Zagubiony Anioł

1
Chciałabym potrafić latać. Poczuć ten cudowny stan nieważkości, unosić się wśród chmur. Zbliżyć się do cudownego, gorącego słońca. Być wolną. Jak ptak. I móc udać się gdziekolwiek, gdzie tylko bym zechciała. Pokonać niebotyczne odległości. Unieść się jak najwyżej, by potem pozornie bez sił rzucić się w otchłań czeluści. A w ostatnim momencie cudem odzyskać siły.
Chciałabym spotkać Boga. Zadrwić z Jego potęgi. Wykrzyczeć Mu w twarz wszystkie moje żale. Wszystko, co złego spotkało mnie w życiu. Patrzeć w Jego oczy, te duże smutne oczy, bezskresnie błękitne jak niebo przy świetle dnia. Chciałabym Go zapytać, co było powodem wszystkich moich cierpień. I patrzeć na te nieruchome wargi. Na tę niemą potęgę, która by nawet nie zauważyła mojego płaczu, krzyku, bólu...
Chciałabym osiągnąć ten błogosławiony stan Nirwany. Być w końcu wolną. Prawdziwie wolną. Od wszelkiego zła na tym świecie. Od bólu i rozczarowań. Od miłości i nienawiści. I chciałabym zadrwić z tych wszystkich śmiertelników, którzy aż nazbyt przejmują się swoimi własnymi sprawami. Zapłaceniem rachunków, zrobieniem zakupów, podlaniem kwiatków, nieobejrzanym odcinkiem telenoweli, kolejnym kupnem znaczków pocztowych do kolekcji. Wszyscy są tak zabiegani. Zatracają się w kolejnych zabawkach. W kupowaniu i w jedzeniu. W kolejnych barach fastfoodowych, tych powalonych amerykańskich koncernach, które tylko trują ludzi.

***

Zatracam się. Wpatruję się w zachodzące słońce i staram się nic nie czuć. Nie być. Nie istnieć. Boże, dlaczego jest to tak cholernie trudne? Życie od dawna straciło dla mnie sens. A może tak naprawdę nigdy go nie miało? Czy jest jakakolwiek rzecz, osoba, sprawa dla której warto byłoby przemierzać kolejne kilometry w tym więzieniu? Zdaje się, że odpowiedź jest oczywista. A tak bardzo pragnę by była inna. Zabić się? Pozostaje kolejna niepewność. Bo co, jeśli Tam jest gorzej?
Wiatr leniwie porusza liście drzew. Zdaje się, że cała przyroda zamarła. Ta przeklęta cisza osacza mnie zewsząd. Jakby w oczekiwaniu na mój ruch. Oczekują, że skoczę? A może, mają malutką nadzieję, że zmienię zdanie?
Zabrakło mi odwagi. Już delikatnie pochyliłam się nad przepaścią, ale nie dałam rady. Bałam się. Nie śmierci, nie bólu, lecz tego, co jest po niej. Bo, co byłoby gdybym trafiła do piekła? Ale czy może być gorzej niż jest teraz? Jak bardzo muszę być zdesperowana by pragnąć śmierci?

***

Nie pozostaje mi nic innego jak zmierzyć się z rzeczywistością. Udawać przykładną uczennicę, dobrą córkę i przyjaciółkę. Jest tak wiele ról, że powoli zaczynam się w nich gubić. Często potykam się o własne kłamstwa, lecz o dziwo nikt niczego nie zauważył. Wszyscy są tak zapatrzeni w siebie, że nie pamiętają, co mówiłam jakiś czas temu. Czasem jak na nich wszystkich patrzę, to nie wiem, czy powinnam się śmiać, czy też płakać.
W domu przywitała mnie cisza. Przerażająca cisza. Jakby była świadkiem czegoś okropnego. Co też mogło się tu znowu zdarzyć? Chyba najlepszym rozwiązaniem byłoby pozostawienie tego samemu sobie. Odizolować się od wszelkich problemów. Zająć się w końcu sobą.
Rozległo się cichutkie pukanie. Spojrzałam w stronę drzwi i zanim zdołałam cokolwiek odpowiedzieć, Tom wszedł do pokoju.
-Nie przeszkadzam? - zapytał cichym, zatroskanym głosem.
W odpowiedzi tylko pokręciłam głową. Gość wszedł do środka i usiadł na krześle stojącym nieopodal biurka.
-Chciałbym z tobą poważnie porozmawiać - zaczął zmieszanym głosem, a widząc moją minę, jeszcze bardziej się zmieszał - czy zauważyłaś, że Maciek ostatnio dziwnie się zachowuje?
Odpowiedzią było wzruszenie ramion. Tom spojrzał mi w oczy, jakby szukając usprawiedliwienia dla mojego braku zainteresowania. Gdy nic w nich nie znalazł, westchnął zrezygnowany.
-Bo wiesz, martwię się o niego. Dziwnie się zachowuje. Jest jakiś nieobecny. A najbardziej boli mnie, że zapomniał o naszej rocznicy.
-Zdradza cię.- Palnęłam bez zastanowienia. Dopiero później spostrzegłam jego szkliste od łez oczy. Starałam się odkręcić moją głupotę- Ale nie martw się. To wcale nie jest takie pewne. To tylko przypuszczenie. Porozmawiaj z nim. Wyjaśnijcie wszystko między sobą.
Tom patrzył beznadziejnym wzrokiem. Chyba naprawdę uważa, że jest zdradzany.
-To ja już sobie pójdę. Dzięki za rozmowę.
I wyszedł.
Zostałam ponownie sama w tym przeklętym pokoju. Wsłuchałam się w odgłosy domu. Byłam straszliwie ciekawa ich rozmowy. Przez okropnie długi czas nic nie było słychać. Potem ktoś wyszedł zatrzaskując za sobą dni.
Po cichutku wymknęłam się z domu. Było już całkowicie ciemno. Na ulicach było pusto. Szłam powolnym krokiem. Nigdzie nie zmierzałam. Po prostu szłam. Gdzieniegdzie spotykałam nastolatków wracających z imprez. To były jeszcze dzieci. Udawali, że potrafią być dorośli. Dziewczyny były wymalowane, ubrane właściwie w szmatki, odsłaniające co się tylko da. Zaś chłopcy porozpinali do połowy koszule, a włosy stawiali na żel.
Na przeciwko mnie wyłoniła się niewielka grupa ludzi. Większość z nich była pijana, rozpoznałam kilku ludzi z mojej klasy. Pochyliłam głowę starając się być niezauważona. Niestety nie udało mi się.
Zbliżyli się wyraźnie zadowoleni, że widzą mnie samą o takiej porze.
-Nasza mała Ewusia wybrała się na dyskotekę! I jak było, moja kochana?
Próbował pogłaskać mnie po twarzy lecz odepchnęłam go.
-Oj, mała, nie staraj się zgrywać takiej niedostępnej...-Na jego twarzy widniał iście szyderczy uśmiech.
Odwróciłam się gotowa uciec z powrotem do domu. Lecz ktoś nagle objął mnie w pasie i szepnął do ucha:
-Mnie chyba nie odepchniesz jak jego?
Dobrze znał odpowiedz.
Pociągnął mnie za sobą, szybko przemierzając kolejne metry. Aż w końcu zostaliśmy sami.
Spojrzał mi głęboko w oczy i uśmiechnął się figlarnie.
-Czyżbyś nie potrafiła mi się oprzeć? Nie wyrywasz się, zaciągnąłem cię do ciemnego zaułku. Nie wypowiadasz ani słowa sprzeciwu. I nie wypowiesz nawet gdy...
Pochylił się i delikatnie musnął moje wargi. Czułam jak topnieję. Powoli stawał się coraz bardziej natarczywy, wsunął mi język do moich rozchylonych ust, spragnionych jego, a ręce z moich ramion zaczęły się zsuwać coraz niżej.
-Powiedz mi, że mnie kochasz...
-Kocham...-pragnęłam tylko by znowu połączył nasze usta.
-Nie mam zielonego pojęcia co mnie w tobie pociąga. Być może dlatego że jesteś taka łatwa...
Ponownie połączył nasze usta w niekończącym się namiętnym pocałunku. Kolana uginały się pode mną. Czułam się jak w niebie. Drżałam pod jego dotykiem. Pragnęłam go. Aż dziwnie było mi to przyznać przed samą sobą.

***

Przez całą noc nie potrafiłam zmrużyć oka. Ciągle myślałam, że jestem największą idiotką na ziemi. Nie kocham go. Po prostu jego głos sprawia, że mu ulegam, spojrzenie, że drżę, zaś pocałunek, że go pragnę. Stop! Nie rozpędzaj się tak. Zapomnij o nim.
Szarość poranka nie zachęcała do wstania z łóżka. Czułam się strasznie zmęczona po nieprzespanej nocy. Dom był całkowicie pusty, obu moich ojców nie było w domu. Powolnym krokiem poszłam do kuchni, coraz bardziej upewniając się, że jednak nie pójdę do szkoły. Coraz radośniejsza zjadłam śniadanie, umyłam się i ubrałam. Podśpiewując pod nosem wyszłam z domu, cicho zamykając drzwi. Szłam powolnym krokiem kierując się w stronę lasu. Jednak po drodze spotkałam wychowawczynię. Nie mając innego wyjścia wraz z nią poszłam do tej cholernej szkoły.

***

Lekcja geografii toczyła się leniwym tempem. Nie słuchałam o czym mówiła nauczycielka. Wpatrywałam się w tył głowy Grześka. Co za ironia losu, że to właśnie on siedzi przed mną. Ignorował mnie jak zwykle, tak jakby wczorajszy pocałunek nie miał znaczenia. Jakby w ogóle się nie wydarzył. Zresztą, czego mogłam się spodziewać? Że staniemy się słodko obściskującą się parą? Bez przesady, nie mogłam być aż tak naiwna...
-O czym tak dumasz?-niski, pociągający głos wyrwał mnie z zamyślenia.
-O... procesie wulkanizacji-przeczytałam z tablicy jaki jest temat zajęć.
-Nie żartuj. Nie uwierzę, że uważasz na lekcji... Przyznaj się, myślałaś o mnie?
Na te słowa spłonęłam gorącym rumieńcem.
-Ach... Fajnie wiedzieć, że jest ktoś kto o mnie myśli.
-Nie przesadzaj. Połowa dziewczyn z tej klasy myśli teraz o tobie zastanawiając się dlaczego i o czym ze mną rozmawiasz.
-Nie drwij ze mnie...-Ale sam sobie przecząc uśmiechnął się marzycielsko- Myślisz, że jestem przystojny?
Spojrzałam na niego wzrokiem pełnym dezaprobaty i nieukrywanej pogardy. Na co on jeszcze szerzej się uśmiechnął. Zauważył zdziwienie na mojej twarzy i powiedział:
-Możesz sobie udawać niedostępną, pełną niechęci i ignorantkę. Pod tą maską jest coś więcej i ja zamierzam to odkryć.
Po czym posłał mi długie, znaczące spojrzenie i odwrócił się.
Czego on oczekuje? Że będę na każde jego machnięcie ręką? Że powie kilka czułych słówek, kilka razy mnie pocałuje, a ja zakocham się? O nie, Ewa Marsel nienawidzi mężczyzn. Ma już ich dość we własnym domu. Nie potrzebuje kolejnego.

***

Najidiotyczniejsze w szkole są klasowe wycieczki. Gdybym tylko mogła- nigdy bym na nie nie pojechała. Niestety, tak niewiele spraw jest zależnych ode mnie. Tym razem jedziemy w góry. W planie są wielogodzinne, piesze zwiedzanie, nocleg w schronisku, obiady w kiepskich restauracjach. Na samą myśl o tych trzech dniach dostaję gęsiej skórki.
Wychowawczyni wpadła na głupkowaty pomysł, że będzie losować, kto z kim będzie siedział w autokarze. Świergocząc jak poranny ptaszek i ekscytując się tym jak pięcioletnie dziecko, losowała kolejne kartki. Za którymś razem radośnie oznajmiła ze moim partnerem będzie Michał. Odetchnęłam ulgą.
-Ach, co za głupie zrządzenie losu...-odezwał się cichy głos tuż za mną.
-Mnie odpowiada-odpowiedziałam uśmiechając się.
-Nawet tak nie mów... Takimi słowami ranisz...
-Nie spodziewałabym się, że takiego macho jak ty, cokolwiek zrani-Po tych słowach odwróciłam się. Wsiadłam do autokaru i zajęłam swoje miejsce.
Powoli wszyscy usiedli i ruszyliśmy. Mój towarzysz wyciągnął z torby staroświeckie MP3 i grzecznie się uśmiechając podał mi jedną słuchawkę. Widząc moją niechętną minę dodał:
-Weź. A nuż się okaże, że słuchamy tej samej muzyki.
Zgodziłam się raczej z nudów niż chęci. Rozbrzmiała spokojna piosenka Leann Rimes - Can`t Fight The Moonlight. Zamknęłam oczy i delikatnie się uśmiechnęłam. Wsłucham się w słowa:
"Nie ma ucieczki od miłości
Kiedy lekki wietrzyk
Zawieje swym czarem do twego serca
Nieważne co myślisz
Nie będzie to trwało długo
Kiedy znajdziesz się w moich ramionach
W świetle gwiazd, świetle gwiazd
Zagubimy się w rytmie
Uczucie skradnie twoje serce"
Jakimś sposobem zyskałam dobry humor. Nie wiem jak, ale zaczęliśmy rozmawiać z Michałem. Okazało się, że wiele nas łączy. Słuchamy tej samej muzyki, czytamy te same książki, lubimy te same filmy. Przy nim czas niewiarygodnie leciał, ciągle mnie rozbawiał.

2
Unieść się jak najwyżej, by potem pozornie bez sił rzucić się w otchłań czeluści.
otchłań to czeluść
Wykrzyczeć Mu w twarz wszystkie moje żale.
może jednak: Jemu?
Na tę niemą potęgę, która by nawet nie zauważyła mojego płaczu, krzyku, bólu...
potęga nie zauważyłaby bólu? Chyba chodzi jednak o Boga... Coś tu nie gra.

Odpuściłem w trzecim akapicie (dziale?) Ależ naiwny ten tekst. Chyba docelowym odbiorcą twoich słów ma być grupa nastolatek, które płaczą o utraconej miłości do aktora w tandetnym serialu. Piszesz o jakichś tam pragnieniach, o nienawiści do hipokryzji, o tym że nie lubisz ludzi martwiących się o wszystko, a tymczasem bohaterka jest taką niedorajdą życiową, że nawet skoczyć nie potrafi, a do tego wciska w swoje usta puste frazesy o Bogu, i Piekle, o uczuciach, i podlewa to sprzecznościami. W pierwszym fragmencie pisze, że chce zadrwić z Boga (czyli sprzeniewierzyć się wierze, tak?) potem nie skacze, bo boi się piekła (skoro w jej głowie jest piekło, to jest i Bóg - to ta sama religia). Nie lubi ludzi zamartwionych, a serwuje długie linijki o swoich zmartwieniach. Ale bzdury. Mniejsza o treść...

