16

Latest post of the previous page:

Ja mam wrażenie, że na blogach pojawiają się często nie tyle recenzje, co reklamy. Reklamy, które są opłacane darmowymi egzemplarzami "recenzenckimi". Zanika natomiast zwyczaj rozmawiania o tym, co się przeczytało i co nam to czytanie zrobiło. Nie ma wymiany poglądów. Mówi się "fajna książka" (albo nie), przyznaje "pięć gwiazdek" (albo dwie). I to wszystko. To był jeden z powodów, dla których zdecydowaliśmy się na formę dyskusji - żeby spróbować przywrócić ten zwyczaj, przypomnieć, że każdy czyta inaczej i inne rzeczy potrafi dostrzec w danej książce.

Drugi powód był taki, że pP i ja uwielbiamy się kłócić. ;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

17
MaciejŚlużyński pisze:blogerzy czują się "zobowiązani" i piszą tylko dobrze. A potem sprzedają książki na Allegro, nawet ich nie czytając...
Kantem, Maćku? Imperatywem?
To biznes. Nie da się "nakazem moralnym".

Ale w sumie: i odbiorca recenzji jest odpowiedzialny za SWOJE wybory - kogo kocha, kogo szanuje.
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

18
No cóż pisałem już jakiś czas o tym zjawisku i jak się ono rodziło. Dlatego w necie nie ma już praktycznie rzetelnych recenzji a są tylko pochlebstwa. Jak się komuś książką nie podobała to ma o niej nie pisać i tyle. Tyle można wysnuć z tej toczącej się i narastającej kuli śnieżnej.
A jeżeli ktoś chce mimo wszystko napisać coś negatywnego niech będzie gotowy na:

- ataki ze strony autora (o nie zrozumienie treści, brak kompetencji do oceniania, co ciekawe potrafią znaleźć niepochlebna opinię i nawet zalogować się na forum aby próbować sprostować)
- ataki ze strony kolegów autora lub autorów zależnych (takich co wydają w jednym wydawnictwie i piszą sobie nawzajem recenzje).
- ataki ze strony fanów książki autora (tutaj obelgi lecą jak pociski z pistoletu maszynowego)
- ataki i sprostowania ze strony redaktora książki (najczęściej próba tłumaczenia lub jak brak argumentów wytykanie np braku przecinków)
- właścicieli wydawnictwa (groźby pozwem sądowym).

Niezależność swoje kosztuje. Przynajmniej grubą skórę trzeba mieć.

W tym konkretnym przypadku należało nie ustępować. Błędy były obiektywne i dobrze udokumentowane, a postawienie się zmusiłoby pójście do sądu i przegraną wydawnictwa lub co gorsze przyznanie, że stawiają tylko puste groźby.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

19
MaciejŚlużyński pisze:Ja jeszcze tylko zwrócę uwagę na... grafomaństwo ;-) Nie, nie chodzi mi tu o książki, ale o recenzje właśnie. Nie odnosicie czasami wrażenia, że również niektóre recenzje są na pograniczu grafomaństwa?
Uważamy. Ba! Niektóre pozostawiły tę granicę daleko za sobą :P
MaciejŚlużyński pisze: I kolejna rzecz... która też nie daje mi spokoju. Ukazuje się książka. No, zdarza się to raz na jakiś czas. A potem ukazuje się dziesięć albo dwadzieścia recenzji, w których padają te same sformułowania, te same określenia, ten sam poziom zachwytu jest w nich prezentowany...
Nie tylko zachwytu - to samo jest z negatywami. Co więcej, czasami dotyczy to argumentów wyssanych z palca. Wniosek? Ktoś przeczytał i nie zrozumiał, inni nie przeczytali i powtórzyli...
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

20
Wtrącę swoje dwa grosze.

Po pierwsze, nie widzę powodu, dla którego recenzent miałby kupować/pożyczać książki zamiast brać je od wydawnictwa. Myśl, że ktoś ma pisać tendencyjną recenzję, bo dostał wartą cztery dychy książkę od wydawnictwa budzi moje rozbawienie, a jestem bezrobotny. Abstrahując od moralności, ale to mi brzmi jak przysłowiowe dawanie dupy za czekoladki. Tai recenzent zwyczajnie nie ma prawa utrzymać przy sobie odbiorcy.

Po drugie, recenzje w rodzaju copy/paste dają się łatwo rozpoznać. Owszem, jest ich masa, ale na ogół pojawiają się w sklepach internetowych. To zjawisko prowadzi tylko do tego, że uczymy się jak sprawdzać np. czy użytkownik nie jest lipny.

Po trzecie: recenzenci, czy blogerzy powinni być na tyle świadomymi ludźmi, żeby przeczytać ustawę, czy dwie i znać swoje prawa. Skoro chcą w jakiś sposób być opiniotwórczy, to powinni chyba wykazywać odrobinę samodzielności intelektualnej.

Po czwarte: Ataki, szykany i inne tego rodzaju zachowania w stosunku do autorów negatywnych recenzji bardzo, bardzo łatwo przejrzeć i jeśli szkodą one komukolwiek, to twórcy książki. Poza tym, to powiedziawszy: internet jest miejscem dyskusji. Czasem nie na poziomie, czasem nie obiektywnej, ale dyskusji.

Wszystko to jednak prowadzi mnie do dość prostego, choć smutnego wniosku. Rynek książki jest tragicznie zacofany w stosunku do większości innych rynków w tym kraju. Wydaje mi się, że w innych sektorach coraz rzadziej stosuje się reklamy toporne jak spoty wyborcze z lat 90tych, chwyty jak na giełdzie kartofli i zachowania rodem z piaskownicy.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

21
TadekM pisze:Wszystko to jednak prowadzi mnie do dość prostego, choć smutnego wniosku. Rynek książki jest tragicznie zacofany w stosunku do większości innych rynków w tym kraju. Wydaje mi się, że w innych sektorach coraz rzadziej stosuje się reklamy toporne jak spoty wyborcze z lat 90tych, chwyty jak na giełdzie kartofli i zachowania rodem z piaskownicy.
Ostatnio filmowcy chcieli się sądzić o 2 miliony za złą recenzję.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

22
Grimzon pisze:No cóż pisałem już jakiś czas o tym zjawisku i jak się ono rodziło. Dlatego w necie nie ma już praktycznie rzetelnych recenzji a są tylko pochlebstwa. Jak się komuś książką nie podobała to ma o niej nie pisać i tyle. Tyle można wysnuć z tej toczącej się i narastającej kuli śnieżnej.
To zdecydowanie przesada. Pewne jest w tej sprawie to, że poziom recenzji (merytoryczny, językowy) zamieszczanych na blogach bywa bardzo różny. Trudno też nazwać wysłanie egzemplarza recenzenckiego próbą przekupstwa, jest to bowiem tradycyjna praktyka, zarówno w środowisku beletrystycznym, jak i naukowym.
Skoro opinie znajomych autora nie są zbytnio miarodajne, jednym ze sposobów na poznanie bardziej obiektywnych ocen tekstów pozostają recenzje nieznanych mu/jej ludzi, prowadzących blogi literackie.

Nierzadko natomiast bardzo nierzetelne są oceny prac doktorskich oraz habilitacyjnych, gdy decydującym czynnikiem nie jest treść rozprawy, lecz to, "od kogo" jest kandydat do uzyskania stopnia naukowego.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

23
Marcin Dolecki pisze:To zdecydowanie przesada.
Jasne autorzy wcale nie chcą tłumaczyć jak recenzent nie rozumie jego powieści...

Tutaj na forum opisałem jedną wątpliwość w książce w sposób negatywny. Autor znalazł ten wpis i starał się do niego ustosunkować w przeciągu mniej niż 24 godzin.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

24
Każde środowisko ma swoje błoto w ktorym się tarza :)
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

25
Grimzonie, nie ma chyba w miejscu potrzeby dyskutowania nad poszczególnymi przypadkami recenzji, rozmawiamy ogólnie o ich jakości.
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

26
A mi się wydawało, że rozmawiamy o zjawisku ataku na recenzentów. Wśród blogosfery mimo wszystko nie ma ludzi, którzy mieliby takie przełożenie na odbiorców jak np. Tomasz Raczek. Więc atakowanie ich jest co najmniej nie tyle głupie co bezsensowne. Bo tylko można sobie zaszkodzić.

Co więcej jeżeli ma się tylko pochlebne opinie to znaczy, że mało kto przeczytał książkę uważnie.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

27
Grimzon pisze: Co więcej jeżeli ma się tylko pochlebne opinie to znaczy, że mało kto przeczytał książkę uważnie.
Przypomniał mi się stary dowcip:
Kto to jest komunista? Ktoś, kto przeczytał większość dzieł Marksa i Lenina.
A kto to jest antykomunista? Ktoś, kto je zrozumiał :D
"Właściwie było to jedno z tych miejsc, które istnieją wyłącznie po to, żeby ktoś mógł z nich pochodzić." - T. Pratchett

Double-Edged (S)words

28
Wiecie, ale problem jest chyba gdzie indziej...

Tak zwane wydawnictwa ze współfinansowaniem po prostu MUSZĄ wykazać się przed Autorem dostateczną ilością pozytywnych recenzji, bo Autor za to także płaci, czasami nawet bezpośrednio.

Wiarygodność? Przecież nie o to chodzi; chodzi o to, aby Autor był zadowolony.

Wydawnictwo, o którym mowa, chwali się, że współpracuje ze 170 blogerami. Powiedzcie mi - jeśli Autor dostanie linki do stu pozytywnych recenzji swojej książki, to czy nie uzna, że wydał arcydzieło? Czy nie da się w ten sposób oszukać powiedzmy tysiąca ludzi, żeby arcydzieło to kupili?

