Bez bety się nie obejdzie?

16

Latest post of the previous page:

MargotNoir, jeśli to, co mi w duszy gra, nie przemówi do nikogo, to najwyraźniej rozminąłem się z powołaniem i piszę dla celów innych niż samo pisanie. Albo jestem jeszcze na zbyt wczesnym etapie, by umieć zamykać swoje wizje w słowach. A jeśli tak, to nawet najbardziej precyzyjny konspekt mi nie pomoże.

Zresztą rozumiem tworzenie takich planów w przypadku fabuł nie wiadomo jak rozbudowanych, ale właśnie pisanie na czuja owocuje na ogół niezbyt skomplikowanymi historiami. Zakładam, że jeśli mam coś do opowiedzenia, to to wybrzmieje, a jak nie, to znaczy, że powinienem zabrać się za kolejny projekt, który być może okaże się szczęśliwszym wyborem. Jaką wartość miałby sukces, gdyby nie ta fundamentalna niepewność?

Nie bagatelizuję znaczenia warsztatu pisarskiego, chodzi mi tylko o to, by nie nakładać wędzidła nieświadomości. Zdaję sobie sprawę sprawę, że to nie jest przepis na literaturę popularną (którą zresztą lubię w rozsądnych dawkach), ale nigdzie nie powiedziałem, że staram się uprawiać to akurat poletko.

Added in 20 minutes 33 seconds:
Zresztą możliwe, że mówimy niezupełnie o tym samym :) Tę powieść, ktorą akurat niedawno skończyłem, pisałem wprawdzie bez planu, ale z mglistym wyobrażeniem całej akcji i zakończenia. Wcześniejsze moje próby zawsze się wykolejały, potrzebowałem najwyraźniej czasu, by znaleźć swój temat. Nawiasem mówiąc, okazał się on na tyle żywotny, że zacząłem już pisać kolejną powieść, która kontynuuje wątki z porzedniej, a zarazem jest odrębną całością kompozycyjną.
https://sceptyk.substack.com/

Bez bety się nie obejdzie?

17
No dobra, widzę, że słowem-kluczem jest tu konspekt i chyba przez to zupełnie się nie rozumiemy. Swoją drogą co za ironia.

Spróbujmy z innej mańki.

Na pewno słyszałeś wyrażenie "tekst się sam broni".
Na pewno też wiesz, na czym polega obrona pracy naukowej.

Spróbuj zatem sobie wyobrazić sobie nieprzychylne audytorium (a czytelnik jest nieprzychylny nie ze złej woli tylko z samej natury: ma inne doświadczenia, skojarzenia, wrażliwość niż Ty. To miałam na myśli pisząc o diable na ramieniu).

Trzeba zawczasu wpaść na to, co ten nieprzychylny czytelnik zrobi z tekstem, jak go pokręci, przekręci, w jakie maliny pójdzie. I spróbować temu zapobiec zawczasu umieszczając w tekście odpowiedzi na wszelkie pytania (których pozostawiać bez odpowiedzi nie chcemy - bo interpretacja to inna para kaloszy) właśnie po to, by tekst sam się bronił.

Literatura popularna faktycznie kręci się wokół powtarzalnych schematów, ale nawet pisanie niemainstreamowe moim zdaniem powinno mieć ręce i nogi. Płynąć w jakimś konkretnym kierunku to nie zawsze znaczy płynąć z prądem.

Bez bety się nie obejdzie?

18
Przewidywanie wszelkich czytelniczych aberracji i obrona przed nimi nie są zadaniem autora :) Autor po prostu opowiada historię i tyle. Niektórym się spodoba, innym nie. Niezależnie od tego co autor zrobi, czy czego nie zrobi. Nb. jeśli pisarz nadmierne skupia się na technikaliach, zamiast płynąć z prądem opowieści, przeważnie skutkuje to zmniejszeniem atrakcyjności tekstu. Wreszcie autor który boi się reakcji czytelnika, powinien zmienić zawód. Zawsze znajdzie się grupa niezadowolonych. ZAWSZE. Pisarz jest jak zawiadowca stacji: podstawia pociąg do dyspozycji czytelnika, a jeśli kierunek i standard pojazdu odpowiadają, czytelnik korzysta. Jeśli nie, wsiada do innego. Zaakceptowanie prostego faktu, że nigdy wszystkich nie zadowolimy, jest elementem zawodu pisarza. Równie oczywistym jak konstatacja, że nigdy nie przewidzimy tego co czytelnik dojrzy w książce. I że nie warto nawet się starać, bo to zwykła strata czasu ( o ile rzecz jasna dbamy o przyzwoity warsztat, bo to co napisałem nie jest bynajmniej pochwałą niechlujstwa).
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Bez bety się nie obejdzie?

22
MargotNoir, uznaję słuszność przewidywania reakcji czytelniczych (byle w zdroworozsądkowych granicach), ale czy nie jest to integralna część procesu opowiadania? Coś, o czym nawet świadomie nie myślisz? Tak jak nie myślisz o ruchach swoich mięśni podczas biegania? Język jest żywiołem ponadindywidualnym i już samo posługiwanie się nim wyrywa Cię z tego, co jednostkowe, idiomatyczne. Piszesz oczami potencjalnego czytelnika. Zawsze jest ryzyko, że stoczysz się w idiom, złamiesz niechcąca reguły gry, ale nadmierna ostrożność nie wydaje mi się tutaj wskazana. Im większa kontrola, tym mniej zabawy z pisania, a im mniej zabawy, tym gorszy tekst.
https://sceptyk.substack.com/

Bez bety się nie obejdzie?

23
Błęzydian, pisania książki różni się od snucia opowieści tym detalem, że w trakcie nie dostajesz żadnej informacji zwrotnej. Na żywo słuchacz nawet nie musi się odzywać, byś był w stanie sprawdzić na ile Twoje słowa wywołują pożądaną reakcję.

Tak, nadmierna ostrożność szkodzi, ale sprawdzenie jak dzieło wygląda z zewnątrz, a nie tylko ze środka naszej głowy, jak najbardziej może pomóc.
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Bez bety się nie obejdzie?

24
Popieram Navajero z konspektem. Więcej, myślę, że większość początkujących zbyt dosłownie podchodzi do tego, czym jest konspekt. To dokument, który ma sprawić, że wydawca zobaczy coś w Twoim pisaniu i uzna "O, to ciekawe!", a nie streszczać całą opowieść.

Beta-czytelnicy są bardzo wartościowi na poziomie początkującego. Tylko że ogromną sztuką jest z jednej strony znaleźć takich czytelników, którzy mają apart krytyczny do tego, żeby dać sensowny odzew, a z drugiej wypracować w sobie niezależność od tego, co powiedzą. To jest naprawdę gigantyczna nauka, wybebeszyć z kimś sensownym swój tekst - zobaczyć go oczami czytelnika.

Wraz z upływem czasu, publikacjami i rozwojem warsztatu to przestaje być takie ważne. Bardziej rozumiesz, co jak i dlaczego chcesz powiedzieć i ta pomoc nie jest już potrzebna. Mimo to zawsze moje teksty widzą najpierw zaufane dusze.

Jeśli chodzi o podejście wydawnictwa, to różnie bywa, ale byłbym BARDZO ostrożny z przyjmowaniem założenia, że skoro już się coś wydało, to można oddać bubel. To mógłby zrobić Sapkowski, może Pilipiuk - bo samo nazwisko zrobi wynik. Ale to nie jest tak, że mając coś na koncie nie podlegasz procesowi selekcji jak inni. Wcale niemałe nazwiska odbijały się od drzwi, które zwykle stały otworem. Kwestia redakcji jest osobna - i dużo zależy, co masz na myśli. Duża część tego, co w tradycyjnym ujęciu było redakcją spada dziś w Polsce na autora. Redaktor nie będzie z Tobą pracował nad tekstem rok, tylko dwa miesiące, więc i tekst musi być tekstem, który przy takim nakładzie pracy będzie absolutnie publikowalny.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

Bez bety się nie obejdzie?

25
Tak, nadmierna ostrożność szkodzi, ale sprawdzenie jak dzieło wygląda z zewnątrz, a nie tylko ze środka naszej głowy, jak najbardziej może pomóc.
Nikt temu nie przeczy.

