Jazz, jazz. Tysiące słów. Różnych słów. Przeginam się. Respiruję powietrze, powoli, z atencją. Jestem w autobusie. Ty też tu jesteś, musisz sobie to tylko wyobrazić. A więc autobus. A wokół wielkie nic, poza pustynią, którą forsujemy bez namysłu. Pięćdziesiąt kilka na godzinę. Mnóstwo różnych zapachów w powietrzu, gęstym od potu, gęstym od przekleństw. Siedzisz koło mnie. Fotele są kiepskiej jakości, wyglądają tak jakby miały zaraz się rozpaść. Słabe lampy ledwo świecą, część nie działa wcale. Podnieca nas ta podłość, ten brak wygód. To takie lubieżne, mówisz. Zgadzam się całkowicie.
Obserwujesz uważnie młodą parę. Zajmują fotele z przodu. On ma najwyżej dwadzieścia lat, ona odrobinę więcej. Nie potrafię tego ocenić. Nie widzę ich zbyt dokładnie, wydaje się jednak, że się całują, mam też wrażenie, że widzę jej dłoń, wędrującą pod jego koszulkę i w dół, niżej i niżej. Jest w tym tak wiele erotyzmu. Zazdroszczę temu chłopcu i tej dziewczynie. Zazdroszczę im tej spontaniczności. Odwracam się w Twoją stronę i stwierdzam, że młodość jest odpowiedzią na wszystkie pytania, że życie zawiera się w niej w całości. Przytakujesz. Młodość. Tak, zachwyca nas, choć już jej nie rozumiemy.
Jedziemy dalej, wciąż i wciąż. Mijamy kolejne zakręty. Autobus trzeszczy niebezpiecznie na każdym wyboju. Nie czujemy jednak strachu. Nie może nas to przerażać, za wiele widzieliśmy. Zbyt wiele. Czasu nie sposób cofnąć. To takie skomplikowane. Wciąż tutaj jesteś? Wiesz, bezustannie muszę się upewniać. Nie chciałbym zostać sam, boję się samotności. Facet za nami, widzisz? Aktówka, idealna fryzura, równo skrojony garnitur i świeża koszula. Kurwa, jedziemy już tak długo, a on wciąż jest świeży i dystyngowany! Śmiejemy się, choć jest nam przykro. Wstydzimy się za siebie, ze wstrętem wycieramy brudne łapska w pomięte spodnie. Prosisz żebym zrobił mu zdjęcie. Chcesz do tego wracać. Upewniam się czy właściwie zrozumiałem. Oczywiście masz na myśli autobus, to wnętrze, nie tego elegancika. Wyciągam telefon i spełniam Twoją prośbę. Wspaniałe czasy, wszystko w jednym miejscu, a wszystko takie różne. Zdjęcia, filmy, mam nawet internet. To najnowsza zdobycz techniki. Bawi Cię moja naiwność. Mówisz, że to taki nowoczesny romantyzm, wypowiadasz te słowa z przekąsem. Nie mam Ci tego za złe.
