Reklamówka

1
Na szycie góry śmieci, zaczepiona o wystający pręt powiewała reklamówka. Czuła się samotnie, a z każdym podmuchem narastał w niej bunt. Nie przeszkadzało jej to, że była trochę postrzępiona, najbardziej bolało ją to, że zlikwidowali całą jej rodzinę i przyjaciół.
Rozglądała się wokół i napotkała wzrok roześmianych obierek. Ta po ziemniaku wydawała się być przywódczynią, więc gdy reklamówka utkwiła w nich wzrok, zawołała.
- Hej! Reklamówka! Rozłóż się! – po czym zaniosła się chichotem, a towarzyszki poszły w jej ślady.
Torebka nie przejęła się zaczepkami. Dość często w swoim życiu ktoś ją zaczepiał. A to, że jest za słaba, za bardzo przezroczysta, albo za mała i w ogóle się nie nadaje.
Ja sobie mogę tak powiewać przez tysiąc lat, mnie to nie przeszkadza. Ale dlaczego zlikwidowali moją rodzinę? O co chodzi?
- O co chodzi?– powtórzyła już na głos, nie do końca zdając sobie z tego sprawę.
- Jak nie wiesz o co chodzi, to chodzi o pieniądze – rzucił butnie but leżący nieopodal.
O pieniądze? – pomyślała. Nic z tego nie rozumiem.
- Spójrz synku. – Siatka przerwała myśli i spojrzała w stronę źródła dźwięku. Stały tam dwie zębatki. Ta większa dodała:
- To ostatnia foliowa na świecie – powiedział do syna, a jego głos brzmiał jakby pokazywał mu jakiś tajemniczy, starożytny artefakt.
- Łał – westchnął syn.
- A tam synku… - Wskazał ręką w kierunku mniejszej góry.
Ale do reklamówki już nic nie docierało, zmierzyła zębatki wzrokiem, a wyraz jej twarzy pokazywał, że jest jej ich żal.
Pokazują mnie jak bym była jakąś wystawą w muzeum! – żachnęła się.
Noc mijała spokojnie, do czasu gdy pod górę zajechała śmieciarka. Opróżniła swój ładunek i odjechała.
- Hej! Nie zostawiajcie mnie tu! Jestem za mądra, na leżenie tutaj! – ze sterty śmieci wynurzyła się stara książka. Wyglądała jakby w swoim życiu nie raz została oblana kawą, czy herbatą. Przez chwilę chciała pobiec za śmieciarką, ale szybko się rozmyśliła. Otrzepała się ze śmieci i ruszyła w stronę reklamówki.
- A ty co tak wisisz? – zapytała, a jej głos nie był już tak rozgoryczony, ale spokojny i mądry.
- Aaa… Zastanawiam się tylko – odparła smętnie.
- Zastanawiasz mówisz? – W głosie książki słychać było podniecenie, widocznie zadowolona była, że będzie mogła z kimś porozmawiać. – A nad czym?
- Dlaczego zniszczyli całą moją rodzinę – odparła bez nadziei na satysfakcjonującą odpowiedź.
- To nie wiesz? – zapytała księga ze zdziwieniem.
- No domyślam się, że przez zanieczyszczanie Ziemi – powiedziała z wyraźną nutą zainteresowania.
- Czyś ty głupia? – fuknęła książka – Ludzie codziennie emitują miliardy spalin z samochodów, rafinerii, elektrowni, wpuszczają freon, tworzą efekt cieplarniany. Proszą o oszczędzanie światła, a w tym czasie palą się miliony świateł na Manhattanie w Nowy Jorku czy innych wielkich miastach. Myślisz, że jak to nie zaszkodziło Ziemii, to zrobi ta jakaś reklamówka? – Książka roześmiała się. Ropa idzie w górę, produkty z ropy także.
- Więc o co chodzi? – zapytała reklamówka ze zmęczeniem.
- Jak nie wiesz o co chodzi to… -zaczęła ksiązka
- … Chodzi o pieniądze! Mówiłem przecież – wtrącił się but.

2
Pierwsza rada dotyczy przecinków, na które powinieneś uważać. Już na wstępie - przypatrz się pierwszemu zdaniu - niewłaściwe wydzielenie wytrąca zdanie z równowagi, sprowadza do parteru tekst i próbuje znokautować autora. Tak już niestety bywa, kiedy początek można przypisać do tych schrzanionych, po których czytelnikowi odchodzą wszelakie chęci do poczytania czegoś nietypowego, łamiącego utarte schematy. Groteska traktująca o reklamówce wydaję się - przynajmniej zasadniczo - idealnie wpisywać w rolę głównego aktora spektaklu komediowo-prześmiewczego.

Kolejna sprawa to zaimki - w praktyce chodzi o ich nadmiar. Powinieneś szukać zamienników, próbować różnych ścieżek, czasami po prostu zrezygnować, bo i taka potrzeba niejednokrotnie zachodzi.

Quirinnos pisze:Ta po ziemniaku wydawała się być przywódczynią, więc gdy reklamówka utkwiła w nich wzrok, zawołała.
- Hej! Reklamówka! Rozłóż się! – po czym zaniosła się chichotem, a towarzyszki poszły w jej ślady.
A teraz dla odmiany popatrz, jak właściwie powinieneś to zapisać:

Ta po ziemniaku wydawała się być przywódczynią, więc gdy reklamówka utkwiła w nich wzrok, zawołała:
- Hej! Reklamówka! Rozłóż się! - po czym zaniosła się chichotem, a towarzyszki poszły w jej ślady.

Quirinnos pisze:Dość często w swoim życiu ktoś ją zaczepiał. A to, że jest za słaba, za bardzo przezroczysta, albo za mała i w ogóle się nie nadaje.
Ta część, moim nieskromnym zdaniem, powinna być wpisana w poprzednie zdanie, przy czym pozytywnym aspektem z pewnością będzie posłużenie się myślnikiem tudzież dwukropkiem - wedle uznania.

Dość często w swoim życiu ktoś ją zaczepiał - a to, że jest za słaba, za bardzo przezroczysta, albo za mała i w ogóle się nie nadaje.

Zwrócę twoją uwagę na coś jeszcze, bo mam wrażenie, że ktoś wyrobił ci złe zdanie w kwestii interpunkcji.
Wyglądała jakby w swoim życiu nie raz została oblana kawą, czy herbatą.
Tutaj - jest to idealny przykład, który mogę zupełnie dla jaj poprzeć nagłówkiem wyświetlanym w rogu ekranu w czasie trwania sobotniego programu prowadzonego przez Rymanowskiego - przecinek to przestępstwo.
Poczytaj gdzieś na temat interpunkcji, jej krewnych, sąsiadach, znajomych etc.
Quirinnos pisze:ze sterty śmieci wynurzyła się stara książka. Wyglądała jakby w swoim życiu nie raz została oblana kawą, czy herbatą. Przez chwilę chciała pobiec za śmieciarką, ale szybko się rozmyśliła. Otrzepała się ze śmieci i ruszyła w stronę reklamówki.
W takich wypadkach też szukaj innych rozwiązań.

Nie postarałeś się, człowieku, z dwóch względów. Po pierwsze: tekst jest niedopracowany - przecinki zaliczają nieodpowiednie dołki, kropek niekiedy w ogóle brak, a i ze spacjami niespecjalnie. Błaha historia, przewidywalne podsumowanie i pisanie "na szybko" (sic!) potraktujmy jako kolejny już argument - ostatni z tej serii. Więcej profesjonalizmu!!!

3
Dość często w swoim życiu ktoś ją zaczepiał. A to, że jest za słaba, za bardzo przezroczysta, albo za mała i w ogóle się nie nadaje.
to brzmi raczej jak narzekanie, bardziej niż zaczepki...
- No domyślam się, że przez zanieczyszczanie Ziemi
a wcześniej nie wiedziała (i odpowiedziano jej, że chodzi o pieniądze...) - coś tu nie gra...

Trzy razy nie: nie odkrywcze, nieciekawe, nielogiczne,
Raz na tak: widać styl, ale tekst na wiele nie pozwala.
Dlaczego reklamówkę nazywasz siatką - za dużo określeń (wiem, że chcesz uniknąć powtórzeń, ale nie tędy droga? Pomysł zdawał się być fajny, ale personifikacja ci nie wyszła - wyszło sztucznie, czułem w każdym zdaniu wymuszenie na groteskowość, ale nie dostrzegłem jej w tej pro-ekologicznej, niby przewrotnej miniaturce. Niczego nowego nie odkryłeś, a szkoda - bo temat na to pozwala. Tylko pomysłu brak.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
Zawsze jak czytam opowiadania z tego typu personifikacją, przypominają mi się reklamy pewnego marketu z robaczkiem w szyldzie. Te wybałuszone oczy pomidorów, ziemniaków, roztrzęsiona galaretka...

Wędrując w twoim tekście taki właśnie obraz miałam, „żywego” wysypiska. To na plus, bo jest już jakieś zaplecze, na którym można zacząć budować. Zagrać na skojarzeniach (jak choćby na foliowych ekotorbach(!)), zagrać słowem. Gdyby dodać więcej lekkiego humoru, który gdzieś tam przebłyskuje, wydłużyć tekst, opowiadanie zyskałoby polot i mogłoby skończyć się ciekawie, bo pomysł naprawdę pozwalał na rozwinięcie skrzydeł. Popracuj nad nim, nie jest stracony, a ja chętnie poczytam jeśli postanowisz coś z nim zrobić. Na razie jest nijaki. Ani ziębi ani grzeje.

Zastanawia mnie, czy wzorowałeś się na jakimś innym tekście. Ciekawam zwykłą, kobiecą ciekawością. ;)

Pozdrawiam,
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.

5
Duży plus za
"Ja sobie mogę tak powiewać przez tysiąc lat, mnie to nie przeszkadza. "

Nadałaś/eś tej reklamówce osobowość, nie tylko życie. Mnie się podobało. ;)

Pozdrawiam
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”