magicznykox pisze:
Człowiek nie staje się dobrym pisarzem dlatego, że "chodził do szczególnych szkół, zna wszystkie lektury szkolne albo gdy zna prozę Aleksandra Grina". Człowiek staje się dobrym pisarzem wtedy, gdy ma bujną wyobraźnię, wtedy gdy potrafi choć na chwilę wyobrazić sobie świat w innym miejscu, wtedy gdy posiada umiejętność uporządkowania sobie wszystkich wydarzeń w jedną spójną całość. To jest według mnie wtedy dobry pisarz, albo przynajmniej człowiek, którego twórczość jest coś warta.
Powiem tak - pisanie to zajęcie wymagające ogromnej wiedzy interdyscyplinarnej - masa powieści fantasy wywala się na takich detalach jak ekonomia, geografia czy biologia przedstawianych światów.
Masa powieści SF wywala się na elementarnych detalach fizycznych czy technicznych.
Masa powieści zatrącających o historię wywala się totalnie skutkiem tego że autor o tej historii czy o rzeczywistości historycznej pojęcie miał nikłe.
To podstawy. To powinna dać szkoła. A przynajmniej nie powinna tłumic i zabijać zainteresowań ucznia.
Poziom kolejny: we w miarę normalnej szkole znajdujemy ludzi którzy mają podobne do nas zainteresowania albo inne ciekawe hobby o którym można pogadać. W normalnej szkole spotkamy osobników którzy czytają książki.
rozumiesz problem?
Intelekt rozwijamy gadając z mądrymi ludźmi. Najlepiej z mądrzejszymi od nas. Może być mądry rówieśnik, może być ktoś kilka lat starszy, może być belfer. I teraz sytuacja: zamiast belfrów wyrobnicy edukacyjni z selekcji negatywnej, starszych kolegów - brak, rówieśnicy tacy że najlepiej zastrzelić i zakopać.
okres snu, mózg na jałowym biegu. Samym czytaniem nawet jeśli się czyta 200 książek rocznie nie nadrobi się wszystkiego. Drugi problem - brak świadomości istnienia wielu wartościowych autorów i pozycji które warto poznać.
By wyrwać się z letargu i innych skutków ubocznych złej szkoły trzeba niewyobrażalnej samodyscypliny. Marszu pod górę, niepotrzebnego - bo po długiej wędrówce znajdziemy się - nieludzko zmęczeni - w miejscu gdzie inni wypoczęci stawiają dopiero pierwszy krok.
*
Nie wyobrazisz sobie fabuły osadzonej w czasach Hanzy jeśli nie wiesz że istniało coś takiego jak Hanza. Nie napiszesz opowiadania o trądzie w Bergen jesli Bergern będzie dla Ciebie tylko punktem na mapie. Nie zrozumiesz idei monarchistycznej bez lektury żywotów wybitnych monarchów.
*
Oczywiście na podbudowie intelektualnej budujemy fabułę która aby była wiarygodna musi zawierać elementy rzeczywistości poznanej.
Weźmy przywoływane przeze mnie książki. Konie trzeba na noc rozkulbaczyć i spętać.
Szałas buduje się w miarę szybko - ale jesli ma to być poważne schronienie na jesienną noc budowa zajmie kilka godzin. Sen w zimną noc na pokładzie łodzi też nie jest dobrym pomysłem - chlapie...
*
Tove Janson od dzieciństwa włóczyła się po fińskich szkierach - w efekcie 100 stronicowa opowiastka dla dzieci - "Tatuś Muminka i morze" zawiera ogromny ładunek codziennych obserwacji. Zaprezentowane tam życie na wyspie jest wyjątkowo realistyczne. Do tego jest tam sporo obserwacji psychologicznych.
Albo powieści Astrid Lindgren - opisywała Szwecję schyłku lat czterdziestych - kraj swojego dzieciństwa (który pomogła spalić i zaorać jako działaczka partii socjaldemokratycznej...) ;(
Bolesław Prus pisząc "Faraona" starał się odrobić lekcję - prof.Niwiński poświecił sporo czasu próbując zidentyfikować listę lektur pisarza (wiosną ukaże się nowe wydanie - pierwsze z krytycznym komentarzem egiptologów i przypisami) - jednocześnie w powieści tej snują się Żydzi i Fenicjanie - co było ewintnym przekłamaniem, anachronizmem i zarazem czytelną aluzją do stosunków panujących w Kraju Prywiślańskim...
*
Zderzenie wiadomości, umiejętności i podbudowy intelektualnej - da w efekcie bazę do napisania czegoś nietuzinkowego.
*
Ja ciągle się szarpię i zmagam z różnymi zaszłościami, zaniedbaniami i ich skutkami.
[ Dodano: Sob 01 Lut, 2014 ]
Zapomniałem dodać ze oczywiście aby być pisarzem trzeba też DUŻO czytać.
Niekoniecznie konkurencję.