WWWByła godzina 4:37, gdy zorientowałam się, że coś jest nie tak. Czy było to zasługą przenikliwego bólu w klatce piersiowej, czy może raczej skutkiem rozkładu w moim organizmie wchłoniętych kilka godzin wcześniej substancji odurzających – nie wiem, naprawdę nie wiem. W każdym razie pamiętam ten moment doskonale - patrzyło wtedy na mnie dwóch mężczyzn w zielonych kitlach. Ich zmęczone oczy spozierały na mnie znad masek ochronnych. Szeptali. Chyba zastanawiali się, czy żyję… Potem straciłam przytomność.
***
WWW- Daj spokój! No pewnie, że jest otwarty! O tej porze mają najlepszy utarg!WWW- No dobra. Ale jakby co, to któryś ma dowód, nie?...
WWW- Zero stresu. I tak nie zapytają.
WWWWybiła dziewiętnasta, gdy trójka młodych ludzi, swobodnie rozmawiając, weszła do osiedlowego sklepu monopolowego. W kolejce przed nimi stało kilka osób – kupowały alkohol, przywiezione przed chwilą gorące kajzerki oraz papierosy. Zgodnie z oczekiwaniami nastolatków, nad wyraz wyrośniętych jak na swój wiek, bez problemu udało im się nabyć prezenty urodzinowe i ruszyć w dalszą drogę.
***
WWWTego dnia odbyła się moja „osiemnastka”. Dlaczego tam? Wszyscy z klasy mieli albo w mieszkaniach, albo w wynajętych klubach, a ja nie bardzo chciałam robić wszystko tak samo, jak oni. Więc zdecydowałam, że na działce będzie ciekawiej. Zresztą była blisko, bo jakieś piętnaście kilometrów od miasta. Dwa tygodnie wcześniej rozdałam zaproszenia. Nie, nie. Wszystkim znajomym, bo dom mamy duży. Jakiejś specjalnej selekcji nie robiłam… Czy ja wiem… tak z pięćdziesiąt… Może więcej. Nie wiem. Nie liczyłam.***
WWW- No co ty? Już?! Za pierwszym razem?WWW- No ba! Wiecie, że nawet udało mi się jechać po obwodnicy sto dwadzieścia na godzinę? I to jeszcze z instruktorem!
WWW- Fajnie masz. Ja to dopiero zaczynam teorię…
WWW- Ej! A co to za wysiadywanie na kanapie?! Na środek. Tańczyć! I to już. W końcu to mój dom, nie? – szeroko uśmiechnięta dziewczyna z do połowy opróżnioną butelką w dłoni chwyciła za rękaw jednego z chłopaków i pociągnęła na środek salonu, po czym tanecznym krokiem wróciła po drugiego. Muzyka przyśpieszyła i ponad tuzin osób, znajdujących się w tym momencie na drewnianym parkiecie głównego pomieszczenia domu, zaczęło wirować. Po chwili dołączyli następni.
***
WWWTak. Bawiliśmy się świetnie, chociaż na początku było nieco drętwo. Ale już po dwóch godzinach impreza się całkowicie rozkręciła. Alkohol? Tak, no było trochę. Jak zawsze na tego typu zabawach. Przecież w końcu jesteśmy dorośli. Nie, nie było. Wyszli kilkanaście minut przed rozpoczęciem. Nie… to znaczy… ja po prostu nie chciałam, żeby nam przeszkadzali… Zresztą to jest trochę dziwne, żeby rodzice byli ze swoimi dziećmi na ich imprezach „osiemnastkowych”. Czulibyśmy się skrępowani i z urodzin nic by nie wyszło.***
WWW- I jak wam się podoba?WWW- Spoko, tylko już mi nogi wysiadają. Chętnie bym się czegoś napił…
WWW- Dobry pomysł. Ja też.
WWW- No to chyba wiecie, gdzie stoją napoje, co? – dziewczyna wskazała na zatłoczone miejsce pod jedną ze ścian i puściła oko.
WWW- Jasne. Dzięki.
WWWMimo doskonałej muzyki, to właśnie barek cieszył się największym powodzeniem. A co ważniejsze – był darmowy. I właśnie to w głównej mierze zadecydowało o przybyciu znacznej części gości na imprezę. Osoby te można było rozpoznać po rozanielonych uśmiechach, specyficznym błysku w oku i mówieniu od rzeczy.
WWW- I co? Widzisz, jaki fajny prezent dostałaś?
WWW- Właśnie. Dobrze, że kupiliśmy te zgrzewki piwa. Przynajmniej na razie nie zabraknie. – roześmiał się jeden ze stojących przy barku.
***
WWWTo się zaczęło wtedy, gdy ten, co się tak przechwalał swoimi umiejętnościami kierowcy rajdowego zobaczył w garażu stare auto ojca, którym jeździliśmy, kiedy akurat byliśmy na działce. Miało piętnaście lat, ale było świetnie utrzymane. Dawało się nim wyciągnąć naprawdę niezłe prędkości. Tak, wtedy mi to zaproponował. Na początku nie bardzo mi się to spodobał ten pomysł. Zresztą tłumaczyłam mu, że nie mam kluczyków. Ale jego kolega zauważył szafkę z kluczami - między innymi właśnie z tymi od samochodu i już nie bardzo mogłam odmówić. Nie, po prostu proponował wycieczkę do sklepu. Tego otwartego przez „24 godziny 7 dni w tygodniu”. Goście zaczynali się skarżyć na brak napojów... no to poszłam po pieniądze.***
WWW- Przydałoby się kilka osób, bo sami nie udźwigniemy tyle butelek… To jak?WWW- W sumie czemu nie?...
WWW- Chętnie zobaczę, jak wyciągasz te żałosne sto dwadzieścia na godzinę…
WWW- Coś sugerujesz?
WWW- Ej, koledzy… Co to za sprzeczki? Widzę, że bierzemy dodatkowych pasażerów… Spoko. Pomożecie nam. No to… Jedziemy?
WWWByła 01:53, gdy światła ciemnozielonego auta typu sedan niespodziewanie rozbłysły, a ono samo zaterkotało na podjeździe jednego z domów wybudowanych przy głównej drodze niewielkiej wsi. Ciche mruczenie silnika przecięło niezmąconą dotąd ciszę nocy. Samochód ruszył.
***
WWWWyglądał na trzeźwego, miał prawo jazdy, więc czemu miałabym protestować? Niewiele widziałam, bo zostałam wepchnięta na tylne siedzenie. Ilu?... Miała być nas szóstka, ale w końcu stanęło na piątce. Nie chcieliśmy się bardziej tłoczyć. Wyjechaliśmy na obwodnicę. Pamiętam, że akurat w tym momencie dwóch kolegów na przednich siedzeniach zaczęło się kłócić. Obaj mieli prawa jazdy. Reszta się dołączyła do sprzeczki. Radio straszliwie wyło.***
WWW- Osiemdziesiąt? Widać, że tylko potrafisz się chwalić. Nic więcej.WWW- On ma rację. Żaden z ciebie kierowca.
WWW- Tak to potrafi nawet mój pies!
WWW- W tym tempie zajedziemy tam za pół godziny…
WWW- Tak?! No to patrzcie!!!
***
WWWWtedy pojawił się oślepiający błysk z przeciwnej strony. Pamiętam jeszcze dźwięk klaksonu i silne szarpnięcie. Potem pojawili się ci lekarze, którzy stali nade mną, gdy się na chwilę ocknęłam. Dopiero za jakiś czas dowiedziałam się, że jedyna przeżyłam. To był naprawdę cud. Teraz żałuję, że ta impreza się w ogóle odbyła… Ale… w końcu „osiemnastkę” ma się raz w życiu… WWWSzkoda tylko, że tych żyć musiało być aż cztery.