,,Pokaż ile możesz wypić, a powiem Ci kim jesteś"

1
EDIT Adrianna: wulgaryzmy w tekście się zaznacza!

Wczorajszy wyjazd do Poznania powinienem uznać za nieudany, ale dziś kiedy jestem na jebanej wsi, otaczają mnie lasy i zagajniki, zza okna słychać tylko szczekanie psów, a czasami nawet i pianie koguta, nie mogę. Idąc rano po fajki i widząc te wszystkie brzydkie, wiejskie twarze chujowo ubranych ludzi, zaczynam dochodzić do wniosku, że wolałbym spać w kartonie na Starym Rynku niż mieszkać tutaj. Ale cóż, naważyło się piwa to trzeba je wypić, dozoru policyjnego nie obejdę. Na jakiś czas trzeba odzwyczaić się o od życia jakie znam i powoli mi się to udaje... zajebiście powoli.



Porównując wczorajszy wypad z zeszłym tygodniem można powiedzieć, że było nudno i nic się nie działo. Choć pewnie większość ludzi uznałaby towarzyski wypad w gronie znajomych na kilka głębszych lepszą opcją niż zezgonienie przed rozpoczęciem imprezy i obudzeniem się gdy wszyscy ją skończyli... ale jak kto lubi. Oczywiście jak zawsze musiałem coś zgubić, tym razem na szczęście nie była to komórka ani rzecz nie należąca do mnie, ale szkoda mi mojego paska od płaszczyku z River Island bo bardzo go lubię a teraz wygląda jak chuj wie co. Kiedyś dojdzie do tego, że zgubię kurwa gacie! w sumie nie byłaby to wielka strata finansowa ale mogłoby być niewygodnie w drodze powrotnej.



Za każdym razem zastanawiam się jak można w ciągu kilku godzin, siedząc w chujowych, biednych poznańskich klubach, gdzie wstęp jest darmowy, przepić ponad 200zł. I tak z dokładnie 206 zł. zrobiło się 2,56 zł. co zaowocowało kolejnym biletem kredytowym na lini Poznań-Gorzów Wlkp. do kolekcji. Jakby tego było mało aby dostać się z Gorzowa do Kłodawy musiałem sępić kierowce autobusu, żeby sprzedał mi bilet kosztujący 2,60zł za 2,56zł. co było totalną żenuwą.



Biorąc wszystkie za i przeciw, najzwyczajniej w świecie fajnie było spotkać się ze znajomymi i porozmawiać na tematy inne niż piłka nożna i obróbka drewna! Ale na czas nieokreślony pierdole wszystko i nie ruszam się z mojego Eldorado. Wyjazdy kosztują mnie zbyt wiele... finansowo i fizycznie. Bunkruję się w swoim pierdolonym szałasie, integruje z naturą i tubylcami, udając, że to jedyne miejsce na ziemi.
Ostatnio zmieniony śr 02 lis 2011, 21:09 przez Supernova, łącznie zmieniany 4 razy.

2
Poprzedni tekst miałeś lepszy. Nie rozwinąłeś żadnej konkretnej historii. Trochę za dużo przekleństw znowu. Ich trzeba używać bardzo precyzyjnie. Poczytaj coś bukowskiego, mogę ci pożyczyć. Jednak- Podoba mi się ta opowieść. Piszesz historię wiejskiego celebryty, gościa, który dzieli życie między wioskę i polską metropolię. Zderzenie tych dwóch światów, zderzenie postaci występujących na wiosce, pracujących w lesie za szklankę starogardzkiej oraz ludzi pracujących w agencjach piaru, agencjach modowych słuchających Crystal castle czy Gosipu itd. może zaowocować czymś świeżym i fajnym. I wyróżnia się to na tle innych obyczajówek zamieszczanych na forach. Standardowo jak ludzie nie piszą o smokach czy wiedźminach, piszą o zakładach psychiatrycznych albo robią jakieś dziwaczne eksperymenty z których wychodzą niestety bełkotkiwe wierszyki zapisane prozą. Fragment do przerobienia.

[ Dodano: Sro 08 Gru, 2010 ]
I wkurza mnie, że gdy pojawia się coś naprawdę godnego uwagi, weryfikatorzy pomijają takie teksty grzebiąc się w jakichś dyrdymałach i, jakby powiedział nieoceniony horibe, "winszują sobie wykrycia kolejnej zaimkozy".
Obrazek

3
Choć pewnie większość ludzi uznałaby towarzyski wypad w gronie znajomych na kilka głębszych lepszą opcją niż zezgonienie przed rozpoczęciem imprezy i obudzeniem się gdy wszyscy ją skończyli... ale jak kto lubi.
Co to jest zezgonienie?
Za każdym razem zastanawiam się(PRZECINEK) jak można w ciągu kilku godzin, siedząc w chujowych, biednych poznańskich klubach,(*) gdzie wstęp jest darmowy, przepić ponad 200zł.
(*) Bez przecinka.
I tak z dokładnie 206 zł. zrobiło się 2,56 zł. co zaowocowało kolejnym biletem kredytowym na lini Poznań-Gorzów Wlkp. do kolekcji.
Zł piszemy bez kropki.
Jakby tego było mało(PRZECINEK) aby dostać się z Gorzowa do Kłodawy(PRZECINEK) musiałem sępić kierowce autobusu, żeby sprzedał mi bilet kosztujący 2,60zł za 2,56zł.(PRZECINEK) co było totalną żenuwą.
Przecinki!!!! A tak poza tym, nie wiem za bardzo, dlaczego ten tekst powstał. Ot, narzekania jakiegoś kolesia, że brak mu kasy. Nijak nie mogę przypasować tytułu do samego opowiadania. Owszem, tu i tu jest o piciu, ale nic więcej. Wspominasz coś o nadzorze policyjnym - co to ma wspólnego z resztą tekstu? No i zakończenie jak w wypracowaniu szkolnym: bardzo mi się podobało, z chęcią powtórzę...
Nagle pojawiają się jego koledzy, z którym świetnie się bawił, o czym ani słowa wcześniej. Odstaje to od monotonnego monologu jaki jest prowadzony wcześniej.

4
Wczorajszy wyjazd do Poznania powinienem uznać za nieudany, ale dziś kiedy jestem na jebanej wsi, otaczają mnie lasy i zagajniki, zza okna słychać tylko szczekanie psów, a czasami nawet i pianie koguta, nie mogę.
brakuje mnie: tego zrobić przy zakończeniu.
przepić ponad 200zł. I tak z dokładnie 206 zł.
zapis słowny. Bez skrótu. Waluta w Polsce to PLN (tak w ogóle, jeśli już skrót wg standardu ISO).
dwieście złotych.

Prostota przekazu tekstu jest powalająca. Moc sprawcza przewyższa wszelkie subtelne zabiegi narracyjne - ot, walniesz przekleństwo i zastępuje ono tysiąc słów. Jak kto lubi. Mnie przeklinanie w tekście nie przeszkadza - czasem pokazuje charakter bohatera, pozwala odetchnąć od zawiłości jego losów i ujrzeć zwykłego, zdenerwowanego człowieka - ty natomiast z przekleństw zrobiłeś budulec. Jaki efekt? O czym to jest? Ach, facet (młodzik raczej) na wsi sobie jest... Ale pojawia się ta linijka:
Ale cóż, naważyło się piwa to trzeba je wypić, dozoru policyjnego nie obejdę.
Jaki dozór? I co z nim? Na końcu jest wyraźnie napisane, że wybrał dobrowolnie izolację? Zresztą, co ja się rozpisuję - tekst mnie nie wciągnął nic a nic.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”