Noc Wszystkich Duchów

1
Wrzucam moje kolejne opowiadanie. Tym razem po już 100% fantazy.

Noc Wszystkich Duchów

Nasza opowieść zaczyna się w pewien piątek 31 października. Tego właśnie dnia Thomas Wiringhen, po zakończonych lekcjach, wracał do domu położonego w małej wiosce Goldenfield w Wielkiej Brytanii. Rozejrzał się dookoła i dostrzegł grupkę dzieci dyskutujących o tym, za co się każde z nich przebierze dzisiejszej nocy. O tak, co roku wszystkie dzieci w mieście przebierają się w różne stroje i chodzą od domu do domu, prosząc o słodycze. O tak, co roku to samo, to już staje się nudne. Dlatego właśnie dzisiejszej nocy, wraz z przyjaciółmi postanowili zrobić coś zupełnie innego, coś mniej dziecinnego, coś straszniejszego, coś bardziej oryginalnego, emocjonującego i ciekawego. Mianowicie mieli spotkać się na cmentarzu, dokładnie o północy i wywoływać duchy. Szczerze mówiąc, Thomas trochę się bał, z duchami nigdy nic nie wiadomo, lepiej ich nie niepokoić. Jednak mimo wszystko zapowiadała się lepsza zabawa niż chodzenie po domach w durnym przebraniu pirata i ten monotonny tekst: „słodycz albo psikus”. Poza tym mieli tam być jego koledzy, no i oczywiście Shelli, najfajniejsza dziewczyna w klasie. Nie może przecież pozwolić, by uznali go za mięczaka i boidudka.

Wrócił do domu, zjadł obiad i poszedł do swojego pokoju. Położył się na łóżku, spojrzał na zegarek. Dopiero 16.00. Jeszcze jakieś pięć godzin do wyjścia. „Miałem bardzo męczący tydzień” - pomyślał, ziewnął, zamknął oczy…

Tętent kopyt rozległ się w ciemności. Plusk błota. Las. łyse, powykręcane gałęzie drzew. Gdzieniegdzie płyty nagrobne. Pomnik jakieś dziwnej postaci. Pośród tego wszystkiego samotny człowiek, kobieta, a raczej dziewczyna, w czarnej chustce. Tętent kopyt, plusk błota. Dziewczyna odwraca się. Jej oczy są pełne przerażenia. Jej twarz...jej twarz...przecież to...Shelli!!! Tętent kopyt, plusk błota. Z ciemności wyłania się mroczna postać człowieka na koniu. Człowieka? Dziewczyna staje jak wryta. Słychać upiorny śmiech. Jeździec w kapeluszu ścina konia, rusza do szarży. W ręku ma wielki zakrzywiony miecz. Thomas zaciska pięści. Prawa dłoń natrafia na coś grubego, skórzanego, lewa ugina się pod jakimś nowym ogromnym ciężarem, lecz nagle chłopak czuje przypływ sił. Patrzy na ręce, w prawej ma miecz, w lewej tarczę, na obu kolczugę. Na głowie czuje hełm. Jeździec jest już blisko. Nie ma czasu! Thomas zrywa się. Biegnie.

-Stóóóóój!!!

Jeździec odwraca się, jego oczy jarzą się czerwienią. Wstrzymuje konia, zmienia cel. Jedzie prosto na Thomasa z wyciągniętym mieczem. Znów ten upiorny śmiech. Przerażone oczy chłopaka tępo wpatrują się w ostrze. Strach go paraliżuje.

-NIEEEEE!!!!!!!

Znika miecz, tarcza, zbroja, znika las, cmentarz, pomnik, znika Shelli, znika Jeździec. Wszystko znika, zostaje tylko szary monotonny sufit i miękkie łóżko pod nim.

„To tylko sen, zły sen. Spokojnie. Już wszystko dobrze. Spokojnie”. Thomas zerwał się

z łóżka. Usiadł przy biurku, włączył komputer, zatopił się w wirtualnym świecie ulubionej gry.

O 22.00 wyszedł z domu i ruszył w kierunku cmentarza. Po półgodzinnym marszu doszedł do drugiej strony wioski. Tam już czekało czterech jego kolegów, a także Shelli, Kate

i oczywiście Wielka Mistrzyni Ceremonii – Nancy.

-No!- przemówiła ta ostatnia.- Widzę, że jesteśmy tu w komplecie. To co, zaczynamy?

-Słuchajcie. – rzekł Thomas- Mam złe przeczucia, może lepiej będzie, jak wrócimy do domu?

-Cykorek? – zapytał Bill.

-W porządku, jeśli się boisz, to wracaj do domu. – powiedziała Shelli.- Ja tam idę. A wy?

Wszyscy twierdząco kiwnęli głowami i w ślad za Nancy przekroczyli bramę cmentarza. Rad nierad Thomas podążył za nimi. Szli przez jakiś czas, aż zatrzymali się przy wielkim, kwadratowym grobie, który nie miał tablicy, za to obok niego stał marmurowy posąg, który wydawał się Thomasowi dziwnie znajomy. Przedstawiał on człowieka, który w prawej dłoni trzymał zakrzywiony miecz, a na głowie miał kapelusz.

Nancy rozłożyła na grobie wszystkie swoje rekwizyty. Koc, kartonowe kółko, na którym wypisane były wszystkie litery alfabetu, na kółku położyła talerzyk z narysowaną strzałką. Wreszcie zapaliła 8 świeczek, z której każda symbolizowała jedno z nich. Usiedli wokół grobowca. Nancy skrzyżowała kolana i rozpoczęła rytuał.

My, tu zebrani, dziś Was przyzywamy!

Was, coście zmarli hen, hen przed wiekami.

W Noc Duchów, w ich Domu i w tę godzinę

Przywołujemy całą ich rodzinę.

Nie jedną, dziesiątki, setki, chmary,

Niech staną wokół nas wszystkie nocne mary.

Niech z każdego ciała, które ta Ziemia skrywa,

Dusza zbłąkana do nas przybywa.

Cierpliwie czekamy i Was wszystkich przyzywamy.



Talerzyk drgnął, potem zaczął się obracać. Strzałka kolejno wskazała litery, które ułożyły się w słowo.

-W-I-T-A-J-C-I-E!

-Witaj duchu. Kim jesteś?- spytała nieswoim głosem Nancy.

-N-A-Z-Y-W-A-M S-I-ę G-O-R-D-H-I-N M-C-F-L-I-S-C-H

-Ale dziwne imię, a jak umarłeś?

- Z-G-I-N-ą-ł-E-M W W-A-L-C-E, O-D M-I-E-C-Z-A.

-Ooo!!! To z kim walczyłeś? Dlaczego?- krzyknął zaciekawiony Mike.

-C-H-C-I-A-ł-B-Y-ś W-I-E-D-Z-I-E-ć.

-A kim byłeś za życia?

-W-R-ó-ż-B-I-T-ą.

- Ojej! To potrafisz przepowiedzieć naszą przyszłość?- spytała podekscytowana Shelli!

-O-C-Z-Y-W-I-ś-C-I-E!

-No to powiedz, co nas czeka.- ciągnęła Shelli- Powiedz, prosimy- dodała chórem reszta.

-J-E-D-Y-N-E, C-O W-A-S C-Z-E-KA T-O ś-M-I-E-R-ć!

-Eee tam, taki wróżbita.- zadrwiła Kate- Każdy przecież kiedyś umrze.

-A-L-E W-Y U-M-R-Z-E-C-I-E D-Z-I-S-I-A-J. W-S-Z-Y-S-C-Y!

I wtedy Thomas zrozumiał. Przypomniał sobie, skąd zna ten posąg. Ze swojego snu.

-UCIEKAJCIE!!!- krzyknął na całe gardło- UCIEKAJCIE!!!

-Za późno - rozległ się lodowaty głos.

Wszyscy wstali, zatrzęśli się, rozejrzeli dookoła. Ale nikogo nie dostrzegli. Gałęzie zatrzeszczały złowrogo.

-Chodźmy stąd-zaproponowała Nancy.

-UWAżAJ- krzyknął Bill, ale było już za późno. Człowiek z posągu uderzył Nancy mieczem

w potylicę. Wielka Mistrzyni Ceremonii padła jak nieżywa. Nim ktokolwiek zdążył choćby drgnąć, z posągu wyleciało widmo. Postać miało identyczną jak pomnik, przy czym w lewej ręce trzymało dodatkowo bicz. Kolor trudno było określić, albowiem zjawa była prawie całkowicie przeźroczysta, miała jednak lekki zielonkawy odcień.

-Wzywaliście, więc jestem! Błuuuhahahahahahaa!!!!!!

Upiorny śmiech sparaliżował wszystkich. Widmo ruszyło na Billa i przebiło go mieczem. Padł bez jęku. Mike rzucił się do ucieczki, ale upiór złapał go biczem za szyję, przyciągnął

i ściął. Trysnęła krew. Dziewczęta pisnęły, przytuliły się do siebie. Thomas zasłonił je. Dwaj pozostali chłopcy zaczęli uciekać. Przeszywający gwizd wypełnił powietrze. W oddali pojawił się upiorny koń, o czerwonych ślepiach. Pędził on galopem w stronę swego Pana, tratując po drodze uciekających. Duch zaszarżował na Thomasa. Ten zasłonił odruchowo twarz, spodziewając się śmierci. Zamiast tego usłyszał głuchy, metaliczny brzdęk...

Upiór zniknął, zamiast niego pojawiła się cielesna postać o identycznych kształtach. Thomas spostrzegł, iż ma na sobie zbroję, a w rękach tarczę i miecz. To właśnie tarcza zasłoniła go przed ciosem. Wróciła też sceneria ze snu. Nim zdążył zareagować, jego przeciwnik był już ma koniu i atakował ponownie. Uniknął miecza, ale nie uniknął bicza, który złapał go za szyję

i powlókł po ziemi. Wbił miecz w glebę, przez co Jeździec spadł z konia. Thomas przeciął bicz

i ruszył na leżącego wroga. Uderzył, lecz ten sparował. Ponownie wziął zamach, lecz w tym momencie Gordhin McFlisch wyciągnął wolną rękę, z której błysnęło zielone światło. Thomas poczuł, że opuszczają go siły, zatoczył się, lecz w ostatniej chwili oparł na mieczu. Jego przeciwnik ruszył nań, trzymając miecz oburącz nad głową. Thomas zebrał siły, błyskawicznie obrócił się i ciął wroga przez brzuch. Duch osunął się na kolana. Thomas odrzucił tarczę, chwycił oburącz rękojeść i potężnym ciosem odciął wrogowi głowę. Widmo rozpłynęło się

w powietrzu.

Cmentarz powrócił, zniknął miecz, tarcza i zbroja. Otaczała ich tylko mgła i trupy.

Thomas wpatrywał się w nią podejrzliwie, jakby spodziewając się dostrzec wroga. Mgła jednak powoli opadała. Odezwały się też jęki poturbowanych przez widmo chłopców.

-Mój ty bohaterzeee!!!- krzyknęła Shelli, rzucając się na szyję Thomasa i omal nie zwalając go

z nóg.- Uratowałeś nas, byłeś taki dzielny. Nie wiem, jak ci dziękować.

-Dobrze Shelli, już dobrze, ale puść mnie, bo oddychać nie mogę.-powiedział lekko zmieszany Thomas. Ona jednak, nie zważając na jego słowa, przytuliła go jeszcze mocniej i pocałowała

w policzek.

Te radosne uściski przerwał nagły grzmot i pojawienie się następnej zjawy. Ta nie była już tak przerażająca jak poprzednia, chociaż miała taki sam kolor. Był to rycerz, wysoki

i barczysty, odziany w zbroję identyczną jak ta, którą Thomas miał podczas walki z McFlischem. Widmo przemówiło.

-Witaj! Jestem Thomas z Goldenfield i twój daleki przodek w prostej linii. Chciałbym ci pogratulować wierności i mężnego serca. Dzięki tym cechom udowodniłeś, że jesteś prawdziwym rycerzem. Gdy stanąłeś w obronie dam, stałeś się nim naprawdę i mogłeś pokonać zło, co jest największą rycerską powinnością. Jestem pełen dumy z tego powodu.



Duch zniknął. Thomas stanął wpatrując się w światła odległego miasta. Shelli przytuliła się do niego. Objął ją. „Tak”- pomyślał-„To dużo lepsze niż chodzenie po domach i zbieranie cukierków.”



Komentujcie
Wery fany, Wery importent, Wery fikatorium

2
Pomysł: 3+

Fabułą za bardzo przypomina dziesiątki (jaśli nie setki) przygodowych filmów familijnych.



Styl: 4

Czyta się płynnie. Raczej nie zgrzyta.



Schematyczność: 3+

Raczej niczego nowego nie ukazałeś: zjawy, duchy, średniowieczny oręż, bla bla bla.



Błędy: 4+

Patrzę, że zacząłeś doceniać worda. Literówek się nie dopatrzyłem (co nie oznacza, że ich nie ma). Błędów interpunkcyjnych też się nie dopatrzyłem (co nie oznacza, że ich nie ma). Nie jestem tylko pewien czy w Wielkiej Brytanii tradycja Haloween (czy jek to się tam pisze) jast taka sama jak w USA, ale to pikuś.



Ogólnie: 4

Było dość przewidywalne, ale podobało mi się.



Jestem na TAK.
"Małymi kroczkami cała naprzód!!" - mój tata.

„Niech płynie, kto może pływać, kto zaś ciężki – niech tonie.” - Friedrich Schiller „Zbójcy”.

"Zapal świeczkę zamiast przeklinać ciemność." - Konfucjusz (chyba XD)

3
Błędy: 4+
Patrzę, że zacząłeś doceniać worda. Literówek się nie dopatrzyłem (co nie oznacza, że ich nie ma). Błędów interpunkcyjnych też się nie dopatrzyłem (co nie oznacza, że ich nie ma).


To było opowiadanie do gazetki, więc pani od Polskiego mi je najpierw sprawdziła :lol: 8) :lol:
Fabułą za bardzo przypomina dziesiątki (jaśli nie setki) przygodowych filmów familijnych.


Wiem, nie miałem rzadnego lepszego pomysłu.
Wery fany, Wery importent, Wery fikatorium

5
Uwaga, będą krytykować. 8)



Powyższe opowiadanie nie zachwyciło mnie; jedynie wzbudziło sentymentalne uczucia do oglądanych parę lat temu namiętnie odcinków ,,Gęsiej skórki" na kanale FoxKids. Akcja toczy się za szybko i jest praktycznie wyzuta z emocji. Na przykład:
„To tylko sen, zły sen. Spokojnie. Już wszystko dobrze. Spokojnie”. Thomas zerwał się

z łóżka. Usiadł przy biurku, włączył komputer, zatopił się w wirtualnym świecie ulubionej gry.

O 22.00 wyszedł z domu i ruszył w kierunku cmentarza.
Kolejna sprawa to za duża ilosć wykrzykników. Nasuwa mi się tylko złota myśl bodajże Smugglera: ,,Im więcej wykrzykników na końcu wypowiedzi, tym niższe IQ piszącego". Bez obrazy, nie chcę Cię przecież do reszty zgnoić. ;) Ale myślę, że jeden wykrzyknik w zupełności by wystarczył. To samo się tyczy krzyków i przeciąganych słów:
-Stóóóóój!!! (...) -NIEEEEE!!!!!!!
Nie podoba mi się też rozmowa z duchem, ta na poczatku seansu spirytystycznego. Brzmi, jakby duch nie był wróżbitą sprzed 500 lat, ale jakimś poltergeistem, który robi kogoś w konia.