Być może nie powinienem pisać o tym wprost, bo sami próbujemy na tym rynku zaistnieć, ale my chcemy ten rynek zmienić, bo już wkurza mnie to, że przez tego typu praktyki książka staje się "towarem drugiej świeżości"...

I nie rozumiem zupełnie, jak taka firma wydawnicza może wziąć pieniądze za korektę i jej najnormalniej w świecie nie zrobić??? Jak może (w ten czy inny sposób) opłacić recenzentów, żeby Autor się nie zorientował, że napisał bubla, a oni to wydali? Jak mogą się w ogóle ukazywać takie dzieła? Rozumiem, że ktoś za to najnormalniej w świecie zapłaci, więc ma. Ale - i tu pytanie na koniec - jak bardzo zdesperowani muszą Autorzy decydujący się wydać swoją książkę w takim "trybie wydawniczym"?
Pozdrawiam
Maciej Ślużyński
Wydawnictwo Sumptibus
Oficyna wydawnicza RW2010

29
MaciejŚlużyński pisze:Tak zwane wydawnictwa ze współfinansowaniem po prostu MUSZĄ wykazać się przed Autorem dostateczną ilością pozytywnych recenzji, bo Autor za to także płaci, czasami nawet bezpośrednio.

Wiarygodność? Przecież nie o to chodzi; chodzi o to, aby Autor był zadowolony.
Jak ktoś chce podtrzymywać iluzję swoich umiejętności to wie na co się pisze. I proszę "liczbą pozytywnych pozytywnych recenzji".
MaciejŚlużyński pisze:Być może nie powinienem pisać o tym wprost, bo sami próbujemy na tym rynku zaistnieć, ale my chcemy ten rynek zmienić, bo już wkurza mnie to, że przez tego typu praktyki książka staje się "towarem drugiej świeżości"...


A zauważyłeś, że każdy debiut w fantasy to drugi Martin albo Tolkien?
MaciejŚlużyński pisze:I nie rozumiem zupełnie, jak taka firma wydawnicza może wziąć pieniądze za korektę i jej najnormalniej w świecie nie zrobić??? Jak może (w ten czy inny sposób) opłacić recenzentów, żeby Autor się nie zorientował, że napisał bubla, a oni to wydali? Jak mogą się w ogóle ukazywać takie dzieła?
A jak można brać kasę i budować buble zamiast dróg? Wydawanie za pieniądze to takie Amber Gold. Płacisz ciężkie pieniądze za iluzję.
MaciejŚlużyński pisze:Ale - i tu pytanie na koniec - jak bardzo zdesperowani muszą Autorzy decydujący się wydać swoją książkę w takim "trybie wydawniczym"?
Nie kwestia desperacji (choć i pewnie tacy są) ale kwestia braku dystansu do swojego dzieła.
Wszechnica Szermiercza Zaprasza!!!

Pióro mocniejsze jest od miecza. Szczególnie pióro szabli.
:ulan:

30
TadekM pisze:Myśl, że ktoś ma pisać tendencyjną recenzję, bo dostał wartą cztery dychy książkę od wydawnictwa budzi moje rozbawienie, a jestem bezrobotny. Abstrahując od moralności, ale to mi brzmi jak przysłowiowe dawanie dupy za czekoladki.
Prawda? :) Mnie też to zadziwia, ale jest to praktyka dość popularna. Z drugiej strony: jeżeli za ten towar wart cztery dychy ktoś ma wykonać tylko copy/paste i się pod tym podpisać, to pewnie mu się opłaca.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

31
Przepraszam bardzo, ze się wtrącę.
Onegdaj pewna recenzentka na portalu Enklawa dosłownie wdeptała jedną z moich książek w ziemię. Jej recenzja była nie tylko negatywna - była złośliwa i stanowiła bezpośredni atak na moją osobę. Zamieściłam o tym żartobliwy komentarz na FB i sprawa się skończyła. Do głowy nie przyszłoby ani mnie, ani wydawnictwu które wypuściło to dzieło w świat, nękać autorkę tej recenzji. Ot, napisała co chciała, albo co myślała - jej prawo. Fakt, że to ja przekazałam dla portalu jeden ze swych egzemplarzy autorskich, nie ma tu nic do rzeczy. Grozić sądem za supernegatywną ocenę byłoby co prawda logiczniejsze niż za wskazanie rzeczywistych błędów (których w mojej książce akurat nie było, bo przeszła solidną korektę) - ale i tak byłoby po prostu śmieszne. Znam wydawnictwo Novae Res, kiedyś omal nie wydałam w nim jednej książki, nigdy bym jednak nie przypuszczała, że posunie się do straszenia blogerów!
Nie mówię, żem jest geniusz, lecz i nie dupa
Też bym napisał "Dziady", gdybym się uparł..
.


K.I.Gałczyński

Pisarz jest pisarzem, ponieważ pisze. Bynajmniej nie dlatego, że ma legitymację

Michaił Bułhakow
ODPOWIEDZ

Wróć do „Jak wydać książkę w Polsce?”

cron