WWW Nim zdała sobie z tego sprawę pochłonęła ją cisza, a jednocześnie poczuła błogi spokój. Poddając się monotonii, amazonka izolowała się od tego, co było na zewnątrz. Wprawdzie w jej otoczenie wnikały wciąż dźwięki, lecz uszy ich nie słyszały? Może to, co dochodziło z zewnątrz, było teraz nieważne? Głosy ptaków, człapanie kopyt konia, kapanie kropelek wody i ciche odgłosy samego lasu, jakieś niezidentyfikowane szumy, trzaski, szmery, które aby usłyszeć, trzeba wsłuchać się w nie, a tak ulatywały niezauważone.
WWW Ewa patrzyła sennie na monotonny krajobraz. Przed jej oczami przesuwała się szarzyzna lasu z resztkami śniegu i smuga rozdeptanego piachu zwężająca się powoli w oddali, a pozornie niknąca przed kotarą z pni i gałęzi, która ciągle była daleko przed nią. Ta droga wydawała się nie mieć końca, takiego, który można zobaczyć oczami, czy osiągnąć w rozsądnym czasie. I było jej z tym dobrze.
WWW Całe to spokojne otoczenie, swoim marcowym ładem i ciszą, kojąco wpływało na system nerwowy, jednak taki spokój nie trwał długo.
WWW Nagle, przestraszony koń zarżał niespokojnie i napięty stanął, dysząc nerwowo. Ewa udami wyczuła strach w ciele zwierzaka, naparła piętami na boki ogiera, nakazując mu ruszać. On jednak, teraz nie podporządkował się jej woli. Amazonka patrzyła na drogę przed nimi, szukając niebezpieczeństwa.
WWW W cieniu leśnej przecinki stał duży śniegowy bałwan i to jego widok wzbudził widocznie u konia przerażenie. Dziewczyna lekko poklepała zwierzaka po szyi, zeskoczyła z siodła i śmiało podeszła do białego, miejscami już stopionego i pokrytego przezroczystą warstwą lodu, ludka. Ogier patrzył na nią z wytężoną uwagą, pokręcił łbem i podszedł niepewnie. Ewa roześmiała się i poklepała bałwana po czymś, co kiedyś było jego głową, a teraz rozsypywało się pod jej dotknięciem. Koń, już spokojniejszy, zbliżył się ostrożnie i zaczął dociekliwie z zainteresowaniem oglądać i obwąchiwać zimną krągłą figurę.
WWW – Ale ty jesteś głuptas – powiedziała spokojnie.
WWW Koń poruszył głową i dmuchnął nozdrzami na bałwana, jakby mówił, patrz, już się nie boję, bo nie ma się, czego bać.
WWW Z uczuciem przeciągnęła dłonią po jego kłębie i szyi, mierzwiąc mu miękką grzywę. Elegant, bo tak miał na imię jej ogier, wyprężył się i zaczął rozglądać. Ujęła wodze, wsunęła stopę w strzemię i wskoczyła na siodło, a kiedy piętami nakazała zwierzakowi jechać, ruszył żwawo.
WWW Koń szedł stępa, człapiąc rytmicznie kopytami w rozmokłym piachu, a Ewa czuła ogromny, prawie namacalny, odprężający spokój. Otaczało ją chłodne powietrze przesycone zapachem wilgoci i zapachu lasu, żywiczną wonią drzew sosnowych, zmieszaną z mdlącym i cierpkim zapachem butwiejącej pod wpływem wilgoci i ciepła ściółki. Z gałęzi gołych drzew skapywały krople wody. Na mijanych sosnach leżały jeszcze ukryte od słońca, mokre płaty śniegu. A nad nią, w górze, po szarym niebie cicho szły spiętrzane i szarpane wiatrem chmury. Las po lewej kończył się, rzedł, a pomiędzy pniami i konarami zaczęło prześwitywać wciąż jeszcze słabe marcowe słońce.
WWW Na skraju łąki, porośniętej wyschniętymi chwastami i zielskiem, nie było żadnego zapachu, jedynie wilgotny wiatr latał po nieużytku z szumem przygniatając bujne trawy, szarpiąc grzywą konia i końcówkami włosów amazonki, które wystawały spod zapiętej na rzemyk czapki. Ewa skierowała zwierzaka w gąszcz, a gdy otoczyła ich trawa, popędziła konia do kłusa.
WWW Zarżał krótko, radośnie, spojrzał na swoją panią z ukosa, pomachał łbem i znów zarżał. Z wyciągniętą przed siebie szyją popędził przez pole, gniotąc i rozgarniając długimi nogami wyschnięte badyle, które tratowane, ulegały bez oporu.
WWW Chłodny wilgotny wiatr przycichał, a gdy go wyprzedzali ustawał, a potem zmieniając kierunek wzmagał się i smagał delikatnie twarz Ewy. Koń wszedł w galop i stopniowo przechodził w cwał. Swoim pędem, wzbudzał wiatr, który szarpał teraz lekko za włosy i unosił je, muskając spokojnie i delikatnie. Ewa wyciągnęła szyję, wystawiając się na pieszczotliwy powiew, a pod sobą odczuwała wznoszące się i opadające, silne, szczęśliwe końskie ciało.
WWW Niedaleko pojawił się brzeg Wisły. Zawróciła. Teraz jej wytrwałe zwierzę, gnając przed siebie, zmagało się z przeciwnym wiatrem, który szarpiąc grzywą i ogonem, furkotał. Koń rozpędzał się, a wiatr wzmagał, pędził i szumiał w uszach. Ewa pochyliła się i schowała za kark konia, ale moment później podniosła się w siodle, wystawiła twarz pod zimny prąd powietrza i rozkoszowała się tym, jak wiatr przenika jej odzież, przewiewa ją na wskroś, przejmuje do szpiku kości, smaga twarz i tamuje oddech. Po chwili zwolniła bieg konia. On zareagował powoli, niechętnie wyhamowując swój pęd. Odczuwany przez nią wiatr słabł...
WWW Zatoczyli koło i zrobili kilka szybkich zwrotów. Ewa poczuła, że jej jest gorąco, dotknęła karku konia, był mokry. Poklepała zwierzaka i skierowała go w stronę lasu. Wjeżdżali pomiędzy drzewa, wiatr uspokoił się i ucichł. Amazonka spowolniła bieg konia do stępa i zapadła w medytacyjną błogość.
WWW Wracali...
WWW Gdy Ewa wprowadzała konia do stajni z któregoś boksu odezwało się przyjazne rżenie, a z ponad drewnianych ogrodzeń zaczęły wyglądać końskie łby... Elegant parsknął wesoło, rozejrzał się i poszedł za opiekunką w pobliże pompy.
WWW Opiekunka od dawna wiedziała, że przekupywanie konia nie jest dobrą metodą wychowywania. Takie zachowanie „uczyło” naprzykrzania się, natrętnego żebractwa, gryzienia, nieposłuszeństwa. Ewa poszła jednak po kilka jabłek. Wypłukała je i podała na otwartych dłoniach zwierzakowi. Gdy ogier zjadł, sięgnęła do jego przedniej nogi, podniosła ją i zaczęła myć. Wyczyściła wszystkie kopyta z błota, schłodziła ścięgna wodą, przemyła nogi i wytarła je do sucha. Na zewnątrz kopyta posmarowała smarem nawilżającym a od wewnątrz, resztką wydrapanego z innej puszki smaru wysuszającego. Przepłukała ręce i zaczęła dokładnie szczotkować sierść gniadosza.
WWW Do stajni wpadła podekscytowana Nina.
WWW – Wojtek przyjechał i organizuje znów kolonie – powiedziała jednym tchem, cała szczęśliwa – Przyjadą atrakcyjni opiekunowie i wiesz, fajnie będzie – dodała kusząco i rozmarzyła się sama, uśmiechając się marzycielsko.
WWW – Nie będzie, tak... no różowo – powiedziała niepewnie Ewa, przestając szczotkować grzbiet konia – wiesz, nie mam chęci, przyjadą różne dzieciaki, mogą być problemy.
WWW – Nina popatrzyła zdziwiona na koleżankę. O coś jej chodziło?
WWW – Ewo! Ty nikogo nie musisz wychowywać – powiedziała z pobłażaniem, szybko machając dłonią przed oczami Ewy. – Każdy sam się wychowuje – dodała z przekonaniem. Śmiejąc się – Świetnie się bawiłyśmy w tamtym roku, fajnych chłopaków mieliśmy, nie.
WWW – Ewa nic nie mówiła, patrzyła się na Ninę, a ona na nią.
WWW Elegant wyciągnął łeb w stronę przybyłej i lekko ją szturchnął. Nina zadrżała przestraszona, a gdy zorientowała się w sytuacji, podrapała konia agresywnie po chrapach pazurkami. Przypominała w tym szybkim ruchu kociaka odganiającego od siebie małego psa. Koniowi nie spodobała się mechaniczna pieszczota i odsunął łeb, stukając przednią nogą w beton stajni.
WWW – Ja się zapisałam – powiedziała Nina i patrząc prosząco, zapytała – Zapiszesz się?
WWW – Może? Nie wiem? – powiedziała Ewa, bez entuzjazmu.
WWW – Szybko się zastanów, może potem być za późno! – stwierdziła ostrzegawczo Nina i już nic nie mówiąc odwróciła się energicznie, i wyszła tak szybko, jakby ją wiatr wywiał.
WWW – Ewa odprowadziła wzrokiem koleżankę, tak jak i jej koń, jednak on wykazał mniejsze zainteresowanie. Z namysłem zaczęła czesać sierść Eleganta. Czekało je trudne zadanie. Pamiętała z zeszłego roku, że niektóre nastolatki były niemiłe, zachowywały się agresywne i niezrozumiale. A wiele z jej młodych podopiecznych brzydziło się dotknąć konia, ale nie chciała tego przypominać przyjaciółce. A po za tym, miała swoje powody, by nie chcieć pracować w grupie z instruktorami, którzy prawdopodobnie, przewidywała, że będą znowu ci sami, co poprzednio. I poczuła chęć, by się nie zapisywać. Ale i tak zostawała tu w stadninie, na okres wakacji.
WWW Odruchowo pociągała szczotką po grzbiecie i boku ogiera. Pieniądze przydałyby się na utrzymanie konia przez zimę, pomyślała. Odłożyła szczotkę i już zdecydowana zaprowadziła idącego niechętnie podopiecznego do boksu. Zamknięty koń wyciągnął do niej łeb i cichutko zarżał.
WWW Ewa zignorowała jego kapryśne zachowanie i też niezadowolona, jak on, poszła zapisać się na organizowane w stadninie kolonie, jako opiekunka dla dzieciaków.
Re: "Nie zwyczajna opowieść" [obyczajowa] (począte
2Nie stawiałabym tutaj znaku zapytania.Wprawdzie w jej otoczenie wnikały wciąż dźwięki, lecz uszy ich nie słyszały?
aliteracjaczłapanie kopyt konia, kapanie kropelek wody
[1] – Nadmiar zaimków.[1]Ta droga wydawała się nie mieć końca, takiego, który można [2]zobaczyć oczami, czy osiągnąć w rozsądnym czasie. I było jej z tym dobrze.
WWW Całe to spokojne otoczenie, swoim marcowym ładem i ciszą, kojąco wpływało na system nerwowy, jednak taki spokój nie trwał długo.
[2] – Patrzymy oczami, dlatego nie pisałabym „zobaczyć oczami”, lecz po prostu zobaczyć.
Powtórzenia, a poza tym......zapachem wilgoci i zapachu lasu?Otaczało ją chłodne powietrze przesycone zapachem wilgoci i zapachu lasu, żywiczną wonią drzew sosnowych, zmieszaną z mdlącym i cierpkim zapachem butwiejącej pod wpływem wilgoci i ciepła ściółki.
Bałagan się tu wkradł.
Napisałabym raczej: ukryte przed słońcem.Na mijanych sosnach leżały jeszcze ukryte od słońca, mokre płaty śniegu.
aliteracjacicho szły spiętrzane i szarpane wiatrem chmury
[1]On zareagował powoli, niechętnie wyhamowując swój pęd[2]. Odczuwany przez nią wiatr słabł...
[1] – Zaimki do usunięcia.
[2] – Wiadomo już, że Ewa czuła powiew wiatru, zatem pogrubiony fragment można pominąć.
sponadz ponad drewnianych ogrodzeń zaczęły wyglądać końskie łby...
Szyk: potem może być za późno– Szybko się zastanów, może potem być za późno!
A to podchodzi już pod małego babola:
– Ewa odprowadziła wzrokiem koleżankę, tak jak i jej koń, jednak on wykazał mniejsze zainteresowanie.
Przytłaczający nadmiar zaimków, szwankująca interpunkcja, często bez składu i ładu (polecam „Słownik interpunkcyjny” Artura Dzigańskiego, a na dobry początek link: http://piorem-feniksa.blog.onet.pl/2,ID ... index.html). Kilka razy zaczynasz zdanie półpauzą, choć nie masz do czynienia z kwestią dialogową. Podobne szczegóły sprawiają, że tekst wydaje się niechlujny.
Ogólnie kiepsko to napisane, brak klarowności, zdania suche, toporne, bez wyrazu, język dość ubogi – wszystko razem utrudnia odbiór. Szczegółowe opisy każdej czynności zanudzają na śmierć i czynią tekst prawdziwą drogą przez mękę, przynajmniej jeśli chodzi o mnie. Całość jest przegadana, a fabuła słaba. Zaznaczyłeś, iż zaprezentowany fragment ma być początkiem czegoś dłuższego, lecz mnie osobiście nie zachęcił do dalszej lektury.
„Pewne kawałki nieba przykuwają naszą uwagę na zawsze” - Ramon Jose Sender
3
Piszesz na wyczucie, nie uruchamiając zmysłów, które chcesz, aby uruchomił czytelnik. Błąd prowadzi do szeregu nielogiczności albo nadużyć słownych. W narracji chcesz przekazać odczucia bohaterki, lecz skupiasz się na otoczeniu w odizolowany sposób. Rozbieram zdanie:[1]Nim zdała sobie z tego sprawę pochłonęła ją cisza, a jednocześnie poczuła błogi spokój. [2]Poddając się monotonii, amazonka izolowała się od tego, co było na zewnątrz. [3]Wprawdzie w jej otoczenie wnikały wciąż dźwięki, lecz uszy ich nie słyszały? [4]Może to, co dochodziło z zewnątrz, było teraz nieważne? Głosy ptaków, człapanie kopyt konia, kapanie kropelek wody i ciche odgłosy samego lasu, jakieś niezidentyfikowane szumy, trzaski, szmery, które aby usłyszeć, trzeba wsłuchać się w nie, [5]a tak ulatywały niezauważone.
[1] - Nadużywasz tego - nawet jeśli o tym piszesz, to niepotrzebnie wstawiasz to, tego. W tym zdaniu spójnik zamieniłbym na i - lepiej połączy te dwa stany.
[2] - Poddać się czemuś, oznacza dać się prowadzić, dlatego izolowanie się jest niepotrzebnie użyte. Lepiej zapisać, że monotonia ją izolowała - albo coś w ten deseń.
[3] - W jej otoczenie czy do niej samej?
[4] - Tutaj zaznaczyłem niepoprawność w prowadzeniu narracji: wpierw piszesz o czymś (to) a później to wymieniasz. Lecz zdanie postawione jest już podsumowaniem. Należałoby umieścić je na końcu.
[5] - Zazwyczaj mówi się, że czegoś się nie zauważono - potocznie jest to poprawnie, lecz zmysł opisywany przez Ciebie to... słuch. Trudno zobaczyć dźwięki, chyba że kobieta choruje na synestezję.
Po zmianach:
Zanim zrozumiała, pochłaniała ją cisza i jednocześnie poczuła błogi spokój. Ulegając sennej monotonii, traciła kontakt ze światem zewnętrznym. Wprawdzie wciąż do jej głowy przenikały dźwięki, lecz uszy ich nie słyszały. Głosy ptaków, stukot kopyt, krople uderzające w kamienie, odgłosy lasu, szumy, trzaski - które aby usłyszeć, trzeba się w nie wsłuchać - ulatywały bez szans zagoszczenia w świadomości. Może to, co na zewnątrz, było w tej chwili nieważne?
Drugi akapit i powtórzenie dość wyraźnego obrazu.Ewa patrzyła sennie na monotonny krajobraz
Prosty przykład ładowania zbędnych wtrąceń, podobnych mowie potocznej. Wytnij, przeczytaj obie wersje na głos i zobacz różnicę.Ta droga wydawała się nie mieć końca, takiego, który można zobaczyć oczami, czy osiągnąć w rozsądnym czasie. I było jej z tym dobrze.
Całe to spokojne otoczenie, swoim marcowym ładem i ciszą, kojąco wpływało na system nerwowy, jednak taki spokój nie trwał długo.
W całym tekście powtarzasz informacje - na początku pisania jest to zmora większości autorów, gdyż sami nie za bardzo widzą co już opisali, a co trzeba dodać. Powstaje w ten sposób zbiór informacji zamiast narracji. Ponieważ już wcześniej napisałem, co robi Ewa, wystarczyło ująć ten ruch inaczej:– Nie będzie, tak... no różowo – powiedziała niepewnie Ewa, przestając szczotkować grzbiet konia – wiesz, nie mam chęci, przyjadą różne dzieciaki, mogą być problemy.
– Nie będzie, tak... no, różowo – powiedziała niepewnie Ewa, odsuwając szczotkę. – Wiesz, nie mam chęci, przyjadą różne dzieciaki, mogą być problemy.
Tekst dość ciężko się czyta. Przede wszystkim dlatego, że skupiasz się na detalach, ruchach i... koniu. Jednak Twoje skupienie prowadzi nie do ukazania czegoś wielkiego (np. pięknej stajni) lecz prezentujesz porwany tekst przez garść informacji. Ciężko mi coś doradzić poza czytaniem i obserwacji otoczenia celem uruchomienia zmysłów, tak potrzebnych do zapisu wizji. Fabularnie... hm, tekst w stylu Ewa i Koń mnie się nie podobał i nie wiem, czy to celowe, że uśmiałem się, kiedy narrator próbował zwrócić moją uwagę na zwierzaka?
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.