Dzień jak co dzień

1
Dzień jak co dzień

Wszedłem do knajpy. Był czwartek, dziewiąta rano, a ja już chciałem się urżnąć. Przekraczając próg, pomyślałem: czy to nie dziwne, że knajpy otwierane są tak wcześnie? Czy to aby nie pułapka na zapijaczonych meneli takich jak ja? Usiadłem przy barze, zamówiłem szkocką z wodą.
- To nie Ameryka Wacuś – powiedziała barmanka i wykrzywiła się tłustą twarzą. Nie miałem ochoty na uśmiechy.
- Co?
- To nie Ameryka – powtórzyła i nadal szczerzyła zęby. Działała mi na nerwy, ale była kompetentna. Fachowym ruchem napełniła szklankę i powędrowała do innych, stałych bywalców. Nie doceniła mnie, bo już po chwili zamówiłem kolejnego drinka.
- Mamy gorszy dzień?
- Mój gorszy dzień się jeszcze nie zaczął.
- Aa-haa – przeciągała samogłoski, zdawała się dobrze bawić. Czy grube baby zawsze muszą się dobrze bawić? Muszą być wiecznie wesołe? Nie dość, że patrzeć się na to nie da, to jeszcze masz dowód, że są szczęśliwsze od ciebie.
Wydoiłem pięć szkockich, w tym jedną z lodem. Zapłaciłem, wstałem i poszedłem zdobywać szczyty. Ludzie przy barze patrzyli na mnie bykiem spod nieogolonych twarzy, a barmanka wciąż się uśmiechała. Tłusta suka.

Mróz listopadowego popołudnia uderzył znienacka. Mimo wlanego w siebie alkoholu nie mogłem przestać myśleć o zimnie, ładującym się w każdą szczelinę ubrania. Ręce marzły, nogi marzły, dupa marzła – nieciekawie. O dziwo, już po chwili na twarz wstąpiły pierwsze objawy znieczulenia. Nie jest źle, pomyślałem i wyjebałem się na zamarzniętej kałuży. Zaczęło się, pomyłka w obliczeniach. Rewelacje związane z temperaturą to bez wątpienia efekt loadingu, po chwili nie czułem ciała. A może to szok pourazowy? Chuj wie. Leżałem na wznak i patrzyłem w zaszyte chmurami niebo. Co jakiś czas przelatywał bombowiec, przesłaniał dzień, stękał pociskiem, po czym odlatywał, by za chwilę wrócić z kolegami. Okazało się, że to kursowali przechodnie – zobaczyli wywróconego jełopa, zgodnie zablokowali dostęp powietrza i poczęli wymieniać twórcze uwagi. Dopiero po kilku nalotach zadzwonili po karetkę. Kątem oka dostrzegłem dzieciaka z komórką. Już widzę te nagłówki na youtube – „Nowy hit internetu”.

***

- AAAA, SKURWYSYNY! – darłem ryj na całe piętro. Dopiero po płukaniu żołądka i przyjemnym inaczej zabiegom odbytniczo-ciepło-wodnym odzyskałem prawo decydowania o sobie. Co za bzdura. Podpisałem stosowny papier i wyszedłem na własne życzenie. Stara kurtka wydawała się jeszcze starsza. Byłem zły, głodny i trzeźwy, niezbyt chwalebny stan człowieka mojej profesji. Przetrząsnąłem kieszenie. „Psia mać, skurwysyny mnie okradły” – pierwszy odruch człowieka ulicy. „A może to ten dzieciak z sąsiedniego pokoju?” Pocieszałem się, że parę moich ostatnich groszy przysłuży się komuś w potrzebie. Zawsze znajdzie się ktoś w gorszej sytuacji. Weźmy na przykład murzynów, wiecie dlaczego tak szybko biegają? Bo mało ważą.

Czując, że kończą się już możliwości, powziąłem męską decyzję: poszedłem na wykład.
Ostatnio zmieniony pt 06 lip 2012, 17:47 przez Stewie, łącznie zmieniany 2 razy.
Victory is mine!

2
Stewie pisze:wykrzywiła się tłustą twarzą
?
Stewie pisze:i nadal szczerzyła zęby
to już może leć konsekwentnie - wyszczerzyła się zębami

:D
Stewie pisze:- AAAA, SKURWYSYNY! – darłem ryj na całe piętro.
Po tym akapit powinien być.

