Cześć. Niżej dalsza część Kombinatu. Będę wdzięczny za opinię. Pozdrawiam
-----------------------------------------------------------------------------------
Małe paluszki dociskały struny, niezgrabnie się wyginając.
-Lewą rękę musisz mieć luźną. Nic na siłę Nataszka – starałem się pamiętać, żeby nie okazać irytacji. Mała bardzo się starała, ale granie na gitarze to chyba nie był najlepszy pomysł jej ambitnych rodziców. Basen, kółko teatralne, języki i co tam jeszcze. Za wszelką cenę starali się zrzucić odpowiedzialność za wychowanie córki na innych, zyskując przy tym czas na swoje zajęcia. I się jeszcze puszą, jacy to z nich zajebiści starzy. Nawet nie zauważą, kiedy mała zacznie pić, ćpać i się szlajać z tymi i tam gdzie nie powinna. I zacznie się lament, że my to dla ciebie wszystko, a ty niewdzięcznico takie rzeczy.
Spotykaliśmy się od kilku tygodni. Natka jest córką szefowej Lalki, pretensjonalnej sztywniary. Wspomniała mimochodem, że chce mała wysłać na lekcje gitary, a siostrzyczka zarekomendowała mnie, wiedząc doskonale jak nie lubię, gdy ktoś stara się organizować moje życie. Kasa jednak była przyzwoita i długo się nie opierałem, zwłaszcza, że sztywniara – Ela była zdrową dupą, a jej mąż sprawiał wrażenie totalnej cioty. To też miałem zamiar wykorzystać.
Dziewczynka z zaciśniętymi wargami wpatrywała się w nuty „Pojedziemy na łów”. Dźwięki wychodziły nieczysto. Natasza była sumienną 11-latką. Przykładała się do ćwiczeń, ale pomimo starań efekty były mizerne, tak samo, jak mizernym byłem pedagogiem. Chciałem ją czegoś nauczyć, ale zasób pomysłów się wyczerpywał. Miała malutkie dłonie i tyle. Wiedziałem, że u dzieciaków bardzo łatwo o rezygnację, ale ja nie chciałem sobie pozwolić na utratę tak łatwego dochodu i perspektywy dupczenia szefowej banku.
-Zróbmy sobie przerwę Natka - powiedziałem – Jak tam w szkole? - nie potrafiłem rozmawiać z dziećmi.
-W której?
-Eee... w podstawowej? - jak to w której.
-W podstawowej dooobrze. Dzisiaj dostałam piątkę z polaka za odpowiedź, a Szymczuk się zsikał, bo pani nie chciała go puścić do ubikacji.
-A to pizd...., - ugryzłem się w język. Natka się roześmiała. Ja też. – Jest ładna pogoda, jeśli masz ochotę możemy wyjść do parku, na trawę. Weźmiemy gitarę. Jak będziesz chciała to pograsz, a jak nie, to ja pogram Tobie. Co ty na to? – mała aż zesztywniała. Wbiła we mnie wzrok jak puszystego szczeniaczka i radośnie klasnęła w dłonie.
- No pewnie. Ty mi pograsz, a ja będę słuchała.
Siedliśmy pod drzewem. Było ciepło i przyjemnie wiało. Oparłem się o konar i nawet nie zapaliłem. Pogoda była tak przyjemna, że wyciąganie szlug wydawało się niemal profanacją. Natasza z uśmiechem, jakiego jeszcze u niej nie widziałem, siedziała na kucaka i robiła jakiś bukiecik z chwastów.
- Ile masz lat panie Dobro?
- Jestem tak stary jak gra Tetris.
- 25, tak? – mała była bystra.
- No nawet 26. – brzdąkałem sobie cicho melodię improwizowaną do rytmu szumiących gałęzi.
- Masz dziewczyne? – popatrzyła zalotnie.
- Nie Natka, nie mam.
- Dlaczego?
- Jeszcze tego nie wiesz, ale bycie z kimś jest o wiele trudniejsze niż gra na gitarze. – odłożyłem pudło i zapaliłem fajkę. – Po pierwsze bardzo trudno trafić na osobę, w której można się zakochać. Bardzo trudno. Poza tym nawet jak się już taką osobę znajdzie i szybko podejmie decyzję, że to właśnie ta, to trzeba się nauczyć wspólnie żyć, co też jest trudne.
- Eee, chyba nie jest takie trudne. Jak się kocha, to się kocha i już. Nie zakochałeś się nigdy? – powiedziała z troską i z lekkim niedowierzaniem.
- Byłem, tak mi się wydaje, sam nie wiem – popatrzyłem w górę. Przez gałęzie prześwitywało niebo, czyste, niebieskie i pogodne jak oczy Leny. Jezus, ależ ja ją kochałem. Niemal tak mocno jak teraz nienawidziłem.
- Powinieneś się zakochać.
- Jak będziesz miała 20 lat to może w tobie się zakocham, ok.?
- Hehe, ty będziesz już wtedy stary – mała to bystrzak. Też się zaśmiałem.
- Co ci zagrać?
- Pata Metheny. Moja mama mówi, że on pięknie gra i chce żebym ja też tak grała – stara ma przynajmniej dobry gust.
Zacząłem grać. Natka położyła się na boku i głaskała policzek swoim bukieckiem. Myślałem o Lenie. Zobaczyłem ją tańczącą w dyskotece. Miała warkoczyki jak Pippi, tylko, że blond i ubrana była cała na różowo. Była najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widziałem. Podszedłem do niej. Byłem przekonany, że mnie spławi, ale chciałem się zbliżyć, chociaż na chwilę. Próbowałem nawiązać rozmowę, ale było zbyt głośno. Pokazałem rękami, żebyśmy wyszli. Uśmiechnęła się.
Rozmawialiśmy do 6 rano. Każdy przechodzący facet oglądał się na nią z niedowierzaniem, że takie cudo tu. Bardziej pijani nawet wyznawali jej miłość, ale w sympatyczny sposób. Śmiała się wtedy i kładła głowę na moim ramieniu. Nikt nie ośmielił się zachowywać niedpowiednio, jakby się ośmielił wygryzłbym takiemu aortę.
Była 10 lat starsza ode mnie, wyjechała z kraju z mężem, zamieniając asystenturę na uniwerku na sprzątanie kibli w lokalu, do którego przychodzi wieczorami potańczyć. Dużo mówiła o mężu, który w jej relacjach okazywał się wyjątkowym facetem, o nieprzeciętnej osobowości i doświadczeniach. Dziennikarz śledczy z wilczym biletem. Polubiłem go.
Spotykaliśmy się niemal codziennie. Patrzyliśmy sobie w oczy i ciągle się śmieliśmy.
Raz odprowadzałem w nocy Lenę do domu. Zadzwonił do niej mąż i zapytał gdzie jest. Ona, że u koleżanki. On, żeby nie kłamała i rozłączył się. Skręciliśmy w boczną, ciemną uliczkę. Co chwila zatrzymywaliśmy się by się pocałować lub chociaż na siebie popatrzeć. Nagle Lena odwróciła się.
- Bartek idzie za nami.
W naszą stronę szedł mężczyzna. Nogi się pode mną ugięły. Facet był duży i nie miałem wątpliwości, że wkurwiony maksymalnie. Czekaliśmy aż podejdzie.
Wyciągnąłem rękę na przywitanie. Nie przyjął. Czerwony na twarzy, z żyła pulsującą na czole. Pięści zaciśnięte. Nawet nie popatrzył na Lenę, która stanęła w cieniu, jak tygrysica szykująca się do skoku.
- Dobrze się bawisz z moją żoną? – wysapał z pianą na ustach.
- Znakomicie. Twoja żona jest wyjątkowa.
- Jak możesz? – w jego oczach pojawiły się łzy. Wolałem żeby mi przylał, nawet bym się nie bronił, należy mu się. Nie wiedziałem jak zareagować.
- Przepraszam człowieku – mówiłem Lenie wcześniej żeby powiedziała Bartkowi od razu jak się sprawy mają, ona go zwodziła. Poczułem do niej żal. Facet zasługiwał na to by być wobec niego w porządku, przynajmniej na szczerość.
- Jesteśmy małżeństwem. Kochamy się. Jak możesz to niszczyć – łzy spływały mu po policzkach, trząsł się. Wyglądał żałośnie. Myślałem, że się porzygam.
Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do domu. Lena powiedziała mu, że ich związek jest skończony, że teraz chce być ze mną. Bartek zamknął się w łazience i rozbitym lustrem podciął sobie żyły.
Potem było coraz gorzej.
- Chodźmy już Natka.
- Dobrze – wstaliśmy i otrzepaliśmy spodnie - Pan tak pięknie gra. Też bym tak chciała.
Wziąłem mała za drobną, spoconą dłoń. Szliśmy przez park. Trzech dziadków drzemało na ławeczce siedząc ramie w ramie. Dalej, małe dziecko w wózku ciężko dyszało, co uchodziło uwadze opiekunki, leniwie czytającej kolorowe pismo. Obok gówniarzeria łapała gałęzie dębu i zwieszała się z podkurczonymi nogami, krzycząc jakby ich zarzynali. Dwie smukłe nastolatki śmignęły obok na rolkach, jedna przesłała mi buziaka. Odwróciłem się za nią, ona też, przez co wpadła na tą drugą i obie padły na asfalt raniąc sobie kolana. Znowu się zaczęliśmy śmiać.
Odprowadziłem małą do domu. Podarowała mi zmaltretowany bukiet i wsiadła do auta, którym ciotowaty ojciec zawiózł ją na lekcje jazdy konnej. Ela zaprosiła mnie na koniak, na co chętnie przystałem. Siadła obok mnie i gadając o pierdołach dmuchała mi w ucho. Pachniała odurzająco, miała czystą cerę, białe zęby i wypielęgnowane dłonie. Pieprzyła się doskonale. Po zabiegu dopiłem koniak i wyszedłem zostawiając ją z gołą dupą.
2
[quote]Pieprzyła się doskonale. Po
zabiegu dopiłem koniak i
wyszedłem zostawiając ją z gołą
dupą.[\quote] Aaaa! Ostatnie zdanie to totalne mistrzostwo. Szkoda, że byli już Bukowski czy Celine. Weź poczytaj bitników, jesteś jakby z tego samego teleturnieju. Dobrze, że przyjąłeś styl dosyć lapidarny. Wywaliłbym wszystkie określenia typu "piękna", sformułowania "najpiękniejsza istota". Nie pasuje do stylu, który dominuje. Jeśli już to jedno słowo ze stajni piękna, dobra i prawdy na pięć stron. Mam też wątpliwości co do rozmowy z małą o miłości. Za dużo banału. Weź to skróc albo daj tam jakieś niedomówienie, żart, soczysty konkret. Aha, była ubrana cała na różowo? Co na to path metheny?
zabiegu dopiłem koniak i
wyszedłem zostawiając ją z gołą
dupą.[\quote] Aaaa! Ostatnie zdanie to totalne mistrzostwo. Szkoda, że byli już Bukowski czy Celine. Weź poczytaj bitników, jesteś jakby z tego samego teleturnieju. Dobrze, że przyjąłeś styl dosyć lapidarny. Wywaliłbym wszystkie określenia typu "piękna", sformułowania "najpiękniejsza istota". Nie pasuje do stylu, który dominuje. Jeśli już to jedno słowo ze stajni piękna, dobra i prawdy na pięć stron. Mam też wątpliwości co do rozmowy z małą o miłości. Za dużo banału. Weź to skróc albo daj tam jakieś niedomówienie, żart, soczysty konkret. Aha, była ubrana cała na różowo? Co na to path metheny?
5
Nie można - regulamin zaprasza.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
6
Regulamin bardzo estetyczny, bardzo profesjonalnie wyglądają znaki parag. § Powinniście ich tam więcej umieścić, będzie jeszcze fajniejszy. Chciałem też zauważyć, że szef weryf. się myli. MOŻNA umieszczać w tym samym temacie kolejne frag., jak mówi pkt. 5- zostawia taką furtkę. Zresztą zapisana dowolność jest bez sensu. Użycie "Lub" z prawnego pkt. widzenia czyni przepis nie rygorystycznym a wariatywnym dopuszczającym kilka możliwości. Źle sformułowane. Ok, przymykam oko. Powiedzmy, że jest: jeśli kolejne części opowiadania nie są obszerne wklejamy je do tego samego tematu. Tutaj mamy zapis warunkowy czyli coś co prawdopodobnie chciano pisząc ten regulamin osiągnąć ale czegoś autorowi zabrakło. Dodam jeszcze, że "obszerność" warto zdefiniować jeśli ma istotny wpływ na przepis. No ale przy obecnej konstrukcji paragrafu 5 nie ma. Aha o ile się nie mylę jest obostrzenie, że nie można wrzucać tekstu częściej niż raz na tydzień.§ 5. Kolejne części dłuższych
opowiadań wklejamy do tego
samego tematu lub nowego
( jeśli są bardzo obszerne), lecz
dodajemy link do poprzedniej
części – nie jest to wymagane
jednak bardzo mile widziane
W regulaminie jest błąd - ten zapis powinien dawno zniknąć.
Zajmę się tym lada dzień.
Ostatnio zmieniony śr 30 cze 2010, 21:41 przez polish, łącznie zmieniany 1 raz.
7
Ela - jest wtrąceniem i powinno zostać wydzielone myślnikiem z obu stron.zwłaszcza, że sztywniara – Ela była zdrową dupą, a jej mąż sprawiał wrażenie totalnej cioty. To też miałem zamiar wykorzystać.
zapisujemy słownie: jedenastolatkąNatasza była sumienną 11-latką.
nawet w narracji po.r. takie powtórzenie nie powinno się zdarzyć.Chciałem ją czegoś nauczyć, ale zasób pomysłów się wyczerpywał. Miała malutkie dłonie i tyle. Wiedziałem, że u dzieciaków bardzo łatwo o rezygnację, ale ja nie chciałem sobie pozwolić na utratę tak łatwego dochodu i perspektywy dupczenia szefowej banku.
Nowa linijka. Narracja nie dotyczy dialogu, a cechy bohatera. Poza tym, będzie płynnie prowadzić czytelnika pomiędzy dialogiem.-Zróbmy sobie przerwę Natka - powiedziałem – Jak tam w szkole? - nie potrafiłem rozmawiać z dziećmi.
Myśl bohatera przenieść do nowej linijki. Poza tym, to jest pytanie i brakuje tam zapytajnika. Nie mieszaj narracji myślowej z dialogami innych uczestników.-Eee... w podstawowej? - jak to w której.
Wrzuciłeś całą scenę do jednego worka.[1]-A to pizd...., - ugryzłem się w język. [2]Natka się roześmiała. Ja też. – Jest ładna pogoda, jeśli masz ochotę możemy wyjść do parku, na trawę. Weźmiemy gitarę. Jak będziesz chciała to pograsz, a jak nie, to ja pogram Tobie. Co ty na to? –[3] mała aż zesztywniała.
[1] - tu masz przerwany dialog i narrację to opisującą. Jest dobrze.
[2] - Tu przeskakujesz na emocje dziecka - ale nadal trzymasz się wypowiedzi bohatera.
[3] - A w tym miejscu opisujesz reakcję, która jest efektem dialogu, nie jego częścią. Zobacz na zmiany przenoszenia:
-A to pizd.... - ugryzłem się w język.
Natka się roześmiała. Ja też.
– Jest ładna pogoda, jeśli masz ochotę możemy wyjść do parku, na trawę. Weźmiemy gitarę. Jak będziesz chciała to pograsz, a jak nie, to ja pogram Tobie. Co ty na to?
Mała aż zesztywniała.
wiadomo.Siedliśmy pod drzewem. Było ciepło i przyjemnie wiało. Oparłem się o konar i nawet nie zapaliłem. Pogoda była tak przyjemna,
słownie...- 25, tak? – mała była bystra.
z dużej - jako, że narracja nie dotyczy sposobu wypowiedzi.- Masz dziewczyne? – popatrzyła zalotnie.
i tu podobnie.- Jeszcze tego nie wiesz, ale bycie z kimś jest o wiele trudniejsze niż gra na gitarze. – odłożyłem pudło i zapaliłem
- Jak będziesz miała 20 lat to może w tobie się zakocham, ok.?
nie piszemy skrótami. Okej. Lub po angielsku, okay.
Taki sam błąd. Nowa linijka - to myśl bohatera. Zobacz:- Pata Metheny. Moja mama mówi, że on pięknie gra i chce żebym ja też tak grała – stara ma przynajmniej dobry gust.
- Pata Metheny. Moja mama mówi, że on pięknie gra i chce żebym ja też tak grała. Stara ma przynajmniej dobry gust.
a to już jakiś niezrozumiały skrót myślowy...Rozmawialiśmy do 6 rano. Każdy przechodzący facet oglądał się na nią z niedowierzaniem, że takie cudo tu.
Powtórzę to, co już pisałem. Świetnie opowiadasz - rzecz jasna, jest to doskonały obyczaj a prosty język ma swój urok. Jednak robisz błędy szkolne, że głowa mała. Tu, w tym fragmencie, widać to jak na dłoni: zapis lat, zapis myśli bohatera włączony w dialogi, duża masa powtórzeń. To są rzeczy do korekty. Ale, pomimo tych błędów, styl jest naprawdę ciekawy w swojej prostocie, trafny i łatwy w odbiorze. Bohater jawi się jak żywy, ma swoje uczucia i zachowania - bez zbędnego kombinowania oddziałuje na mnie. Tylko zacznij pracować nad tym, co piszesz - panuj nad tekstem.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
— Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
— Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
— Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
8
Dzięki Martinius. Twoje rady są naprawdę cenne. Będę większą uwagę zwracał na estetykę. Faktycznie, po edycji według Twoich zaleceń, tekst jest przejrzystszy i milej się go czyta. Pójdę dziś do biblioteki i wezmę coś o zasadach polszczyzny. Nie sądziłem że jestem taka noga w tej dziedzinie.
Jeszcze raz dzięki. Świetnie że jest takie miejsce jak weryfikatorium
Jeszcze raz dzięki. Świetnie że jest takie miejsce jak weryfikatorium

9
Wartko się czyta, spostrzeżenia obyczajowe znowu przemieszane z akcją, ale w tej części szybciej przechodzisz do akcji, poza tym tutaj wydają się służyć zarysowaniu konkretnej sytuacji.
Spostrzeżenia narratora a propos podejścia "wychowawczego" rodziców Natki aż w oczy biją trafnością - od razu widać, jakim człowiekiem jest narrator.
Świetne zakończenie rozdziałku, wprost poraża konkretem.
Podoba mi się zestawienie sielankowego obrazka rozmowy w parku z raczej mrocznymi wspomnieniami narratora. Tylko trochę w oczy gryzie mnie "różowa" Lena z kitkami jak Pipi, ale dziesięć lat starsza - zamiast być zjawiskowo piękna powinna wyjść śmiesznie.
Czekam na dalsze części.
P.S.
W pierwszej części narrator miał gdzieś jechać. To własnie na lekcję, czy może gdzieś indziej? Brak mi tutaj spójności fabularnej.
Spostrzeżenia narratora a propos podejścia "wychowawczego" rodziców Natki aż w oczy biją trafnością - od razu widać, jakim człowiekiem jest narrator.
Przyznaję, że w tym momencie zupełnie się zgubiłam. Kto komu co polecał, czyja siostrzyczka i kto organizował tu życie narratora. Doprecyzuj!Natka jest córką szefowej Lalki, pretensjonalnej sztywniary. Wspomniała mimochodem, że chce mała wysłać na lekcje gitary, a siostrzyczka zarekomendowała mnie, wiedząc doskonale jak nie lubię, gdy ktoś stara się organizować moje życie.
powinno być "w kucki" o ile mi się dobrze wydaje.siedziała na kucaka
Świetne zakończenie rozdziałku, wprost poraża konkretem.

Podoba mi się zestawienie sielankowego obrazka rozmowy w parku z raczej mrocznymi wspomnieniami narratora. Tylko trochę w oczy gryzie mnie "różowa" Lena z kitkami jak Pipi, ale dziesięć lat starsza - zamiast być zjawiskowo piękna powinna wyjść śmiesznie.
Byłoby fajnie, jakbyś zasygnalizował, że ten wyjazd z kraju prowadził do przyjazdu do kraju narratora. Ja w pierwszej chwili nie mogłam zrozumieć o co chodzi. Oczywiście idze się domyśleć, ale to przerywa bieg opowiadania.Była 10 lat starsza ode mnie, wyjechała z kraju z mężem, zamieniając asystenturę na uniwerku na sprzątanie kibli w lokalu, do którego przychodzi wieczorami potańczyć.
Czekam na dalsze części.
P.S.
W pierwszej części narrator miał gdzieś jechać. To własnie na lekcję, czy może gdzieś indziej? Brak mi tutaj spójności fabularnej.
11
[quote]- 25, tak? – mała była bystra.[\quote]
[quote]słownie...[\quote]
Ale każdą liczbę, nawet daty, np 1013- tysiąc trzynasty? W prozie spotykałem się raczej rzadko z zapisem słownym. Rozumiem, że autor może preferować zapis cyfrowy i wydawca to zaakceptuje ale chodzi mi czy w prozie jest to twardą regułą i czy odstępstwa od niej to po prostu rodzaj literackiej awangardy? Czy jeżeli autor tego tekstu, debiutant, bez dorobku, puściłby tekst do wydawnictwa z cyframi w tekście i czy z miejsca zostałby ten tekst uwalony? Może trochę odbiegam od tematu ale to interesująca kwestia.
[quote]słownie...[\quote]
Ale każdą liczbę, nawet daty, np 1013- tysiąc trzynasty? W prozie spotykałem się raczej rzadko z zapisem słownym. Rozumiem, że autor może preferować zapis cyfrowy i wydawca to zaakceptuje ale chodzi mi czy w prozie jest to twardą regułą i czy odstępstwa od niej to po prostu rodzaj literackiej awangardy? Czy jeżeli autor tego tekstu, debiutant, bez dorobku, puściłby tekst do wydawnictwa z cyframi w tekście i czy z miejsca zostałby ten tekst uwalony? Może trochę odbiegam od tematu ale to interesująca kwestia.
13
Aż się przy tym zakrztusiłam. Wiem, że to tylko niezgrabność i zjedzone "w", ale efekt piorunujący.tonik pisze:Wbiła we mnie wzrok jak puszystego szczeniaczka
Sztywny ten dialog. Coś chciałeś przekazać, ale zabrakło krzty emocji. Dodatkowo - zły zapis dialogu.tonik pisze:- Byłem, tak mi się wydaje, sam nie wiem[.] – [P]opatrzyłem w górę.
Jest dość sporo szkolnych błędów, w większości przytoczyli je poprzednicy, więc nie będę powtarzać. Masz lekkość pióra, potrafisz opowiadać, robisz to barwnie i wciągasz czytelnika w opowieść, ale brakuje ci warsztatu. Popracuj nad tym, a myślę, że nie trzeba będzie długo czekać na efekty. Podobało mi się, soczysty tekst, chociaż dialogi w poprzedniej części były lepsze - tu kwestia dopracowania, dobra narracja i bohater, który jest tak żywy, że aż chce się go szturchnąć.
Powodzenia w dalszym pisaniu.
Pozdrawiam,
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.
14
Dzisiaj jak to czytam to czuję się lekko zażenowany. Dzisiaj bym zrobił to inaczej i w nieco innym stylu historia będzie kontynuowana.
Pisanie idzie mi bardzo opornie. Jak już siądę to coś napisze, ale strasznie ciężko mi zasiąść.
Zdradzę, że fabuła całej historii jest niemal ostatecznie opracowana. Teraz na podstawie notatek, przejdę do pisania, potem do poprawek, potem to zakopie na pół roku za domem, wykopie i znowu będę poprawiał, ale liczę że będzie warto
pozdrawiam
dzięki za opinie
Pisanie idzie mi bardzo opornie. Jak już siądę to coś napisze, ale strasznie ciężko mi zasiąść.
Zdradzę, że fabuła całej historii jest niemal ostatecznie opracowana. Teraz na podstawie notatek, przejdę do pisania, potem do poprawek, potem to zakopie na pół roku za domem, wykopie i znowu będę poprawiał, ale liczę że będzie warto

pozdrawiam
dzięki za opinie