Gehenna [obyczajowa/psychologiczna]

1
Czy mogłabym prosić o weryfikację? :) Mile widziane wszelakiej maści komentarze :)


Siedzę na czerwonej, miękkiej sofie. Na szklanym stoliku płonie zapachowa świeca. Jej płomień migocze niewinnie, a blask odbija się w szklanym kieliszku napełnionym rubinowym winem. Obok butelka. Do połowy pusta…
Wpatruję się tępo w mały płomyk. Czekam na Ciebie. Nie wiem dlaczego, nie wiem po co… Czekam. Zawsze to robię. Nic innego, tylko czekam. Muszę czekać. Tak jak do tej pory, więc dlaczego nie miałabym czekać dalej? Butelka wydaje się być dobrym kompanem w tym czekaniu. Wiem… wiem, że nie na długo, ale to zawsze coś.
Przeciąg powoduje silniejsze migotanie światełka. Płomyk wydaje się tak niewinny… Zupełnie jak Ty, prawda? Miła, ciepła powierzchowność, która kręci każdą dziewczynę. Ale przecież pozory mylą… To ciepło, to dobra jest tylko piękną powłoką, ciekawą skorupką.
Czekam. Myślę. Słyszę trzask drzwi. Widzę ciebie. Na moją twarz wpływa ciepły uśmiech. Mam świadomość tego, że za chwilę to się zmieni. Zawsze się zmienia. Stajesz w progu. Zauważam, jak mocno zaciskasz szczęki. Jesteś zły? Jak zwykle. Jak zwykle nie wiem dlaczego. Patrzysz na butelkę czerwonego wina, na bałagan w kuchni, a twoja mina tężeje jeszcze bardziej. Wiem, co za chwilę nastąpi. Wiem, aż za dobrze.
Pomimo obaw, wstaję z sofy i idę w twoją stronę, żeby cię pocałować na powitanie. Wciąż jeszcze mam nadzieję, że moje uczucia zmienią twoje wnętrze. Jeszcze ją mam… Patrzę w twoje puste oczy, nie mające ani krztyny ciepła. Widzę tylko kolorowe szkiełko. Nic po za tym…
Pamiętasz nasze początki? Pamiętasz? Przypomnij sobie. Byłeś mi przyjacielem i kochankiem. W moich myślach wciąż obecne jest ciepło twoich dłoni, czułe słowa. Ale to już było, przeminęło jak poranna mgła… Czuję jak twoja silna dłoń zaciska się na moim nadgarstku. Palce powoli drętwieją. Dziwne… Nie ma bólu, już nie… Nie wiem czemu. Może zobojętniałam, może przestałam czuć… Pytasz, czy znowu piłam. Kiwam głową. Po co mam to ukrywać? Po co, skoro i tak wiesz? Na początku mówisz bardzo cicho. Potem coraz głośniej. Krzyczysz. Obojętnie patrzę w twoją wykrzywioną złością twarz. Wymierzasz mi pierwszy policzek. Pierwszy z wielu… Potem następny i następny. Mimo gwałtownych ruchów, garnitur leży na twoim ciele idealnie. Wiesz, że masz doskonałe ciało. Wiem o tym ja i tłumy innych kobiet. Przyznaj, że nigdy nie potrafiłeś być wierny. Nie, zaraz… Tylko mnie wiernie bijesz i wyzywasz. A ja potulnie się na to godzę. Nie mam wyjścia. Jestem sama. Sierota. Niechciane dziecko. Nie mam nikogo.
Wymierzasz mi cios w szczękę. Twoje piękne, jasne włosy opadają ci na czoło. Siłą woli odcinam się od bólu. Jestem smutna. Jestem zrezygnowana. Wiem, że powstrzymywanie cię nic mi nie da. Nie zatrzymasz się. Nie, póki nie wyładujesz swojej złości.
Kocham cię. Ranisz mnie, ale ja cię kocham. Nie potrafię cię zostawić. Nie umiem. Jestem bezwolna. Jestem niewolnicą tego uczucia. Nie chcę cię zostawiać, bo za drzwiami nikt na mnie nie czeka. Boję się. Boję się, że kiedyś uderzysz za mocno. Ale może wtedy pożałujesz. Zrozumiesz co mi uczyniłeś.
Przyciskasz mnie do siebie. Wyraźnie czuję twoje podniecenie. Wiem, co za chwilę nastąpi. I pozwalam na to. Siłą wpijasz się w moje wargi, a krew spływa mi po brodzie. Twoje ręce są wszędzie – na piersiach, udach, pośladkach. Słyszę trzask rozdzieranego materiału. Szkoda, to była nowa bluzka. Rzucasz mnie brutalnie na łóżko i bierzesz co chcesz. Czekam aż skończysz. Nie robię nic, co mogłoby cię jeszcze bardziej rozzłościć. Czasem wydaje mi się, że to wszystko co było przed ślubem było bajką, która dobiegła końca w noc poślubną. Pamiętam jak mnie wtedy pobiłeś, bo ci się postawiłam. Udało ci się. Już więcej nie miałam odwagi się sprzeciwić.
Twoje paznokcie wbijają się w miękką skórę moich ramion. Odwracam lekko głowę i widzę brzydkie czerwone ślady. To nic… Kocham cię i wybaczam. Znowu. Po raz kolejny.
Czekam biernie. Tobie to nie odpowiada. Nieoczekiwanie twoja pięść ląduje na moim policzku. Bijesz na oślep. Nie patrzysz gdzie i jak… Po prostu bijesz. Dla samego bicia. Zaciskam szczęki, starając się powstrzymać ból. Modlę się o śmierć. Po raz wtóry… Dojrzewa we mnie myśl, że tego właśnie chcę. Śmierci. Wolności.
Uderzasz mnie w skroń. Tracę przytomność. Wprawdzie to nie śmierć, ale jakaś namiastka upragnionej wolności. Zostawiasz mnie na łóżku nagą i pobitą. Śpisz na kanapie. Nie chcesz leżeć na jednym posłaniu z taką szmatą jak ja. Rano wstajesz, ubierasz się i jak zawsze idziesz do pracy. Firmowe biurko po raz kolejny zalane zostanie twoją spermą i pochwową wydzieliną twojej sekretarki. Myślisz, że o niczym nie wiem? Wiem o wielu rzeczach. Ale nie mam odwagi ich ujawnić.
Podczas gdy ty na śniadanie uprawiasz seks z sekretarką, mnie znajduje zwykła sprzątaczka. Gdybyś mnie przykrył prześcieradłem pewnie nic by nie zrobiła. Ale ty to zrobiłeś w swoim stylu. Naga i zziębnięta wyglądam żałośnie. Obca kobieta okazuje mi więcej troski niż własny mąż. Uwierzysz w to, kochanie? Wierzę w to, że zrobiłbyś co należy, ale nie potrafisz. Wierzę, wierzę... Chcę wierzyć. Wciąż mam nadzieje, że jesteś innym człowiekiem. Mam rację?
Sanitariusze patrzą na mnie z politowaniem. Myślą, że jestem kolejną ofiarą męskiej przemocy. Nie, zabraniam wam tak myśleć. To nie przemoc. Mój mąż nie potrafi inaczej się wyładować. A może jednak? Nie, wierzę, że nie.
W szpitalnej sali leżę sama. Drugie łóżko jest puste. Samotność nie jest mi obca. Odwracam twarz w stronę okna. Widzę kołyszące się w słońcu gałęzie drzew z soczyście zielonymi listkami. Świat jest przecież taki piękny. Kiedyś się nim cieszyłam. Kiedyś… Wtedy gdy jeszcze umiałam ubrać maskę spokoju i mówić wszystkim, że żyję jak księżniczka. Teraz nie potrafię… Nie umiem. Dlatego nigdzie nie wychodzę.
Otwierają się drzwi. Do sali wchodzi lekarz. Jest chyba w moim wieku. Przystojny, czarnowłosy. Znajomy. Jestem tu nie pierwszy raz. Zawsze trafiam na niego. Przeznaczenie? Uśmiecham się na samą myśl o tym, ale zaraz uśmiech blaknie, bo bolą mnie naciągnięte siniaki.
Odważnie patrzę mu w oczy. Są zielone. Nie tak jak twoje. Ty masz błękitne. Jego przypominają mi zielone listki za oknem. Są pełne życia. Nie ma w nich tak znajomej dla mnie pustki. Jego wzrok powoli prześlizguje się po mojej twarzy, po posiniaczonych ramionach nieokrytych kołdrą. Dlaczego tak na mnie patrzy? Czy nie wiem, że to dla mnie upokarzające? Niech przestanie! Niech wyjdzie! Nie chcę go tu… Nie zdając sobie z tego sprawy, zaczynam płakać. Nie chcę, żeby mnie ktoś widział. Nie w takim stanie. Zaczynam krzyczeć. Mój własny głos szarpie mi nerwy. On nadal stoi. Gdy opadam wreszcie z sił, siada przy mnie i zaczyna gładzić moją dłoń. Uspokaja mnie. Dlaczego to robi? Dlaczego się nade mną lituje? A może to nie litość? W jego zielonych oczach, widzę coś, czego nigdy nie okazywał mi mąż. Widzę ludzkie uczucia.
Natychmiast porywam rękę spod jego palców. Nie chcę, żeby mnie dotykał. Nie ma prawa. Proszę go, żeby wyszedł. Nie słucha. Przemawia do mnie kojąco i sprawdza moje życiowe parametry. Mówi, że zawsze mogę na niego liczyć. Co? Przecież nie ma takiej potrzeby. A może jednak jest?
Znowu otwierają się drzwi. Teraz widzę znów Ciebie. Masz ze sobą czerwone róże. Pamiętałeś, że to moje ulubione. Jak pięknie. Całujesz mnie w policzek, przepraszasz, ja ci wybaczam i mówię, że cię kocham. Już wiem, że wrócę z tobą do domu. Do naszego domu. Znowu.
Za twoimi plecami widzę mojego lekarza. Wiem, że nie rozumie mojego postępowania. Nic mnie to nie obchodzi. Wracam do domu…

Koniec :)
Ostatnio zmieniony sob 16 lip 2011, 01:49 przez Nostalgia, łącznie zmieniany 2 razy.

2
Ładne opowiadanie, tylko nie pasuja mi tu słowa: kocham i wybaczam. Znając trochę odczucia maltretowanych kobiet - jest to zbyt beznamiętne. Poprawne, ale nie wciagające.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

3
Podobało mi się. Opisałaś w delikatny sposób przemoc- wyszło interesująco. Nie wypatrzyłam błędów. Napisz coś dłuższego, może dla odmiany z dialogami? :P

Pozdrawiam
"Gdybym była deszczem, który łączy niebo z ziemią, mogłabym złączyć się z jego sercem i uspokoić je..."

"The stab of stilettos
On a silent night
Stalin smiles and Hitler laughs
Churchill claps Mao Tse-Tung on the back"

4
Twoja bohaterka jest bezwładna. Nie ma w niej uczuć, a powinny być. Ja nie mówię, że sprzeciwu, bo może tak naprawdę lubi, żeby ją okładać, maltretować. Może lubi to jak wino, które wypija przed powrotem męża. Czy pije, by go sprowokować? On tego nie lubi, ona o tym wie. Więc pije, by ją pobił i zgwałcił? Może to lubi? Marzy o śmierci z jego rąk, czy się jej boi? Nie do końca wiem. Bo dlaczego nie chce pomocy lekarza? Bo boi się zostać sama? Woli czekać na śmierć podczas pobicia i gwałtu? Kocha go? Sadomasochistycznie?

Rozumiem, że osoby uzależnione (współuzależnione) są zakręcone, wiedzą świat na opak, często nieracjonalnie postępują, pomagają alkoholikom, oprawcom. Ułatwiają im wiele rzeczy.

Bohaterka jest bezwolna. I nie wiem dlaczego. Z wielu powodów, ale jakich?
Inny problem, czy chciałaś o tym pisać, zagłębić się w jej odczucia, powody dla których jest taka a nie inna. Czy to tylko obrazek, niewyjaśniający niczego obrazek z życia wzięty?

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

5
To ciepło, to dobra jest tylko piękną powłoką, ciekawą skorupką.
coś się tutaj zaplątało.
Czekam. Myślę. Słyszę trzask drzwi. Widzę ciebie. Na moją twarz wpływa ciepły uśmiech.
Narrator skupia się na sobie, więc dlaczego nagle opis z zewnątrz? Lepiej: uśmiecham się ciepło
Przyznaj, że nigdy nie potrafiłeś być wierny. Nie, zaraz… Tylko mnie wiernie bijesz i wyzywasz.
MOCNE! Oj, cholernie mocne. Bardzo świetne, ukazujące całą historię, zdanie. Perełka! Brawo!

ładnie napisane, życiowe i smutne. Bardzo smutne. Świetnie dawkujesz emocje, bez pośpiechu, bez górnolotnych słówek, tylko określasz pewien stan i ciągniesz tę narrację w wyważony sposób. Jest tu pięknie przedstawiona osobowość bohaterki i historia z nią związana. Aspekt psychologiczny pominę milczeniem - co bardziej zorientowani znaleźli odpowiedzi na stawiane pytania. Dla mnie jest to kawałek interesującej, przejmującej lektury. Podobało mnie się. Bardzo.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

6
Przyznam, że mam kłopot z Twoim opowiadaniem, gdyż taka postać kobiety-ofiary, która pozwala sobą poniewierać i z uporem godnym lepszej sprawy tkwi przy mężczyźnie, odrzucając próby pomocy i topiąc życie w alkoholu, budzi mój głęboki, niemalże instynktowny sprzeciw. Owszem, wiem, że psychologowie znają taki typ, a skoro istnieje on w życiu, to ma również prawo zaistnieć i w literaturze, ale żeby taką postać uwiarygodnić, potrzebna jest naprawdę wnikliwa analiza jej motywacji. Tymczasem u Ciebie wytłumaczeniem jest jakaś całkowita, absolutna samotność, która okazuje się jednak odczuciem czysto subiektywnym, skoro bohaterka - nie szukając - trafia na osoby zainteresowane tym, żeby jej pomóc. Dorapa dobrze to określiła - ona jest po prostu bezwolna, lecz tak naprawdę, nie wiadomo dlaczego.
Jest to natomiast miniatura dobrze napisana. Masz lekki, przyjemny styl, potrafisz - posługując się niewieloma słowami - naszkicować sugestywne obrazy. Potknięć językowych wyłapałam niewiele, typu potrafiłam ubrać maskę spokoju, kiedy maskę się po prostu zakłada.
W sumie całość wypada w moim odczuciu na plus, właśnie ze względu na aspekt językowy.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron