Sromotny zwycięzca jechał na gniadym byku w półprzytupie. Nazywał się Wilfredordian Skąpy i nienawidził podatków. Ogólnie, drodzy czytelnicy, Wilfredordian Skąpy mieszkał w kraju Siedmiu Gór i dwóch Gór. Kraina ta mlekiem pachnąca wcale taka pachnąca nie była bo walczyły w niej ze sobą siły dobra oraz siły zła. I siły zła były mroczne i mieszkały tam gdzie było brzydko pomalowane i śmierdziało stęchlizną a siły dobra nigdzie nie mieszkały bo siła to do cholery pojęcie z fizyki a w najlepszym razie abstrakt swoisty.
"Swoisty, bynajmniej, generalnie, inflacja, synergia"- myślał sobie Wilfredordian Skąpy ponieważ był człowiekiem inteligentnym, bystrym, mądrym i jeszcze raz inteligentnym. Co robił w tej pogiętej absurdem i paradoksem krainie, jak to błyskotliwie ujmował? Polował na potwory! Tak, polował na stwory brzydkie które biły ludzi po twarzy, zabierały im mięsiwo, psuły zabawę i olewały każdą ważką sprawę. Polował bezinteresownie? Idealistą był nasz Wilfrediusz czy jak mu tam? Nie, on to robił "dla hajsu, ile lat mam stać w blokach, chcę mieć lokal jak cała Europa". Fajny nie? I jak kogoś wykańczał to nie tyle łukiem strzelającym pociskami plazmowymi, co miażdżącymi puentami:
- Chyba straciła głowę w tej sytuacji- skonstatował po rozwaleniu łba jednogłowej hydrze.
Telewidzowie (bo o nim serial powstał) kochali naszego protagonistę, który był, jakże inaczej, antybohaterem.
Antagonistą w tej bajce był Stefan Wybatorzy Młodszy, spokrewniony z draculą i andegawenami, właściciel lombardu przy ulicy Hożej w Warszawie, prywatnie znajomy Jerzego Pilcha. Wchodził do baśniowego świata przez zarekwirowane w warszawsko-bułgarskim burdelu, zaczarowane lustro. W realiach dzikiego kapitalizmu polskiego lat 90 tych, ciężko mu było wytrzymać, stąd odskocznia, stąd podróże w świat baśni, w krainię smoków, stawiania tarota, płacenia pogłównego i walk na żelazne okucia. Tak, Stefan był zły ale był też dobry, jak każdy porządny człowiek w Polsce i na Świecie. Ale w baśni jednak pierwiastek zła w nim dominował. Jak to ktoś powiedział: kiedy Bóg stworzył człowieka tchnął mu w usta swojego ducha, ale w tym momencie podczołgał się diabeł i w dupę dmuchnął swojego. I tak to w Stefanie górę brał duch, który dostał się "tylnymi drzwiami", ponieważ Stefan odreagowywał w krainie Siedmiu Gór i dwóch Gór, stres spowodowany nadmierną jego wyrozumiałością dla bliźniego. Pożyczał czasem zbyt łatwowiernie, biznes kręcił się jakoś tylko dzięki budapesztańskiej mafii złożonej ze spadkobierców dynastii Andegawenów. To tytułem wstępu. Przejdźmy do wydarzeń, które zmieniły krainę Siedmiu Gór i dwóch gór nie do poznania czyli o 360 stopni.
Była noc, a noc, w opowiadaniach amatorów, często występująca w stanie ciekłym, toteż wlewała się do gabinetu Stefana Wybatorz Młodszego. (Jeszcze nie skończyłem)
[ Dodano: Pon 27 Gru, 2010 ]
Stefan siedział i pisał dziennik.
Środa, czyli Termidorian czwarty, roku pańskiego któregoś za panowania Papieża Piusa VII.
Jestem taki samotny i nieszczęśliwy a ta kraina jest piękna. Góry tu, lasy, wierzby płaczące, Jankiel przygrywa w każdej knajpie bo ma zdolność bilokacji. Och, jak ja nienawidzę świata.
Przerywamy na chwilę ten lament świętokrzyski, przenosimy się do obozu dobra.
Na złotym tronie siedział król Araminian Sodu, trzymający ludzi światłości za mordę ale już tak stary ten król że za chwilę umrze i równowaga zostanie zachwiana. A miał włosy złote, a przeżył milion lat i miał naprawdę duże doświadczenie w utrzymywaniu harmonii i równowagi, zenu.
