Cicho

1
Ta miniaturka jest kontynuacją tekstu "Ona".
Link - http://www.weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=8698

Cicho
Lubiła patrzeć na ludzi. Wyglądała przez te swoje małe okienko, przecierała je drobną ręką, zostawiając ślad palców na szybie i obserwowała świat.
Kobieta nigdy nie poczuła wiatru na twarzy. A może kiedyś? To nieważne i tak już nie pamięta. W zamian tego koło łóżka ustawiła wiatrak. Włączała go na chwilkę, zamykała oczy i już była na zewnątrz, poza tym pokojem, poza tymi murami. Nie nienawidziła ich, lecz miała żal. Do swojej córki, która obiecała, że niedługo po nią przyjedzie, a w rzeczywistości od wielu lat nie widziała jej twarzy. Co takiego zrobiłam, pytała się wieczorami, gdy po kilku spokojnych nocach nadchodziła ta, w której prawda zwalała się na nią, pozostawiając po sobie pył i ból. Łzy, ciche łkanie. Zbyt ciche, by usłyszały pielęgniarki. Zduszone, aż w końcu przechodzące w paniczne, bezgłośne nabieranie powietrza jak ryba wyrzucona z wody.
Jak zwykle siedziała przysunięta do szyby. Widziała ludzi, śpieszących się mniej lub bardziej, smutnych lub wesołych, jednak zawsze wolnych. Nie więziły ich białe ściany, mogli zrobić ze swoim życiem, co chcą. Wyjść z pokoju i nigdy do niego nie wrócić.
- Kochanie, przyszedł list. Do ciebie – usłyszała od młodej pielęgniarki.
Ona miała przed sobą całe życie i postanowiła większą jego część spędzić tutaj, zajmując się ludźmi porzuconymi, odseparowanymi od reszty świata. Chciała powiedzieć tej młodej kobiecie, by znalazła coś lepszego albo po prostu wróciła do domu i zajęła się synkiem, ale nie miała siły.
Więc tylko podziękowała, drżącą dłonią chwyciła list i przycisnęła do piersi. Pielęgniarka czekała chwilę, jakby chciała upewnić się, że korespondencja jest bezpieczna, ale zauważyła spojrzenie starszej kobiety i wyszła z pokoju.
Nie miała pojęcia, kto mógłby pisać. Do niej. Spojrzała na kopertę. Biała. Niebieski znaczek. Adres napisany pochyłym, lecz męskim pismem. Pierwszy materialny kontakt z światem zewnętrznym od… od kiedy? Nie wiedziała, już dawno straciła rachubę. Liczbami tylko bardziej się przygnębiała.
Delikatnie otworzyła kopertę i wyjęła list.

Dopiero teraz dowiedziałem się, gdzie przebywasz. Zniknęłaś, nie żegnając się ze mną. Wiem, że nie byłem dla Ciebie wystarczającym oparciem, przepraszam. Piszę to z nadzieją, że nie zapomniałaś o mnie.
Czuję łzy na policzkach. Dopiero teraz zrozumiałem, czym różnią się one od płaczu.
Miałaś racje.

Zagubiona, przeczytała tekst jeszcze kilka razy. Zapomniała o nim, kimkolwiek on był. Słowa ociekały desperacją, smutkiem, a może radością?
Spojrzała na świat za oknem.
Tam gdzieś daleko… lub blisko, jest osoba, która o niej pamięta.
Załkała.
- Cicho – wyszeptała.
*
Kim jesteś? Przepraszam, ale tak wiele minęło od czasu mojego ostatniego kontaktu z człowiekiem poza tym budynkiem. Nie pamiętam.
Czym różni się płacz od łez?
W czym miałam racje? Dlaczego piszesz tak zagadkowo?


Zapomniała, pomyślał.
Załkał.
*
Widziała jego twarz we śnie. Kiedy się budziła, nie potrafiła przywołać obrazu. Przestała nawet próbować, po nieszczęsnym wydarzeniu z bólem głowy.
Długo czekała na białą kopertę. Aż zaczęła się zastanawiać, może to był głupi żart? Pomyłka? Na szczęście myliła się, jednak ktoś o niej pamiętał. Zadał sobie tyle trudu, by ją odszukać. A przecież córka tak starała się ukryć matkę przed światem. Dla większego dobra.

Jestem starym przyjacielem. Gdy się po raz pierwszy raz spotkaliśmy, miałem dziesięć lat, a Ty, cóż, nigdy nie powiedziałaś mi, ile. Stawiam na czterdzieści dwa
Przykro mi czytać Twoje pytania, bo kiedyś to ja Tobie je zadawałem.
Piszę to, co czuję.


- Piszę to, co czuję?
Na jakie pytanie była ta odpowiedź?
Ten chłopiec musi mieć teraz czterdzieści osiem lat. Dorosły mężczyzna.
A może to jednak podstęp? Lecz co miała zrobić? Był jej jedynym kontaktem ze światem.
Oderwała się od listu i wyjrzała za okno. Na dworze musiało być ciepło. Ale nie gorąco. I wiał pewnie przyjemny wiatr. Chmury przesuwały się dość szybko po niebie. Nadchodziła wiosna. Jej ulubiona pora roku. Już nie pamiętała, dlaczego akurat ta. Wiedziała, że była związana z czymś przyjemnym. Z… rytuałem.
*
Dlaczego lubię wiosnę?

Uśmiechnął się.
*
Już nie wyczekiwała na list tak niecierpliwie jak wcześniej. Czuła wewnętrzny spokój. Pewność, że odpowiedź przybędzie. Nie liczył się czas, tylko słowa zawarte w kolejnej kopercie.

Dlaczego lubisz zielony?

Dopiero teraz zauważyła, że pisał na zielono. Ten odcień coś jej przypominał. Jakby zapomnianego przyjaciela.
*
To był chyba mój dobry znajomy.

Wybiegł z domu, potrącał ludzi, gdy tak pędził w stronę parku. Aparat trząsł się w jego rękach.
*
Tym razem nie słowa były najważniejsze. Trzymała zdjęcie w swoich wychudłych, białych palcach. Pamiętała ją. Widziała też kilka drzew i tę żwirową dróżkę, po której tak często spacerowała.

Miałaś rację, nikt nie mógł mi Ciebie zastąpić. Nawet, gdy był podobny z wyglądu.
Po tym jak zniknęłaś, zdrapałem z niej niebieską farbę. Siadam na niej i zamykam oczy. Myślę o Tobie.
Mam nadzieję, że pomogłem przypomnieć Ci te dawne lata.


- Można wymusić płacz. Ale łzy to co innego – wyszeptała. – Cicho.
*
Dlaczego się tu znalazłam?

Rozpłakał się, ale szybko zdołał opanować histerię. Łzy na twarzy czuł jeszcze kilka dni później.
- Cicho. Siedź cicho – wymamrotał.
*
Nigdy nie dostała odpowiedzi. Czekała na nią wiele lat i nie potrafiła zrozumieć, dlaczego list idzie tak długo.
Umarła z myślą, że biała koperta dojdzie zaraz po jej śmierci.

Może i tak się stało?

2
Nie bardzo rozumiem końcówkę, ale całość - okraszona umiarkowaną emocjonalnością - jest przyjemna. Przyjemna na tyle, by się wzruszyć do pewnego stopnia. Bo żeby ryczeć jak bóbr, to trza być precyzyjnym niczym świstak.

3
Smutny tekst, o naturze smutnych ludzi, którzy zamiast zrozumieć, wolą zamknąć oczy, albo lepiej, pozbyć się tego, co 'zaburza' ich właściwy obraz świata.
Bardzo dobrze operujesz słowem i dawkujesz emocje. Informacje przekazujesz w sposób wymagający zastanowienia się nad każdym kolejnym akapitem, czasem trzeba wrócić, żeby zrozumieć, ale kiedy dochodzi się do końca, pozostaje smutny uśmiech, zrozumienie.
Zakończenie można zapewne interpretować na wiele sposobów, bo zostawiłaś je otwarte, może trochę zbyt otwarte, jak na mój gust, ale i tak ma swój urok.
Co do technicznej strony, to wkradło się trochę zbędnych zaimków, niektóre zdania zbyt poszatkowane, ładniej brzmiałyby połączone, jak tu na przykład:
Ten odcień coś jej przypominał. Jakby zapomnianego przyjaciela.
I pogrubione troszkę zgrzyta.

Ale te drobnostki nie przysłoniły mi dobrego, refleksyjnego tekstu. Prawie tak dobrego, jak część pierwsza. ;)

Pozdrawiam,
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.

4
Mam problem z tym tekstem. Za pierwszym razem, kiedy go przeczytałam - dłuuuższy czas temu - wydawał mi się czarujący, refleksyjny. Jakoś mi się nie złożyło na recenzję wtedy. I dziś trafiłam na Twoje opowiadanie ponownie.

Refleksje? Czytało się istotnie gorzej niż za pierwszym razem. Styl jest ładny. Ze względu na tę liryczną, smutną opowieść łatwo przeskoczyć nad mankamentami. A jednak, kiedy się teraz przyjrzałam, to trochę mi się rzuciło w oczy. To niekiedy nie są oczywiste błędy, ale pewne zgrzyty. Ot, spójrzmy na sam początek.
Wyglądała przez te swoje małe okienko
Raczej "to"
To nieważne i tak już nie pamięta.
Po co tutaj ten czas teraźniejszy. Chyba w żadnym innym miejscu go nie stosujesz, a tu nie jest jakiś szczególnie istotny.
W zamian tego koło łóżka ustawiła wiatrak.
W zamian tego? Może to jest poprawne, ale wątpię. A już stanowczo brzmieniowo lepiej będzie "w zamian za to" albo "zamiast tego".
Do swojej córki, która obiecała, że niedługo po nią przyjedzie, a w rzeczywistości od wielu lat nie widziała jej twarzy.
Zdanie trochę koślawe. Podmiotem jest córka, która cośtam, a potem wracamy do bohaterki, która nie widziała twarzy właśnie córki. Jakoś się podmioty w tym wszystkim gubią. Da się domyślić, ale dałoby się też poprawić.

itd.

Wiem, że większość z tego to pierdoły, ale pierdoły, które już na mój odbiór wpłynęły. Umiesz pisać, ale mogłabyś jeszcze co nieco poprawić. Chwilami mam wrażenie, że skupiłaś się na myślach, treści, a olałaś warsztat. Masz możliwości, żeby napisać lepiej :)

Od strony treściowej. Kiedy po raz drugi zaczęłam czytać, oczywiście od razu skojarzyłam tekst. I doszłam do wniosku, że nic we mnie po nim nie zostało. Jakiś taki rozmyty obraz nawet bez emocji. Aż do zakończenia
Dlaczego się tu znalazłam?

Rozpłakał się, ale szybko zdołał opanować histerię. Łzy na twarzy czuł jeszcze kilka dni później.
- Cicho. Siedź cicho – wymamrotał.
*

Nigdy nie dostała odpowiedzi. Czekała na nią wiele lat i nie potrafiła zrozumieć, dlaczego list idzie tak długo.
Umarła z myślą, że biała koperta dojdzie zaraz po jej śmierci.

Może i tak się stało?
Konkretnie te fragmenty odcisnęły mi się w głowie. Są, według mnie, mocnym (oczywiście w odniesieniu do refleksyjnej całości) zakończeniem. Czymś, co porusza.

Podsumowując.
Drobne błędy, nie przytłaczające ogólnie ładnego stylu. Tekst smutny, refleksyjny, z dobrym (odpowiednim) zakończeniem. Ogólnie, jak na taką "smętę", to nawet mi się podobało.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron