Szczęśliwy piątek

1
   Szczęśliwy piątek

   Po szybkim lecz bardzo pożądanym prysznicu, przebraniu się w świeże, wczoraj zaledwie wyprane, nasączone jeszcze popołudniowym słońcem ubranie; po uprzątnięciu z sypialni bałaganu: usunięciu z widoku brudnych skarpet oraz walających się gdzieniegdzie książek; w końcu, po zmianie pościeli na nową, luksusową, i idealnym jej ułożeniu, przesadnie poprawiając najmniejsze zgięcia, wygięcia i wyboje – Damian wtopił się wreszcie w olbrzymią kanapę w salonie i wykonał upragniony telefon. Pozostało tylko czekać na gości.
   Chłopak spojrzał na zegar: cienkie wskazówki wybijały kwadrans po dziewiątej. Zostało jakieś czterdzieści-pięć minut – obliczył z zadowoleniem.
   Jeszcze kilka godzin temu Damian wrócił z uczelni napięty jak struna; kumulowane w ciągu całego dnia rozdrażnienie wzbierało w nim potężnie. W tej natomiast chwili – wszystko znikło, rozproszyło się; tuż po odłożeniu słuchawki chłopak poczuł wspaniałą lekkość. Skończyły się nerwy, rozpoczął weekend. Jest piątek wieczór, teraz już tylko przyjemności – pomyślał Damian i sięgnął po pilot.
   Mimo późnego wieczoru, niebo ciągle było granatowe. Czerwcowy wiaterek, poruszając firanami, wlatywał do wnętrza pokoju, muskając chłopaka po twarzy.
   Damian zaczął ekspresową podróż po kanałach; na żadnym nie zatrzymywał się dłużej, niż na kilka sekund.
   – Reklama słodyczy, pasty do zębów, film... – na głos intonował, co widzi – reklama butów, znowu film, reklama, zapowiedź filmu, film, film, reklama...
   Dzięki Nicorette – nie miałam już ochoty sięgnąć...
   Piękna kobieta zachwalała plastry nikotynowe, co wbrew założeniu, natychmiast wywołało z lasu wilka; z żalem w oczach Damian spojrzał na kolorowe pudełko, wołające do niego z parapetu; niestety całe trzy metry od kanapy. Gdy tylko próbował się po nie ruszyć, wpasowane w wygodny mebel ciało wszczynało bunt. Papierosy krzyczały: "Chodź, weź mnie!", kanapa: "Nigdzie nie pójdziesz!". Walka z samym sobą trwała przez krótką chwilę, aż przerwana została dzwonkiem do drzwi. Sygnał zadudnił tajemniczo; po plecach zaskoczonego Damiana przeszedł mimowolny dreszcz. Chłopak spojrzał na zegar. O wiele za wcześnie – pomyślał. – Kogo niesie?
   Nie lubił nie zapowiedzianych wizyt; zwłaszcza w takie wieczory, jak dzisiejszy. Poczłapał w stronę przedpokoju, a nim dotarł na miejsce, dzwonek odezwał się raz jeszcze. Damian pogładził swój świeżo ogolony podbródek, przekręcił zamek i ostrożnym ruchem uchylił drzwi. Nad ogolonym podbródkiem wykwitło zdziwienie.
   – Agata... – wydusił.
   Stojąca przed nim dziewczyna uśmiechnęła się lekko, nieśmiało. Długie ciemne włosy opadały w nieładzie na drobne ramiona. Przy nogach Agaty stała wielka podróżna walizka. Widząc, że Damian w niej właśnie utkwił swój wzrok, dziewczyna speszyła się, prawie że machinalnie kopnęła w bagaż i rzekła wprost:
   – Nie mam się dzisiaj gdzie podziać.
   Gdy umilkła, zaczęła przyglądać się chłopakowi z uwagą. Interesowała ją reakcja; jego wzrok, mina, mowa ciała... Według Agaty, w tych pierwszych gestach da się najwięcej odczytać. Na przykład, czy jej wizyta jest Damianowi na rękę: czy zaprosi ją ze szczerych chęci, czy ze zwykłej uprzejmości, pełnej jednak zakłopotania. A może w ogóle się nie zgodzi? A jeśli nie, to: z autentycznym żalem, czy raczej uczuciem ulgi?
   Agata czuła jednak w duchu, że Damian będzie dla niej życzliwy; zawsze przecież był. Przeczuwała to bez względu na fakt, że oboje nie widzieli się przez wiele miesięcy, i wiele w ich relacjach już dawno się popsuło. No i teraz, odwiedza go po raz pierwszy w nowym mieszkaniu (adresu którego – nawiasem mówiąc – nie powinna nawet znać) i nie ma też żadnej pewności, czy Damian ciągle mieszka sam. To by do niego pasowało – myślała Agata – zawsze był samotnikiem. Ale z drugiej strony, skoro zmienił mieszkanie na większe, do tego raptem kilka ulic dalej, to czyż najbardziej wysuwającym się co do tego przypuszczeniem nie jest drugi lokator? Albo lokatorka? A co jeśli oboje zaplanowali już uroczy wieczór?
   – Wejdź. – Damian wyrwał dziewczynę z nabrzmiałych przemyśleń. Jego reakcja wyglądała na życzliwą w sposób szczery. Agacie wyraźnie ulżyło.
   – Co się stało? – zapytał z troską, gdy byli już wewnątrz.
   – To długa historia... – Dziewczyna westchnęła i powędrowała oczyma gdzieś w górę, jakby właśnie miała zamiar ją opowiedzieć.
   – Rozumiem – wtrącił Damian. – Rozbierz się, chodź dalej. Napijesz się czegoś?
   Agata poprosiła o herbatę. Damian zaprosił ją do salonu, a sam udał się do kuchni.
   Zupełnie zaskoczyła go ta wizyta. Wyciągając kubki, zalewając do czajnika wodę, rozmyślał o tym, że bez względu na opowieść Agaty, finał jej będzie oczywisty – dziewczyna zostanie u niego na noc. Kiedyś byli przyjaciółmi... W pewnym sensie nadal są; tyle tylko, że kontakt między nimi się urwał. Ale teraz Agata jest tutaj, w moim mieszkaniu – myślał Damian. – Nie wiadomo skąd się wzięła i wszystko wskazuje na to, że ma jakieś kłopoty; nie ma się gdzie podziać. To oczywiste, że muszę ją przenocować. W przeszłości zawsze mogłem na nią liczyć; najwyższa pora się odwdzięczyć.
   Po chwili woda się zagotowała; chłopak zalał kubki do pełna. Odkładając czajnik, spojrzał mimowolnie na zegar w mikrofali i nagle sposępniał – jak gdyby przypomniał sobie coś niewygodnego.
   – Pomyślałam, że pomogę. – Usłyszał za sobą głos Agaty; natychmiast ukrył pochmurność.
   – Dzięki, przyda się pomoc. Dwóch pewnie bym nie doniósł. – Przesadnie wyeksponował swą rzekomą niezdarność. Nie wiedział czemu, ale w obecności takich dziewczyn jak Agata, w jego zachowanie wstępowało nagle wiele dziecinnych manier. Ponadto stawał się uprzejmiejszy, milszy, a cały świat zyskiwał nowych barw, stając się lepszym miejscem.
   – Malinowa. – Dziewczyna uśmiechnęła się na widok opakowania. – Lubię malinową.
   – Wiem.
   Agata chwyciła jeden z kubków z parującym wewnątrz bordowym płynem, i powolnym korkiem, by nie rozlać, ruszyła do salonu. Damian wykorzystał chwilę. Przemknął do sypialni i dorwał się do szuflady. Wśród sterty szpargałów walały się kajdanki – zdenerwowany cisnął je głębiej i szukał dalej. Znalazł w końcu portfel i wsunął go do spodni. Następnie wrócił po swój kubek; poszedł z nim do salonu.
   Siedząc przed telewizorem, popijając gorący, aromatyczny napój, Agata zaczęła opowiadać; jakim sposobem znalazła się w Poznaniu sama, bez noclegu, i przede wszystkim tutaj – przed drzwiami dawnego przyjaciela. Historia zdawała się nie mieć końca. A Damian, jakkolwiek próbował się wczuć i ze współczuciem przeżywać ją razem z dziewczyną – co chwila uciekał gdzieś wzrokiem, który natychmiast lądował na zegarze; wskazówki nieubłaganie zmierzały do godziny dziesiątej.
   Chłopak uśmiechał się i przytakiwał – a wszystko na tyle prawdziwie, ile potrafił udać. W pewnym momencie zobaczył, że drgają mu dłonie. Schował je pod stół. Zaraz potem dostrzegł papierosy, ponownie za nim krzyczące. Nie wypada dziewczynie przerywać – myślał, choć nerwy bezlitośnie wzmagały rządzę nikotyny.
   – ...Nie mając telefonu ani pieniędzy, z nikim nie mogłam się skontaktować, wyobrażasz sobie? – Agata opowiadała z przejęciem, spoglądając to na chłopaka, to na szklankę herbaty, to na telewizor, na ekranie którego toczył się serial z wyłączonym dźwiękiem. – Mocno już panikując przed wizją spania samotnej na dworcu, bo udać się nie miałam zupełnie gdzie, jedyne o czym myślałam, to ty. – Uchyliła łyka herbaty. – Jednak dawno się nie widzieliśmy. Nie miałam żadnej pewności, czy ciągle mieszkasz w Poznaniu. Czy jesteś sam, i czy w ogóle będziesz w stanie mi pomóc. No, ale nic innego mi przecież nie pozostało, jak sprawdzić.
   – Bardzo dobrze zrobiłaś. Spanie na dworcu... to brzmi okropnie. Bardzo dobrze, że do mnie przyszłaś – przytakiwał Damian, nie zwracając uwagi na istotne braki w jej opowieści. Jak choćby: skąd Agata wzięła jego adres, skoro, z racji urwanego kontaktu, nie miał okazji jej podać. Nawet Agata dziwiła się w duchu, że jej przyjaciel nie docieka w tej sprawie.
   – Przyjechałam więc do ciebie – kontynuowała – zadzwoniłam i... wyobraź sobie, co dalej. – Dziewczyna skrzywiła się lekko, jak na wspomnienie strasznego, lecz szczęśliwie już zażegnanego kryzysu. – Drzwi otwiera mi zupełnie obca kobieta. Pomyślałam od razu, że to twoja dziewczyna... lub przynajmniej ktoś bliski, z kim dzielisz teraz mieszkanie. Gdy jednak spytałam o Damiana, kobieta zamyśliła się głęboko, a złe przeczucie dośpiewało mi resztę. Obawy szybko się potwierdziły. Zawołała jakiegoś faceta – jej męża, jak się wkrótce dowiedziałam – i oboje, rozmawiając wpierw między sobą, oznajmili mi, że Damian już tutaj nie mieszka. Prawie jak w tej piosence. – Dziewczyna uśmiechnęła się, a zaraz potem wzięła głęboki oddech. – Serce, to, wyobraź sobie, podskoczyło mi do gardła. Bałam się, że to już koniec. Że naprawdę nie mam się gdzie podziać; tak daleko od domu, od ciebie... Na szczęście młode małżeństwo, kierowane zapewne współczuciem – bo co innego mogłam w nich wzbudzać, taka sierotka, z wielkim bagażem – okazało mi wielką pomoc. Zaprosili mnie do środka. Tak... Żebyś wiedział, jak dziwne to uczucie: odwiedzić dobrze znane mieszkanie – bo ileż to razy u ciebie kiedyś przesiadywałam... – w którym żyją teraz całkiem obcy ludzie. – Agata zadumała się na krótką chwilę. – W każdym razie zaprosili mnie do pokoju; jest tam teraz nowy, piękny wystrój, koniecznie muszę ci o nim później opowiedzieć. Więc poczęstować mnie chcieli, kawą, ciastkiem, ale podziękowałam. No i zaczęliśmy rozmawiać. O mnie, o tobie... I powoli wszystko stawało się jasne. Powiedzieli, że jakiś chłopak wyprowadził się miesiąc przed nimi.
   Damian popatrzył na dziewczynę w przejęciu. Już chciał ją pocieszyć, coś wyjaśnić, dodać, gdy ta podjęła dalej:
   – Przebywając w ich przytulnym mieszkaniu, zatapiając się w aurze życzliwych kochających się ludzi, jakaś taka lekkość we mnie wezbrała; zrobiło się serdecznie i czule. Taka pewność we mnie wtedy wstąpiła, że cokolwiek ma się dziś zdarzyć, to ci ludzie – Lewandowscy, bo tak się nazywają – z pewnością mi pomogą, by wspólnie, całą trójką rozwiązać każdy mój problem.
   Damian wyraźnie wczuł się w opowieść. Przede wszystkim rozluźnił się, uspokoił, jakby to losy Agaty regulowały poziom stresu. Nie zauważył, że przestał spoglądać na zegar, a na jego twarzy wyrósł nawet, po raz pierwszy tego wieczoru, zupełnie szczery uśmiech. Sięgnął po swoją herbatę – ledwie napoczętą, stosunkowo już zimną.
   – Więc co było dalej? – Był ciekaw.
   – Lewandowscy nic o tobie nie wiedzieli, na szczęście twój poprzedni dozorca już tak.
   – Ach, tak. Janek.
   – Właśnie, pan Janek. Poszliśmy do niego, wypytaliśmy, poprosiliśmy, i wtedy... Pan Janek zadzwonił do twojego obecnego dozorcy. Wiesz, zawód ten sam, to i się znają. Zwłaszcza, że przeprowadziłeś się zaledwie kilka ulic dalej. – Agata przerwała na chwilę, uśmiechając się do rozbawionego przyjaciela. – Pewnie sobie wyobrażasz, jak się ucieszyłam gdy się tego dowiedziałam; że mieszkasz tak blisko stąd. Ale przechodząc do sedna... Gdy miałam już twój nowy adres, poczułam mimo wszystko obawę. Bo to ciągle była niewiadoma; nie znałam twojej nowej sytuacji.
   Nastało milczenie. Agata przybrała sentymentalny wyraz. W głębi zastanawiała się jednak, czy dalej opowiadać o swoich obawach – o tej na przykład, czy Damian nie mieszka przypadkiem z dziewczyną; i o targanych nią rozterkach, gdy przez dłuższy czas stała pod jego drzwiami i za nic nie mogła się zdobyć do naciśnięcia dzwonka.
   – Ale przyszłam, i oto jestem – dokończyła krótko i z wymijającą gracją. – Naprawdę cieszę się, że tutaj trafiłam.
   – I ja się cieszę.
   Agata wychyliła ostatni łyk herbaty i oblizała się jak kotka.
   Opowieść bardzo rozczuliła Damiana. Delikatnie bawił się w rękach zapełnionym jeszcze kubkiem, a myśli poniosły go gdzieś daleko, w przeszłość, gdy oboje z Agatą mieszkali blisko siebie, przyjaźnili się, spotykali, rozmawiali... No, głównie to Agata mówiła; zawsze była rozgadana...
   – A wracając do wystroju w twoim dawnym mieszkaniu... – podjęła dziewczyna; Damian uśmiechnął się z aprobatą, choć odruchowo, gdyż błogimi myślami nie powrócił jeszcze do rzeczywistości.
   Powrócił dopiero dziesięć sekund później, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.
   Chłopak zastygł wpierw w całkowitym paraliżu. Twarz zwróconą miał na ścienny zegar. Punkt dziesiąta.
   – Spodziewasz się kogoś? – Agata przejęła się, widząc reakcję kolegi.
   Damian próbował wziąć się w garść; spojrzał na dziewczynę i udawał zupełnie rozluźnionego.
   – Taa... wiem kto to. P-poczekaj chwilę, dobrze?
   – Dobrze – przytaknęła, choć nie bez zdziwienia.
   Wychodząc z salonu chłopak włączył w telewizji głos i upewnił się nerwowym wzrokiem, że Agata siedzi spokojnie na swoim miejscu, i na pewno się z niego nie ruszy. Na taką wyglądała.
   Dzwonek zadudnił ponownie i znów przez ciało Damiana przeszedł prąd. Chłopak udał się do przedpokoju, wziął jeszcze jeden głęboki oddech i przekręcił zamek. Otworzył drzwi, natychmiast wyszedł na korytarz i zamknął je od zewnątrz.
   Dwie stojące przy wycieraczce kobiety były zdziwione. Mimo to nie zadawały pytań.
   – Cześć, tygrysie – przywitały się równocześnie. W obutych szpilkach wydawały się wysokie. Obie były ubrane podobnie: pończochy, mini, a pomiędzy nimi prześwitujące grube podwiązki; bluzki z dekoltami; prowokujący makijaż; i te perfumy... hipnotyzujące, od których zapadał się świat. Kobiety uśmiechały się, również w ten sam zalotny, zwiastujący prawdziwą przyjemność sposób.
   – Słuchajcie... – rozpoczął trochę zawstydzony; bardzo cicho, niemal szeptem. Chrząknął i podjął raz jeszcze: – Słuchajcie, niestety plany się zmieniły.
   Kobiety przyglądały się badawczo; ich uśmiechy – mimo to – zdawały się jeszcze szersze i bardziej kokieteryjne.
   – Mam właśnie nieoczekiwaną wizytę – kontynuował – i gdybym was wpuścił, zrobiłoby się bardzo niezręcznie.
   – A co, mamuśka cię odwiedziła? – zażartowała jedna z dam, na co obie zachichotały.
   Damian wyciągnął portfel, odliczył gotówkę i podał jednej z nich.
   – Przepraszam za fatygę, nie mogłem tego przewidzieć. Zresztą... – popatrzył na nie tak, jak patrzy się na wodę, będąc na pustyni – uwierzcie: bardzo... bardzo chciałbym was wpuścić.
   – I przykuć kajdankami do łóżka, tak jak ostatnio; co, łobuziaku? – ponownie zachichotały.
   Damian zarumienił się, lecz nie wiedział z jakiego powodu; to nie pierwsze takie spotkanie, a jednak po raz pierwszy rozmowa z nimi sprawia mu tyle trudu. Kobiety najwyraźniej zauważyły to także.
   – Szkoda, misiu – rzuciła jedna, chowając pieniądze do czarnej skórzanej torebki.
   – Może zobaczymy się w przyszłym tygodniu, co? O tej samej porze – wyrwało się Damianowi na odchodne, błagalnym niemal tonem, jakby to nie od niego zależało.
   – Oczywiście – uśmiechnęły się. – Jak zechcesz.
   Odprowadzając je wzrokiem nie potrafił się oderwać. W końcu się przemógł, powrócił do mieszkania. Zamknął drzwi na zamek i wydobył z gardła głębokie westchnienie. Westchnienie utraconych niezaspokojonych potrzeb. Ciągle czuł przy nosie zabójcze perfumy.
   Wrócił do salonu, gdzie Agata oglądała telewizję. Na jego widok uśmiechnęła się i niemal natychmiast zaczęła gadać. Piątek – pomyślał cierpko Damian. – Teraz już tylko przyjemności...
   Usiadł na kanapie z mizerną twarzą; gotów na nową opowieść; o Lewandowskich i ich nowym wystroju.
Ostatnio zmieniony pt 22 cze 2012, 21:45 przez Horrigan, łącznie zmieniany 3 razy.
Bowling is a man's sport.
If God had wanted women to bowl,
he would have put their breasts on their backs
so we would have something to watch while waiting our turn.

- Al Bundy

2
Trochę takich błędów, uwag, których już naprawdę nie mogłam pominąć.
Po szybkim lecz bardzo pożądanym prysznicu, przebraniu się w świeże, wczoraj zaledwie wyprane, nasączone jeszcze popołudniowym słońcem ubranie; po uprzątnięciu z sypialni bałaganu: usunięciu z widoku brudnych skarpet oraz walających się gdzieniegdzie książek; w końcu, po zmianie pościeli na nową, luksusową, i idealnym jej ułożeniu, przesadnie poprawiając najmniejsze zgięcia, wygięcia i wyboje – Damian wtopił się wreszcie w olbrzymią kanapę w salonie i wykonał upragniony telefon.
Zdanie-potwór. Nie mogłam uwierzyć, że tu nie ma po drodze kropki! :D Przeczytaj to i dobrze się zastanów, czy do wyrażenia informacji: "Damian zatelefonował" potrzebujesz aż tylu słów i to tak chaotycznie ułożonych.
Horrigan pisze: – Reklama słodyczy, pasty do zębów, film... – na głos intonował, co widzi
Intonował? Na pewno o to Ci chodziło? Za słownikiem:
intonacja muz. rozpoczynanie przez jedną osobę śpiewu zbiorowego; muz. stopień precyzji w osiąganiu właściwej wysokości dźwięków, np. w śpiewie, na instrumentach smyczkowych (i. czysta, nieczysta); sposób akcentowania wyrazów, zdań, modulowania mowy i interpretacji (treści) wygłaszanego tekstu.
Horrigan pisze: nie zapowiedzianych
niezapowiedzianych!
Nad ogolonym podbródkiem wykwitło zdziwienie
Po co to dookreślenie. Nie wystarczy na twarzy? Może jeszcze: "nad ogolonym podbródkiem, lecz poniżej nosa i nieco na lewo od pieprzyka znajdującego się na policzku..."
Horrigan pisze:zalewając do czajnika wodę
zalewa się herbatę. Wodę do czajnika możesz wlać.
Horrigan pisze: Po chwili woda się zagotowała; chłopak zalał kubki do pełna. Odkładając czajnik, spojrzał mimowolnie na zegar w mikrofali i nagle sposępniał – jak gdyby przypomniał sobie coś niewygodnego.
   – Pomyślałam, że pomogę. – Usłyszał za sobą głos Agaty; natychmiast ukrył pochmurność.
   – Dzięki, przyda się pomoc. Dwóch pewnie bym nie doniósł. – Przesadnie wyeksponował swą rzekomą niezdarność. Nie wiedział czemu, ale w obecności takich dziewczyn jak Agata, w jego zachowanie wstępowało nagle wiele dziecinnych manier. Ponadto stawał się uprzejmiejszy, milszy, a cały świat zyskiwał nowych barw, stając się lepszym miejscem.
   – Malinowa. – Dziewczyna uśmiechnęła się na widok opakowania. – Lubię malinową.
Masz tendencję do strasznego dookreślania wszystkiego itd. Do tego opisy przy dialogach. O wszystkim informujesz ex cathedra, a bohaterowie przez to wychodzą mdło i niewiarygodnie. Nie pokazują nic sobą, tylko wszystko w nich "wpycha" narrator.
Horrigan pisze: – Przebywając w ich przytulnym mieszkaniu, zatapiając się w aurze życzliwych kochających się ludzi, jakaś taka lekkość we mnie wezbrała; zrobiło się serdecznie i czule. Taka pewność we mnie wtedy wstąpiła, że cokolwiek ma się dziś zdarzyć, to ci ludzie – Lewandowscy, bo tak się nazywają – z pewnością mi pomogą, by wspólnie, całą trójką rozwiązać każdy mój problem.
Dialogi to chyba najgorsza masakra. Czy naprawdę uważasz, że ktokolwiek tak opowiada? Jeśli się nie mylę, to nie jest tekst stylizowany czy eksperyment literacki. Opowiadasz o normalnych ludziach, to niech się tak zachowują.
W obutych szpilkach wydawały się wysokie.
Obute w szpilki... Jeśli już... Ale to też nie brzmi. Nie może być po prostu "w szpilkach wydawały się wysokie" (jeżeli już koniecznie chcesz o tym opowiadać).
Zamknął drzwi na zamek
No a na co innego miał zamknąć drzwi od mieszkania?

Eee... No dobra i o co tu chodzi?
Tekst leży i kwiczy pod względem warsztatu i po prostu stylu, miałam nadzieję, że chociaż fabuła go poratuje, czymś zaskoczy. A tutaj głębokie jak woda w kałuży opowiadanie o chłopaku, który zaprosił prostytutki, ale mu się stara znajoma na łeb zwaliła. Brakuje jakiegokolwiek wątku, który by zaciekawił. Jest kupa uczuć - opisanych, ale nieodczuwalnych, wepchniętych w tekst na siłę. Są nudne dialogi, masa gadania (Agaty) o niczym, bo nie pozwalasz czytelnikowi dowiedzieć się, co jej się stało...

Czyta się ciężko. Zamęczasz ciągiem czynności i przymiotników+przysłówków "kichnął delikatnie, następnie potarł dyskretnie nos, odpowiadając na "na zdrowie", które rzuciła cicho, nieśmiała...". To oczywiście przejaskrawiony przykład, ale naprawdę spore fragmenty tego opka mogłyby posłużyć jako przykład.

Szczerze mówiąc nie bardzo umiem znaleźć plusy tekstu. Zupełnie mi się nie spodobał. Przykro mi, że wystawiam tak ostrą opinię, ale może z tego marudzenia wyjdzie dla Ciebie coś dobrego.
Musisz bardzo popracować nad warsztatem, ale potem nie rzucać się do pisania czegokolwiek, tylko zastanowić się, co chcesz opowiedzieć. Bo inaczej wychodzi kiepsko napisany tekst o niczym.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

3
Intonował? Na pewno o to Ci chodziło? Za słownikiem: (...)
Według sjp.pwn.pl:
intonacja
1. jęz. «sposób akcentowania wyrazów i zdań»
2. «wymawianie wyrazów i zdań wyrażające uczucia, sądy mówiącego»
3. «sposób wydobywania dźwięków muzycznych»
4. «rozpoczynanie przez jedną osobę śpiewu zbiorowego»
niezapowiedzianych!
Korekta wordowska... Niech to!
Nad ogolonym podbródkiem wykwitło zdziwienie
Po co to dookreślenie. Nie wystarczy na twarzy? Może jeszcze: "nad ogolonym podbródkiem, lecz poniżej nosa i nieco na lewo od pieprzyka znajdującego się na policzku..."
Zdanie poprzedzające brzmiało: "Damian pogładził swój świeżo ogolony podbródek, przekręcił zamek i ostrożnym ruchem uchylił drzwi". Dalej znalazło się po prostu nawiązanie (czy jak to się fachowo nazywa).

I to w sumie wszystko, na co mogę odpowiedzieć.
Na resztę brakuje mi argumentów, co najpewniej świadczy o tym, że masz rację.
Dzięki za poświęcony czas.
Bowling is a man's sport.
If God had wanted women to bowl,
he would have put their breasts on their backs
so we would have something to watch while waiting our turn.

- Al Bundy

4
Horrigan pisze:    Po szybkim lecz bardzo pożądanym prysznicu, przebraniu się w świeże, wczoraj zaledwie wyprane, nasączone jeszcze popołudniowym słońcem ubranie; po uprzątnięciu z sypialni bałaganu: usunięciu z widoku brudnych skarpet oraz walających się gdzieniegdzie książek; w końcu, po zmianie pościeli na nową, luksusową, i idealnym jej ułożeniu, przesadnie poprawiając najmniejsze zgięcia, wygięcia i wyboje – Damian wtopił się wreszcie w olbrzymią kanapę w salonie i wykonał upragniony telefon.
Po takim nawale roboty jeszcze chciał gości? :)
A serio:
po przebraniu, usunięciu, uprzątnięciu, ułożeniu - rzeczowniki odczasownikowe zamień na czasowniki lub chociaż zmniejsz ich liczbę. To zdanie jest monstrualne. Trudno przez nie przebrnąć. Myślę, że chciałeś w ten sposób oddać zatrważającą wprost ilość czynności, jakie musiał wykonać i do tego fakt, że chciał je zrobić jak najszybciej. Tyle, ze można to załatwić wieloma pojedynczymi zdaniami.
Horrigan pisze:Zostało jakieś czterdzieści-pięć minut – obliczył z zadowoleniem.
Dlaczego myślnik między czterdzieści i pięć?
Horrigan pisze:Piękna kobieta zachwalała plastry nikotynowe, co wbrew założeniu, natychmiast wywołało z lasu wilka; z żalem w oczach Damian spojrzał na kolorowe pudełko, wołające do niego z parapetu; niestety całe trzy metry od kanapy.
Nadużywasz średników. Stawiaj kropki!
Horrigan pisze:Damian spojrzał na kolorowe pudełko, wołające do niego z parapetu; niestety całe trzy metry od kanapy
Albo z niego największy na świecie leń, albo jeszcze nie jest nałogowcem. Innego wyjścia nie ma.
I znowu ten średnik! Zupełnie niepotrzebny.
Horrigan pisze:prawie że machinalnie kopnęła w bagaż
prawie odruchowo kopnęła? Nie podoba mi się to wyrażenie.
Horrigan pisze:Według Agaty, w tych pierwszych gestach da się najwięcej odczytać.
odczytać z gestów
według Agaty - uważała, że
Horrigan pisze: Wyciągając kubki, zalewając do czajnika wodę,
Horrigan pisze:Po chwili woda się zagotowała; chłopak zalał kubki do pełna.
Ale zalewasz! :)
nalał wody do czajnika
zalał herbatę wrzątkiem (jeśli już)
Horrigan pisze:Nie wiedział czemu, ale w obecności takich dziewczyn jak Agata, w jego zachowanie wstępowało nagle wiele dziecinnych manier. Ponadto stawał się uprzejmiejszy, milszy, a cały świat zyskiwał nowych barw, stając się lepszym miejscem.
W kontekście zakończenia, jego rozczarowania i straconej forsy, to zdanie o lepszym świecie jest całkiem kłamliwe i niepotrzebne.
Horrigan pisze:Przemknął do sypialni i dorwał się do szuflady. Wśród sterty szpargałów walały się kajdanki – zdenerwowany cisnął je głębiej i szukał dalej. Znalazł w końcu portfel i wsunął go do spodni.
Agata to stara znajoma, ale chyba nie będzie mu szperać po szufladach. Dlaczego chowa kajdanki? Dlaczego zabiera portfel? Agata to nimfomanka i złodziejka? A może gość jest z policji i zaraz dokona aresztowania stulecia? Takie myśli przemknęły mi przez głowę podczas czytania tego fragmentu. A on się tylko wstydził i wolał mieć kasę pod ręką, żeby odprawić dziwki...
Horrigan pisze:Mocno już panikując przed wizją spania samotnej na dworcu, bo udać się nie miałam zupełnie gdzie, jedyne o czym myślałam, to ty.
Składnie podkreślonego fragmentu woła, wyje, jęczy o pomstę do nieba!
Bałam się, że przyjdzie mi spać na dworcu.
Spanikowałam na myśl o samotnej nocy na dworcu.
Oszalałam ze strachu! Pomyśl! Ja sama, na obcym dworcu, całą noc! Spanikowałam!
Horrigan pisze:przytakiwał Damian, nie zwracając uwagi na istotne braki w jej opowieści. Jak choćby: skąd Agata wzięła jego adres, skoro, z racji urwanego kontaktu, nie miał okazji jej podać. Nawet Agata dziwiła się w duchu, że jej przyjaciel nie docieka w tej sprawie.
Zadałeś te pytanie, by po chwili na nie odpowiedzieć. Powtarzasz informacje? Przygotowujesz czytelnika, czy sobie wypisałeś, co ma wytłumaczyć Agata?

