania z neurotycznym bucem-autorzyną od czasu do czasu wrzucając coś do poczytania (i zgnojenia, w domysle)?

A może mam sie pakować i won do świrów z pożądnego forum?

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”