Pada deszcz, jest chłodno. Wrzesień. Stoję na balkonie. Dziesiąte piętro, a może jedenaste? To nie ma znaczenia. Myślę o tym co się przed chwilą wydarzyło. Czuję się zmęczony. W dole leniwie przesuwają się samochody, jest już po dwudziestej trzeciej więc miasto wyłania się spośród setek żółtych i pomarańczowych lamp. Białe zdarzają się także. Powietrze przeszywa całe mnóstwo dźwięków. Ktoś krzyczy, jakieś dziecko płacze, słychać też klaksony, stumione odgłosy nocnych już rozmów. Wracam do mieszkania.
Pokój. Dość przestronny. Czysty dywan, zadbane fotele pokryte tandetną imitacją skóry, mały telewizor na starym, trzeszczącym stoliku. Słabe światło z lampy ustawionej gdzieś w rogu. Rozglądam się uważnie dookoła. Idealnie. Nie zostawiłem żadnych śladów. Plan się powiódł. Dziewczyna nie żyje, jej ciało jest w łazience. Rozsiadam się wygodnie w fotelu. Oddycham spokojnie i powoli, rozkoszując się chwilą. Odprężam się.
Zastanawiam się nad swoim życiem. Beztroskie dzieciństwo, wspaniali rodzice, brak jakichś powazniejszych problemów, później niezłe wykształcenie, dobrze płatna praca, porządny samochód. Cudowna żona, dwójka rezolutnych dzieciaków. Żadnych problemów z prawem. Paraliżująca bezczynność. Zdaję sobie sprawę z tego, że moje życie niczym mnie już nie zaskakuje. Uświadomiłem to sobie zresztą już jakiś czas temu. Jestem całkowice zwyczajny, niczym się nie wyróżniam. Przeraża mnie to.
Wstaję. Drżę z podniecenia. Uzmysławiam sobie z pełną mocą to co właśnie zrobiłem. Czuję się doskonale, jak nigdy przedtem. Idę do kuchni. Zaparzam kawę. Dwie łyżeczki cukru. Dotąd nie słodziłem. Dbałem o linię, ale dzisiaj to już nieważne. Wszystko straciło znaczenie i nabrało całkowicie nowego sensu. Obserwuję dym unoszący się nad filiżanką. To takie zabawne i takie piękne zarazem.
Wracam do salonu. Włączam telewizor i śmieję się do rozpuku oglądając jakiś kabaret. Nie zapominam o dziewczynie w łazience, przeciwnie, bezustannie przywołuję jej obraz, a także jej minę w chwili, gdy ją zabijałem. Patrzyła na mnie z takim zdziwieniem, znała moją twarz, często bywała w moim domu, przyjaźniła się z moją córką, nie mogła uwierzyć w to co się dzieje. Miałem odwieźć ją do domu, jednak gdy przejeżdżaliśmy przez miasto poczułem nieokreślony impuls, który kazał mi zawrócić i skierować się właśnie tutaj. Gdy spytała czemu zawracamy, odpowiedziałem, że chce jej coś pokazać. Wyglądała na uradowaną. Rodzice nie poświęcali jej zbyt wiele uwagi. Na miejscu byliśmy koło dwudziestej. Weszliśmy do środka. Bez słowa rzuciłem się na nią i zacisnąłem palce na jej szyi. Była taka niewinna. Próbowała się bronić, byłem jednak silniejszy, szamotanina trwała jeszcze przez chwilę po czym wszystko ustało. Zapadła cisza jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłem. W tej krótkiej chwili wszystko się zmieniło. Całe moje życie. Zapchachy stały się wyraźniejsze, dźwięki ostrzejrze a umysł jaśniejszy. Czułem jak krew pulsuje mi w żyłach. Wspaniałe doznanie. Po raz pierwszy w życiu czułem, że istnieję, że jestem, tu i teraz, że mam ciało, że płynie we mnie krew, że oddycham, czułem bicie swojego serca, czułem pot i łzy spływające po moich policzkach. Oblizałem usta.
Nie żałuję tego co się stało. Wiem, że to co zrobiłem zostanie potępione, a moja rodzina nigdy nie uwolni się od piętna tej zbrodni. Wiem też jednak, że to był jedyny sposób na to żeby zmienić cokolwiek, jedyny sposób na to, aby wyrwać się codzienności i zacząć wreszcie żyć. Nigdy przedtem ani potem nie czułem się tak ludzki i tak wolny.
Wracam na balkon i zapalam papierosa. Rozkoszuję się tą chwilą. Nigdy przedtem nie było mi tak dobrze. Stoję tak jeszcze przez chwilę, wypalam fajkę do końca i wyrzucam niedopałek za barierkę. Wracam do środka, kieruję się do łazienki, przewieszam sobie ciało przez ramię i wychodzę na zewnątrz. Nie dbam o to czy ktoś mnie zobaczy. Liczy się dla mnie tylko to, że ta noc wciąż trwa. Nic poza tym nie ma znaczenia. Ta noc to pierwsza noc mojego życia.
2
Lampy te, to część miasta, więc samo miasto nie może się spośród nich wyłaniać, raczej już mienić nimi.jest już po dwudziestej trzeciej więc miasto wyłania się spośród setek żółtych i pomarańczowych lamp.
Aliteracja.dobrze płatna praca, porządny samochód.
Ten fragment boli. Chodzi o to, iż wymieniasz rzeczy, które przykładają się do tego, że nasze życie jest udane. I na tym samym wydechu temu zaprzeczasz, nazywając to monotonnością. Rozumiem tego sens, jednak przydałoby się tutaj nieco bardziej plastyczne przejście.Zastanawiam się nad swoim życiem. Beztroskie dzieciństwo, wspaniali rodzice, brak jakichś powazniejszych problemów, później niezłe wykształcenie, dobrze płatna praca, porządny samochód. Cudowna żona, dwójka rezolutnych dzieciaków. Żadnych problemów z prawem. Paraliżująca bezczynność. Zdaję sobie sprawę z tego, że moje życie niczym mnie już nie zaskakuje. Uświadomiłem to sobie zresztą już jakiś czas temu. Jestem całkowice zwyczajny, niczym się nie wyróżniam.
Powtórzenia.Paraliżująca bezczynność. Zdaję sobie sprawę z tego, że moje życie niczym mnie już nie zaskakuje. Uświadomiłem to sobie zresztą już jakiś czas temu. Jestem całkowice zwyczajny, niczym się nie wyróżniam.
czułem bicie swojego serca, czułem pot i łzy spływające po moich policzkach.
Zbędny zaimek.
To, iż płaczemy, może mieć naprawdę różną przyczynę. Są łzy smutku, radości, strachu, ulgi - nie rozumiem, jaki jest tutaj powód łez twojego bohatera, domyślam się, że radości i ulgi, ale równie dobrze mogę się mylić.łzy spływające po moich policzkach.
Błagam, czytaj swoje teksty przed wysłaniem.Zapchachy stały się wyraźniejsze
Zupełnie niepotrzebna informacja.Nie żałuję tego co się stało.
Całkiem przyzwoity tekst pod względem stylu, czyta się w miarę gładko. Nie jest to jeszcze styl pierwszych lotów, ale wydaje mi się, że jesteś na dobrej drodze. Przegadujesz jednak, niepotrzebnie rozwodzisz nad wpływem jaki na bohatera miał popełniony przez niego czyn. Wkrada się monotonia i troszkę beznamiętności, przez co całości brak odpowiedniej mocy. Radziłabym poeksperymentować z porównaniami, spróbować nieco ciekawiej pokazać rzeczy tłoczące się w głowie bohatera, zamiast mówić o nich zwyczajnie i prosto, bo być może dzięki temu tekst nabierze polotu.
I trenuj interpunkcję.
3
Mamy tutaj bez liku bzdur. Chociaż próbujesz stworzyć nastrój, robisz to na wspak - miesiąc (mający podkreślać melancholię), gra tu pierwsze skrzypce, lecz nadajesz mu wtórny wydźwięk, czyli dokładasz do pieca, miast podniecać atmosferę. Zapisałbym to zgoła inaczej:Pada deszcz, jest chłodno. Wrzesień. Stoję na balkonie.