- Moi mili parafianie. Niedługo odejdę do walhali i zły Stefan was sprowadzi do parteru. Zabije wam ćwieka. Zrobi szach mat matce ziemi. Wykorzysta nasze bydło do celów niecnych, perwersyjnych w swej istocie. Ale jest pewien artefakt, pewien święty Grall, coś co pomoże wam wygrać. Jest to... albo nie powiem jak się nazywa. Powiem, że znajduje się nasze zbawienie w Helionedebrze, krainie mroku. Tak moi mili. Tam. W jaskini Lwa. W domu u Stefana. Nie wie o tym. Stefan nie jest aż tak bystry jak wam się wydaje. No ale trzeba się jednak trochę postarać. Kto pójdzie po artefakt?
Las rąk.
- Ty Winifred, tfu Winipeg, tfu. Skąpy. Pójdziesz.
- Ale, do ciężkiej cholery, ja się nie zgłaszałem.
- Właśnie dlatego. Bierz czołg i jazda. Łap kluczyki.
Sala wydała odgłos zdumienia, niech każdy sobie wyobrazi sam jak zabrzmiał.
- A będę go mógł po misji sobie wziąć?
- Jasne. Nie wiedzisz, że odwalam kitę?- po pytaniu retor. Król odwalił kitę. Zgromadzenie narodowe posłałako, później była stypa na której spożywano kawior, pito różowego szampana i oglądano może odcinki the Six feet under.
Skąpiec tymczasem zasuwał czołgiem exszefa do krainy zła zmierzyć się ze swymi słabościąmi, Stefanem i przeznaczeniem.
[ Dodano: Pon 27 Gru, 2010 ]
(proszę mi dać dokończyć, pisze z komórki, niewygodnie jest)
[ Dodano: Pon 27 Gru, 2010 ]
Młodsza Helojza, córka Helojzy starszej miała warsztat krawiecki w krainie zła. 40 procentowy vat płaciła, słone podatki tu były. I płakała nie mniej słono. I tak szyła Helojza i szyła i o lepszym świecie marzyła. Jakby trosk było mało, Stefan zły władca zakochał się w niej, przychodził co wieczór i czytał jej swoje grafomańskie opowiadania. Czytał i nic w zamian. Żadnych promocji, zniżek, upustów, przywilejów, monopoli itd. Nic. Wykorzystywał ją seksualnie, nudził ją swoją "twórczością", Helojza nic w zamian nie dostawała. W mleczko ptasie nie opływała, szampanem polewana nie była, jak paczek w maśle nie żyła. Zły Stefan, zły, tak męczyć niewiastę! I tej nocy siedział i przynudzał.
- Helojzo, oto nowe me epickie dzieło zatytułowane: Legenda o Archibaldzie Wspaniałym- exodus alfa prim. Jesteś gotowa?
Helojza nie zareagowała, miała kamienną twarz, operetkę tą odgrywa już od dawna. Noce ze Stefanem to mechanika, nie poezja.
- Ekhm, Ekhm. Zaczynam Helojzo.
W zamku mrocznym siedział człowiek o imieniu Archibald. Miał na sobie on złoty płaszcz, jego ręce były różowe, miał w swoich oczach błysk. Były oczy jego źle i nieprzeniknione a jednak były w jego oczach jakieś radośnie pląsające iskry samouwielbionego tętnicącego własnym wewnętrznym myślącym człowiekiem, swoistego geniuszu.
Łubu du! Dum!
Kilkoma wystrzałami z arcyniezniszczalnego czołgu exszefa Skąpy rozwalił osadę nomadów.
- sprzęt jest zadowalający- powiedział do siebie urzędową frazą, bo lubił taki styl wypowiedzi.
[ Dodano: Pon 27 Gru, 2010 ]
Wioska płonęła, ludzie krzyczeli, bo ich bolało mocno przecież, a Skąpiec, patrząc przez specjalny noktowizor oglądał znużony dramat miejscowych. Otworzył sobie butelkę wody Periera i popijał. Łyk, łyk, łyku, łyk. Ludzie płoną a on nic. I patrzy i myśli: " Mam czołg. Król, jak sam przewidział, odwalił kitę. Postrzelać sobie mogę, jak zło zacznie wygrywać, lepiej dla mnie, więcej potworów, większa koniunktura, więcej zleceń, kasy, i kupię sobie lokal i nazwę go Europa i będą tańce nagich kobiet, bilard i transmisję snookera. W dupie mam to zadanie... Znaczy trochę głupio ale zginę jeszcze, zresztą nie paliłem się.
Nagle (nagle!) usłyszał płacz (usłyszał bo w czołgu miał szyberdach uchylony. Wychylił łeb i znaczył: najpierw (najpierw!) światło co go olśniło, białe! światło, potem (potem!) że to coś się poruszało, następnie (!), kształt dziewczynki. Światło, barwa, ruch, kształt a może coś pomylił bo był trochę odużony wodą Periera.
- Łee!
- Czego beczysz!
- ŁEE!
- Zamknij się.
OK. W końcu się wkurzył, zszedł, złapał dziewczynkę i zapakował do arcyniezmiszczalnego czołgu exszefa bekse co wyglądała jak Anioł prawdziwy.
- niniejszym oświadczam Ci- zaczął swój monolog pół godziny po zdarzeniu całym kiedy mała anielica z płaczu przeszła w stadium apatii. - Oświadczam Ci, że w tym oto pojeździe nie życzę sobie żadnych fochów, spazmów, waporów. Obowiązuje dyplomatyczna powściągliwość, trochę angielska flegma. Jeśli będą płacze dostajesz w twarz. Jeśli będą chcenia i nie chcenia dostajesz w twarz. Jeśli koniecznie musisz zaspokoić fizjologiczne potrzeby naciskasz ten oto czerwony przycisk, wysuwa się naczynie zbiorcze do którego odprowadzasz urynę.
Mała niby patrzyła w niego ale nawet "gdyby stał w drzwiach ona patrzy w korzytarz". Jednak nie wytrzymała, poznał masz Protagonista że świadoma była tego co mówi. I zrobiło otarł oczy, i ona otarła oczy i on chwycił za wajchę i ona chwyciła go za ramię. Dlaczego? Zapytajcie cholernych gwiazd albo ducha tej historii. Ja jestem tylko telewizyjnym narratorem, lecę z promptera, nie kajetu geniusza.
[ Dodano: Pon 27 Gru, 2010 ]
I jak to w prompterze, który korzysta z t9, zdarzają się literówki, i słowa nie te co być powinny. Zaburza to rytm narracji, niszczy powieść. To przecież umarł Król. Zło zaczyna wygrywać. Psuje świat i psuje język tej historii.
***
Stefan siedział, miał kretyński wyraz twarzy i patrzył Helojzie w oczy.
- Podobało się czy nie podobało?
- Jesteś grafomanem Stefan. Nie mogło się podobać.
- Ty pretensjonalna zdziro. Gdybym Cię nie kochał już dawno, dawno...
- Dawno co? Napisałbyś ironiczny felieton, w którym z faryzejską skrupulatnoscią wypunktował byś moje wady? Dał byś obszerne sprawozdanie z naszego seksu anemicznego bo anemicznego ale nigdyś nawet porywającego? Napisałbyś traktat obfity w porady, prawdy ogólne, szczegółowe zalecenia i uniwersalne prawa rządzące eros i agape w odniesieniu do kobiety nienasyconej (w podtekście do mnie)? Wydałbyś tomik wierszy piętnujący wszystkie moje suczo udawane orgazmy? Nie Stefan, usiadłbyś na swojej sflaczałej pycie impotenta, zaszlochał byś po czym dodał wpis do swojego dzinnika, pod datą pontyfikatu jakiegoś tam papierza itd że wierzby płaczące a olchy skomlące. To byś zrobił Stefan. Na tyle Cię stać, tyle jesteś wart.
I Stefan nic nie mówiąc, nie okazując uczuć żadnych, wyszedł. Kiedy znalazł się w zamku, wziął sznur, zawiesił na belce i udało się. Wreszcie porządnie mu, no wiecie co się dzieje w takich sytuacjach.
I tym nieoczekiwanym zwrotem akcji świat został uratowany. Został uratowany przez szczerość i poczucie dobrego smaku. Nie za sprawą arcyniezniszczalnego czołgu czy cwaniaczkowatego bohatera o pedofilskich ciągotach. Bo Skąpiec jechał już ze swoją anielicą hen daleko. Obserwował przez, już nie noktowizor bo nastał ranek, jak nad krainą Siedmiu gór i dwóch gór czarne chmury nienawiści powoli nikną.
A jechał wziąć ślub z niewiastą, która okazała się 12 letnią cyganką, początkującą motocyklistką startująca w wyścigach klasy Honda 304 GTA4.
[ Dodano: Pon 27 Gru, 2010 ]
Koniec, napisy końcowe, reżyseria- niewiadomo kto, scenariusz napisało życie, aktorzy byli albo ich nie było, woda w Zalewie Szczecińskim mętniała z godziny na godzinę, kolejnych sześćdziesięciu minut pontyfikatu Benedykta XVI a może to było za Jana Pawła II?
4
Ha, dałeś mi dobry kawałek do poczytania. W zasadzie uwag nie mam: bo w taki tekst uwag osobistych się nie wkłada, jednak...
tytuł mi zaleciał Hanuszkiewiczem - jednak do pana Adama ci bardzo daleko - dlatego powiem tak: tytuł nie pasuje mi do tekstu.
Drugie, jestem dyslektykiem ale zdaje sie, że interpunkcja zaszwankowała i niektóre nazwy własne wolałabym widzieć pisane wielką literą
ale to już moje zdanie...
tytuł mi zaleciał Hanuszkiewiczem - jednak do pana Adama ci bardzo daleko - dlatego powiem tak: tytuł nie pasuje mi do tekstu.
Drugie, jestem dyslektykiem ale zdaje sie, że interpunkcja zaszwankowała i niektóre nazwy własne wolałabym widzieć pisane wielką literą
ale to już moje zdanie...
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
5
To ja może zabiorę głos w swojej sprawie
Ten tekst był pisany w konwencji slamu. To znaczy siadłem z telefonem i wpisywałem skojarzenia związane z fantasy ubierając to w jakąś tam fabułę. Freestyle. Po co?
Po pierwsze, uważam, że ten tekst nie jest dużo gorszy (mniej atrakcyjny) od jakichś 50 procent tu wrzucanych. A przecież dobrze wiemy, że autorzy przeważnie piszą swoje, powiedzmy- prace, z wielkim mozołem. Poprawiają w nieskończoność, cyzelują każde zdanie. Ja tutaj nawet celowo psułem język, umieszczałem absurdy pokroju: jechał na byku w półprzytupie czy sytuacja zmieni się o 360 stopni. Takie przykłady. I teraz apeluje do autorów piszących: więcej odwagi. Do tych natomiast którzy tworzą swoje działa miesiąc i one i tak są fatalne: nie piszcie. I wogóle przeczytałem wczoraj całego Kresa i naprawdę warto od tego zacząć.
A z tą lampą to odebrałem to jako aluzje do tego że czytam miesięcznik Lampa

Po pierwsze, uważam, że ten tekst nie jest dużo gorszy (mniej atrakcyjny) od jakichś 50 procent tu wrzucanych. A przecież dobrze wiemy, że autorzy przeważnie piszą swoje, powiedzmy- prace, z wielkim mozołem. Poprawiają w nieskończoność, cyzelują każde zdanie. Ja tutaj nawet celowo psułem język, umieszczałem absurdy pokroju: jechał na byku w półprzytupie czy sytuacja zmieni się o 360 stopni. Takie przykłady. I teraz apeluje do autorów piszących: więcej odwagi. Do tych natomiast którzy tworzą swoje działa miesiąc i one i tak są fatalne: nie piszcie. I wogóle przeczytałem wczoraj całego Kresa i naprawdę warto od tego zacząć.
A z tą lampą to odebrałem to jako aluzje do tego że czytam miesięcznik Lampa

6
By nie ujmować ci chwały powiem tak- nie ważne jak długo powstaje utwór, byle miał coś do powiedzenia. Ja ostatnio poruszam się w oparach absurdu (czytam, nie piszę
), dlatego twój tekst mi się podoba - ale Kresa trzeba znać to bez dwóch zdań.
I nie psuj nam wizji, że rozumiemy to co tu przeczytaliśmy - my wiemy co nam sie spodobało.

I nie psuj nam wizji, że rozumiemy to co tu przeczytaliśmy - my wiemy co nam sie spodobało.

Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
7
Okej, tylko że ty akurat możesz sobie pozwolić na taki freestyle, bo ty naprawdę masz talent. Masz bardzo szybką wyobraźnię, masz oko do szczegółów, masz poczucie humoru i potrafisz napisać tak, żeby wyszło śmiesznie.polishbritpoper pisze:Ten tekst był pisany w konwencji slamu. To znaczy siadłem z telefonem i wpisywałem skojarzenia związane z fantasy ubierając to w jakąś tam fabułę. Freestyle.
Ktoś ci niedługo powie, że nie szanujesz czytelnika, wysyłając tekst na gorąco i nie poprawiając. Kto to będzie? Hmm... ja. Nie szanujesz czytelnika! Masz ty pojęcie, jak literówki i freestyle interpunkcyjny przeszkadzają? Tyle chociaż mogłeś zrobić, żeby to poprawić.
Pewnie nawet na typową weryfikację nie liczysz, bo wszyscy widzą, jakie to jest, hehe. Byk na byku i nawet nie wiadomo, który z nich celowy.
Wyczuwam tu aluzję do toczącej się niedawno dyskusji o kolejności wprowadzanych elementówpolishbritpoper pisze:Nagle (nagle!) usłyszał płacz (usłyszał bo w czołgu miał szyberdach uchylony. Wychylił łeb i znaczył: najpierw (najpierw!) światło co go olśniło, białe! światło, potem (potem!) że to coś się poruszało, następnie (!), kształt dziewczynki.

Fabuła, jak ci to powiedzieć... do kitu.
o.Ogebilis pisze:nie ważne jak długo powstaje utwór, byle miał coś do powiedzenia.
to w tym tekście jest głębsza treść? Przesłanie? Prawda życiowa? Morał?
Tekst jest zgrywaniem się ze wszystkich, którzy myśleli, że umieją pisać. Wyskakuje pierwszy lepszy stańczyk i pokazuje im, że można napisać na kolanie, byle co, byle jak, z fabułą "z dupy" wyjętą, a i tak się spodoba. Nieładnie, polish, tak śmiać się ze mnie

8
Na krótką metę czytało się fajnie, ale dłuższej formy takiej bym nie wyrobiła.
Co mi się podoba.
Różne zagrywki słowne, scenki, teksty, takie "przebłyski".
Co mi się nie podoba?
Niedbałość o język, literówki, interpunkcja itd. Nie żądam od Ciebie literackiej, czystej polszczyzny - to nie Twój styl i ok. Ale jestem pewna, że mnóstwo z tych błędów było niezamierzonych i wyłapałbyś je przy pierwszej korekcie (chociażby jakieś tam braki wielkich liter itp.).
Fabuła. Jako zlepek absurdalnych pomysłów i gagów jest fajnie. Jako treść, jak dla mnie, bez sensu. Nie chcę tu dyskusji, czy wszystko musi mieć sens. Nie musi. Ale też ten fakt nie musi mi się podobać.
Podsumowując.
Rzeczywiście potrafisz machnąć tekst na kolanie, który czyta się lekko, z uśmiechem. Jakbyś jeszcze w to dla odmiany trochę pracy włożył, to by coś z tego mogło naprawdę wyjść.
A tak to cóż, jako przerywnik przy herbatce - całkiem ok.
Pozdrawiam,
Ada
Co mi się podoba.
Różne zagrywki słowne, scenki, teksty, takie "przebłyski".
Co mi się nie podoba?
Niedbałość o język, literówki, interpunkcja itd. Nie żądam od Ciebie literackiej, czystej polszczyzny - to nie Twój styl i ok. Ale jestem pewna, że mnóstwo z tych błędów było niezamierzonych i wyłapałbyś je przy pierwszej korekcie (chociażby jakieś tam braki wielkich liter itp.).
Fabuła. Jako zlepek absurdalnych pomysłów i gagów jest fajnie. Jako treść, jak dla mnie, bez sensu. Nie chcę tu dyskusji, czy wszystko musi mieć sens. Nie musi. Ale też ten fakt nie musi mi się podobać.
Podsumowując.
Rzeczywiście potrafisz machnąć tekst na kolanie, który czyta się lekko, z uśmiechem. Jakbyś jeszcze w to dla odmiany trochę pracy włożył, to by coś z tego mogło naprawdę wyjść.
A tak to cóż, jako przerywnik przy herbatce - całkiem ok.
Pozdrawiam,
Ada