Noc szarzeje. Zbliża się świt. Kierowca przyspiesza. Musimy się spieszyć, nie mamy zbyt wiele czasu. Coraz częściej patrzysz na zegarek. Pasażerowie przestają Cię interesować. Sprawiasz wrażenie zatroskanego. Para przed nami, ten chłopiec i ta dziewczyna już się nie krępują. Oddychają ciężko, ich ciała drżą, wstrząsane dreszczem rozkoszy. Nie czuję zażenowania. Nadal zazdroszczę. Zbliżam się do Ciebie i całuję Cię delikatnie. Odopowiadasz tym samym. Powtarzamy to co dzieje się z przodu. Pełno w Tobie namiętności. Przez chwilę i my jesteśmy młodzi. A nasza młodość, choć chwilowa, to tu i teraz i nigdzie przedtem. Urodziliśmy się w zmarszczkach, wygięci artretyzmem i przytłoczeni życiem. Nigdy nie poznaliśmy niczego innego. Ciało nie ma znaczenia, to nie o nie chodzi. Widzę, że nadal nie rozumiesz. Nie potrafię Ci tego wytłumaczyć.
Mam ochotę dać Ci w twarz. Pobić Cię. Podrzeć Twoje ubranie. Irytujesz mnie ponieważ wcale Cię tu nie ma. Zniknąłęś. Jestem sam, a przecież wiesz jak bardzo boję się samotności. Samotność to niezmierzona głębia, to czerwone światło na przejściu dla pieszych, to zatłoczone korytarze, wielkie przestrzenie galerii handlowych to kiepska ocena z ważnej kartkówki, to rozgotowane mleko. Chcę Cię pocałować, ale nie ma Cię tutaj. Nawet nie wiem czy jesteś nią czy nim, czy mnie lubisz czy nienawidzisz. Niczego o Tobie nie wiem. To też samotność.
Autobus toczy się dalej. Świt już dawno przemienił się w dzień. Sen powoli wybrzmiewa. Drżę z zimna. Jest tak okropnie zimno. Nie zatrzymujemy się na żadnym przystanku, ponieważ nikt na nas nie czeka ani nie zmierzamy donikąd. Jesteśmy tylko wycinkiem społeczeństwa. Ta para z przodu, ten facet z tyłu, nawet Ty choć już Cię tu nie ma. Przejeżdżamy przez gazety, ozdabiamy kolorowe pisma. Czasem pokazują nas w telewizji, czasem tylko w domu przy śniadaniu. Jesteśmy dokładnie tacy sami jak Ty a jednak tak inni. To niepojęte.
A teraz zdradzę Ci tajemnicę. Dam Ci w twarz, będę bezlitosny. Wcale nie udało Ci się uciec. Wciąż tutaj jesteś, są tu też Twoi rodzice i Twoja dziewczyna, wszyscy kumple i nauczyciele, są też przyszli szefowie i kochankowie, a także kochanki. I choć wszystkich kojarzysz, choć mówisz, że ich znasz, że jest Ci bliski facet z aktówką i młodość z przodu to jednak nic nie wiesz. Nikogo nie znasz. Jesteś skazany na ten autobus. Nie wyrwiesz się i niczego nie zmienisz. Masz swój fotel i swoje miejsce i jedziesz dalej, czy tego chcesz czy nie. Nie wysiądziesz, nie zmienisz kursu. Mamy coraz mniej paliwa, jesteśmy coraz wolniejsi i coraz bardziej wkurwieni. Boisz się? Przestań się mazać. Usiądź wygodnie i zapal papierosa. Zaakceptuj rzeczywistość. Wpadłeś na to i już wiesz, że to wcale nie jest autobus, wiesz już, że to tylko życie. I wiesz, że masz przejebane.
2
Podobało mi się w tekście to bezpośrednie zwrócenie się do czytelnika.nooise pisze:Sprawiasz wrażenie zatroskanego

Miałam wrażenie, że piszesz do mnie, że mężczyzna mówi do kobiety. (nie wyświetla Ci się znaczek płci, jak skończę pisać to sprawdzę) i tu nagle cytat powyższy.
Myślę, że dużym plusem byłaby zmiana tych miejsc określających płeć czytelnika na takie uniki skłaniania się do jednej płci. Przez pół tekstu się to udało, potem ten cytat i jeszcze dwa razy.

Podobało mi się.

Tylko, że na koniec nie poczułam się tak jak zasugerowałeś/aś


[ Dodano: Sro 06 Paź, 2010 ]
np. zamiast Twoja dziewczyna to Twoja druga połówka (bo może być i mężczyzna i kobieta)

wyglądasz na zatroskanego - nie wiem, trudniej:) może martwisz się, albo troskasz się

Ale wtedy jest "się" :(
Dobra, nic nie zmieniaj

Pozdrawiam

4
Cześć,
całkiem fajna miniaturka, poprawiłbym co prawda to i owo, ale ogólne jest bdb. Zastanawiałbym się tylko nad zakończeniem: "I wiesz, że masz przejebane". Nie jestem "cnotką niewydymką" albo szkolnym dyndasiem (cholera, skąd się biorą w mojej głowie te określenia? ;D), ale to koniec dość brutalny, kiepsko niestety spasowany z resztą, a szkoda.
całkiem fajna miniaturka, poprawiłbym co prawda to i owo, ale ogólne jest bdb. Zastanawiałbym się tylko nad zakończeniem: "I wiesz, że masz przejebane". Nie jestem "cnotką niewydymką" albo szkolnym dyndasiem (cholera, skąd się biorą w mojej głowie te określenia? ;D), ale to koniec dość brutalny, kiepsko niestety spasowany z resztą, a szkoda.
6
Ada wpada na forum podminowana, szuka czegoś do wyżycia się na i... trafia na Twój tekst. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Na początek powiem, że ma klimacik. Miniatury często cierpią na mega przesłanie zawarte w takiej formie, że nie da się zupełnie wczuć. Tutaj jest inaczej. Opis autobusu, te zwroty w drugiej osobie... No, działa.
Podobało mi się zogniskowanie spojrzenia, to na tej parze młodych, to na "eleganciku". Dało tekstowi pewne punkty zaczepiania, jakby porządkujące przestrzeń.
Były też (oczywiście) elementy, które nie przypadły mi do gustu. Chociażby początek. Pierwsze słowa, jak dla mnie, super. Ciekawe wejście, a potem dostaję takim zdaniem prze łeb:
Może jakieś inne słówko, tudzież w ogóle przykład by tu pasował.
Wykorzystujesz narrację z powtórzeniami. To daje oczywiście swój efekt: czyni z tekstu strumień świadomości, ciąg przemyśleń. To ok. Tylko chwilami nieco nadużywasz tego zabiegu. Tekst traci płynność, pojawia się "czkawka" - najbardziej mnie to uderzyło we fragmencie dotyczącym samotności (samotność to..., to..., to..., to....).
Poza tym jednak muszę przyznać, że styl (przynajmniej wnioskując na bazie tego tekstu) masz ładny. Przez tekst się płynie. Zwykle nudzi mnie taki natłok przemyśleń bohatera. Tutaj, kiedy ponownie skanowałam miniaturę, żeby wyhaczyć jakieś błędy, rzeczywiście znów mnie to męczyło. Natomiast w trakcie pierwszej lektury, o dziwo, nie. I przyczynę właśnie upatruję w warsztacie i klimacie
Pod tym względem naprawdę super.
Warstwa treściowa mnie nie powaliła. Powyżej napisałeś, że koniec miał wstrząsnąć czytelnikiem. Mną nie wstrząsnął. Sporo wcześniej domyśliłam się, że to jakaś metafora życia (umówmy się - pędzący pociąg/autobus/cokolwiek innego i do tego jęczenie o młodości, starości itp. - skojarzenie samo się narzuca). Forma zakończenia - przekleństwo, kontrast, takie wybicie z rytmu właściwie ok. W końcu jakoś z takiego tekstu trzeba wyjść.
Podsumowując. Wielki plus za styl tekstu, natomiast treść raczej na minus.
W gruncie rzeczy jak na miniaturkę to mi się podobało
Pozdrawiam,
Ada
Na początek powiem, że ma klimacik. Miniatury często cierpią na mega przesłanie zawarte w takiej formie, że nie da się zupełnie wczuć. Tutaj jest inaczej. Opis autobusu, te zwroty w drugiej osobie... No, działa.
Podobało mi się zogniskowanie spojrzenia, to na tej parze młodych, to na "eleganciku". Dało tekstowi pewne punkty zaczepiania, jakby porządkujące przestrzeń.
Były też (oczywiście) elementy, które nie przypadły mi do gustu. Chociażby początek. Pierwsze słowa, jak dla mnie, super. Ciekawe wejście, a potem dostaję takim zdaniem prze łeb:
Sens oczywiście rozumiem, ale natychmiast mam wrażenie, że zaraz zaleje mnie bełkot wyszukanych, pseudogłębokich haseł. Dzięki Bogu tak się nie dzieje. Dalej używasz języka dość prostego, więc to zdanie tym bardziej nie koresponduje z resztą. A brzmi cokolwiek okropnie. (to już z czystej ciekawości, ale istnieje w ogóle słowo "respirować"?)Respiruję powietrze, powoli, z atencją.
Można rozgotować mleko?to rozgotowane mleko

Wykorzystujesz narrację z powtórzeniami. To daje oczywiście swój efekt: czyni z tekstu strumień świadomości, ciąg przemyśleń. To ok. Tylko chwilami nieco nadużywasz tego zabiegu. Tekst traci płynność, pojawia się "czkawka" - najbardziej mnie to uderzyło we fragmencie dotyczącym samotności (samotność to..., to..., to..., to....).
Poza tym jednak muszę przyznać, że styl (przynajmniej wnioskując na bazie tego tekstu) masz ładny. Przez tekst się płynie. Zwykle nudzi mnie taki natłok przemyśleń bohatera. Tutaj, kiedy ponownie skanowałam miniaturę, żeby wyhaczyć jakieś błędy, rzeczywiście znów mnie to męczyło. Natomiast w trakcie pierwszej lektury, o dziwo, nie. I przyczynę właśnie upatruję w warsztacie i klimacie

Pod tym względem naprawdę super.
Warstwa treściowa mnie nie powaliła. Powyżej napisałeś, że koniec miał wstrząsnąć czytelnikiem. Mną nie wstrząsnął. Sporo wcześniej domyśliłam się, że to jakaś metafora życia (umówmy się - pędzący pociąg/autobus/cokolwiek innego i do tego jęczenie o młodości, starości itp. - skojarzenie samo się narzuca). Forma zakończenia - przekleństwo, kontrast, takie wybicie z rytmu właściwie ok. W końcu jakoś z takiego tekstu trzeba wyjść.
Podsumowując. Wielki plus za styl tekstu, natomiast treść raczej na minus.
W gruncie rzeczy jak na miniaturkę to mi się podobało

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
7
Nie lubię czegoś takiego. Albo masz wrażenie, że jej dłoń coś robi, albo to widzisz, po prostu.mam też wrażenie, że widzę jej dłoń
zwroty do drugiej osoby małą literąBawi Cię moja naiwność. Mówisz, że to taki nowoczesny romantyzm, wypowiadasz te słowa z przekąsem. Nie mam Ci tego za złe.
Technicznie: uważam, że zdania są zbyt pocięte, za dużo pojedynczych, za krótkich. Wyczuwam taki pośpiech w pisaniu i przez to czuję się poganiana przy czytaniu. Za szybko lecisz do każdej nowej myśli.
Treściowo: za płytko. Pędzący autobus, taka metafora życia - to było od razu jasne. Piszesz coś o eleganciku, o tamtych młodych, podsumowujesz to wielce odkrywczą myślą, porównaniem do realnego życia, ale tego jest za mało. Nasunęło mi się pytanie: dlaczego akurat takie postacie wybrałeś? Dlaczego nie starszą babcię albo panią w ciąży? Z tak dobrego tematu mogłeś wycisnąć, ile wlezie. Ale się za bardzo pośpieszyłeś.
Te urywki myśli są w gruncie rzeczy puste. Jest jeden akapit o tym, że "ciebie tu nie ma". Później, że jednak "jesteś". Nie wiem, co to ma do rzeczy i co właściwie miało mi przekazać. Takie wymyślone, ot, bo ładnie brzmi, bo jest fajny zwrot emocji, takie nietypowe zakończenie. Ja tego nie kupuję. Nie podobało mi się.
Pozdrawiam.