Troszkę nieumiejętnie operujesz klimatem. śmiech upiora
Błuuuhahahahahahaa!!!!!!
wywołał śmiech U MNIE - tak samo brzmi mój budzik. :D (serio)



Podsumowując: tekst nie jest zachwycający, ale nie należy do najgorszych, jakie kiedykolwiek czytałam. U każdego początkującego pisarza najbardziej liczą się chęci i ambicja. Ale aby pisać dobrze, na nic zdadzą się tysiące napisanych opowiadań: wbrew pozorom człowiek wyrabia sobie styl czytając książki. Za parę miesięcy (żeby nie powiedzieć: lat ;) ) uda Ci się stworzyć coś na wysokim poziomie.



Jestem na TAK, pod warunkiem, że weźmiesz się do roboty. ;)

Pozdrawiam.
Z powarzaniem, łynki i Móza.

[img]http://img444.imageshack.us/img444/8180/muzamtrxxw7.th.jpg[/img]

לא תקחו אותי - אני חופשי

6
winky pisze:Kolejna sprawa to za duża ilosć wykrzykników. Nasuwa mi się tylko złota myśl bodajże Smugglera: ,,Im więcej wykrzykników na końcu wypowiedzi, tym niższe IQ piszącego". Bez obrazy, nie chcę Cię przecież do reszty zgnoić. ;) Ale myślę, że jeden wykrzyknik w zupełności by wystarczył. To samo się tyczy krzyków i przeciąganych słów:
-Stóóóóój!!! (...) -NIEEEEE!!!!!!!


No dobra może trochę przesadziłem, ale chciałem pokazać iż jest to przeciągły,krzyk


winky pisze:Nie podoba mi się też rozmowa z duchem, ta na poczatku seansu spirytystycznego. Brzmi, jakby duch nie był wróżbitą sprzed 500 lat, ale jakimś poltergeistem, który robi kogoś w konia.


Duch tak naprawdę nie był wróżbitom, a szalonym seryjnym mordercom. Nie powiedział tego jednak, aby nie spłoszyć słuchaczy. Podając się za wróżbitę zaineresował ich i dał sobie czas na powrów do naszego świata. Nie wiem czy dobrze po przedstawiłem, myślałem że to okarze się jasnę gdy upiór zacznie ich bez powodu mordorać.


winky pisze:Troszkę nieumiejętnie operujesz klimatem. śmiech upiora
Błuuuhahahahahahaa!!!!!!
wywołał śmiech U MNIE - tak samo brzmi mój budzik. :D (serio)


Jak se ustawiłeś taki dzwięk to się nie dziw. Niby jak to miałem napisać?
Wery fany, Wery importent, Wery fikatorium

7
Pomysł:3=



Wątek nieraz już opracowany i wielokrotnie powielany.



Styl:4-



Powórzenia i te odgłosy...



Schematyczność:4

Nie mam zgrzytów.



Błędy:4=



Potórzeń jest wiele chożby:

O tak, co roku

Tętnt kopyt

plusk błota

koń




...był już ma koniu...

Raczej na koniu ;)



Ogólnie:4



Widomo co się stanie. Jaku już mówiłam temat wiele razy używany. Ale ogólnie podobało mi się. Ani tylko jedna literówka pozazdrościć tylko :]



Jestem na tak



Powodzenia w dalszym pisaniu. Pozdrawiam

:wink:
Serce, które kocha, jest zawsze młode.

Przysłowie Greckie

9
martttyna pisze:Pomysł:3=

Potórzeń jest wiele chożby:

O tak, co roku

Tętnt kopyt

plusk błota

koń

Po były celowe powtórzenia mające wprowadzić w klimat.
Wery fany, Wery importent, Wery fikatorium
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”