Usypianka z paskami i jedzeniem w nocy[miniaturowa groteska]

1
Dzielę tą przestrzeń z tygrysami i wiem, że gdzieś za półką prężą szybkie mięśnie, oblizują wąsy. Dziś po raz pierwszy zamknąłem się dobrowolnie w supermarkecie, który od teraz jest moim niezwykłym przyjacielem. Po północy zaczynasz słyszeć bzyczenie świetlówek, które przecież wiszą strasznie wysoko. Potem dochodzą zamrażalki w dziale mięsnym, wnętrza kanalizacyjnych rur, neony. W końcu czujesz szczekanie psów, samochody, stalowe gardła pijanych ludzi gdzieś bardzo daleko i wiesz, że to wszystko może wynikać z twojej nadwrażliwości na bezczynność miasta. Koty są oczywiście doskonałymi łowcami i oddychają bardzo cicho.
Wielki dobroczynny sklep za dnia jest dzielnicą, która żyje wewnątrz budynku. Wiesz... Bo zawsze wypożyczasz takie sportowe auto, do którego ładujesz wszystko, co akurat w tej chwili jest tobie potrzebne. Czasem, jak jesteś przy kasie, wszystko jest ciężkie i masz żal do siebie, że miałeś kupić kilka rzeczy, a wydajesz dwie stówy. Więc bolą cię nogi i ta cała sytuacja i ciężar są jakby z kamienia, przestarzałe i nieprzystosowane - jak u Flinstone'ów.
Masz latarkę i przestrzeń między alejkami staje się tak niezwykła od stłumionych świateł, że naprawdę nie obchodzi cię, co stanie się jutro.
Często wieczorem, kiedy już nie jest pora na dzwonienie, czatowanie, smsy - zastanawiam się, co robią moi znajomi. Czy już śpią. Jeśli nie, to czy coś czytają. O czym myślą. To chyba nie jest tak strasznie niegrzeczne. Więc jeśli już wiesz, co dzieje się w sklepie, kiedy nikogo tutaj nie ma, czujesz się, jakbyś umiał czytać w czyichś myślach, świetnie przewidywał to, co ma się wydarzyć, rozumiał noc po mistrzowsku.
Kiedyś pewnie dostałem taki łańcuszek na naszej-klasie, tylko go wykasowałem, bez otwierania wiadomości, że jeśli go nie prześlę do dwudziestu tysięcy znajomych, to czeka mnie opieka nad rodziną tygrysów, które mogą przypuszczać, że jestem smaczny. Ta sekunda wydaje się tak potężnie oczywista, że zapalam latarkę i idę przed siebie, i podziwiam opakowania, które teraz są masakrcznie zmęczone całodzienną pracą i bezlitosną myślą o terminie przydatności do spożycia.
Powietrze jest pozbawione smaku, jeśli biegniesz. Ja przynajmniej wiem, że jestem szybszy od tych mały, pączkujących kociąt, które jeszcze nie polują, dużo śpią i w zasadzie tkwią cały czas w tym samym świecie, co niedokończone rysunki, spóźnione autobusy i rzeczy, które da się nastroić. Widzę małe ogony znikające za paletami.
Nie możesz być do końca przekonany, że gdzieś żyją istoty teoretycznie martwe i w pełni uśpione. Przeliczysz się, bo każdy - nawet wielkie koty o czarujących oczach - cierpi czasem na bezsenność.
Widzę je, dwa duże osobniki, samca i samicę - większe niż w Animal Planet, bardziej kolorowe niż w moim telewizorze - rozrywają torby z mielonym, niszczą kratki i plastikowe ścianki chłodziarek.
- Czy nie wiedzą państwo o tym, że zjadanie rzeczy w sklepie przed ich kupieniem jest bardzo irytujące dla pracowników sklepu i innych klientów? - pytam łaskawie i gaszę latarkę.
- Oczywiście, szanowny panie. Zawsze pojawia się ta straszna niezręczność, bo osoba, która nie ma zwyczaju otwierać produktów przed zapłaceniem, nie jest pewna, czy osoba otwierająca raczy zapłacić. Sytuacja taka połowicznie czyni z niej złodzieja – odpowiada samica.
- Proszę nie policzyć mi tego za akt grubiaństwa, lecz odnoszę wrażenie, iż dręczy panią sumienie, pani tygrysico!
Teraz samiec jest wyraźnie dotknięty i wymienia porozumiewawcze spojrzenie z samicą. Z wielką gracją odwracają się od chłodziarki i powoli odchodzą. Takie momenty są naprawdę fenomenalne, bo czuję się tak uprzejmy i stanowczy jednocześnie. Podobnie jak wielu jutrzejszych klientów spoglądam na zegarek. Pociąg za chwilę powinien przyjechać. Oddycham głęboko i jestem pewien, że słyszę szum ulic Tokio i Bangladeszu.
Ściana rozpada się z hukiem. Jest pył, jest głuchy dźwięk w uszach. Lokomotywa tratuje kolejne działy, towar rozpada się pod kołami. Ziarenka ryżu, cukierki i batony suną po rozrywanej wstrząsem podłodze. Jak zawsze punktualnie! Wyciągam z torby niedoczytaną książkę i wsiadam do wagonu. Uwielbiam tą chorą godzinę.
Ostatnio zmieniony czw 01 wrz 2011, 11:44 przez BrandyAlexander, łącznie zmieniany 2 razy.

2
:D Szalone, chaotyczne, bardzo fajne. :)

Też mam takie przygody, co tydzień trasa Wawa-Kraków i tematyką trafiłeś w mój gust. :D
BrandyAlexander pisze:od tych mały, pączkujących
Zjedzone literki to najprawdopodobniej sprawka tygrysów. :)

Pozdrawiam :)

3
ancepa pisze:
BrandyAlexander pisze:od tych mały, pączkujących
Zjedzone literki to najprawdopodobniej sprawka tygrysów. :)
Miałem na myśli czynność, która wypełnia czas drożdżowym pączkom, kiedy oczekują na zjedzenie :) .

4
Szczerze mówiąc, brnąc przez początek, miałam szczerą chęć objechać ten tekst od góry do dołu. Twój styl mnie męczył, drażnił, nie mogłam złapać rytmu. Potem jakbym się wczuła. Poszło lepiej.

Powiem tak. Wizja, którą kreujesz jest dziwaczna, ale ciekawa. Tylko negatywnie rzutuje na nią wykonanie. Na początku próbowałeś chyba zrobić z tej miniturki coś "zastanawiającego", "głębokiego". Oszołomić czytelnika swoim pomysłem? Nie wiem, trochę nie wyszło.
wnętrza kanalizacyjnych rur, neony]
ale w sensie co? Do czego dochodzą, o co biega? Zamrażarkami to jeszcze myślałam, że o jakieś dźwięki, ale tu już się to robi pokręcone.
W końcu czujesz szczekanie psów, samochody, stalowe gardła pijanych ludzi gdzieś bardzo daleko i wiesz, że to wszystko może wynikać z twojej nadwrażliwości na bezczynność miasta.
I znowu ni cholery nie sposób wyczuć, o co chodzi. I tak jak jestem w stanie zaakceptować pewne dziwniejsze związki wyrazowe w stylu "czuć szczekanie psów", czy coś, to tutaj jest po prostu nadmiar.
Więc bolą cię nogi i ta cała sytuacja i ciężar są jakby z kamienia, przestarzałe i nieprzystosowane - jak u Flinstone'ów.
A tu by się jakaś interpunkcja przydała, bo nie wiadomo, co cię boli, a co jest z kamienia.
kiedy już nie jest pora na dzwonienie
Jak dla mnie brzmi strasznie koślawo. Poprawnie, ale brzydko.

Ta wstawka z zakupami, sportowym autem itp. według mnie trochę bez sensu. Udziwniona, a wcale nie dodaje klimatu. To z myśleniem o znajomych też jakoś "wyskakuje" z ogólnej stylistyki, ale w miarę sprawnie przechodzisz po tym dalej.
Kiedyś pewnie dostałem taki łańcuszek na naszej-klasie, tylko go wykasowałem, bez otwierania wiadomości, że jeśli go nie prześlę do dwudziestu tysięcy znajomych, to czeka mnie opieka nad rodziną tygrysów, które mogą przypuszczać, że jestem smaczny.
Jedna uwaga to to, że zdanie jest za długie i przez to źle brzmi. A druga to taka, że mniej więcej od tego momentu zaczęło mi się podobac :P

Do stylu może nadal bym się mogła czepiać. Do dopracowania, ale poza tym ok. No po prostu złapałam nastrój i klimat. Pomysł z tygrysami jakoś do mnie w końcu przemówił.

I jeszcze na koniec dwa brzydkie błędy (nie muszą być jedyne, mogłam coś przeoczyć):
Uwielbiam tą chorą godzinę
TĘ!
zamrażalki
zamrażaRki albo zamrażaLniki

I na zakończenie.
Jako miniturka przynajmniej jakieś wyjście ze smęto-schematów. Jako pomysł - interesujące. Jako próbka stylu - świadectwo tego, że sporo jeszcze przed Tobą, ale też sporo możesz wyciągnąć. Bo jakiś "dryg" językowy masz. Umiesz poczarować słowami - tylko spróbuj robić to mniej siłowo.

Pozdrawiam.
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

5
To znaczy, wiesz, to nie jest groteska. Plusem jest to, że masz wyobraźnię. Kompletnie nie potrafisz pisać ale wyćwiczysz. Pamiętaj, że im większy pęd tym większą dyscyplina. Piszesz jakbyś był naspeedowanym królikiem buksem, który nagle oderwał się od kreskówkowego świata, uzyskał ponadkreskówkową zdolność do przemieszczania się po całym paśmie carton network, bez konieczności płacenia za rachunki (wyjaśniam- bez konsekwencji). Jeśli będziesz pisał po 3 godziny dziennie przez parę lat będziesz dobry.
Obrazek

6
Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak dwa powyższe posty mnie zmotywowały :D . Poważnie. Potrzebowałem wrzucić jakikolwiek tekst do zweryfikowania, żeby przekonać się, czy potrafię napisać coś dobrego na zawołanie. Okazuje się, że dwuletni brak zaangażowania w pisanie jest bardzo destruktywny.

7
Dzielę tą przestrzeń z tygrysami i wiem, że gdzieś za półką prężą szybkie mięśnie, oblizują wąsy.
Tę przestrzeń.
W końcu czujesz szczekanie psów, samochody, stalowe gardła pijanych ludzi gdzieś bardzo daleko i wiesz, że to wszystko może wynikać z twojej nadwrażliwości na bezczynność miasta.
Można słyszeć szczekanie psów, a nie czuć.
Stalowe gardła?
Piszesz o bezczynności miasta, ale wcześniej przedstawiłeś nam jego życie: ruch samochodów, ludzie na ulicy... O jaką więc bezczynność chodzi?
Więc bolą cię nogi i ta cała sytuacja i ciężar są jakby z kamienia, przestarzałe i nieprzystosowane - jak u Flinstone'ów.
Coś tu z tym kamieniem pomieszałeś.
(1)Ta sekunda wydaje się tak potężnie oczywista, że zapalam latarkę i idę przed siebie, i podziwiam (2)opakowania, które teraz są masakrcznie zmęczone całodzienną pracą i bezlitosną myślą o terminie przydatności do spożycia.
(1) Ta myśl...
(2) Piękna metafora.

Masz dużą wyobraźnię i jesteś niezłym obserwatorem świata. No i najważniejsze: potrafisz to wszystko opisać. Gdzieś coś zgrzytnęło, coś tam było nielogicznego, ale bardzo mi się podobało. Świetny styl: oryginalnie, lekko tajemniczo i poetycko.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”