Taka sobie śmiesznostka podtrzymująca mit studenta-pijaka-dewianta. Nic ciekawego. Dobrze, że krótkie.

[ Dodano: Pią 10 Gru, 2010 ]
Ale podobało mi się porównanie do bombowców.
Leniwiec Literacki
Hikikomori

3
padaPada pisze: Taka sobie śmiesznostka podtrzymująca mit studenta-pijaka-dewianta. Nic ciekawego. Dobrze, że krótkie.
Musiało być krótkie, dłużej nie da się tego ciągnąć, nawet organizm urojonego bohatera ma swoje granice ;)
padaPada pisze: Ale podobało mi się porównanie do bombowców.
Tak myślałem, że to jedyny mocny punkt tekstu :P
Victory is mine!

5
Wiesz, gdybym nie dodał pewnych elementów fantastycznych, nikt nie odróżniłby go od bezdomnego. A tak są to przynajmniej dwie rzeczy :P
Victory is mine!

6
Stewie pisze:Wiesz, gdybym nie dodał pewnych elementów fantastycznych, nikt nie odróżniłby go od bezdomnego. A tak są to przynajmniej dwie rzeczy :P
Zawsze mogłeś napisać np. czułem się jak jakiś pierdolony bezdomny. Wtedy umieścił byś dwie informacje na raz - o tym, jak się czuł (np. gdy się wywrócił) oraz o tym, że nie jest bezdomnym. Poza tym, to byłaby wypowiedź w jego stylu. ;)
Leniwiec Literacki
Hikikomori

7
Ależ wtedy cała tajemnica poszłaby do lasu! Swoją drogą, element z kasą jest i tak kontrowersyjny i kłopotliwy. Bezdomny może mieć od czasu do czasu pieniądze, może iść się upić szkocką (a nuż był kiedyś pisarzem?). To tylko poszerza pole domysłów czytelnika, lepiej nie odkrywać zbyt szybko kart.
Victory is mine!

9
Dlaczego antypatyczny? Student a na wykład idzie! Poza tym, miał nadzieję, że jego pieniądze komuś pomogą, więc nie jest jednoznacznie taki zły. Przeklinanie i picie to nie koniec świata, można zaryzykować stwierdzenie, że gdyby bohater chciał, to mógłby nawet kogoś uratować (ale to już naciągane, bo ani słowa w tekście) :)

MalikaEdit: Panowie, przenieście rozmowę na PW, co? ;)
Ostatnio zmieniony sob 11 gru 2010, 23:59 przez Stewie, łącznie zmieniany 1 raz.
Victory is mine!

10
Dzisiaj mam dobry dzień, więc wtracę swoje trzy grosze:
Stewie pisze: Zapłaciłem, wstałem i poszedłem zdobywać szczyty. Ludzie przy barze patrzyli na mnie bykiem spod nieogolonych twarzy, a barmanka wciąż się uśmiechała. Tłusta suka.
Może to i dobre ujęcie,jednak dla mnie niedokończone. Nie lubie urwanych myśli, które prowadzą do nikąd...
Stewie pisze:Zaczęło się, pomyłka w obliczeniach
może lepiej kropkę postawić niż przecinek?
Stewie pisze:Co jakiś czas przelatywał bombowiec, przesłaniał dzień, stękał pociskiem, po czym odlatywał, by za chwilę wrócić z kolegami. Okazało się, że to kursowali przechodnie
Jak na przechodnia to ten bombowiec mało przekonywujący - przydało by sie więcej plastyki w tym opisie
Stewie pisze:Weźmy na przykład murzynów, wiecie dlaczego tak szybko biegają? Bo mało ważą.
a to już stanowczo domaga sie wyjaśnienia - gdzie tu dowcip?
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

11
Dzięki za komentarz! ;)
gebilis pisze: Może to i dobre ujęcie,jednak dla mnie niedokończone. Nie lubie urwanych myśli, które prowadzą do nikąd...
Nie bardzo wiem, co dokładnie jest niedokończone. Chodzi o owe szczyty, czy o coś innego?
gebilis pisze: może lepiej kropkę postawić niż przecinek?
Prawda, tylko że, jak sądzę, po takiej zmianie "Pomyłka w obliczeniach" będzie trochę za krótka.
gebilis pisze: Jak na przechodnia to ten bombowiec mało przekonywujący - przydało by sie więcej plastyki w tym opisie
Pewnie dałoby się to upiększyć, ale wtedy ten fragment mógłby być przesadzony względem reszty - metaforyczna perełka w kupie. A tak jest kupowata perełka ;)
gebilis pisze: a to już stanowczo domaga się wyjaśnienia - gdzie tu dowcip?
Tak czułem, że ta próba rasistowskiego żartu wyda się sztucznie doczepiona. Po prostu chciałem dodać kolejną wadę bohaterowi, ale żaden inny dowcip mi nie pasował, a to coś - przynajmniej w momencie pisania - dawało radę.

