Sinka

1
1.
Sinka szła ścieżką wśród kwitnących jabłoni. Gałęzie niskopiennej odmiany dotykały jej twarzy i ramion i pieściły muśnięciami. Uśmiechała się do nich i co chwila przystawała, by ich dotykać lub wciągać głęboko pachnące słodko powietrze. Białoróżowe płatki ścieliły się do nóg i wplatały we włosy. Ich napowietrzny taniec rozweselił ją na chwilę, jednak kiedy ostatni upadł na ziemię w jej sercu drgnęła ta sama nuta strachu i buntu. Otrzymała rozkaz pozostania w swoim domu, mimo że miał się do niego wprowadzić obcy. Wysoko postawiony obcy. A ona spadała do rangi zarządcy, gospodyni, ochmistrzyni i miała mu służyć. Buntowała się przeciw temu, ale czy ktoś jej posłuchał, jej, najmłodszej córki zabitej w wielkiej bitwie Przewodniczki? Świat jaki znała, legł razem z ich wojskami na polach pod szczytem Orlicy i nic na razie nie wskazywało, aby miał się szybko odrodzić. Obcy uznali się za panów ich ziem i nie było nikogo, kto mógłby im wskazać, gdzie ich miejsce. Nikt nie miał dość sił, by zmusić ich do odwrotu. Po pierwszym wstrząsie ludzie na jej rodzinnej plantacji pogodzili się z losem i nadal wykonywali swoje obowiązki, spokojnie czekali na ciąg dalszy życia. Nie dziwiła się im, wszak pierwsze przykazanie ich religii głosiło: „Wszystko przemija.” A skoro tak, to może i obcy odejdą, przeminą, jak płatki jabłoni?
-Co tu robisz kobieto? - głos jaki usłyszała brzmiał gardłowo, a słowa nienaturalnie. Wiedziała od razu, że tak mógł mówić tylko jeden z nich. Słyszała tę ich wymowę już wcześniej, słowa płynęły z ich ust jakby po tarce, chrypiały. Odwróciła się i stanęła na wprost niego. Był ludzko przystojny, ale jego usta, wyraz oczu, były nieludzko obce.
-Podziwiam piękno kwitnących jabłoni. - odpowiedziała, a jej głos nie zdradził zaskoczenia. - Zawsze straszysz przechodniów?
-Boisz się? Czyżbyś robiła coś niewłaściwego?
-Wystraszyłam się lekko, bo nie spodziewałam się spotkać tu nikogo, tym bardziej obcego.
-Ta posiadłość jest własnością obcego. Można więc spodziewać się obcych.- próbował być logiczny.
-Mają przybyć za kilka dni. - w jej głosie była niewzruszona pewność – Czyżby zmienił się plan?
-Być może nowy właściciel nie mógł się doczekać i przyspieszył swoje przybycie? Być może jest zmęczony i pragnie spokoju w takim ustronnym miejscu? Być może jest ciekaw co tu zastanie?
Nie odezwała się, bo przecież nie znała odpowiedzi na te dywagacje. Spojrzał jednak wnikliwiej na wypowiadającego te słowa. Nie był pierwszym obcym jakiego widziała, trzecim z którym rozmawiała, ale pierwszym, który wydał się jej interesujący.
-Czy ty jesteś nowym właścicielem?- zapytała wprost.
-A kim ty jesteś?- ominął jej pytanie zadając swoje.
-Rozkazano mi zarządzać tym domem, dbać o ludzi, którzy w nim zostali.
-Dbać o obcego, który w nim zamieszka?- jego ton sugerował, że było to oczywiste.
-Nie było mowy o dbaniu. Słowa „dbać o kogoś” zakłada przyjazne uczucia. Czy służący musi mieć przyjazne uczucia? Czy niewolnicy w twoim domu dbają o ciebie czy tylko ci służą?
-Nie wiem nic o niewolnikach. - patrzył na nią bystro, lekko przekrzywiając głowę na prawą stronę - Nie ma ich w moim domu, uważam, że to dość przestarzały sposób służenia. Wolę pracę ludzi wolnych, którzy świadomie wybierają swój los i godzą się z nim.
-Wybrałam świadomie mój los, choć nie miałam na niego wpływu. Mogłam odejść, ale zdecydowałam się tu zostać. Ten dom, ta posiadłość jest dla mnie ważniejsza, niż ten obcy i jego świta. Jednak nie godzę się z tym, że tu będzie. To ponad moje siły pogodzić się z tym, że zamieszka w dom jednego z najwspanialszych rodów, wypędziwszy z niego prawowitych właścicieli. - mówiła to i obserwowała, jak jego oczy zwężają się w szparki.
-Uważaj, kobieto... - ostrzegał.
-Jednak – kontynuowała, jakby nie usłyszała jego słów – nie uczynię nic, co by łamało zasady mojej wiary. Nigdy nie podniosę na niego ręki. Nie będę mu szkodzić. Tego wymagają ode mnie moje przekonania. Przekonania moich przodków i mam nadzieję, że również przyszłych pokoleń. I chcę zostać im wierna. Więc, mimo że moje serce nie godzi się z tym co on i jego rodacy robią wokół, przywitam go z godnością i zapewnię spokój. Czy on może dać mi to samo?
-Czyli? - nie wiedziała czy nie rozumie, czy o prostu potrzebuje czasu na wymyślenie odpowiedzi.
-Zapewni mi spokój i mimo wszystko pozwoli zachować godność?
Patrzył na nią, a w jego oczach było coś, co mówiło, że nie spodziewał się takiego pytania.
-Gardzisz nim. - wypowiedział wreszcie wniosek do jakiego doszedł.
-Nie znam go. -pokręciła przecząco głową -Jak mogę gardzić kimś kogo nie znam? Nie mogę. Jednak nie mam powodów by go lubić, czy mu ufać.
-Podejrzewasz go o złe intencje...
-A o co innego mogę go podejrzewać? Jest jednym z dowódców obcych wojsk, które zabijają moich rodaków.
-Jest Generalnym Dowódcą Wojsk Inwazyjnych. - wyrecytował tytuł, dokonując sprostowania.
-Jest obcym, który napadł na moją ziemię.
-Jest żołnierzem, który wykonuje rozkazy swojego króla.
-Jest żołnierzem, którego rozkazy wykonują inni. - w jej głosie był wyrzut.
-Nie rozkazuje: „Idźcie i mordujcie.”
-Żaden porządny dowódca tak nie powie. On mówi: „Za godzinę ta posiadłość ma być nasza.”
-A porządny podwładny wykona rozkaz.
-A porządny, niepotrzebny właściciel posiadłości i jego żona, i jego dzieci, i jego wierna służba, stają się martwi.
-Pozostają ci, którzy godzą się na nowe warunki. Nic im nie grozi, póki wykonują swoje obowiązki.- stwierdził zimno i charkotliwie.
-Taak. - cały czas przyglądał się mu uważnie - Żałuję, że cię spotkałam. Popsułeś tak miło zapowiadający się dzień.- powiedziała z namysłem – Czas wracać do swoich obowiązków. Skoro ma tu przybyć zmęczony inwazją dowódca obcych wojsk...- w jej głosie była rezygnacja i smutek – Wybacz, że cię opuszczę. - skinęła głową – Proszę, zadaj mu moje pytanie, może mi odpowie, kiedy już tu oficjalnie przybędzie.
-Z pewnością odpowie. Lubi jasne sytuacje.
-Tak, wierzę. To żołnierz...
Nie powiedział nic, tylko patrzył jak odchodzi z opuszczoną głową w szpaler kwitnących jabłoni. W pewnej chwili wyciągnęła rękę i odepchnęła gałąź, które zagrodziła jej przejście. Poszła dalej, a on stał i obserwował jak opadają z niej wszystkie czerniejące na jego oczach kwiaty, tak jakby ból, jaki dostrzegł w jej oczach, poraził drzewo.

[ Dodano: Pon 17 Sty, 2011 ]
Poproszę o poprawę fragmentu zapisu dialogu.

[ Dodano: Wto 18 Sty, 2011 ]
"– Gdy to wrzucę – mówiła do siebie – to pewnie pożałuję.
– Co tam, raz kozie śmierć – mruczała dalej. – Dla mnie to nic nowego, a jest szansa, że się czegoś nauczę.- Westchnęła, naciskając enter."

Nikt nic nie komentuje, wasza wola! Uczę się zapisywać dialogi na nowo. Cóż za żmudna robota! Ale tutaj już tego wrzucać nie będę! :)

2
[1]Sinka szła ścieżką wśród kwitnących jabłoni. [2]Gałęzie niskopiennej odmiany dotykały jej twarzy i ramion i pieściły muśnięciami. Uśmiechała się do nich i co chwila przystawała, by ich dotykać [3]lub wciągać głęboko pachnące słodko powietrze.
[1] - Aliteracja - tzw. czkawka.
[2] - Drzewa ją dotykają, czy ona zahacza o nie? I te gałęzie? Pisze o tym, ponieważ tutaj jest interakcja czynna: i ona dotyka drzewa, i drzewa dotykają ją w ten sam sposób.
[3] - Zły szyk w zdaniu.
Moja propozycja po zmianach:
Sinka kroczyła pośród kwitnących jabłoni. Gałęzie niskopiennej odmiany drzew muskały twarz dziewczyny, pieściły ramiona. Uśmiechała się na te czułości i co chwila przystawała, by sięgnąć do nich ręką lub rozkoszować się słodko pachnącym powietrzem.
Ich napowietrzny taniec rozweselił ją na chwilę, jednak kiedy ostatni upadł na ziemię w jej sercu drgnęła ta sama nuta strachu i buntu.
czyli która? Wcześniej nie ma o tym mowy - tutaj to niedomówienie autora.
Sugerujesz, że upadek płatka jest swego rodzaju buntem i strachem (mimo, że to sprzeczne uczucia, zupełnie nie pasujące do tego zdarzenia)?
Świat jaki znała, legł razem z ich wojskami na polach pod szczytem Orlicy i nic na razie nie wskazywało, aby miał się szybko odrodzić. Obcy uznali się za panów ich ziem i nie było nikogo, kto mógłby im wskazać, gdzie ich miejsce. [1]Nikt nie miał dość sił, by zmusić ich do odwrotu.
[1] - Powtórka informacji ze zdania wcześniejszego.
Jakże skromnie słownictwo - albo inaczej - ubogość w doborze zwrotów. Przecież oni, to także: najeźdźca, okupant, zwycięzca, wróg lub sprzymierzeńcy, obrońcy, itd. Zobacz na drobne zmiany w zaimkach i w zdaniach.
Świat jaki znała, legł razem z obrońcami na polach pod szczytem Orlicy, i nic na razie nie wskazywało, aby miał się szybko odrodzić. Obcy uznali się za panów tych ziem i nie było nikogo, kto mógłby im wskazać, gdzie ich miejsce.
Po pierwszym wstrząsie ludzie na jej rodzinnej plantacji pogodzili się z losem i nadal wykonywali swoje obowiązki, spokojnie czekali na ciąg dalszy życia.
Zbędny zaimek - przecież nie cudze obowiązki, jeżeli to ich plantacja.
na dalszy ciąg wydarzeń
-Co tu robisz kobieto? - głos jaki usłyszała brzmiał gardłowo, a słowa nienaturalnie.
głos, który usłyszała...
Wiedziała od razu, że tak mógł mówić tylko jeden z nich. Słyszała tę ich wymowę już wcześniej, słowa płynęły z ich ust jakby po tarce, chrypiały. Odwróciła się i stanęła na wprost niego.
Próbujesz pobić rekord zaimków... Trudno. Te twoje zdania są tak wyrywkowe i piszesz o scenie, zamiast ją pokazać. Zobacz na drobne zmiany:
Od razu wiedziała, z kim ma do czynienia. Słyszała charakterystyczną wymowę obcych dużo wcześniej - jakby wypowiadane słowa płynęły z ich ust wprost na metalową tarkę, chrypiały.
Obróciła się.

Był ludzko przystojny, ale jego usta, wyraz oczu, były nieludzko obce.
Potworne zdanie. Zobacz na:
Był ludzko przystojny, lecz usta i oczy przypominały, kim jest naprawdę.
-Podziwiam piękno kwitnących jabłoni. - odpowiedziała, a jej głos nie zdradził zaskoczenia. - Zawsze straszysz przechodniów?
Narrator ma kij w... tyle. Cóż to za sztywne określenie? Poza tym, atrybucja dialogu wymaga, aby jednak nie używać kropki na końcu zdania. Po zmianach:
- Podziwiam piękno kwitnących jabłoni - odpowiedziała, ukrywając zaskoczenie. - Zawsze straszysz przechodniów?
Nie był pierwszym obcym jakiego widziała, trzecim z którym rozmawiała, ale pierwszym, który wydał się jej interesujący.
Skoro nie był trzecim (pierwszym i czwartym też nie - to niesprecyzowana informacja) to po co o tym pisać?
-Czy ty jesteś nowym właścicielem?- zapytała wprost.
-A kim ty jesteś?- ominął jej pytanie zadając swoje.
zbędne wstawki narracyjne - to wynika z dialogu!
Lepiej pokazać jej reakcję na ten zabieg.
-Czy ty jesteś nowym właścicielem?
-A kim ty jesteś?
Bystry - pomyślała.

-Nie wiem nic o niewolnikach. - patrzył na nią bystro, lekko przekrzywiając głowę na prawą stronę - Nie ma ich w moim domu, uważam, że to dość przestarzały sposób służenia. Wolę pracę ludzi wolnych, którzy świadomie wybierają swój los i godzą się z nim.
Za dużo detali. Patrzył na nią z ukosa.
Skoro mają kontrolę nad swoim losem, to nie muszą się z nim godzić - to chyba logiczne, prawda?

Ale się wynudziłem. narrator chciał chyba mnie przepędzić od tekstu: drewniane dialogi pełne patosu, opis każdego słowa (jak w czytance dla dzieci), i nic się nie dzieje. Rozmowa, która ma pokazać zależność pomiędzy przegranym a zaborcą jest płaska i bez emocji. Siliłaś się na intelektualny dialog, coś co miało zmusić do myślenia, ale i kobieta i obcy rzucali puste zdania. Tekst jest usiany zaimkami, ubogi w uczucia (a powinien kipieć, chociażby po stronie kobiety, która tak jest czuła na ludzką naturę, wiarę i przyrodę). Mnie się nie podobało.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
Dzięki. Poczytam, jak wrócę do domu.
Przykro mi, że się wynudziłeś. Mam nadzieję, że ja nie będę sie nudzic czytając twoje uwagi! :)

[ Dodano: Pon 24 Sty, 2011 ]
Zabolało mnie tylko to, że się wynudziłeś. Bo dialogi są moją piętą achillesową i dobrze o tym wiem, ino co z nimi zrobić!? Hmmm...
Resztę przeanalizuję z wielką wnikliwością.
Obiecaj, że równie szybko zjedziesz następny kawałek, który wrzucę, jak tylko będę mogła! Czyli za tydzień! Niestety, zasmucę cię Sz. Sz. W., będzie z tej samej historyjki, bo skoro już mam swój tekst szlachtować, to niech będzie chociaż jeden.
Czekam z niecierpliwością na kolejne uwagi! No, dalej ludzie! Nauka musi boleć!

[ Dodano: Pon 24 Sty, 2011 ]
aaa, miałam jeszcze napisać, że kiedyś pierwsze zdanie brzmiało: "Ścieżką wśród śnieżnobiałych śliw szła śliczna Sinka." I bardzo żałuję, że je zmieniłam, ale nijak mi te śliwki nie pasowały!

[ Dodano: Czw 27 Sty, 2011 ]
Nie wart ten tekst komentarzy? Zachęcam do poznęcania się!
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

4
dorapa pisze:Buntowała się przeciw temu, ale czy ktoś jej posłuchał, jej, najmłodszej córki zabitej w wielkiej bitwie Przewodniczki?
Brak przecinków i zły szyk; ze zdania wynika, że: bitwa nazywała się przewodniczka, a nikt nie słuchał córki, zabitej w bitwie.
Zmieńmy: Buntowała się przeciw temu, ale czy ktoś jej posłuchał? Jej, najmłodszej córki Przewodniczki, zabitej w wielkiej bitwie?
Generalnie, nawet jeśli jest gramatycznie dobrze, to logicznie rzecz biorąc wynika, że "Przewodniczka" jest osobą z marginesu społecznego, a chyba nie o taki efekt Ci chodziło.
dorapa pisze:Nie dziwiła się im, wszak pierwsze przykazanie ich religii głosiło: „Wszystko przemija.”
Przykazanie, jak mówi sama nazwa, ma coś nakazywać. To, co podałaś, jest najwyżej sentencją, mało odkrywczą. Prawie jak "panta rhei".
dorapa pisze:Wybrałam świadomie mój los, choć nie miałam na niego wpływu.
Że co?
dorapa pisze:Więc, mimo że moje serce nie godzi się z tym co on i jego rodacy robią wokół
wokół czego?
dorapa pisze:Proszę, zadaj mu moje pytanie, może mi odpowie, kiedy już tu oficjalnie przybędzie.
A sama nie może? Przecież on ma zamieszkać w jej domu.

Hmm. Trochę dobrze i trochę źle.

Źle:
Za dużo informacji zupełnie niepotrzebnych. Obawiam się, że brakuje Ci słownictwa. Widać to nie tylko w powtórzeniach słów, np. "obcy", ale całych frazach, które są daleko od siebie, np. "godzić się na nowe warunki".
Dialogi trochę sztywne, ale po słowach "Gardzisz nim", zaczęło mi się podobać, taka w pewnym stopniu iskrząca wymiana zdań. Zakończyłaś jednak nudno i nieprzekonująco.

Co mi się podobało? Sam pomysł. Nie na fabułę, ale na jej przedstawienie. Realizacja nie wypadła najlepiej, ale wiem, że miałaś szczere chęci. Mogło być fajnie, historia rzucona mimochodem. Jednak przywaliłaś natłokiem informacji i zrobiło się za ciężko.

Pewnie to będzie marne pocieszenie, ale ten tekst przypomniał mi moje własne początki. Krótki wstęp sytuacyjny z opisem przyrody, z jakimiś pięknymi porównaniami (to znaczy, mnie się wydawały piękne...), dalej jakaś scenka, niby sama w sobie niewiele mówiąca, ale naświetlająca ogólną historię, wynikającą z rozmowy/wspomnień/myśli. Wydumane dialogi, och, jak długo nad nimi myślałam! Wyobrażałam sobie te sceny i myślałam, że są niemalże filmowe. Moja porada brzmi: najpierw zastanów się, jakim charakterem obdarzasz swoją postać. Potem: jak taka osoba zachowałaby się w danej sytuacji. Zobacz tę scenę oczami wyobraźni, nie siląc się na patos czy głębię myśli. Podejdź do tego na luzie. Wtedy na pewno bohaterowie staną się bardziej ludzcy i zyskają w oczach czytelnika ;)

[ Dodano: Pon 31 Sty, 2011 ]
Nie wart ten tekst komentarzy? Zachęcam do poznęcania się!
Aleś Ty niecierpliwa ;) też tak miałam na początku, ale zobacz, ile inni muszą czekać ;)
Nie trać entuzjazmu ani cierpliwości!
ObrazekObrazekObrazek

5
twarzy i ramion(przecinek) i pieściły
w jej sercu drgnęła ta sama nuta strachu i buntu
Ta sama czyli jaka? Wcześniej nie pisałeś nic o strachu.
Zmień na ,,znowu"
do rangi zarządcy, gospodyni, ochmistrzyni
Dwie rangi w zupełności wystarczą.
jej, najmłodszej córki zabitej w wielkiej bitwie Przewodniczki
Ja to zdanie zrozumiałem tak: bohaterka(najmłodsza córka),która została zabita w bitwie Przewodniczki(i zginęły tam też jej starsze siostry).
kto mógłby im wskazać, gdzie ich miejsce
Tutaj użyłbym pokazać. Dlaczego? Bo nawet w języku potocznym jeśli chcemy kogoś nastraszyć itp to mówimy ,,ja ci pokażę" a nie ,,ja ci wskażę"
Boisz się? Czyżbyś robiła coś niewłaściwego?
Pierwszy znak zapytania zmień na kropkę, on jest zły i wie, że wszyscy się go boją, jest tego pewny.
tym bardziej obcego.
-Ta posiadłość jest własnością obcego. Można więc spodziewać się(tu) obcych
Ohydne powtórzenia, zapewne robione celowo ale ohydne. Zmień to.
nie znała odpowiedzi na te dywagacje
Dywagacje to szeroko rozumiane lanie wody, a on odpowiedział jej trzema pytaniami retorycznymi na jej pytanie.
Spojrzał jednak wnikliwiej
Chyba zmieniła płeć, ach te pyłki kwitnących jabłoni.
Wybrałam świadomie mój los, choć nie miałam na niego wpływu
Świadomie wybrała coś co i tak byłoby wybrane, lub też inaczej: wybrała to co wybrane zostało już wcześniej. No no no.
że zamieszka w dom(u) jednego z
Uważaj, kobieto... - ostrzegał
Ostrzegał, czyli robił to kilkakroć. A on raczej zrobił to raz, czyli ,,ostrzegł"
wniosek do jakiego doszedł
do którego doszedł.
Jest jednym z dowódców obcych wojsk, które zabijają moich rodaków.
-Jest Generalnym Dowódcą Wojsk Inwazyjnych. - wyrecytował tytuł, dokonując sprostowania
Sprostował, aż zatrzeszczało.
Jest żołnierzem, którego rozkazy wykonują inni
Żołnierza zmień na wodza czy coś w ten deseń.
cały czas przyglądał się mu uważnie
1. Pyłki jabłoni jak widać mają efekt stały i doczepiły dodatkowe centymetry bohaterce.
2. Nie ,,się mu" tylko ,,mu się"

Koszmarny tekst. Jeszcze gorsza jest myśl o tym, że wrzuciłaś kolejne części. Czyta się okropnie, dialogi są sztywne, a postaci sztuczne jak biust gwiazd hollywood. Ćwicz, ćwicz, ćwicz i następnym razem sama kilka razy przeczytaj tekst zanim go wrzucisz.

PS. Przepraszam, że jestem tak wredny, ale
Zachęcam do poznęcania się!
skusiło mnie do brutalnej szczerości.

6
Cytat:
Zachęcam do poznęcania się!
skusiło mnie do brutalnej szczerości.
I o to chodzi! Choć serce me łka!

Wolę to niż milczenie. Zresztą z tego też powodu staram się czytać teksty innych i coś o nich pisać. Nie po to stworzyliście tę "ohydną" stronę?
Nie komentuję Waszych uwag, nie kłócę się, bo przecież o co? O moja analizę, naukę tu idzie, nie o udowadnianie komentatorom, że się mylą, a ja jestem boska. Macie i nie macie racji, ale im więcej uwag, tym dla mnie lepiej.
Choć już wiem, że nudne, koszmarne, etc., więc.... po co się powtarzać?

luka w pamięci, zagr, poznęcaj się nad kolejnym wrzuconym fragmentem! Szczególnie drugi z nich mnie interesuje! Prawie musisz to zrobić! Choćby po to, by napisać, że koszmarnie. Ale to już wiem.
Pozdrawiam.

[ Dodano: Wto 01 Lut, 2011 ]
Luka w pamięci pisze:Generalnie, nawet jeśli jest gramatycznie dobrze, to logicznie rzecz biorąc wynika, że "Przewodniczka" jest osobą z marginesu społecznego, a chyba nie o taki efekt Ci chodziło.
Jak doszłaś do takiego wniosku? Jest to pierwsza uwaga, której nijak nie rozumiem. Dlaczego z marginesu?! Że zdanie źle zbudowane - ok, ale z marginesu?
Ostatnio zmieniony wt 01 lut 2011, 08:42 przez dorapa, łącznie zmieniany 1 raz.

7
Wytłumaczę na zdaniu już dobrze zbudowanym.

Buntowała się przeciw temu, ale czy ktoś jej posłuchał? Jej, najmłodszej córki Przewodniczki, zabitej w wielkiej bitwie?
Mamy kilka informacji na temat postaci, które można wziąć i pozytywnie, i negatywnie.

*nikt jej nie słucha, bo jest najmłodsza, jej matkę zabito (negatywnie)
*nikt jej nie słucha, choć jest córką Przewodniczki (prawdopodobnie jakaś wyższa ranga, więc pozytywnie)

Przedstawione przez Ciebie zdanie skojarzyło mi się negatywnie, bo takich zdań używa się najczęściej, żeby umniejszyć czyjeś znaczenie. Np:

Kto miałby jej słuchać? Jej, córki ciecia pracującego od piętnastej do dwudziestej trzeciej?
Kto miałby jej słuchać? (Przecież) była (tylko) dzieckiem z porażeniem mózgowym, odleżynami i grzybicą na paznokciach.
(Zresztą), kto miałby jej słuchać? Została sama wśród obcych i nikt nie liczył się z jej zdaniem.


Mam nadzieję, że jakoś to rozjaśniłam ;)
ObrazekObrazekObrazek

8
Jasne. Schemat się kłania. Teraz rozumiem, ale nigdy, nigdy bym nie pomyślała, że ktoś może dojść do takiego wniosku.:)
Oczywiście nie będę cię zanudzać wyjaśnieniami natury fabularnej ani tłumaczyć, kim jest Sinka, jej matka i kto co może, musi i dlaczego. Nie ma to nic do rzeczy.
Miłego dnia!
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

9
ok, mam jedno pytanie:

Dlaczego obcy mówią o sobie "obcy"? Wydaje mi się to dziwne, no chyba, że pan generał próbuje traktować napotkaną dziewczynę protekcjonalnie (co może ma miejsce bo w końcu "próbuje być logiczny").

10
Oni prowadzą strasznie idiotyczną rozmowę. Khaben przyjechał chyłkiem podejrzeć dom, w którym ma zamieszkać i trafia na pannę w sadzie. Wie kim ona jest, ona domyśla się tylko kim on, ale nie zapyta go o to wprost. Więc tak sobie gadają o nim, jakby o kimś trzecim. Ona zaczyna, bo się go boi, czuje niechęć, złość (?) a on podejmuje grę i tak im to idzie.
A że mówi o sobie obcy? Można mówić o sobie jakby o kimś trzecim.
"Patrzyła na matkę siedzącą na ławce z małą dziewczynką na kolanach.
- Mamusia da Lilusi papu. Mamusia kupiła Lilusi pysznego bananka.
Zrobiło się jej słabo.
- Zaraz rzygnę od nadmiaru słodyczy - mruknął Łukasz.
- Misia nie posprząta po Łukaszku.- powiedziała, naśladując kobietę, która teraz wpychała do rozdziawionej gębusi wielką kulę bananowego miąższu. "

Miłego wieczoru!
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

11
Nie przekonuje mnie twoja argumentacja w drugiej części. Generał mógł użyć słowa określającego jego narodowość (rozumiem, że tutaj by nie pasowało bo brzmiałoby to raczej dumnie i "zdobywczo" a generał się tak nie zachowuje) lub jakiegoś synonimu słowa "cudzoziemiec", użył słowa "obcy". Teoretycznie wszystko jest ok, ale mimo wszystko trudno wyobrazić sobie taką scenę. Może dodanie jednej linijki opisu po tej wypowiedzi przypudrowałoby to odrobinę?

Jutro przeczytam następne części bo to co przeczytałem do tej pory podobało mi się. :-)

12
heatwave - Ależ, jako czytelnik masz prawo do swojego zdania, a ja nie będę spierać się o to, kto ma rację ani walczyć o prymat, jak o niepodległość!
Czekam na komentarze w kolejnych częściach.
Pozdrawiam!
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

13
dorapa pisze:Sinka szła ścieżką wśród kwitnących jabłoni. Gałęzie niskopiennej odmiany dotykały jej twarzy i ramion i pieściły muśnięciami. Uśmiechała się do nich i co chwila przystawała, by ich dotykać lub wciągać głęboko pachnące słodko powietrze. Białoróżowe płatki ścieliły się do nóg i wplatały we włosy. Ich napowietrzny taniec rozweselił ją na chwilę, jednak kiedy ostatni upadł na ziemię w jej sercu drgnęła ta sama nuta strachu i buntu
Moim skromnym zdaniem za dużo przymiotników. Wyrżnęłabym bez litości co najmniej połowę.
dorapa pisze: Sinka szła ścieżką wśród kwitnących jabłoni. Gałęzie niskopiennej odmiany dotykały jej twarzy i ramion i pieściły muśnięciami. Uśmiechała się do nich i co chwila przystawała, by ich dotykać lub wciągać głęboko pachnące słodko powietrze. Białoróżowe płatki ścieliły się do nóg i wplatały we włosy. Ich napowietrzny taniec rozweselił ją na chwilę, jednak kiedy ostatni upadł na ziemię w jej sercu drgnęła ta sama nuta strachu i buntu. Otrzymała rozkaz pozostania w swoim domu, mimo że miał się do niego wprowadzić obcy. Wysoko postawiony obcy. A ona spadała do rangi zarządcy, gospodyni, ochmistrzyni i miała mu służyć. Buntowała się przeciw temu, ale czy ktoś jej posłuchał, jej, najmłodszej córki zabitej w wielkiej bitwie Przewodniczki? Świat jaki znała, legł razem z ich wojskami na polach pod szczytem Orlicy i nic na razie nie wskazywało, aby miał się szybko odrodzić. Obcy uznali się za panów ich ziem i nie było nikogo, kto mógłby im wskazać, gdzie ich miejsce. Nikt nie miał dość sił, by zmusić ich do odwrotu. Po pierwszym wstrząsie ludzie na jej rodzinnej plantacji pogodzili się z losem i nadal wykonywali swoje obowiązki, spokojnie czekali na ciąg dalszy życia. Nie dziwiła się im, wszak pierwsze przykazanie ich religii głosiło: „Wszystko przemija.” A skoro tak, to może i obcy odejdą, przeminą, jak płatki jabłoni?
Historia kraju, plantacji i do tego informacja o religii, a to wszystko w PIERWSZYM akapicie! Poczekałabym z tym, bo pisząc w ten sposób robisz de facto wykład.
dorapa pisze:-Co tu robisz kobieto? - głos jaki usłyszała brzmiał gardłowo, a słowa nienaturalnie. Wiedziała od razu, że tak mógł mówić tylko jeden z nich. Słyszała tę ich wymowę już wcześniej, słowa płynęły z ich ust jakby po tarce, chrypiały. Odwróciła się i stanęła na wprost niego. Był ludzko przystojny, ale jego usta, wyraz oczu, były nieludzko obce.
-Podziwiam piękno kwitnących jabłoni. - odpowiedziała, a jej głos nie zdradził zaskoczenia. - Zawsze straszysz przechodniów?
Węszę romans!

Ogólnie nie mogę powiedzieć, że się wynudziłam, ani że mi się całkiem nie podobało. Zgadzam się z przedmówcami co do błędów (a jeszcze kilka by się znalazło, oj tak! ;) ), ale generalnie gdybyś wyeliminowała niepotrzebne opisy dialogów (w stylu
- Tak - przytaknął.) to całość zyskałaby na lekkości i nie była taka zła! Wydaje mi się, że komentujący wcześniej faceci nie zrozumieli całości zamysłu - bo dla mnie nie o żadne relacje najeźdźca-przegrany tu chodzi tylko o początek romansu! Panna jest szczekliwa, a kolega prezentuje typ "słodkiego skurczybyka". ;) ALE:
Pozbyłabym się tego opisu na początku. To trzeba jakoś zgrabnie wpleść w środek. Tak, całość robi się przez to dłuższa, ale zauważ ile masz miejsca przy dialogach (po wycięciu tych wszystkich dookreślników). Możesz robić retrospekcje, skupić się na jakimś szczególe wyglądu tego czy innego bohatera i wyjść od tego do opisu wcześniejszych sytuacji (w stylu - mundur-->wojskowy-->najeźdźca-->niedawna inwazja). Nie musisz mówić o religii wcześniej, skoro planujesz, żeby bohaterka sama wytłumaczyła swemu interlokutorowi o co w niej biega. Więcej zaufania do czytelnika! Pobaw się w impresjonistę i podrzuć kilka informacji tu i ówdzie, niech sam sobie stworzy z tego obraz. No i brakuje mi jakiegoś opisu tych postaci, gadają i gadają, mrużą te oczy, a ja nawet nie wiem ile par tychże mają (sorki, ale obcy nasuwa jednoznaczne skojarzenia :P ). Poza tym - wyrzuć patetyczność do śmieci. Jeśli chcesz podkreślić, że coś jest naprawdę ciężkie gatunkowo, to wybierz dosłownie JEDNĄ taką rzecz, zdanie, spojrzenie, grymas i podkreśl go odpowiednio. To zrobi większe wrażenie, niż cała nawała pomniejszych tego typu elementów.
Odwagi i nie przejmuj się tym moim marudzeniem. Każdy z nas popełnia błędy, a tylko pisząc można się czegoś nauczyć. Pozdrawiam! :)
A tristeza tem sempre uma esperança
De um dia não ser mais triste não

14
lilifleur pisze:(sorki, ale obcy nasuwa jednoznaczne skojarzenia ).
Kharowie są dziwaczni, ale nie aż tak.... :lol:
lilifleur pisze:Wydaje mi się, że komentujący wcześniej faceci nie zrozumieli całości zamysłu - bo dla mnie nie o żadne relacje najeźdźca-przegrany tu chodzi tylko o początek romansu! Panna jest szczekliwa, a kolega prezentuje typ "słodkiego skurczybyka".
Dzięki, za to spostrzeżenie, bo już zwątpiłam, że nie da się "zwęszyć romansu".

I cieszę się, że piszesz o całości, a nie tylko o błędach. Na tym etapie bardziej mnie interesuje tworzenie fabuły, dialogu, te wszystkie kruczki, niż co innego, choć oczywiście powinnam zadbać o poprawność gram., skład., styl., ale widać po prostu nędznie znam j. ojczysty. :|
Dzięki za brak złośliwości. Właśnie takich komentarzy mi potrzeba.
Przeczytaj, proszę, kolejne części.
Miłego dnia!
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”