"Tylko że ogromną sztuką jest z jednej strony znaleźć takich czytelników, którzy mają apart krytyczny do tego, żeby dać sensowny odzew, a z drugiej wypracować w sobie niezależność od tego, co powiedzą"

I dlatego jestem sceptyczny co do szukania bet np. na fb. A znajomym betom nie wszystko możesz przecież pokazać (chyba że chcesz przerzedzić grono znajomych) :)
Redaktor nie będzie z Tobą pracował nad tekstem rok, tylko dwa miesiące, więc i tekst musi być tekstem, który przy takim nakładzie pracy będzie absolutnie publikowalny.
Szkoda, że nie ma takiej aparatury, która mierzyłaby skończoność tekstu ;)
https://sceptyk.substack.com/

Bez bety się nie obejdzie?

26
No jest jeszcze opcja pokazania tekstu/ fragmentu nie becie, a komuś kto już wydał ileś tam książek ( nie, to nie jest propozycja, tylko stwierdzenie faktu ;) ), po uprzednim sprawdzeniu, że pisanie takowej osoby reprezentuje w oczach autora in spe odpowiedni poziom. To dużo bardziej miarodajne.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

Bez bety się nie obejdzie?

27
Jak byłem młodszy, niemal przy każdej nadarzającej się okazji dawałem otoczeniu do zrozumienia, że piszę :) Bez żenady podtykałem swoje teksty osobom, które nie okazywały mi nawet cienia zainteresowania. Im starszy się robię, z tym coraz większym wstydem napomykam o swojej pisaninie i mam coraz większe skrupuły w zawracaniu ludziom głowy. Dobrze to ujął Knausgard w jednym z wywiadów: dlaczego ktoś miałby poświęcać swój czas na przeczytanie tego, co napisałeś? Ot, bolączka, z którą musi się mierzyć każdy autor :)
https://sceptyk.substack.com/

Bez bety się nie obejdzie?

28
Osobiście wolę bez bety. Spróbowałam, zachęcona takim rozwiązaniam, ale się okazało, że i tak nikt nie ma czasu. I wolę sama wszystko dopracować. Pomijam pracę w duecie, bo to wbrew pozorom trudniejsze, wióry szły ;) W obie strony. Na serio, wolę sama wszystko po mojemu. I nawet się z tego niektórzy nabijają, kiedy tak mówię. "Nie słyszałaś o korekcji, reakcji? Nie musisz wszystkiego sama". Muszę, taki system, taki charakter. Po prostu nie wyobrażam sobie ślęczenia nad poprawkami. Nie każdemu się podoba co i jak piszę, ale to normalne. Jak coś robisz, to najlepiej jak potrafisz. A jak nie potrafisz, to albo się nauczysz, albo odpadniesz. Umiejętności ani gustu czytelnika żadna beta Ci nie załatwi.
"Niechaj się pozór przeistoczy w powód.
Jedyny imperator: władca porcji lodów."

.....................................Wallace Stevens

Bez bety się nie obejdzie?

29
Łasic, też tak do niedawna myślałem. Jako autorka nie jesteś w stanie wyłapać wszystkich swoich błędów i niedociągnięć, choćbyś nie wiem ile czasu spędziła nad tekstem. Oczywiście jest szansa, że po 2 czy 3 latach od napisania dostrzeżesz jego słabe strony, ale po co tyle czekać, skoro ktoś może Ci wskazać, co robisz źle? Książka jest zawsze dziełem zbiorowym, choć podpisuje się pod nią tylko jedna osoba.
https://sceptyk.substack.com/

Bez bety się nie obejdzie?

30
Dodałbym: czym innym redakcja, a czym innym - odbiór dzieła. W pierwszym - można szorować do skutku. Ale jak wyjść z siebie i zostać sąsiadką spod ósemki, która lubi książki i seriale historyczne? :) No nie da się być czytelnikiem swego tekstu, kiedy jest się jego autorem. A odbiór czytelników jest ważny, bo dla nich się pisze przecież :)
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Bez bety się nie obejdzie?

31
Błęzydian, Nie wiem, jak wygląda Twoja powieść, ale pamiętam jedno Twoje opowiadanie, które tu zamieściłeś. I myślę, że teraz dzielisz włos na czworo, bo wlazłeś do wody po kolana i boisz się popłynąć. Moja rada: daj sobie spokój z szukaniem "bety" (brr, jak ja nie lubię tego określenia) i ślij tekst do wydawnictw. A co będzie, jeżeli odrzucą? Otóż nic specjalnego. Po prostu wtedy napiszesz i wyślesz następny tekst. ;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron