Drannor

1
WWWMiasto Drannor. Piękne, malowite, rozmieszczone po niewielkich górach i nad jeziorami. Zamieszkałe przez zamożnych jak i przez biednych. Miasto było otoczone murem, do którego było tylko jedno wejście chronione przez strażników. Wieże były większe niż nie jeden dąb. Przy bramie były stoiska z jedzeniem, eliksirami, roślinami i zbrojami. Dalej były domy i tawerny. Ne lewo do bramy były chaty rybackie, a przy schodach, którymi schodziło się do wody, przucomowane łodzie. Na prawo od bramy byłą kaplica Boga sprawiedliwości Annarta, który miał swój zakon z dala od miasta. W zakonie znajdowały się tablice z prawami, które zesłał Annart i jego tarcza. Tarcza była bardzo dobrze strzeżona, ponieważ jest pradawnym artefaktem. Legenda mówiła, że sam Annart walczył ją , i kapnęła na nią jego krew. W zakonie był kościół i komnaty dla zakonników, a w podziemniach znajdowała się biblioteka. Był też inny Bóg Bertal, patron besti i złych ludzi który walczył z Annartem. Nikt nie słyszał o jego zakonie, tylko nieraz znajdowano zabitych z jego znakiem. Między miastem a zakonem był las, a za zakonem farmy.
WWWW mieście Drannor z rodziną mieszkał młody chłopiec imieniem Cerus. Był on brunetem o brązowych oczach, był wzrostu swego ojca i jak on zręczny. Umiał posługiwać się mieczem, toporem i strzelać z łuku. Ubrany był w zwykłe wytarte szaty i zwykłą, niebieską koszulę, a w domu zakładał magiczną zbroję ojca, która świeciła w mroku. Cerus z dumą nosił ja po domu. Chciałbyć taki jak ojciec. Jego ojciec nazywał się Harad, był potężnie zbudowany. Miał ciemne , krótko strzyżone włosy, brązowe oczy. Był odziany w lekką zbroję i zawszę nosił przy sobie miecz. Matak Cerusa miała na imię Sara. Była drobną niebiesko okom blondynką. Była zgrabna. Nie znała się na walce, ale znała się na tajemniczej sztuce warzenia eliksirów.
WWW Chłopiec często wychodził nad jezioro i patrzył na wodę, albo stał pod gildią bohaterów i oglądał jak trenują. Pewnego dnia stał przed gildią i patrzył na swego ulubionego bohatera. Nazywał się on Cor. Był najpotężniejszym wojownikiem. W swej chacie miał wiele trofeów. Głowy smoków, orków i wiele innych. Był czarnoskóry. Miał brązowe oczy, nosił potężną zbroję ze znakiem Drannor, a na plecach miał ogromny topór. Chłopiec patrzył na niego z podziwem. W tedy podszedł do niego ojciec.
- Co tak stoisz? - powiedział Harad.
- Patrzę na Cora - odpowiedział Cerus.
- Jest dobry, co? - zapytał ojciec.
- No! Ja też chcę tak trenować, ale mówisz, że jestem za młody - powiedzał ze smutkiem Cerus.
- Nie długo zaczniesz - odpowiedzał z dumą Harad.
- Naprawdę? Kiedy? - zapytał podniecony Cerus.
- Jutro - powiedział z dumą ojciec.
- Naprawdę? Hura! A dostanę miecz?
- Dostaniesz.
Zadowolony Cerus poszedł nad jezioro popatrzeć jak odpływa wielki statek towarowy. Ale było już za późno, gdy doszedł zobaczył zanikający na horyzoncie punkt. poszedł do domu pochwalić się matce i od razu położył się spać. Następnego dnia wstał rano, rozejrzał się po pokoju w rogu stało łóżko, a obok szafka na której stał talerz ze śniadaniem, na ścianie miał obrazy wojowników. Wyjrzał przez okno, akurat wschodziło słońce, a gałęzie drzew wyginały się od wiatru.
- Cerus! - usłyszał głos ojca.
- Już idę tato - powiedział radośnie i ruszył do salonu. Stała tam kanapa, na przeciw niej był kominek, po środku długi stół. Podszedł do ojca, który trzymał dwa miecze
- Czas na pierwszy trening.

Proszę o surowe opinie.

Re: Drannor

2
Cerus pisze:Piękne, malowite
Jakie?!

http://sjp.pwn.pl/slownik/2480887/
rozmieszczone po niewielkich górach i nad jeziorami
Matko, cóż to za gargantuiczne miasto? Ile kilometrów kwadratowych powierzchni?

Poza tym to zdanie jest niepoprawne. Po górach to możesz rozmieścić dywizję piechoty. Miasto natomiast może leżeć w górach, a jeszcze lepiej: na zboczu góry. Jednej. I nad jeziorem. Jednym.
Zamieszkałe przez zamożnych jak i przez biednych.
Jak chyba każde miasto w historii świata.
Miasto było otoczone murem, do którego było tylko jedno wejście
Wejście do muru? A po cholerę ktoś miałby wchodzić "do muru"?
chronione przez strażników
Raczej normalka. Muru nie stawia się dla ozdoby, więc logiczne, że muszą być strażnicy.
Wieże były większe niż nie jeden dąb
Ort: niejeden.

Poza tym czyś ty kiedyś widział wieżę (a nie basztę aby?) mniejszą od dębu?
Przy bramie były stoiska z jedzeniem, eliksirami, roślinami i zbrojami.
Dotychczasowy opis wskazuje na coś w stylu średniowiecza. Nikt w średniowieczu nie handlował zbrojami na straganach.
Ne lewo do bramy były chaty rybackie
Na.

Od bramy.
a przy schodach, którymi schodziło się do wody, przucomowane łodzie
Przycumowane.

Patrz, o ile gładsze byłoby to zdanie: a przy schodach prowadzących do wody cumowano łodzie.
Miasto było otoczone murem, do którego było tylko jedno wejście chronione przez strażników. [...] Między miastem a zakonem był las, a za zakonem farmy.
Cały ten akapit to inwentaryzacja. Miasto było takie a takie. Tu było to, tam było tamto, przy bramie mieszkał kapłan, na głównej ulicy były dwie latarnie. Nawet w przewodniku turystycznym taki styl byłby dyskwalifikujący.

Wiesz, nawet mi się nie chce dalej tego omawiać. Nawet odliczając potknięcia natury językowej (literówki, orty), masz tu tyle błędów, że można by nimi obdzielić ze cztery teksty mojej ólóbionej forumowiczki. Pokażę ci tylko parę przykładów, żeby nie było, że zmyślam.
Na prawo od bramy byłą kaplica Boga sprawiedliwości Annarta, który miał swój zakon z dala od miasta.
A cóż to w ogóle znaczy? Tobie chodzi nie o zakon, ale o chram.
Legenda mówiła, że sam Annart walczył ją
Chyba raczej nią.
kapnęła na nią jego krew
Policz sobie, ile jest zaimków w tym tekście.
Nikt nie słyszał o jego zakonie, tylko nieraz znajdowano zabitych z jego znakiem.
To skąd było wiadomo, że to jego znak, skoro nikt nie słyszał o tym zakonie?
W mieście Drannor z rodziną mieszkał młody chłopiec imieniem Cerus
Czyli: Cerus mieszkał w mieście Drannor. Miasto Drannor było z rodziną.

Powinno być: W mieście Drannor mieszkał z rodziną młody chłopiec imieniem Cerus. A to dopiero początek, bo jest jeszcze kwestia aliteracji, sprawy eufoniczne (w mieście mieszkał) i ogólny styl.

Nie ma w tym tekście nic, co przedstawiałoby jakąkolwiek wartość. Są błędy na poziomie logiki, na poziomie elementarnej poprawności językowej, na zgoła każdym poziomie. To nie jest proza, to jest inwentaryzacja, najpierw miasta, następnie bohatera. To się nawet nie nadaje do napisania od nowa, jedynie do skasowania. Moja rada? Dużo czytaj, a potem jeszcze więcej czytaj. Zacznij tutaj: http://kres.mag.com.pl/kaciki.php - przeczytaj wszystkie te teksty, uważnie i ze zrozumieniem, co najmniej dwa razy. Przemyśl wszystko. Dopiero potem siadaj do pisania. W przeciwnym razie jedynie utrwalisz błędy.
Proszę o surowe opinie.
Służę uprzejmie. Jeżeli masz piętnaście lat lub mniej, może jest dla ciebie nadzieja. Jeżeli więcej - przykro mi, ale nie widzę nawet jej cienia.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

3
Opisując miasto, ciągle informujesz, że coś było... Nie można tego jakoś zastąpić? Jest tyle słów... Znajdowało się, stało itd. Z opisywaniem bohaterów podobnie. Miał, miał, miał... Może dla odmiany hau, hau, hau?

Patrz, podam przykłady:
Matak Cerusa miała na imię Sara
Matka Cesrusa nosiła imię Sara
W swej chacie miał wiele trofeów
W jego chacie znajdowało się wiele trofeów
Był czarnoskóry. Miał brązowe oczy
Był czarnoskórym człowiekiem o brązowych oczach

Podczas dialogu wkurzało mnie ciągle powiedział, odpowiedział, zapytał. Słowo powiedział można zastąpić słowem rzekł, a odpowiedział odparł itd. Poza tym, dialog jest bez życia. Prosta przeróbka jego:

- Co tak stoisz? - zaczął rozmowę Harad.
- Patrzę na Cora, jak walczy - odparł Cerus.
- Jest dobry, co? - zapytał ojciec.
- Dobry? To za mało powiedziane. Jest świetny! Też chciałbym być, jak on, ale nie pozwalasz mi trenować... - powiedzał ze smutkiem Cerus.
- Niedługo zaczniesz - pocieszył syna z dumą Harad.
- Naprawdę? Jak to? Kiedy?! - ucieszył się Cerus.
- Jutro - powiedział z dumą ojciec.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Dostanę też swój miecz?
- Oczywiście.

Tekst jest strasznie kiepski. Tak, jak mówił Sir Wolf - czytaj książki.

4
- Co tak stoisz? - zaczął rozmowę Harad.
- Patrzę na Cora, jak walczy - odparł Cerus.
- Jest dobry, co? - zapytał ojciec.
- Dobry? To za mało powiedziane. Jest świetny! Też chciałbym być, jak on, ale nie pozwalasz mi trenować... - powiedzał ze smutkiem Cerus.
- Niedługo zaczniesz - pocieszył syna z dumą Harad.
- Naprawdę? Jak to? Kiedy?! - ucieszył się Cerus.
- Jutro - powiedział z dumą ojciec.
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę! Dostanę też swój miecz?
- Oczywiście.

A po co te wstawki po wypowiedziach? Nie wnoszą nic poza tępym powtórzeniem informacji. Skoro występuje pytajnik, to nie ma potrzeby dopowiadać, że rozmówca pyta, tak samo jak zbędne jest informowanie że zapytany odpowiedział. Jedyną informacją w narracji która miałąby rację bytu jest zaznaczenie że chłopak był zasmucony. Cała reszta nadaje się wyłącznie do wywalenia.

Zresztą podobnie jak cały tekst. Przydałoby się go okroić do pierwszej litery i napisać od początku. Tylko nie o tym że chłopak dostał miecz i się podjarał, bo ze wszystkich fabuł wszechświata ta chyba plasuje się w pierwszej dziesiątce denności.
"Przez życie trzeba przejść z godnym przymrużeniem oka, dając tym samym świadectwo nieznanemu stwórcy, że poznaliśmy się na kapitalnym żarcie, jaki uczynił, powołując nas na ten świat." - Stanisław Jerzy Lec

5
Miasto Drannor. Piękne, malowite, rozmieszczone po niewielkich górach i nad jeziorami. Zamieszkałe przez zamożnych jak i przez biednych. Miasto było otoczone murem, do którego było tylko jedno wejście chronione przez strażników. Wieże były większe niż nie jeden dąb. Przy bramie były stoiska z jedzeniem, eliksirami, roślinami i zbrojami. Dalej były domy i tawerny. Ne lewo do bramy były chaty rybackie, a przy schodach, którymi schodziło się do wody, przucomowane łodzie. Na prawo od bramy byłą kaplica Boga sprawiedliwości Annarta, który miał swój zakon z dala od miasta. W zakonie znajdowały się tablice z prawami, które zesłał Annart i jego tarcza. Tarcza była bardzo dobrze strzeżona, ponieważ jest pradawnym artefaktem. Legenda mówiła, że sam Annart walczył ją , i kapnęła na nią jego krew. W zakonie był kościół i komnaty dla zakonników, a w podziemniach znajdowała się biblioteka. Był też inny Bóg Bertal, patron besti i złych ludzi który walczył z Annartem. Nikt nie słyszał o jego zakonie, tylko nieraz znajdowano zabitych z jego znakiem. Między miastem a zakonem był las, a za zakonem farmy.
Może jestem głupi, może nigdy nic nie przeczytałem, a sam piszę tragicznie. Ale po kiego grzyba jest to? Przecież raz: nic nie wnosi. Dwa: jest zbędne, bo akcja się tam nie toczy. Trzy: Nawet jak się będzie toczyła później, to i tak będziesz musiał przypomnieć, więc po co to teraz pisać? Pisz to co się dzieje i gdzie się dzieje, a nie piszesz historię o Polsce o opisujesz USA, opisz je dopiero kiedy bohater tam dojedzie.