Piszesz wprawnie. Prowadzisz logiczny ciąg zdań, płynnie przechodzisz pomiędzy myślami a opisami, narracja jest ładna i budzi emocje. Tyle tylko, że one są wydmuchane niczym, ale to już kwestia odbiorcy.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
Poczuć ten cudowny stan nieważkości, unosić się wśród chmur. Zbliżyć się do cudownego, gorącego słońca.
Cudowne powtórzenia.
Zaś chłopcy porozpinali do połowy koszule, a włosy stawiali na żel
,,postawili na żel" Z twojej wersji wynika, że w tym momencie nakładali żel na włosy.
Na przeciwko
Piszemy łącznie.
Powolnym krokiem poszłam do kuchni, coraz bardziej upewniając się, że jednak nie pójdę do szkoły. Coraz radośniejsza zjadłam śniadanie
Najidiotyczniejsze
Najbardziej idiotyczne.
W planie są wielogodzinne, piesze zwiedzanie, nocleg w schronisku, obiady w kiepskich restauracjach
W planie jest.
Przy nim czas niewiarygodnie leciał
Leciał niewiarygodnie szybko, czy jak?

Tekst opowiada o: niczym. Może nie potrafię go zrozumieć jako przedstawiciel płci brzydszej. Błędów nie było dużo i czytało się nawet znośnie.

4
W domu przywitała mnie cisza.
Nagle przeszłaś od filozoficznych rozmyślań do rzeczywistości, bez wydzielenia tego z tekstu.
...a widząc moją minę, jeszcze bardziej się zmieszał - czy zauważyłaś, że Maciek ostatnio dziwnie się zachowuje?
...zmieszał. - Czy zauważyłaś...
-Zdradza cię.- Palnęłam bez zastanowienia.
- Zdradza cię - palnęłam bez zastanowienia.
Chyba naprawdę uważa, że jest zdradzany.
Czemu użyłaś tu czasu teraźniejszego?
Było już całkowicie ciemno. Na ulicach było pusto.
Było już całkiem ciemno. Na ulicach pusto.
Na przeciwko mnie wyłoniła się niewielka grupa ludzi.
Naprzeciwko mnie, z cienia wyłoniła się niewielka grupa.
Próbował pogłaskać mnie po twarzy lecz odepchnęłam go.
Kto próbował?
Pociągnął mnie za sobą, szybko przemierzając kolejne metry. Aż w końcu zostaliśmy sami.
Metry w stronę czego?
Powolnym krokiem poszłam do kuchni, coraz bardziej upewniając się, że jednak nie pójdę do szkoły. Coraz radośniejsza zjadłam śniadanie, umyłam się i ubrałam.
Powtórzenie.
Szłam powolnym krokiem kierując się w stronę lasu. Jednak po drodze spotkałam wychowawczynię. Nie mając innego wyjścia wraz z nią poszłam do tej cholernej szkoły.
Wielki skrót w opowieści. Opisz to spotkanie, lub o nim nie wspominaj.
-O czym tak dumasz?-niski, pociągający głos wyrwał mnie z zamyślenia.
- O czym tak dumasz? - Niski, pociągający głos wyrwał mnie z zamyślenia.
Że będę na każde jego machnięcie ręką?
Kiwnięcie.
Za którymś razem radośnie oznajmiła(PRZECINEK) ze moim partnerem będzie Michał.
Jakimś sposobem zyskałam dobry humor.
Odzyskałam dobry humor.

Umiejętnie konstruujesz dialogi, choć zwróć uwagę na ich zapis. Tworzysz nieprzekonywujące zachowania. Czemu ojciec zwierza się córce z problemów w związku i oczekuje porady? Jednocześnie zachowuje się jak nastolatek a nie dojrzały mężczyzna. Początek opowiadania nie pasuje do reszty, na dodatek nie wydzieliłaś go. Co mają wspólnego marzenia o wolności, rozmowy z Bogiem z resztą opowiadania? Zbyt szybko przeskakujesz od jednej sceny do drugiej, a zakończyłaś opowiadanie jak wypracowanie szkolne. Potrafisz pisać, ale temat który wybrałaś mnie nie zainteresował. Ot, typowe dnie z życia nastolatki, z jej problemami. Opowiadaniu brak też tematu przewodniego. Nie pociągnęłaś ani wątku z problemami ojca, ani pragnienia wolności i poczucia samotności dziewczyny, ani Grześka, ani Michała.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”