Nastał wrzesień, a z nim deszcz i chłód - tutaj masz całą gamę odczuć organoleptycznych
więc o tym nie piszTo nie ma znaczenia.
Jak to jest - widzieć miasto wyłaniające się spośród lamp?W dole leniwie przesuwają się samochody, jest już po dwudziestej trzeciej więc miasto wyłania się spośród setek żółtych i pomarańczowych lamp.
Piszę o tym, ponieważ widok jest wart uwagi, ale rzadki - tak rzadki, że mało kto go zna...
bylejaki pisarz znajdzie odpowiednie słowo - kakofoniaPowietrze przeszywa całe mnóstwo dźwięków.
element zaskoczenia - ok, powinien się znaleźć, ale POWIADAM CI PRAWDĘ, w odpowiednim miejscu. Odpowiedzialność ta, musi zaskoczyć czytelnika, ale sposób wybrany przec ciebie jest ZŁY. Wprowadzenie ad. niewiele mówi, a tu nagle takie coś...Rozglądam się uważnie dookoła. Idealnie. Nie zostawiłem żadnych śladów. Plan się powiódł. Dziewczyna nie żyje, jej ciało jest w łazience. Rozsiadam się wygodnie w fotelu. Oddycham spokojnie i powoli, rozkoszując się chwilą. Odprężam się.
[1a] i [1b] - Przegadujesz tekst - wiadomo, o co chodzi. Facet się odprężą.Plan się powiódł. Dziewczyna nie żyje, jej ciało jest w łazience. Rozsiadam się wygodnie w fotelu. :dj: [1a]Oddycham spokojnie i powoli, rozkoszując się chwilą. p[1b]Odprężam się.
Beztroskie dzieciństwo, wspaniali rodzice, brak jakichś poważniejszych problemów, później niezłe wykształcenie, dobrze płatna praca, porządny samochód.
Rząd zdań, które mówią wiele i nic w jednym czasie - to nie bajka, pamiętaj.
NIE! Wydziel to, oddziel to! Spraw, aby ten paraliż, był czymś wspólnym (ty pisarz - ja czytelnik).Paraliżująca bezczynność.
Przenieś to do nowego akapitu, oddziel całą resztę od tego gadania - to jest akcja - trzeba ją zaznaczyć!
Mniejsza o wszystko - gadanie i nic nie robienie - taki jest twój bohater - wiele się dzieje, ale nic nie widać. Ty chciałbyś, aby tam coś było, niestety, twoje emocje biorą górę nad faktami i każdy detal kończy w emocjonalnym dołku. Wymuszone, słabe i za bardzo na siłę - emocje dostarcza rzeczywistość - czasem trzeba ją zapisać.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
4
Szkoda, że miniaturka nie ma tytułu, każdy, nawet najbanalniejszy, byłby lepszy niż to "bez tytułu".
Piszesz w czasie teraźniejszym, co jest trudne, bo można łatwo zanudzić, co też robisz. Gdyby tekst był długim opowiadaniem, to bym nie przeszła, usnęłabym, przykro mi. Nie mówię, by pisać tylko o wojnach, flakach, gwałtach, broń boże, ale by tworzyć np. o takiej miłości, o której już tyle napisano i na tyle sposobów, że 90% kolejnych prób jest ledwostrawna, to trzeba albo mieć talent, albo dużo dużo ćwiczyć, pisać, czytać odpowiednie książki (książki!). Tym np.:
Inna sprawa, że ja w miniaturkach lubię najbardziej widzieć, że autor ma na nie pomysł, że pisze o czymś, a tutaj - cóż, pisanie po to, by pisać, by coś pokazać i tylko tyle. Nie ma w tym tekście nic, co by pozwoliło go zapamiętać na dłużej niż minutę.
Na koniec:
W ogóle nie wiem, o co mu chodzi.
Nie dawaj się, miej swoje zdanie, tzn umiej oddzielić dobre rady od rad niezbyt dobrych. To ważne.
Pozdrawiam
Patka
Piszesz w czasie teraźniejszym, co jest trudne, bo można łatwo zanudzić, co też robisz. Gdyby tekst był długim opowiadaniem, to bym nie przeszła, usnęłabym, przykro mi. Nie mówię, by pisać tylko o wojnach, flakach, gwałtach, broń boże, ale by tworzyć np. o takiej miłości, o której już tyle napisano i na tyle sposobów, że 90% kolejnych prób jest ledwostrawna, to trzeba albo mieć talent, albo dużo dużo ćwiczyć, pisać, czytać odpowiednie książki (książki!). Tym np.:
Czytelnika nie kupisz, aczkolwiek podoba mi się, jak kończysz powyższy akapit, prosto, konkretnie, krótkim zdaniem, które wiele mówi.nooise pisze:Zastanawiam się nad swoim życiem. Beztroskie dzieciństwo, wspaniali rodzice, brak jakichś powazniejszych problemów, później niezłe wykształcenie, dobrze płatna praca, porządny samochód. Cudowna żona, dwójka rezolutnych dzieciaków. Żadnych problemów z prawem. Paraliżująca bezczynność. Zdaję sobie sprawę z tego, że moje życie niczym mnie już nie zaskakuje. Uświadomiłem to sobie zresztą już jakiś czas temu. Jestem całkowice zwyczajny, niczym się nie wyróżniam. Przeraża mnie to.
Inna sprawa, że ja w miniaturkach lubię najbardziej widzieć, że autor ma na nie pomysł, że pisze o czymś, a tutaj - cóż, pisanie po to, by pisać, by coś pokazać i tylko tyle. Nie ma w tym tekście nic, co by pozwoliło go zapamiętać na dłużej niż minutę.
Na koniec:
Nie zmieniaj, a przynajmniej nie na wersję Martiego, bo ta jest strasznie oklepana. Twoja zaś, jako początek, niesie pewien klimat zbudowany na krótkich zdaniach. U Martiego to brzmi jak rozpoczęcie nudnego, banalnego opowiadania o życiu. (to oczywiście tylko moje zdanie)Martinius pisze:Cytat:
Pada deszcz, jest chłodno. Wrzesień. Stoję na balkonie.
Mamy tutaj bez liku bzdur. Chociaż próbujesz stworzyć nastrój, robisz to na wspak - miesiąc (mający podkreślać melancholię), gra tu pierwsze skrzypce, lecz nadajesz mu wtórny wydźwięk, czyli dokładasz do pieca, miast podniecać atmosferę. Zapisałbym to zgoła inaczej:
Nastał wrzesień, a z nim deszcz i chłód - tutaj masz całą gamę odczuć organoleptycznych
W ogóle nie wiem, o co mu chodzi.

Pozdrawiam
Patka
5
nooise pisze:Pada deszcz, jest chłodno. Wrzesień. Stoję na balkonie.
nooise pisze:Pokój. Dość przestronny. Czysty dywan, zadbane fotele
Spinasz akapity pewnym szykiem, to nawet jest fajne, nadaje tekstowi rytmiki, ale w pierwszym zdaniu nie poukładałeś wyrazów we właściwej kolejności. Przesuń "wrzesień" na początek, będzie lepiej (moim zdaniem).nooise pisze:Wstaję. Drżę z podniecenia. Uzmysławiam sobie z pełną mocą to co właśnie zrobiłem.
Tylko nie dym, litości.nooise pisze:Obserwuję dym unoszący się nad filiżanką.
Wynika z tego, że zabawne nie może być piękne, jedynie w wyjątkowych okolicznościach, skoro dookreślasz wyrazem "takie".nooise pisze:To takie zabawne i takie piękne zarazem.
Jakie potem? Piszesz w czasie teraźniejszym, nie wybiegaj nie wiadomo gdzie.nooise pisze:Nigdy przedtem ani potem nie czułem się tak ludzki i tak wolny.
Dwa błędy w jednym zdaniu. Nieładnie.nooise pisze:Zapchachy stały się wyraźniejsze, dźwięki ostrzejrze a umysł jaśniejszy.
Co do odczuć, to raczej na odwrót - zapachy ostrzejsze, dźwięki wyraźniejsze.
Na tym właśnie polega dojrzałość w odbiorze krytyki. Trzeba umieć przeanalizować wytknięte błędy i propozycje poprawy, i wybrać tylko to, co najlepsze. Nikt nikogo do niczego nie zmusza (zamierzona aliteracja).patkazoom262 pisze:Nie dawaj się, miej swoje zdanie, tzn umiej oddzielić dobre rady od rad niezbyt dobrych.
Nie powaliłeś mnie tym tekstem. Jest nieciekawy, nie opowiada o niczym konkretnym, brak tego podniecenia, które czuł bohater po dokonaniu zbrodni. Motyw może i byłby ciekawy, gdyby go bardziej wyeksponować, ale za bardzo skupiłeś się na opisywaniu otoczenia.
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.
6
Witaj,
pozwól, że najpierw wspomnę o paru niedogodnościach.
Okej, koniec z potknięciami. Przejdźmy do tekstu - pokazałeś nam wyrwaną kartkę z biografii jakiegoś faceta. Ma odwieźć dziewczynę, ale wpada na pomysł, by wszystko rozegrać inaczej, niekoniecznie na zimno. Wchodzą do mieszkania, zabija ją, później rozmyśla nad swoim życiem. Typowe. Ale nie w tym rzecz. Szkoda, że zabrakło w Twojej miniaturze oryginalności - zwykły facet, zwykła gadka, wzmianki o fajnej żonce, drogim wozie itd. Szkoda.
Jeżeli chodzi o styl, zgadzam się z przedmówcami - więcej niż przyzwoity. Całkiem niezły, choć w samym tekście zmieniłbym to i owo.
pozwól, że najpierw wspomnę o paru niedogodnościach.
Albo literówka, albo po prostu zwykły błąd z niewiedzy. Tak czy owak, brakuje "ł" - stŁumione.nooise pisze:stumione
Może "To tak zabawne i piękne zarazem?". Albo chociaż "To takie zabawne i zarazem piękne". Powtórzenie "takie" źle wpływa na zdanie.nooise pisze:To takie zabawne i takie piękne zarazem.
Bo już np. w powyższym powtórka jest uzasadniona.nooise pisze:tak ludzki i tak wolny.
Okej, koniec z potknięciami. Przejdźmy do tekstu - pokazałeś nam wyrwaną kartkę z biografii jakiegoś faceta. Ma odwieźć dziewczynę, ale wpada na pomysł, by wszystko rozegrać inaczej, niekoniecznie na zimno. Wchodzą do mieszkania, zabija ją, później rozmyśla nad swoim życiem. Typowe. Ale nie w tym rzecz. Szkoda, że zabrakło w Twojej miniaturze oryginalności - zwykły facet, zwykła gadka, wzmianki o fajnej żonce, drogim wozie itd. Szkoda.
Jeżeli chodzi o styl, zgadzam się z przedmówcami - więcej niż przyzwoity. Całkiem niezły, choć w samym tekście zmieniłbym to i owo.
7
Na samym początku chciałbym podziękować wszystkim za opinie i wskazówki. Odniosę się narazie tylko do ostatniego postu ( mam bowiem mało czasu, w tym roku matura ;d ). Otóż... Nie szło mi o faceta, o ukazanie jego zwyczajności etc. Być moze ująłem to wszystko na tyle niezgrabnie, ze intencja nie została odczytana. Będę musiał dopracować ten tekst, ponieważ chodziło o coś innego, mianowicie o ukazanie tego do czego prowadzi rutyna, nawet jeśli pozornie sprawia wrażenie wyjątkowo komfortowej. Chciałem pokazać człowieka tak okropnie znudzonego swoim życiem, sublimacją swojej sytuacji społecznej, że zdolnego do wręcz zwierzęcych zachowań w ramach odzyskania wolności umysłu, oczyszczenia się z codziennych, powtarzalnych obowiązków. Człowieka, który pragnie dehumanizacji jako jedynego stanu, który nie jest wyeksploatowany. Może to banał, ale właśnie taki miał być sens tej miniatury. Jeśli nie da się go odczytać, to widocznie muszę usiąść nad całością raz jeszcze i przepracować ją dokładnie 
pozdrawiam

pozdrawiam