Może jednak tak powinno być, jeśli tak niech ktoś mnie poprawi.

6
Hej Cerus. Jesteś jeszcze bardzo młody i wszystko przed Tobą. Nie przejmuj się tymi starymi, zgryźliwymi zgredami. Pan Wilk jest już tak posunięty w latach, że zupełnie wyłysiał. Chcąc dodać sobie splendoru podpisuje się nie wiedzieć czemu Sir Wolf a niebieski kolor jego ksywy ma podkreślać niby szlachetną krew. Xnnady (diabli wiedzą co to znaczy) ma niby 12 lat. Owszem, jest na poziomie dwunastolatka, mimo swych siwych włosów zatrzymał się na tym stopniu rozwoju.
Teraz co do błędów, które popełniłeś pisząc tę opowieść. Niestety, muszę się z nimi zgodzić, chociaż nie do końca. Nie będę analizował całej treści, wystarczy jak przytoczę parę przykładów.
Piękne, malowite, rozmieszczone po niewielkich górach i nad jeziorami
Nie najlepiej brzmi. Ja bym napisał tak; Pięknie położone na zboczach niewysokich gór wśród malowniczych jezior.
Można też inaczej np.; Pięknie położone wśród niewielkich gór i malowniczych jezior.
Rada Pana Wilka;Po górach to możesz rozmieścić dywizję piechotPo górach to można jedynie chodzić. Umieszczanie po górach kogokolwiek to równie dobrze brzmi jak miasto rozmieszczone po górach. Rozmieszczenie wojska po górach jak i po dołach jest tylko żargonem niedouczonych zupaków. Pewnie nie znasz tego słowa, kieruję je do Wilka
Był on brunetem o brązowych oczach, był wzrostu swego ojca i jak on zręczny.
Zobacz jak często używasz określenia był. Czy nie lepiej brzmi:
Brunet o niebieskich oczach, wzrostem równy ojcu i takiej samej jak on, zręczności.
Miasto było otoczone murem, do którego było tylko jedno wejście chronione przez strażników.
Mur otaczający miasto miał jedną bramę chronioną przez strażników.
Matak Cerusa miała na imię Sara. Była drobną niebiesko okom blondynką. Była zgrabna. Nie znała się na walce, ale znała się na tajemniczej sztuce warzenia eliksirów.
Matka Cerusa, Sara niebieskooka blondynka o drobnej i zgrabnej figurze. Posiadała tajemniczą wiedzę przyrządzania cudownych eliksirów.
Usiądź nad tym tekstem jeszcze raz i zdanie po zdaniu spróbuj przeredagować od początku. Kiedy skończysz przeczytaj ponownie a jeszcze lepiej daj komuś starszemu do oceny.
Broń Boże nie sugeruj się moją interpunkcją. Jest dużo gorsza niż Twoja.
Co do czytania. Mają rację i Wilk jak mu tam, ten drugi mają rację. Czytaj jak najwięcej dobrych książek, dobrych autorów a jak najmniej czasopism s-f.
Wierzę w Ciebie Cerus!
prawda jest zawsze subiektywna
-----------------------------------------------------------
prawda pierwsza: przyjemność, kiedy staje się obowiązkiem przestaje być przyjemnością
prawda druga: obowiązek połączony z przyjemnością jest masochizmem, cokolwiek to słowo znaczyć by miało
prawda trzecia: zamiast kropki lepiej postawić wielokropek

7
kuba pisze:niebieski kolor jego ksywy ma podkreślać niby szlachetną krew
Ja go sobie nie wybrałem. :(
kuba pisze:Rada Pana Wilka;Po górach to możesz rozmieścić dywizję piechotPo górach to można jedynie chodzić. Umieszczanie po górach kogokolwiek to równie dobrze brzmi jak miasto rozmieszczone po górach. Rozmieszczenie wojska po górach jak i po dołach jest tylko żargonem niedouczonych zupaków. Pewnie nie znasz tego słowa, kieruję je do Wilka
Tak, ja je znam.

To, co piszesz, oczywiście się zgadza. Ale! Jeżeli mówisz o rozmieszczaniu po górach dywizji piechoty (górskiej czy nie), można znaleźć taki kontekst, w którym będzie to poprawne, na przykład taki, jaki sam podałeś, dajmy na to w dialogu. Natomiast dla "miasta rozmieszczonego po górach" nie ma i nie może być usprawiedliwienia.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

8
Do Sira Wolfa. Przepraszam, języki obce są dla mnie obce
na zboczu góry. Jednej. I nad jeziorem. Jednym.
Dlaczego uparłeś się przy jednym zboczu góry i jeziorze. W tekście występują w liczbie mnogiej.
Ile wzgórz liczy sobie miasto Rzym?
Ile jezior otacza Augustów.
prawda jest zawsze subiektywna
-----------------------------------------------------------
prawda pierwsza: przyjemność, kiedy staje się obowiązkiem przestaje być przyjemnością
prawda druga: obowiązek połączony z przyjemnością jest masochizmem, cokolwiek to słowo znaczyć by miało
prawda trzecia: zamiast kropki lepiej postawić wielokropek

9
Jeśli miasto jest otoczone jeziorami, to jedna sprawa. Jeśli leży nad jeziorami - druga. Można takie zdanie skonstruować tak, żeby było poprawne z wieloma jeziorami i wieloma górami, ale właśnie od tego trzeba zacząć. Od konstrukcji zdania. Z tego, co mamy tutaj, wynika coś w stylu punktowego rozsiania "elementów" miasta po większej powierzchni, tym bardziej, że leży "nad jeziorami" (nie "nad dwoma", jak Augustów, ale nad Bóg wie, jak wieloma).

Właśnie dlatego poprawiłem tak, jak poprawiłem: że miasto leży w górach. Ale to, że leży w górach, samo w sobie jeszcze niczego nie oznacza. Natomiast na zboczu góry już tak - na zboczu, a nie w kotlinie, dajmy na to. I wtedy można konkretyzować: na zboczach trzech gór, powiedzmy.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

10
Sir Wolf, Naprawdę nie widzisz, że to opowiadanie napisało jeszcze dziecko?
Taką analizą, epitetami możesz je na zawsze zniechęcić, nie tylko do pisania.
Pedagogiem na pewno nie jesteś i nie będziesz. Wymagasz zbyt wiele od innych a o sobie masz zdanie godne Narcyza. Gdzie mogę przeanalizować Twoją, jak mniemam idealną w każdym słowie twórczość? Może w Almanachu Pisarzy Zagubionych? Wskaż mi drogę, którą podążasz!

mamika6: To jest dział weryfikacji tekstów i to o nich tutaj rozmawiamy - bez wycieczek osobistych do osób komentujących - ostrzeżenie. Sir Wolfa upominam.
Ostatnio zmieniony pt 20 sie 2010, 23:20 przez kuba, łącznie zmieniany 2 razy.
prawda jest zawsze subiektywna
-----------------------------------------------------------
prawda pierwsza: przyjemność, kiedy staje się obowiązkiem przestaje być przyjemnością
prawda druga: obowiązek połączony z przyjemnością jest masochizmem, cokolwiek to słowo znaczyć by miało
prawda trzecia: zamiast kropki lepiej postawić wielokropek

11
Podejrzewam, że napisało to dziecko - ale nie wiem. Widywałem takie teksty pisane przez dwudziestolatków. Słowo honoru, widywałem. Widywałem też dużo lepsze pisane przez trzynastolatków.

Ja o swojej prozie wcale nie mam wybitnie dobrego zdania. Dlatego jej tu nie pokazuję (chociaż kilka tekstów znajdziesz, ale ja dla żadnego z nich nie mam zbyt wielu ciepłych słów). Dlatego też nie będę wskazywał swojej drogi, bo prawdopodobnie prowadzi donikąd. Mało który dobry redaktor jest zarazem pisarzem, a zwłaszcza dobrym pisarzem. I nie musi być dobrym pisarzem, aby być dobrym redaktorem.

Natomiast prawdą jest, że od wszystkich wymagam bardzo dużo. Tyle, ile od siebie, minus około 20 procent.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

12
Skłaniam się zdecydowanie do zaleceń Kuby, bo są uczące i mam nadzieję, że zachęcą cię do tego, aby ponownie przysiąść nad tekstem i poświęcić czas na poprawę. Ja osobiście też uważam, że warto, bo jeśli chodzi o treść - mimo braku wprawy w pisaniu – świadczy ona o Twoim potencjale pomysłowości i fantazji...
Pozdrawiam.

13
kuba pisze:Hej Cerus. Jesteś jeszcze bardzo młody i wszystko przed Tobą. Nie przejmuj się tymi starymi, zgryźliwymi zgredami. Pan Wilk jest już tak posunięty w latach, że zupełnie wyłysiał. Chcąc dodać sobie splendoru podpisuje się nie wiedzieć czemu Sir Wolf a niebieski kolor jego ksywy ma podkreślać niby szlachetną krew. Xnnady (diabli wiedzą co to znaczy) ma niby 12 lat. Owszem, jest na poziomie dwunastolatka, mimo swych siwych włosów zatrzymał się na tym stopniu rozwoju.
Teraz co do błędów, które popełniłeś pisząc tę opowieść. Niestety, muszę się z nimi zgodzić, chociaż nie do końca. Nie będę analizował całej treści, wystarczy jak przytoczę parę przykładów.
Piękne, malowite, rozmieszczone po niewielkich górach i nad jeziorami
Nie najlepiej brzmi. Ja bym napisał tak; Pięknie położone na zboczach niewysokich gór wśród malowniczych jezior.
Można też inaczej np.; Pięknie położone wśród niewielkich gór i malowniczych jezior.
Rada Pana Wilka;Po górach to możesz rozmieścić dywizję piechotPo górach to można jedynie chodzić. Umieszczanie po górach kogokolwiek to równie dobrze brzmi jak miasto rozmieszczone po górach. Rozmieszczenie wojska po górach jak i po dołach jest tylko żargonem niedouczonych zupaków. Pewnie nie znasz tego słowa, kieruję je do Wilka
Był on brunetem o brązowych oczach, był wzrostu swego ojca i jak on zręczny.
Zobacz jak często używasz określenia był. Czy nie lepiej brzmi:
Brunet o niebieskich oczach, wzrostem równy ojcu i takiej samej jak on, zręczności.
Miasto było otoczone murem, do którego było tylko jedno wejście chronione przez strażników.
Mur otaczający miasto miał jedną bramę chronioną przez strażników.
Matak Cerusa miała na imię Sara. Była drobną niebiesko okom blondynką. Była zgrabna. Nie znała się na walce, ale znała się na tajemniczej sztuce warzenia eliksirów.
Matka Cerusa, Sara niebieskooka blondynka o drobnej i zgrabnej figurze. Posiadała tajemniczą wiedzę przyrządzania cudownych eliksirów.
Usiądź nad tym tekstem jeszcze raz i zdanie po zdaniu spróbuj przeredagować od początku. Kiedy skończysz przeczytaj ponownie a jeszcze lepiej daj komuś starszemu do oceny.
Broń Boże nie sugeruj się moją interpunkcją. Jest dużo gorsza niż Twoja.
Co do czytania. Mają rację i Wilk jak mu tam, ten drugi mają rację. Czytaj jak najwięcej dobrych książek, dobrych autorów a jak najmniej czasopism s-f.
Wierzę w Ciebie Cerus!
Dzięki wszystkim za dobre rady. Tekst poprawie. A czy uważacie tą radę za dobrą?

[ Dodano: Sob 21 Sie, 2010 ]
Znaczy tą:
Polerod pisze:
Miasto Drannor. Piękne, malowite, rozmieszczone po niewielkich górach i nad jeziorami. Zamieszkałe przez zamożnych jak i przez biednych. Miasto było otoczone murem, do którego było tylko jedno wejście chronione przez strażników. Wieże były większe niż nie jeden dąb. Przy bramie były stoiska z jedzeniem, eliksirami, roślinami i zbrojami. Dalej były domy i tawerny. Ne lewo do bramy były chaty rybackie, a przy schodach, którymi schodziło się do wody, przucomowane łodzie. Na prawo od bramy byłą kaplica Boga sprawiedliwości Annarta, który miał swój zakon z dala od miasta. W zakonie znajdowały się tablice z prawami, które zesłał Annart i jego tarcza. Tarcza była bardzo dobrze strzeżona, ponieważ jest pradawnym artefaktem. Legenda mówiła, że sam Annart walczył ją , i kapnęła na nią jego krew. W zakonie był kościół i komnaty dla zakonników, a w podziemniach znajdowała się biblioteka. Był też inny Bóg Bertal, patron besti i złych ludzi który walczył z Annartem. Nikt nie słyszał o jego zakonie, tylko nieraz znajdowano zabitych z jego znakiem. Między miastem a zakonem był las, a za zakonem farmy.
Może jestem głupi, może nigdy nic nie przeczytałem, a sam piszę tragicznie. Ale po kiego grzyba jest to? Przecież raz: nic nie wnosi. Dwa: jest zbędne, bo akcja się tam nie toczy. Trzy: Nawet jak się będzie toczyła później, to i tak będziesz musiał przypomnieć, więc po co to teraz pisać? Pisz to co się dzieje i gdzie się dzieje, a nie piszesz historię o Polsce o opisujesz USA, opisz je dopiero kiedy bohater tam dojedzie.

Może jednak tak powinno być, jeśli tak niech ktoś mnie poprawi.
źle skopiowałem.

14
Może jestem głupi, może nigdy nic nie przeczytałem, a sam piszę tragicznie. Ale po kiego grzyba jest to? Przecież raz: nic nie wnosi. Dwa: jest zbędne, bo akcja się tam nie toczy. Trzy: Nawet jak się będzie toczyła później, to i tak będziesz musiał przypomnieć, więc po co to teraz pisać? Pisz to co się dzieje i gdzie się dzieje, a nie piszesz historię o Polsce o opisujesz USA, opisz je dopiero kiedy bohater tam dojedzie.

Może jednak tak powinno być, jeśli tak niech ktoś mnie poprawi.
W tym jest trochę racji. Opisywanie wszystkiego wokół jest trochę bezsensowne, skoro akcja się tam nie toczy... Lepiej opisywać wszystko po trochu.

A tutaj taka rada ode mnie. Nigdy nie pisz tak:

Matka Cerusa, Sara niebieskooka blondynka o drobnej i zgrabnej figurze. Posiadała tajemniczą wiedzę przyrządzania cudownych eliksirów.

Bo jakby to wpleść w tekst to wychodzą głupoty:

W mieście Drannor z rodziną mieszkał młody chłopiec imieniem Cerus. Był on brunetem o brązowych oczach, był wzrostu swego ojca i jak on zręczny. Umiał posługiwać się mieczem, toporem i strzelać z łuku. Ubrany był w zwykłe wytarte szaty i zwykłą, niebieską koszulę, a w domu zakładał magiczną zbroję ojca, która świeciła w mroku. Cerus z dumą nosił ja po domu. Chciałbyć taki jak ojciec. Jego ojciec nazywał się Harad, był potężnie zbudowany. Miał ciemne , krótko strzyżone włosy, brązowe oczy. Był odziany w lekką zbroję i zawszę nosił przy sobie miecz. Matka Cerusa, Sara niebieskooka blondynka o drobnej i zgrabnej figurze. Posiadała tajemniczą wiedzę przyrządzania cudownych eliksirów.

Można matka Cerusa. Sara to niebieskooka itd., albo pomiędzy figurze, a posiadała, dać myślnik. Wtedy jest sens. Przepraszam, ale po prostu musiałem to napisać, bo to strasznie zła rada z tą matką Cerusa. To też ma poniekąd związek z tekstem. Więcej to się nie powtórzy.

Cerus - twój tekst strasznie przypomina mi grę Gothic 2. Może się mylę. Ale nigdy nie pisz czegoś na podstawie gry komputerowej. Taki tekst raczej nie wyjdzie i będzie nudny. Nie wiem, ile masz lat, ale myślę, że dorosły nie jeszcze nie jesteś, więc jeśli masz chęć, ćwicz pisanie i dużo czytaj ;-)

Pozdrawiam.

15
Miasto Drannor. Piękne, malowite, rozmieszczone po niewielkich górach i nad jeziorami. Zamieszkałe przez zamożnych jak i przez biednych. Miasto było otoczone murem, do którego było tylko jedno wejście chronione przez strażników. Wieże były większe niż nie jeden dąb. Przy bramie były stoiska z jedzeniem, eliksirami, roślinami i zbrojami. Dalej były domy i tawerny. Ne lewo do bramy były chaty rybackie, a przy schodach, którymi schodziło się do wody, przucomowane łodzie. Na prawo od bramy byłą kaplica Boga sprawiedliwości Annarta, który miał swój zakon z dala od miasta. W zakonie znajdowały się tablice z prawami, które zesłał Annart i jego tarcza. Tarcza była bardzo dobrze strzeżona, ponieważ jest pradawnym artefaktem. Legenda mówiła, że sam Annart walczył ją , i kapnęła na nią jego krew. W zakonie był kościół i komnaty dla zakonników, a w podziemniach znajdowała się biblioteka. Był też inny Bóg Bertal, patron besti i złych ludzi który walczył z Annartem. Nikt nie słyszał o jego zakonie, tylko nieraz znajdowano zabitych z jego znakiem. Między miastem a zakonem był las, a za zakonem farmy.
Rekordziści nie biorą się z nikąd. Rozpoczynanie od czasownika albo rzucanie opisu poprzez użycie czasownika to najprostsza metoda ukazania czegoś. Wcale nie zła, ale (!) w chwili, kiedy z kilku kadrów chcesz stworzyć panoramę, wychodzą schody pomiędzy każdym obrazkiem. I tak, zamiast z tej wyliczanki stworzyć opis plastyczny, ty ją pozostawiłeś tak, jak jest. I nie da się tego obronić, gdyż rzeczy ukazanych jest za dużo. Ale spróbuję:
Piękne, malownicze miasto Drannor, leżące pośród niewysokich gór, nad licznymi jeziorami, zamieszkałe przez ludzi różnych klas, otoczone murem z jednym wejściem, którego strzegli strażnicy. Baszty przewyższały niejeden dąb. Przy bramie znajdował się targ, nieco dalej - wzdłuż gościńca - kamienne domy i drewniane tawerny*, a po lewej, na samym początku, liche chaty rybackie. Do jeziora prowadziły kamienne schody, a przystań zajmowały łodzie. Zaś po prawej, stała kaplica boga sprawiedliwości, Annarta, którego wyznawcy prowadzili zakon, daleko od miasta.
W owym zakonie znajdowały się tablice ze spisanymi prawami, które Annart zesłał oraz jego tarcza, pilnie strzeżona, gdyż stanowiła pradawny artefakt. na terenie zakonu stał kościół: pełny komnat przeznaczonych dla zakonników i z biblioteką w podziemiach.


Zaznaczę, że cały ten opis jest niepotrzebny, gdyż akcja się nie dzieje w tym miejscu. Sugestia zmian ma na celu zwrócenie uwagi na konstruowanie (zgoła odmienne od twojego) opisu na bazie informacji, które wrzuciłeś do jednego worka.
W mieście Drannor z rodziną mieszkał młody chłopiec imieniem Cerus. Był on brunetem o brązowych oczach, był wzrostu swego ojca i jak on zręczny. Umiał posługiwać się mieczem, toporem i strzelać z łuku. Ubrany był w zwykłe wytarte szaty i zwykłą, niebieską koszulę, a w domu zakładał magiczną zbroję ojca, która świeciła w mroku.
Tu jeszcze podam zmiany, to znowu jest zlepek informacji, zamiast płynnego opisu.
W tym mieście mieszkał, wraz z rodziną, młody chłopiec imieniem Cerus. Brunet o brązowych oczach, dorównujący wzrostem ojcu. Potrafił władać wszelką bronią. Nosił znoszone szaty, zaś w domu wkładał zbroję ojca, która świeciła w mroku.

Ogólnie, tekst jest napisany pod wpływem jakiejś wizji. Wytworzyłeś obrazy-kadry i je tu zamieściłeś. Niestety, mnie się nie podobało (nawet bardzo), ale nie zrażaj się. Podpowiem dwie nauki: po pierwsze, czytaj - dużo. Zwracaj uwagę na opisy miast, miejsc itd. Po drugie, układaj sceny, nawet z takich kadrów, a następnie rusz kamera, niczym operator, i zwolna przechodź przez miasto. Pamiętaj o tym, co widzisz i w takiej kolejności zapisuj - gdy kamera leci gdzieś daleko, rób akapit. To pierwsze kroki, są zawsze najtrudniejsze, ale gdy opanujesz tę sztukę, później będzie łatwiej. Kup sobie słownik poprawnej polszczyzny oraz słownik wyrazów obcych (książki takie, no) – masz poważny problem z używaniem języka.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”