nie docieka prawdy
Horrigan pisze:kobieta zamyśliła się głęboko, a złe przeczucie dośpiewało mi resztę. Obawy szybko się potwierdziły. Zawołała jakiegoś faceta – jej męża, jak się wkrótce dowiedziałam – i oboje, rozmawiając wpierw między sobą, oznajmili mi, że Damian już tutaj nie mieszka.
Ta żona była inteligentna inaczej, ze zastanawiała się długo, wołała męża, ze by ustalić, że nie mieszka z nią żaden Damian?! czasami mi się wydaje, ze nie do końca wiesz, co chciałeś powiedzieć.
Horrigan pisze:Przebywając w ich przytulnym mieszkaniu, zatapiając się w aurze życzliwych kochających się ludzi, jakaś taka lekkość we mnie wezbrała; zrobiło się serdecznie i czule. Taka pewność we mnie wtedy wstąpiła, że cokolwiek ma się dziś zdarzyć, to ci ludzie – Lewandowscy, bo tak się nazywają – z pewnością mi pomogą, by wspólnie, całą trójką rozwiązać każdy mój problem.
Rany, całkiem jak Mariolka z kabaretu! Ty czytałeś co ta dziewczyna ględzi? Spotkałeś kiedyś kobietę mówiąca aż takim napuszonym tonem o sprawach tak małej wagi?

Inna rzecz, natury logicznej. Znała ludzi pięć minut i weszła do ich mieszkania. Odmówiła poczęstunku. Obejrzała ich nowy salon. Opowiedziała im o sobie i bohaterze. Od razu się rozkoszowała ich serdecznością. Za wiele, za wiele... To jest realne? Wierzysz w to?
Horrigan pisze:i o targanych nią rozterkach,

Z twojego zdania wynika, że ona targała rozterki, a to rozterki nią targały!
Horrigan pisze:z wymijającą gracją.
Co miałeś na myśli?
Horrigan pisze:oblizała się jak kotka.
Czyli jak? To porównanie nijak do mnie nie przemawia.
Horrigan pisze:gdyż błogimi myślami nie powrócił jeszcze do rzeczywistości.
Tak budujesz zdanie, że nie wiadomo, o co chodzi.
Jego myśli były błogie, bo przypominał sobie dawne spotkania z gadułą. Nie mógł "błogimi myślami powrócić do rzeczywistości". Mógł "z powodu błogich myśli nie chcieć/móc wrócić do rzeczywistości."
Horrigan pisze:Obie były ubrane podobnie: pończochy, mini, a pomiędzy nimi prześwitujące grube podwiązki; bluzki z dekoltami; prowokujący makijaż;
Już drugi raz w tym tygodniu czytam opis prostytutki. Co wy z tymi ladacznicami?
Co za masakra z interpunkcją?!
Obie ubrane były podobnie. Pończochy z grubymi podwiązkami, mini, bluzki z dekoltami. Do tego prowokujący makijaż i te perfumy... Hipnotyzujące! Od ich zapachu zapalał się świat.
Kropki, przecinki, wykrzykniki i pytajniki, a nie wszędzie średniki.

Marudzę, wiem, ale inaczej się nie da. No po prostu się nie da.

Tekst ciężki i do czytania, i do poprawiania, bo pewnie by trzeba zmienić połowę zdań. Mieszasz związki wyrazowe, frazeologizmy, gramatykę...

Rozwijaj się językowo. Czytaj, studiuj język, w którym chcesz tworzyć.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”