Dzięki jeszcze raz gebilis i padaPada za komentarze, pozdrawiam! :)
Victory is mine!

12
Stewie pisze:gebilis napisał/a:
Może to i dobre ujęcie,jednak dla mnie niedokończone. Nie lubie urwanych myśli, które prowadzą do nikąd...


Nie bardzo wiem, co dokładnie jest niedokończone. Chodzi o owe szczyty, czy o coś innego?
Dokładnie. Zaczynasz obiecujaco- czytelnik (czyli ja) czeka - akcja się rozwinie: "Ludzie przy barze patrzyli na mnie bykiem spod nieogolonych twarzy, a barmanka wciąż się uśmiechała. ", coś się wydarzy... i ciach zakończenie - "Tłusta suka". I pustka między tymi dwoma zdaniami.
Stewie pisze:gebilis napisał/a:
Jak na przechodnia to ten bombowiec mało przekonywujący - przydało by sie więcej plastyki w tym opisie


Pewnie dałoby się to upiększyć, ale wtedy ten fragment mógłby być przesadzony względem reszty - metaforyczna perełka w kupie. A tak jest kupowata perełka
.
Niezupełnie. W moim regionie "bombowce" ( w potocznym znaczeniu) to gołębie oznaczajace na biało przechodniów. Z twojego tekstu raczej wynika, ze chodzi ci o twarze przechodniów pochylajace sie nad leżacym - przynajmniej ja tak to odczytałam - więc ta akurat przydałoby się te scenkę rozjaśnić, przynajmniej ew umyśle takiego czytelnika jak ja. :wink:
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

13
Tak - bombowce to ewidentnie przechodnie. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że można by odczytać to porównanie w kontekście gołębi, dzięki za szersze spojrzenie ;) Widocznie co region, to inne bombowce :P
Victory is mine!

14
Stewie pisze:wykrzywiła się tłustą twarzą
wykrzywiła tłustą twarz
Stewie pisze:patrzyli na mnie bykiem spod nieogolonych twarzy
jakoś nie czuję tego porównania. Ani patrzeć "bykiem", ani patrzeć spod twarzy...

No tak... I co tu powiedzieć? Krótki tekst, pokazujący nam zachlanego studencika. Niech sobie będzie. Nic odkrywczego, ani w formie, ani w treści. Wykonanie niezłe, chociaż parę zgrzytów było.
Z raz czy dwa się nawet uśmiechnęłam (chyba zwłaszcza reakcje w barze mi się podobały).

Ogólnie dla mnie nic szczególnego, ale jako wprawka niech sobie będzie.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

15
Zalał się w trupa, zaliczył glebę, płukanie żołądka i lewatywę, wyzwał ducha winny personel medyczny i poszedł na wykład.

Ma zdrowie!
Nie wierzę w prawdziwość takiej akcji. Ile takiego alkoholu podaje się w barach? 25 g? 50? 100? Wypił szybko pięć kolejek - 125g, 250g, 500g? I stracił kontakt z rzeczywistością. Nie mówię nie, ale żeby od razu płukanie żołądka i lewatywę? Może przy 500g...
Pijak jak widzisz ze mnie żaden, więc nie wiem, czy te następstwa są realne a to mnie zainteresowało.

Stewie pisze:O dziwo, już po chwili na twarz wstąpiły pierwsze objawy znieczulenia.
Pięć szkockich i "O dziwo..."?
Stewie pisze:Dopiero po płukaniu żołądka i przyjemnym inaczej zabiegom odbytniczo-ciepło-wodnym odzyskałem prawo decydowania o sobie.
Dopiero po (...)i przyjemnych inaczej zabiegach...
Stewie pisze:„Psia mać, skurwysyny mnie okradły” – pierwszy odruch człowieka ulicy.
Psia mać - zdecydowanie za lekkie, jak na możliwości tego gościa.

Pozdrawiam i życzę weny.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”