Witam!
To będzie pierwszy raz jak opublikuje coś co napisałem. Chciałbym, żeby ktoś te moje nieszczęsne wypociny przeczytał i ocenił. Wiem, że zapewne poziom będzie żałośnie niski ale cóż... gdzieś trzeba zacząć. Życzę 'miłej' lektury.
Gdy tylko stało się jasne, że nie można już nic więcej zrobić, młodzieniec oderwał dłonie od piersi swego towarzysza spoczywającego bezwładnie na ziemi. Nie odczuwał smutku ani żalu. Śmierć była dla niego czymś naturalnym. Nieodłączną częścią życia, którą każdy żyjący miał jeszcze przed sobą . Jednak, czy na pewno każdy? Serce zabiło mu szybciej na myśl o starych księgach, które znaleźli w ruinach miasta zamieszkiwanego niegdyś przez najpotężniejsze istoty na ziemi. Każdej nocy, kiedy nie mógł zasnąć, rozmyślał czemu odeszli i wertował przy świetle magicznego płomienia, opasłe tomy, które zabrał ze sobą. Dzięki magii mógł zabrać ich dużo więcej niż byłoby to możliwe nawet gdyby miał ze sobą kilka zawsze zdrowych i wypoczętych koni. Teraz jednak nie mógł sobie pozwolić na takie rozważania. Jeśli chciał jeszcze ujrzeć swojego przyjaciela żywego musiał szybko zejść na ziemię i poczynić odpowiednie przygotowania. Najważniejszą sprawą w tej chwili było zdobycie śladu mocy. Elementarnej cząstki energii, która pozostawała w ciele każdego maga jedynie na parę chwil po jego odejściu. Okruch mocy, który według starożytnych zapisków zawierał esencję zmarłego. Na jego pochwycenie zostało niewiele czasu, więc od razu zabrał się do pracy. Z wewnętrznej kieszeni czarnego, podróżnego płaszcza, w który był odziany, wydobył małą, kryształową fiolkę po czym skrył ją w lewej dłoni. Następnie przyłożył palec wskazujący prawej dłoni do skroni poległego i pozwolił energii płynąć swobodnie. Owa cząstka mocy, której poszukiwał miała niezwykłe właściwości. Gdy w pobliżu pojawiało się inne źródło mocy ta lgnęła do niego niczym ladacznica do bogatych kupców spędzających wieczory w ulubionej knajpie. Dexter, prawie natychmiast, wyczuł jej obecność oraz to, że podąża ona ku jego energii coraz szybciej. Po upływie paru sekund była wystarczająco blisko by wydostać ją z ciała i ukryć w bezpiecznym miejscu. W tym celu uderzył w nią swoją własną mocą co spowodowało wyrzucenie jej z do świata zewnętrznego. Był to niesamowity widok, zwłaszcza dla kogoś kto nigdy nie miał do czynienia z tak zaawansowaną magią. Usta i oczy nieżywego już maga otwarły się na oścież wypuszczając oślepiająco białe snopy światła, które prawie natychmiast zmieniły się w mgiełkę. Mogłoby wydawać się, że coś poszło nie tak i mgiełka zaraz rozpłynie się w powietrzu, a razem z nią ostatnia szansa na przywrócenie życia Diegowi, lecz tak się nie stało. Uformowała się w małą, pulsującą kulkę wiszącą parę centymetrów nad, pozbawioną wyrazu, twarzą nieboszczyka. W tym momencie Dexter oderwał palec od skroni i pochwycił w przygotowane wcześniej naczynie dryfujący leniwie w powietrzu fragment mocy, po czym szczelnie je zakorkował. To nie było takie trudne, pomyślał. Spoczywał na nim jeszcze jeden obowiązek. Godne pożegnanie przyjaciela z nadzieją, że w końcu i tak znów się zobaczą. Zanim zabrał się do chowania postanowił zebrać wszystkie rzeczy, które mogą mu się przydać w dalszej podróży. Nie czuł się z tego powodu źle ponieważ wiedział, że na jego miejscu Diego uczynił by to samo. Gdy już zapakował do swojej torby piękny nóż z rękojeścią wysadzaną kolorowymi klejnotami, kilka fiolek wypełnionych różnymi płynami oraz najcenniejszą rzecz – pierścień, w którym osadzony był krwisto czerwony kamień wstał i otrzepał kolana z kurzu . Szybkie spojrzenie rzucone w głąb lasu upewniło go, że nadal jest sam. Kiedy był pewny, że może kontynuować, uniósł ręce ku niebu i skupił się na miejscu w którym spoczywało ciało nieco starszego od niego mężczyzny. Ziemia wokół zwłok zaczęła pękać gdy nagle w powietrze wzbił się razem z ciałem, które na nim spoczywało odłamek zbitej gleby. Po chwili zwłoki zsunęły się z kawałka wyrwanego podłoża unoszącego się w powietrzu i spokojnie opadły do powstałej pod nim dziury zupełnie tak jak by ktoś opuszczał je na niewidzialnych linach. Mag posłał jeszcze trochę mocy i rozbił w pył unoszący się kawałek gleby a ta zasypała powstałą wcześniej niszę i spoczywające w niej ciało, tworząc w ten sposób mogiłę. Doskonale wiedział co teraz musi uczynić. Było już dość późno a lasy w tych okolicach nigdy nie były zbyt bezpieczne. Zwłaszcza po zmroku. Ostatni raz spojrzał na grób znajdujący się na poboczu ścieżki wiodącej w głąb lasu, zabrał swoje rzeczy i opuścił bezpieczną drogę zagłębiając się coraz bardziej w gęstwinę by po chwili zniknąć w wśród drzew.
Mimo zmęczenia musiał iść dalej. Nie chciał odpoczywać w takim miejscu. W ostateczności mógłby to zrobić lecz wolał nie marnować tak bardzo potrzebnej mu energii na utrzymywanie przez całą noc magicznej tarczy wokół obozowiska. Ku swojemu zdumieniu po godzinie marszu, która wydawała się być wiecznością zauważył, że zapadła całkowita ciemność. Jedyne światło pochodziło od księżyca, który dzisiejszej nocy ukazał się cały. Niestety duża część jego blasku zatrzymywała się na gęstej kopule utworzonej z liści i gałęzi a przedostawały się jedynie nieliczne promyki. Miało to też swoje plusy. Dzięki panującej wokół ciemności dostrzegł w oddali nikłe światełko. Zamarł w bezruchu zastanawiając się co lub kto może się tam znajdować. Cokolwiek by to nie było, był pewny, że to nie kolejny promyk przebijający się przez liściaste sklepienie. Postanowił, że najrozsądniej będzie zakraść się jak najciszej i jak najbliżej by ocenić swoje szanse w ewentualnym starciu z nieznanym przeciwnikiem. Nie zastanawiając się ani chwili dłużej zaczął przemykać się od drzewa do drzewa czując jak z każdym krokiem coraz mocniej bije mu serce. Jako dziecko często biegał po lasach graniczących z jego rodzinnym, miastem więc opanował skradnie się niemal do perfekcji. Nawet jego wysoki wzrost i niemałe gabaryty nie przeszkadzały mu w kamuflowaniu się. Parę minut później przykucnął za drzewem znajdującym się na skraju kręgu światła rzucanego prawdopodobnie przez ognisko płonące wewnątrz groty. Z wewnątrz dobiegały osobliwe dźwięki. Na pewno nie byli to ludzie. Do głowy przychodziło mu tylko jedno stworzenie, które wydaje z siebie taki nieprzyjemny kwik. Goblin. Sądząc po nasilającym się hałasie, nie jeden. Jest ich co najmniej trzech. Zapewne, kłócą się o to kto ma zjeść najwięcej, pomyślał. Odetchnął z ulgą i wyprostował się. Był na tyle potężnym magiem by w tym stanie spokojnie dać sobie radę z nawet dwukrotnie większa liczbą takich przeciwników. Ostatnie pół roku podroży nauczyło go jednak by nie lekceważyć nawet najsłabszych wrogów, toteż cichcem przemkną się pod samo wejście. Zdecydował, że zabije te szkodniki przy użyciu jak najmniejszej ilości energii i jak najszybciej. Dexter zaczerpnął powietrza w płuca i dał susa w głąb jaskini. Jego oczom ukazał się widok, który wcześniej ujrzał w wyobraźni. Aż cztery brzydkie, śmierdzące kreatury gdakały koło kupki świeżo złowionych ryb popychając się raz za razem i grożąc sobie małymi, chudymi piąstkami. Ich sterczące i szpiczaste uszy poruszały się nieznacznie łapiąc każdy dźwięk. Miały rozlazłe twarze i głęboko osadzone paciorkowate oczka. W ich rozdziawionych paszczach odznaczały się małe lecz liczne i ostre jak brzytwy, krzywe ząbki a zielonkawy odcień skóry przywodził na myśl różne bagienne rośliny. Były tak zajęte sprzeczką, że nawet nie zauważyły gościa. Na nie szczęście dla wielu nie ostrożnych podróżników, zabierających wiele aromatycznych smakołyków w podroż, gobliny miały doskonały węch. Mag przesiąknięty był przeróżnymi zapachami niepasującymi do otoczenia. W momencie gdy mieszkańcy jaskini zwrócili głowy w stronę dopiero co przybyłego mężczyzny, jego oczy dziwnie rozbłysły a płaszcz zaczął falować jak gdyby wydostawała się spod niego wichura. To co stało się potem trwało tak krótko, że te niezbyt rozgarnięte i głupie stworzenia nie zdołały nawet odpowiednio zareagować. Dexter wyciągną ręce przed siebie i pozwolił by wypuszczona przez niego niewidzialna porcja energii uformowała się w falę zmiatającą wszystkie przeszkody na swej drodze nie wyłączając goblinów. Cała czwórka odrzucona silą fali uderzyła w ścianę groty z takim impetem, że przez chwilę dało się słyszeć odgłos łamanych kości. Chwilę potem pozbawione życia ciała ohydnie wyglądające stworzenia opadły bez życia na ziemię.
[ Dodano: Sob 04 Gru, 2010 ]
Ups, jak widać błąd się wkradł. Literówka w tytule. Przepraszam najmocniej.
2
Hej
Witaj na Weryfikatorium.
Dwie rzeczy na sam początek: Formatowanie i... formatowanie. Edytuj proszę ten swój wpis, rozbij go na akapity. Strasznie ciężko się czyta tekst zbity w jeden wielki blok. Pooddzielaj od siebie kolejne części tekstu - pomoże to zarówno czytającym, jak i Tobie. Będziesz mógł sam zobaczyć, jak wygląda rytm twojego pisania.
No i prawdopodobnie zachęcisz więcej osób do zweryfikowania "Mocy Pradawnych".
Na przykład tak:
Teraz o treści.
Językowo nie jest źle. Opowiadasz historię. Ma ona jakiś sens.
Tekst czasem straszy powtórzeniami, źle umiejscowionymi przecinkami i brakiem dialogów. Moim zdaniem dialogi to serce każdego tekstu i bez nich trudno powiedzieć coś więcej o stylu. Sama narracja, akcja, choć może nie porywa, jest poprawnie prowadzona.
Jeśli czegoś mi brakowało to jakiejś pasji. Namiętności. Wydarzenia są nieco bezbarwne - walka nie ekscytuje, śmierć towarzysza nie wywołuje emocji. Przydałoby się zabarwić tekst jakimiś emocjami, na podstawie których czytelnik sam wywnioskuje, że bohater się spieszy, że czegoś szuka, że jest tym potężnym magiem, dla którego gobliny to pestka.
Bo w zdaniu:

Popraw formatowanie i może wrzuć jakiś fragment z dialogami - przyda się. Byle nie za długi!
Witaj na Weryfikatorium.
Dwie rzeczy na sam początek: Formatowanie i... formatowanie. Edytuj proszę ten swój wpis, rozbij go na akapity. Strasznie ciężko się czyta tekst zbity w jeden wielki blok. Pooddzielaj od siebie kolejne części tekstu - pomoże to zarówno czytającym, jak i Tobie. Będziesz mógł sam zobaczyć, jak wygląda rytm twojego pisania.
No i prawdopodobnie zachęcisz więcej osób do zweryfikowania "Mocy Pradawnych".
Na przykład tak:
Oczywiście w Wordzie, czy czym tam piszesz, użyj akapitów (Tab) zamiast przerw. Nas ogranicza niestety specyfika forum.Gdy tylko stało się jasne, że nie można już nic więcej zrobić, młodzieniec oderwał dłonie od piersi swego towarzysza spoczywającego bezwładnie na ziemi. Nie odczuwał smutku ani żalu. Śmierć była dla niego czymś naturalnym. Nieodłączną częścią życia, którą każdy żyjący miał jeszcze przed sobą. Jednak, czy na pewno każdy?
Serce zabiło mu szybciej na myśl o starych księgach, które znaleźli w ruinach miasta zamieszkiwanego niegdyś przez najpotężniejsze istoty na ziemi. Każdej nocy, kiedy nie mógł zasnąć, rozmyślał czemu odeszli i wertował przy świetle magicznego płomienia, opasłe tomy, które zabrał ze sobą. Dzięki magii mógł zabrać ich dużo więcej niż byłoby to możliwe nawet gdyby miał ze sobą kilka zawsze zdrowych i wypoczętych koni. Teraz jednak nie mógł sobie pozwolić na takie rozważania. Jeśli chciał jeszcze ujrzeć swojego przyjaciela żywego musiał szybko zejść na ziemię i poczynić odpowiednie przygotowania.
Najważniejszą sprawą w tej chwili było zdobycie śladu mocy. Elementarnej cząstki energii, która pozostawała w ciele każdego maga jedynie na parę chwil po jego odejściu. Okruch mocy, który według starożytnych zapisków zawierał esencję zmarłego. Na jego pochwycenie zostało niewiele czasu, więc od razu zabrał się do pracy.
Z wewnętrznej kieszeni czarnego, podróżnego płaszcza, w który był odziany, wydobył małą, kryształową fiolkę po czym skrył ją w lewej dłoni.
Teraz o treści.
Językowo nie jest źle. Opowiadasz historię. Ma ona jakiś sens.
Tekst czasem straszy powtórzeniami, źle umiejscowionymi przecinkami i brakiem dialogów. Moim zdaniem dialogi to serce każdego tekstu i bez nich trudno powiedzieć coś więcej o stylu. Sama narracja, akcja, choć może nie porywa, jest poprawnie prowadzona.
Jeśli czegoś mi brakowało to jakiejś pasji. Namiętności. Wydarzenia są nieco bezbarwne - walka nie ekscytuje, śmierć towarzysza nie wywołuje emocji. Przydałoby się zabarwić tekst jakimiś emocjami, na podstawie których czytelnik sam wywnioskuje, że bohater się spieszy, że czegoś szuka, że jest tym potężnym magiem, dla którego gobliny to pestka.
Bo w zdaniu:
...Odwalasz całą robotę za czytelnika. Pokaż mu lepiej, jak łatwo bohater poradził sobie z tymi goblinami, a czytelnik sam domyśli się, że "o, to jest jakiś potężny mag". A takie domysły to połowa frajdy z czytania.Był na tyle potężnym magiem by w tym stanie spokojnie dać sobie radę z nawet dwukrotnie większa liczbą takich przeciwników.

Popraw formatowanie i może wrzuć jakiś fragment z dialogami - przyda się. Byle nie za długi!
4
Z kwestiami językowymi pozostanie na powtórzeniach jest sporym nadużyciem. W tekście widać sporą niepewność, miejscami nieudolność. Rzeczywiście - docierasz do celu. To znaczy przekazujesz wszystko krok po kroku i dochodzisz z punktu A do punktu B. Ale nie czyta się tego zbyt przyjemnie.
1. Powtórzenia
3. Zaimki - nie lubimy, kiedy jest ich zbyt dużo - zwłaszcza tam, gdzie są zbędne. Zbędne przyimki działają równie szkodliwie.
"Dexter wyczuł jej obecność oraz to, że podąża ku niemu." (też nie za piękne, ale chodzi o naprawdę jednej konkretnej rzeczy).
Plus ortograf: jeżeli on i w czasie przeszłym, to przemknął
4. Mniej językowe, ale ważne... Logika!
2. Dziwi się, że już zapadł zmrok, skoro wydawało mu się, że idzie aż tak długo (wieczność to długo)?
3. Czy dziwi go fakt, że zmrok zapada już po godzinie? To w takim razie nie wydawała mu się być wiecznością, skoro wie, że minęła tylko godzina.
5.Pisownia łączna i rozdzielna
UWAGA - błędy zacytowane, to PRZYKŁADY, a nie pełna ich menażeria. Tekst wymaga solidnego dopracowania pod różnymi kątami.
6. Plastyka zdań.
To już jest trochę inna kategoria. I cała sprawa bardziej skomplikowana. Ale to jest też aspekt, który kładzie Twój tekst kompletnie, więc spróbuję kilka kwestii zasygnalizować.
Opisy są nudne i bardzo "wyklepane". Informujesz, zamiast pokazywać. Przesyłasz komunikaty, miast grać na emocjach czytelnika i pobudzać jego wyobraźnię. Przez to i bohater, i wydarzenia stają się mało interesujące.
Na przykład po przeczytaniu doszłam do wniosku, że zupełnie mnie nie obchodzi, co się dalej stanie z bohaterem, a TYM BARDZIEJ kim był i jak/dlaczego zginął ten jego przyjaciel. Przyjęłam fakty do wiadomości, zapamiętałam je, ale przedstawiłeś je tak oględnie, że nie zainteresowały.
"Mój przyjaciel zmarł, no pech. Dobra, srać na to, pójdę i go wskrzeszę, bo w końcu dużo czytałem". Nawet ktoś oswojony ze śmiercią powinien jakoś reagować na zgon przyjaciela, a nawet jeśli nie, to narrator powinien poruszyć tym zdarzeniem czytelnika. Tak, żebym sobie myślała: "O rany, ten Dexter jakiś rzeczywiście już zmienione przez te przeżycia - nic go nie rusza".
Niektóre opisy są tak mechaniczne, że brzmią jak film instruktażowy z BHP.
Pamiętaj o tej uwadze Nine'a:
Tyle ode mnie. Opowiadanie nie spodobało mi się, ale też nie bardzo miało jak. Pierwsze teksty mają to do siebie, że są próbą, służą do nauki na własnych błędach. A mało kto lubi czytać błędy
Niemniej mam nadzieję, że weźmiesz się solidnie do roboty i rozwiniesz
Pozdrawiam,
Ada
1. Powtórzenia
Nieodłączną częścią życia, którą każdy żyjący miał jeszcze przed sobą .
Za dużo tych energii i mocy. Stanowczo.Następnie przyłożył palec wskazujący prawej dłoni do skroni poległego i pozwolił energii płynąć swobodnie. Owa cząstka mocy, której poszukiwał miała niezwykłe właściwości. Gdy w pobliżu pojawiało się inne źródło mocy ta lgnęła do niego niczym ladacznica do bogatych kupców spędzających wieczory w ulubionej knajpie. Dexter, prawie natychmiast, wyczuł jej obecność oraz to, że podąża ona ku jego energii coraz szybciej. Po upływie paru sekund była wystarczająco blisko by wydostać ją z ciała i ukryć w bezpiecznym miejscu. W tym celu uderzył w nią swoją własną mocą co spowodowało wyrzucenie jej z do świata zewnętrznego.
3. Zaimki - nie lubimy, kiedy jest ich zbyt dużo - zwłaszcza tam, gdzie są zbędne. Zbędne przyimki działają równie szkodliwie.
Pogrubionych można się prościutko pozbyć, przebudowując zdanie.Zagubiony pisze:Dexter, prawie natychmiast, wyczuł jej obecność oraz to, że podąża ona ku jego energii coraz szybciej.
"Dexter wyczuł jej obecność oraz to, że podąża ku niemu." (też nie za piękne, ale chodzi o naprawdę jednej konkretnej rzeczy).
Oba pogrubione wyrazy zbędne.Zagubiony pisze:Ostatnie pół roku podroży nauczyło go jednak by nie lekceważyć nawet najsłabszych wrogów, toteż cichcem przemkną się pod samo wejście.
Plus ortograf: jeżeli on i w czasie przeszłym, to przemknął
to nie ta kategoria, ale że ortograf z tej samej dziedziny, to zwracam uwagę: wyciągnął!Zagubiony pisze:Dexter wyciągną
4. Mniej językowe, ale ważne... Logika!
1. nie wie, mniej więcej jaka jest pora? Taki mądry mag, oczytany i dziwi go, że jak idzie kupę czasu po lesie, to robi się ciemno?Ku swojemu zdumieniu po godzinie marszu, która wydawała się być wiecznością zauważył, że zapadła całkowita ciemność.
2. Dziwi się, że już zapadł zmrok, skoro wydawało mu się, że idzie aż tak długo (wieczność to długo)?
3. Czy dziwi go fakt, że zmrok zapada już po godzinie? To w takim razie nie wydawała mu się być wiecznością, skoro wie, że minęła tylko godzina.
5.Pisownia łączna i rozdzielna
uczyniłbyZagubiony pisze:uczynił by
nieszczęścienie szczęście
UWAGA - błędy zacytowane, to PRZYKŁADY, a nie pełna ich menażeria. Tekst wymaga solidnego dopracowania pod różnymi kątami.
6. Plastyka zdań.
To już jest trochę inna kategoria. I cała sprawa bardziej skomplikowana. Ale to jest też aspekt, który kładzie Twój tekst kompletnie, więc spróbuję kilka kwestii zasygnalizować.
Opisy są nudne i bardzo "wyklepane". Informujesz, zamiast pokazywać. Przesyłasz komunikaty, miast grać na emocjach czytelnika i pobudzać jego wyobraźnię. Przez to i bohater, i wydarzenia stają się mało interesujące.
Na przykład po przeczytaniu doszłam do wniosku, że zupełnie mnie nie obchodzi, co się dalej stanie z bohaterem, a TYM BARDZIEJ kim był i jak/dlaczego zginął ten jego przyjaciel. Przyjęłam fakty do wiadomości, zapamiętałam je, ale przedstawiłeś je tak oględnie, że nie zainteresowały.
"Mój przyjaciel zmarł, no pech. Dobra, srać na to, pójdę i go wskrzeszę, bo w końcu dużo czytałem". Nawet ktoś oswojony ze śmiercią powinien jakoś reagować na zgon przyjaciela, a nawet jeśli nie, to narrator powinien poruszyć tym zdarzeniem czytelnika. Tak, żebym sobie myślała: "O rany, ten Dexter jakiś rzeczywiście już zmienione przez te przeżycia - nic go nie rusza".
Niektóre opisy są tak mechaniczne, że brzmią jak film instruktażowy z BHP.
Sztandarowy przykład. Nie interesuje mnie, w której dłoni, co należy trzymać. Nie będę tego powtarzać. Interesuje mnie, jak to wszystko wygląda z zewnątrz (albo w zbliżeniu kamery). Czy mag się stresuje, czy ręka mu zadrży, a może będzie tylko wisiał przez chwilę jak posąg nad przyjacielem, nieporuszony. Może ktoś mógłby sobie pomyśleć, że to podróżny opłakuje towarzysza, a tu w rzeczywistości takie czary mary? Cokolwiek, co ożywiałoby obraz przed moimi oczami, dodwało mu barw.Zagubiony pisze:Z wewnętrznej kieszeni czarnego, podróżnego płaszcza, w który był odziany, wydobył małą, kryształową fiolkę po czym skrył ją w lewej dłoni. Następnie przyłożył palec wskazujący prawej dłoni do skroni poległego i pozwolił energii płynąć swobodnie.
Pamiętaj o tej uwadze Nine'a:
Przydałoby się zabarwić tekst jakimiś emocjami, na podstawie których czytelnik sam wywnioskuje, że bohater się spieszy, że czegoś szuka, że jest tym potężnym magiem, dla którego gobliny to pestka.
Bo w zdaniu:
Cytat:
Był na tyle potężnym magiem by w tym stanie spokojnie dać sobie radę z nawet dwukrotnie większa liczbą takich przeciwników.
...Odwalasz całą robotę za czytelnika. Pokaż mu lepiej, jak łatwo bohater poradził sobie z tymi goblinami, a czytelnik sam domyśli się, że "o, to jest jakiś potężny mag". A takie domysły to połowa frajdy z czytania.
Tyle ode mnie. Opowiadanie nie spodobało mi się, ale też nie bardzo miało jak. Pierwsze teksty mają to do siebie, że są próbą, służą do nauki na własnych błędach. A mało kto lubi czytać błędy

Niemniej mam nadzieję, że weźmiesz się solidnie do roboty i rozwiniesz

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
5
Parę słów o przecinkach, bo chyba masz kłopoty. W poniższym fragmenciku:
2. W drugim zdaniu trzeba postawić przecinek po blisko.
Po upływie paru sekund była wystarczająco blisko (jak blisko?), by ..... czyli mamy zdanie podrzędne, które oddzielamy przecinkiem.
Może to nudna gramatyka - rozbiór zdania, ale jak się go dokonuje, to widać, gdzie postawić ten przeklęty przecinek.
Sama mam z tym nieco problemu, więc często robię to taką łopatologiczną i szkolną metodą - logiczny rozbiór zdania. Pomaga. Spróbuj z poniższym:
Imię Dexter - kocham je. Za dwóch Dexterów z laboratorium : jednego szalonego dzieciaka, drugiego szalonego mordercę. Jak zobaczyłam to imię, to polubiłam twojego bohatera.
Widzisz, jak łatwo zaskarbić sobie sympatię czytelnika?
Pozdrawiam.
1. Dexter prawie natychmiast wyczuł jej obecność - to jedno zdanie, po co przecinkami wydzieliłeś 'prawie natychmiast'? kto? Dexter co zrobił? wyczuł co wyczuł? obecność czyją? jej kiedy? prawie natychmiastZagubiony pisze: Dexter, prawie natychmiast, wyczuł jej obecność oraz to, że podąża ona ku jego energii coraz szybciej. Po upływie paru sekund była wystarczająco blisko by wydostać ją z ciała i ukryć w bezpiecznym miejscu.
2. W drugim zdaniu trzeba postawić przecinek po blisko.
Po upływie paru sekund była wystarczająco blisko (jak blisko?), by ..... czyli mamy zdanie podrzędne, które oddzielamy przecinkiem.
Może to nudna gramatyka - rozbiór zdania, ale jak się go dokonuje, to widać, gdzie postawić ten przeklęty przecinek.
Sama mam z tym nieco problemu, więc często robię to taką łopatologiczną i szkolną metodą - logiczny rozbiór zdania. Pomaga. Spróbuj z poniższym:
:cool: Teraz trochę prywaty:Zagubiony pisze:W momencie gdy mieszkańcy jaskini zwrócili głowy w stronę dopiero co przybyłego mężczyzny, jego oczy dziwnie rozbłysły a płaszcz zaczął falować jak gdyby wydostawała się spod niego wichura.
Imię Dexter - kocham je. Za dwóch Dexterów z laboratorium : jednego szalonego dzieciaka, drugiego szalonego mordercę. Jak zobaczyłam to imię, to polubiłam twojego bohatera.
Widzisz, jak łatwo zaskarbić sobie sympatię czytelnika?
Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf