Siedziała na fotelu. Patrzyła na obraz na ścianie. Wszystko wydawało jej się szare.
Szara ściana, szary obraz, szare łóżko, szare szafki i nawet szare okno. A była przecież dziesiąta rano, lipiec.
- Słońce powinno oświetlać mój pokój i razić mnie w oczy; dlaczego nie świeci? – pomyślała.
Chciała wstać z fotela i podejść do okna. To tylko trzy kroki. Jak tylko próbowała się podnieść ból w kolanach zmuszał ją aby usiadła.
- Nie dam rady – szepnęła
Przypomniała sobie ostatnią wizytę Jerzego. Starego przyjaciela jeszcze ze studiów. Pamiętała, że przyniósł różę. Róża była czerwona. Była tego pewna. To by oznaczało, że jeszcze wczoraj widziała kolory.
- To na pewno był czerwony – mówiła do siebie
Czemu teraz wszystko było szare? Nie potrafiła znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Czuła się źle. Ręką dotknęła szyi aby wyczuć puls.
- Jeszcze mi serce bije, jeszcze żyję – westchnęła
Czekała. Teraz gdy ma już osiemdziesiąt dziewięć lat pogodziła się z tym, że może już tylko czekać.
- O jedenastej przychodzi Justynka. Dzisiaj czwartek. To dobrze – szeptała
Przypomniało jej się, że dzisiaj, w czwartek, przychodzi młoda studentka posprzątać w domu, ugotować obiad, poczytać książki.
- Mam czas do jedenastej. Ona mnie znajdzie. Ona o mnie zadba – pomyślała.
Z tą myślą poczuła się lepiej. Wygładziła na piersi bawełnianą piżamę. Jak dobrze, że wczoraj wieczorem zmieniła starą piżamę na nową. Ale czemu na szarą? Nie wiedziała. Nie pamiętała nawet czy w ogóle posiadała szarą piżamę. Popatrzyła na zegar na ścianie. Miała wrażenie, że wskazówki się nie poruszają. Jakby czas zatrzymał się w miejscu. Jakby zatrzymał się na dziesiątej pięćdziesiąt pięć.
Przypomniało jej się, że swojego męża, Stasia, poznała właśnie o dziesiątej pięćdziesiąt pięć, w czterdziestym drugim roku, w Warszawie, na Złotej. Byli ze sobą tacy szczęśliwi. Uśmiechnęła się.
Usłyszała tykanie zegara. Jedenasta. Zobaczyła kolory. Pełno kolorów. Różowy, czerwony, niebieski, zielony, żółty, fioletowy, brązowy. Poczuła się taka szczęśliwa.
Zobaczyła jak przez okno do pokoju wkrada się słonko.
Zobaczyła czekającego Staśka.
2
Po pierwsze - robisz od groma powtórzeń, przez które odniosłem wrażenie, iż tekst pisał dzieciak.
Dalej:
"Zobaczyła kolory. Pełno kolorów." <- Cicho tu. Za cicho. Wiesz, wydaje mi się, że to zdanie jest kompletnie od czapy.
"Pamiętała, że przyniósł różę. Róża była czerwona." <- Przypomniała mi się pamiętna scena z wiedźmina, gdy ten pochlastał oprychów w karczmie. Kojarzysz? To leciało mniej więcej tak " Karczmarz postawił przed nim kufel. Kufel był wyszczerbiony."
Wiesz, zdanie w takim stylu jest fajne, ale pod warunkiem, że nie stawia się go w co drugim wierszu.
Robisz dużo błędów interpunkcyjnych, powtórzeń i Bóg wie, co jeszcze. Widać, że tekst nie przeszedł korekty i wrzucony został na zasadzie "A nuż się uda". Otóż nie, nie uda się. Nie w tym miejscu.
Dlaczego nie robisz akapitów? Jasne, gdyby tekst był dłuższy, to bym zrozumiał. W końcu lenistwo dopada każdego z nas
Ale tutaj? Przy czymś co jest... No tak. Ta miniaturka NIE MA NAWET KRÓTKIEGO OPISU! Co to jest? Horror? Psychologiczny? Zapewne jedno i drugie, bo autentycznie przestraszyłem się tych wszystkich błędów. A psychologiczny? Zaiste, do teraz zastanawiam się, co Cię skłoniło do wrzucenia tak niedopracowanego dzieła na Weryfikatorium.... Dobra, oceny.
KLIMAT: 1/10
WYKONANIE: Nie no, jakie wykonanie? Za literki? 1/10
FRAJDA Z CZYTANIA: 3/10 (Dawno już nie miałem takiego ubawu
)
Plusy:
- Zakończenie. Naprawdę może być. Przynajmniej w zestawieniu z resztą.
- Od biedy fabuła...
- Trzeba odwagi, żeby chwalić się czymś takim.
Minusy:
- Fabułę zabija wykonanie
- Do tego niechlujna konwersja z programu tekstowego (akapity itd.)
OCENA - 1/10
Mam propozycję. Zanim coś tutaj wrzucisz, przeczytaj to, najlepiej dwa razy. Potem wywal powtórzenia (szczególnie był itd.). Poświęć trochę czasu na akapity, to nie boli. Masz czas na pisanie, masz czas na konwersję. Prosta sprawa. Błędy każdy robi, ale to nie zwalnia Cię z obowiązku poprawiania. Pisz dalej, to coś z Ciebie będzie. Aye.
[ Dodano: Wto 30 Lis, 2010 ]
Po pierwsze - robisz od groma powtórzeń, przez które odniosłem wrażenie, iż tekst pisał dzieciak.
Dalej:
"Zobaczyła kolory. Pełno kolorów." <- Cicho tu. Za cicho. Wiesz, wydaje mi się, że to zdanie jest kompletnie od czapy.
"Pamiętała, że przyniósł różę. Róża była czerwona." <- Przypomniała mi się pamiętna scena z wiedźmina, gdy ten pochlastał oprychów w karczmie. Kojarzysz? To leciało mniej więcej tak " Karczmarz postawił przed nim kufel. Kufel był wyszczerbiony."
Wiesz, zdanie w takim stylu jest fajne, ale pod warunkiem, że nie stawia się go w co drugim wierszu.
Robisz dużo błędów interpunkcyjnych, powtórzeń i Bóg wie, co jeszcze. Widać, że tekst nie przeszedł korekty i wrzucony został na zasadzie "A nuż się uda". Otóż nie, nie uda się. Nie w tym miejscu.
Dlaczego nie robisz akapitów? Jasne, gdyby tekst był dłuższy, to bym zrozumiał. W końcu lenistwo dopada każdego z nas
Ale tutaj? Przy czymś co jest... No tak. Ta miniaturka NIE MA NAWET KRÓTKIEGO OPISU! Co to jest? Horror? Psychologiczny? Zapewne jedno i drugie, bo autentycznie przestraszyłem się tych wszystkich błędów. A psychologiczny? Zaiste, do teraz zastanawiam się, co Cię skłoniło do wrzucenia tak niedopracowanego dzieła na Weryfikatorium.... Dobra, oceny.
KLIMAT: 1/10
WYKONANIE: Nie no, jakie wykonanie? Za literki? 1/10
FRAJDA Z CZYTANIA: 3/10 (Dawno już nie miałem takiego ubawu
)
Plusy:
- Zakończenie. Naprawdę może być. Przynajmniej w zestawieniu z resztą.
- Od biedy fabuła...
- Trzeba odwagi, żeby chwalić się czymś takim.
Minusy:
- Fabułę zabija wykonanie
- Do tego niechlujna konwersja z programu tekstowego (akapity itd.)
OCENA - 1/10
Mam propozycję. Zanim coś tutaj wrzucisz, przeczytaj to, najlepiej dwa razy. Potem wywal powtórzenia (szczególnie był itd.). Poświęć trochę czasu na akapity, to nie boli. Masz czas na pisanie, masz czas na konwersję. Prosta sprawa. Błędy każdy robi, ale to nie zwalnia Cię z obowiązku poprawiania. Pisz dalej, to coś z Ciebie będzie. Aye.
Dalej:
"Zobaczyła kolory. Pełno kolorów." <- Cicho tu. Za cicho. Wiesz, wydaje mi się, że to zdanie jest kompletnie od czapy.
"Pamiętała, że przyniósł różę. Róża była czerwona." <- Przypomniała mi się pamiętna scena z wiedźmina, gdy ten pochlastał oprychów w karczmie. Kojarzysz? To leciało mniej więcej tak " Karczmarz postawił przed nim kufel. Kufel był wyszczerbiony."
Wiesz, zdanie w takim stylu jest fajne, ale pod warunkiem, że nie stawia się go w co drugim wierszu.
Robisz dużo błędów interpunkcyjnych, powtórzeń i Bóg wie, co jeszcze. Widać, że tekst nie przeszedł korekty i wrzucony został na zasadzie "A nuż się uda". Otóż nie, nie uda się. Nie w tym miejscu.
Dlaczego nie robisz akapitów? Jasne, gdyby tekst był dłuższy, to bym zrozumiał. W końcu lenistwo dopada każdego z nas

KLIMAT: 1/10
WYKONANIE: Nie no, jakie wykonanie? Za literki? 1/10
FRAJDA Z CZYTANIA: 3/10 (Dawno już nie miałem takiego ubawu

Plusy:
- Zakończenie. Naprawdę może być. Przynajmniej w zestawieniu z resztą.
- Od biedy fabuła...
- Trzeba odwagi, żeby chwalić się czymś takim.
Minusy:
- Fabułę zabija wykonanie
- Do tego niechlujna konwersja z programu tekstowego (akapity itd.)
OCENA - 1/10
Mam propozycję. Zanim coś tutaj wrzucisz, przeczytaj to, najlepiej dwa razy. Potem wywal powtórzenia (szczególnie był itd.). Poświęć trochę czasu na akapity, to nie boli. Masz czas na pisanie, masz czas na konwersję. Prosta sprawa. Błędy każdy robi, ale to nie zwalnia Cię z obowiązku poprawiania. Pisz dalej, to coś z Ciebie będzie. Aye.
[ Dodano: Wto 30 Lis, 2010 ]
Po pierwsze - robisz od groma powtórzeń, przez które odniosłem wrażenie, iż tekst pisał dzieciak.
Dalej:
"Zobaczyła kolory. Pełno kolorów." <- Cicho tu. Za cicho. Wiesz, wydaje mi się, że to zdanie jest kompletnie od czapy.
"Pamiętała, że przyniósł różę. Róża była czerwona." <- Przypomniała mi się pamiętna scena z wiedźmina, gdy ten pochlastał oprychów w karczmie. Kojarzysz? To leciało mniej więcej tak " Karczmarz postawił przed nim kufel. Kufel był wyszczerbiony."
Wiesz, zdanie w takim stylu jest fajne, ale pod warunkiem, że nie stawia się go w co drugim wierszu.
Robisz dużo błędów interpunkcyjnych, powtórzeń i Bóg wie, co jeszcze. Widać, że tekst nie przeszedł korekty i wrzucony został na zasadzie "A nuż się uda". Otóż nie, nie uda się. Nie w tym miejscu.
Dlaczego nie robisz akapitów? Jasne, gdyby tekst był dłuższy, to bym zrozumiał. W końcu lenistwo dopada każdego z nas

KLIMAT: 1/10
WYKONANIE: Nie no, jakie wykonanie? Za literki? 1/10
FRAJDA Z CZYTANIA: 3/10 (Dawno już nie miałem takiego ubawu

Plusy:
- Zakończenie. Naprawdę może być. Przynajmniej w zestawieniu z resztą.
- Od biedy fabuła...
- Trzeba odwagi, żeby chwalić się czymś takim.
Minusy:
- Fabułę zabija wykonanie
- Do tego niechlujna konwersja z programu tekstowego (akapity itd.)
OCENA - 1/10
Mam propozycję. Zanim coś tutaj wrzucisz, przeczytaj to, najlepiej dwa razy. Potem wywal powtórzenia (szczególnie był itd.). Poświęć trochę czasu na akapity, to nie boli. Masz czas na pisanie, masz czas na konwersję. Prosta sprawa. Błędy każdy robi, ale to nie zwalnia Cię z obowiązku poprawiania. Pisz dalej, to coś z Ciebie będzie. Aye.
Bo lubię pisać.
4
Temat niezły, ale fabuła zbyt skromna. Sugerowałbym trochę dłuższe zdania, zbyt wiele jest tych krótkich:) No i faktycznie, te powtórzenia...
Jednakże opowiadanie zapowiada się nieźle, więc po oszlifowaniu może wyjdzie z tego jakiś diament
pozdr.
Jednakże opowiadanie zapowiada się nieźle, więc po oszlifowaniu może wyjdzie z tego jakiś diament

pozdr.
[...] ...im dłużej panuje cisza, tym trudniej ją przerwać. /S.King/
Re: Szarość
5Siedziała na fotelu. Patrzyła na obraz na ścianie.
Przynajmniej jeden z przyimków można od razu wyeliminować:
Siedziała w fotelu.
Można śmiało zrezygnować z pogrubionego fragmentu i przejść od razu do Wszystko wydawało jej się szare, gdyż dalej powtarza się zarówno obraz, jak ściana:Siedziała na fotelu. Patrzyła na obraz na ścianie. Wszystko wydawało jej się szare. Szara ściana, szary obraz, szare łóżko, szare szafki i nawet szare okno. A była przecież dziesiąta rano, lipiec.
Siedziała w fotelu. Wszystko wydawało jej się szare. Szara ściana, szary obraz, szare łóżko, szare szafki i nawet szare okno. A była przecież dziesiąta rano, lipiec.
Jeden z zaimków do kasacji:- Słońce powinno oświetlać mój pokój i razić mnie w oczy
- Słońce powinno oświetlać mój pokój i razić w oczy
Albo:
- Słońce powinno oświetlać pokój i razić mnie w oczy
Zmieniłabym odrobinkę, coś w tym stylu:Chciała wstać z fotela i podejść do okna. To tylko trzy kroki. Jak tylko próbowała się podnieść ból w kolanach zmuszał ją aby usiadła.
Chciała wstać i podejść do okna, to zaledwie trzy kroki, lecz gdy próbowała się podnieść, ból w kolanach wbijał ją z powrotem w fotel.
Przypomniała sobie ostatnią wizytę Jerzego. Starego przyjaciela jeszcze ze studiów.
Skleiłabym w jedno zdanie:
Przypomniała sobie ostatnią wizytę Jerzego, starego przyjaciela ze studiów.
Źle brzmi. Robi się tu mała byłoza, której należy się wystrzegać, np.:Pamiętała, że przyniósł różę. Róża była czerwona. Była tego pewna. To by oznaczało, że jeszcze wczoraj widziała kolory.
Przyniósł różę. Kwiat z pewnością był czerwony, zatem wczoraj jeszcze widziała kolory.
- To na pewno był czerwony – mówiła do siebie
Czemu teraz wszystko było szare?
Byłozy ciąg dalszy.
Powtarzasz informację z poprzedniego zdania, niepotrzebnie rozpychając tekst. Lepiej temu zapobiec, zostawiając po kwestii dialogowej tylko tyle:- O jedenastej przychodzi Justynka. Dzisiaj czwartek. To dobrze – szeptała
Przypomniało jej się, że dzisiaj, w czwartek, przychodzi młoda studentka posprzątać w domu, ugotować obiad, poczytać książki.
Młoda studentka przychodziła posprzątać w domu, ugotować obiad, poczytać książki.
Dodatkowo można jeszcze popracować nad wyeliminowaniem powtórzenia czasownika przychodzić...
- Mam czas do jedenastej. Ona mnie znajdzie. Ona o mnie zadba – pomyślała.
Z tą myślą poczuła się lepiej.
Albo jedno, albo drugie.
Wygładziła na piersi bawełnianą piżamę.
Zmieniłabym szyk zdania:
Wygładziła bawełnianą piżamę na piersi.
Siękoza.Miała wrażenie, że wskazówki się nie poruszają. Jakby czas zatrzymał się w miejscu. Jakby zatrzymał się na dziesiątej pięćdziesiąt pięć.
Przypomniało jej się, że swojego męża, Stasia, poznała właśnie o dziesiątej pięćdziesiąt pięć, w czterdziestym drugim roku, w Warszawie, na Złotej. Byli ze sobą tacy szczęśliwi. Uśmiechnęła się.
Warsztat do porządnego szlifu. Liczne powtórzenia, zbędne zaimki, szkolny styl – wszystko to niemiłosiernie kaleczy tekst i nie pozwala należycie skupić się na fabule. Poza tym interpunkcja kuleje, braki w przecinkach i kropkach czynią tekst niechlujnym.
Usiłujesz wydobyć odpowiedni klimat – tu i tam pojawiają się jakieś nikłe jego przebłyski, jednak nieumiejętnie skonstruowane zdania szybko je gaszą. A według mnie tekst byłby ciekawy i przyjemny w odbiorze, gdybyś rzetelnie nad nim popracował i gdybyś – budując przemyślane zdania – nadał treści odpowiedni rytm. Pomysł podoba mi się, wykonanie o wiele mniej.
[/b]
„Pewne kawałki nieba przykuwają naszą uwagę na zawsze” - Ramon Jose Sender
6
Nie będę pisać o błędach, bo już je wskazano.
Powiem, że sam pomysł, jest wzruszający. Stara kobieta czekająca na cokolwiek w szarym świecie, odchodząca w kolor, do ukochanego. Kolorowa śmierć. Rozrzewniające.
Pozdrawiam
Powiem, że sam pomysł, jest wzruszający. Stara kobieta czekająca na cokolwiek w szarym świecie, odchodząca w kolor, do ukochanego. Kolorowa śmierć. Rozrzewniające.
Pozdrawiam
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
7
Zaczynając od warsztatu. Przebiegłam wzrokiem po ocenie Ewik33 i widzę, że wszelkie "się", "mnie", "był" itp. zostały już wskazane. Dodam od siebie tylko kilka uwag.
W ogóle dla mnie za dużo powtórzeń. Próbujesz nimi budować klimat. Może za krótkie to, żebym mogła się wciągnąć i go odczuć. A póki go nie odczuwam, to wszelkie powtarzanie "piżam", "widzenia" itp. robi słaby efekt. Zawieszanie głosu co chwilę, powtarzanie informacji i "ważnych" słów, jeżeli nie jest wypełnione głębszą treścią, to wychodzi trochę nieporadnie. A tutaj niestety nie jest. Nie dałaś sobie rozwinąć tematu, oddać uczuć. Niestety.
Na plus - miło mnie zaskoczył pomysł z rozbłyskiem kolorów przed śmiercią. Jakaś odmiana po nieodmiennej czerni lub białym świetle
Pozdrawiam,
Ada
Niby każdy się domyśli, ale ciąg zdań brzmi, jakby to różna była pewna tego, że jest czerwona.Róża była czerwona. Była tego pewna.
Rozumiem ewentualne powtarzanie się postaci, przełknęłam ten zabieg z szarością na początku, skoro ona taka ważna. Ale tutaj już okropnie brzmi, kiedy narrator powtarza za postacią i to jeszcze tymi samymi słowami.- O jedenastej przychodzi Justynka. Dzisiaj czwartek. To dobrze – szeptała
Przypomniało jej się, że dzisiaj, w czwartek, przychodzi młoda studentka posprzątać w domu, ugotować obiad, poczytać książki.
W ogóle dla mnie za dużo powtórzeń. Próbujesz nimi budować klimat. Może za krótkie to, żebym mogła się wciągnąć i go odczuć. A póki go nie odczuwam, to wszelkie powtarzanie "piżam", "widzenia" itp. robi słaby efekt. Zawieszanie głosu co chwilę, powtarzanie informacji i "ważnych" słów, jeżeli nie jest wypełnione głębszą treścią, to wychodzi trochę nieporadnie. A tutaj niestety nie jest. Nie dałaś sobie rozwinąć tematu, oddać uczuć. Niestety.
Na plus - miło mnie zaskoczył pomysł z rozbłyskiem kolorów przed śmiercią. Jakaś odmiana po nieodmiennej czerni lub białym świetle

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"