Kombinat

1
cześć. lubię czytać ale nigdy nic nie pisałem. dzisiaj się nudziłem w pracy to skrobnąłem trochę. przyszła mi do głowy konkretna fabuła a to co poniżej to jedynie wstęp. chętnie poznam Waszą opinię. z góry dziękuję

Kombinat

Obudził mnie nieprzyjemny smak w ustach, na który składało się wczorajsze alkohol i papierosy. Myjąc zęby zastanawiałem się, nie wiedząc czemu, dlaczego pomimo dwóch lat mieszkania w bloku nie poznałem żadnych sąsiadów. Z widzenia kilku sąsiadów kojarzę, ale bez żadnej zażyłości, wykraczającej poza zdawkowe „dzień dobry”. Nade mną żył starszy facet. Nazywałem go "niebieski ptak" bo sprawiał wrażenie wyjątkowo beztroskiej istoty. Niemal codziennie kręcił się po osiedlu bez celu, czy też z takim którego ja nie dostrzegałem, głównie przestając na parkingu z innymi lekkoduchami. Był sympatyczny, zapijaczony i chyba samotny. Tak samo jak kobieta mieszkającą obok. Też sama, już niemłoda. Wychodziła tylko z psem i była lekko stuknięta, bo słyszałem przez ścianę jak z nim gada. Zachowywała się jakby za każdym razem widziała mnie po raz pierwszy w życiu. Naprzeciwko mieszkała duża rodzina, sądząc po głosach dobiegających spoza zamkniętych drzwi. Nigdy ich nie widziałem. Patrzyłam na swoją twarz w lustrze i zastanawiałem, czy to przypadkiem nie jej wyraz jest powodem słabej komunikacji z najbliższym otoczeniem. Oczy zapadnięte i wiecznie mętne, uśmiech na ustach nienaturalny, raczej ironiczny niż serdeczny. Kiedyś koleżanka określiła go jako zawadiacki, ale ja bym go tak nie nazwał.
W lodówce pusto i śmierdzi, pomidor zgnił i przykleił się do szybki. Wyszedłem w klapkach. Wiosna rozkwitała w pełni. Pod trzepakiem siedzi dwóch panów popijając browarek i grzejąc twarz na słońcu. Obok, zaparkowane wózki ponad brzegi obładowane świeżo zdobytym, różniastym badziewiem. Sąsiadka w szmacianych rękawiczkach zbiera z rabatki wszystkie, głównie moje pety, ale widzę że uśmiecha się delikatnie pod nosem. Trawnik upstrzony psimi gównami znowu stał się miejscem radosnych zabaw dzieciarni. Na śmietniku , jeszcze tak niedawno, ktoś napisał czarnym sprayem „ Zimo Wypierdalaj”. Na twarzach widać ulgę, że w końcu wypierdoliła, zwłaszcza że to była kolejna w ostatnich latach zima stulecia. Wcześniej dresy przemykali niewidocznie między zaspami, teraz wylegują się na ławkach, część ma już nawet okulary przeciwsłoneczne. Na mojej drodze do spożywczaka, mijam siłownie, sklep monopolowy i centrum konferencyjno-weselne. Na tym ostatnim umieszczono w postaci graffiti podobiznę Krótkiego ( T stylizowane na krzyż ), kibica Wisły, co widać po białej gwieździe na piersi. Z domalowanej u dołu daty i stojących zniczy wynika że miał 20 lat i poległ w tym miejscu. Dzisiaj jak widzę, nieznani sprawcy domalowali Krótkiemu kutasy na twarzy i opisy typu cwel i pedał.

W sklepie grube i stare baby podają wędliny gołymi rękami. Skoro tak dbają o higienę to wątpię czy po sraniu myją ręce. Niby nic, też czasami nie umyję, ale jak macają te wszystkie kiełbasy wolę patrzeć w drugą stronę. Nieraz jak skroiły za dużo to pakowały plaster bez skrepowania do ust i obsługiwały klientów przeżuwając jak krowy pasze. Ręce mają wytłuszczone. Przejęty swoją pracą ochroniarz, a raczej dziadek w bojówkach, zawsze się na mnie patrzy jak na złodzieja. Wpatruje się we mnie jak wędkarz w spławik i niby to przypadkiem zawsze jest między tymi regałami co ja. Z wrodzonej przekory muszę coś podpieprzyć. Drobiazgi typu twaróg czy drożdże. Pokazywałem mu figę. Nadgorliwy kutas. To chyba ostatni z takich sklepów. Duży, stary, obskurny, jakiś taki lepki, nazywany DeEsEm. Skansen prawie, gdyby nie kasy fiskalne i taśma na której przesuwają się produkty. Niby spożywczy, ale można było też kupić blaszane wiaderko, patelnie a nawet taki babciny fartuch we wzorki. Rodzynek wśród okolicznych mega-super-hipermarketów.

Nad sklepem jest restauracja. Ten sam kaliber. Za ladą 60-letnia pudernica ze srebrnym zębem, a w kuchni, co widać przez otwarte drzwi, takie same stare baby jak na dole, palące kiepy bezpośrednio nad garnkami. Czasami zachodziłem tam zjeść coś ciepłego. Duże, wysokie pomieszczenie, około dwudziesty stolików z czerwonymi obrusami przy których nikt nie siedział i stojąca wiecznie na posterunku, szara i nieruchoma babcia klozetowa. Trwała jak posąg z nieobecnym wzrokiem wbitym w okno. Pożytek z niej był żaden, a przynajmniej niedostrzegalny.
Jak zamawiałem śmietanę do pierogów, dostawałem ją w szklance z metalowym uchwytem, na spodku i z łyżeczką. Jak herbatę. Pierogi z kolei „jak u mamy”
Kiedy wracałem, Krótkiego już zamalowywali jednolicie czarną farbą. Dlaczego czarną, a nie żółtą farba jak reszta tynku to nie wiem.

Nie zdążyłem zrobić kanapek jak wpadła Lalka. W zasadzie na imię miała Eulalia i stąd wielki kompleks, według mnie całkiem bezzasadny, bo to jedna z niewielu rzeczy jakie były w niej ładne. Została tak nazwana po babci. Stara Lalka mieszkała z kotem w dwupokojowym mieszkaniu w starej, pochylonej kamienicy. Jeden pokój był babki, drugi kota. Była zdrowo szurnięta, udawała czy też nie, że nikogo nie zna, z nikim nie rozmawiała, nie przyjmowała gości. Swoja drogą nikt o to nie zabiegał. Chyba nawet kot, bo gdy spacerowała z nim na smyczy po parku wyrywał się jak opętany, chcąc zapewne chociaż raz powędrować własnymi ścieżkami. Po śmierci okazało się że połowę pokoju kota zajmowały produkty spożywcze nabyte jeszcze przed transformacją ustrojową, tak jakby gromadziła zapasy na czas kryzysu, który nigdy nie nadszedł. Kot i babka zmarli jednocześnie, chyba ze starości. Na mieście wszyscy znali starą Lalkę i wiedzieli że jest psychiczna. Znajomi młodej Lalki wiedzieli czyją jest wnuczką i strasznie to wszystkich bawiło, oczywiście z wyjątkiem jej samej. Próbowała nadać sobie bardziej przyjemne przezwisko typu Dzika lub Czarna, ale nikt nie podchwytywał jej sugestii i niezmiennie, ku jej rozpaczy, pozostawała Lalką.
Wpadała do mnie zawsze niezapowiedziana, zwykle we wczesnych godzinach porannych, przed pracą. Była agentką Lichwy to jest sprzedawała produkty bankowe. Czuła się jak u siebie i to mi nie przeszkadzało, gorzej że wszystko przeszkadzało jej.
- Człowieku, ten kran cieknie już przez miesiąc. Ciężko odkręcić, wsadzić uszczelkę, czy coś? Czy czasu masz za mało? - z kranu rzeczywiście, nawet nie ciekło, tylko się lało, ale przyzwyczaiłem się do zakręcania głównego zaworu. Uszczelki wymieniłem, ale nic nie dały. Kupiłem inny kran, to okazało się że jest coś takiego jak rozstaw śrub, a w tym co nabyłem rozstaw jest inny i nie pasuje. Głupio mi było zwracać do sklepu to wystawiłem na Allegro. Oszczędzając wodę, włączałem zmywarkę oraz pralkę i jednocześnie się kąpałem.
Zwykle puszczałem sobie jej utyskiwania mimo uszu. Szkoda mi było się z nią kłócić, bo i tak była wiecznie pokrzywdzona. A to przez chłopaka, którego nie może sobie znaleźć, a to przez szefa, który nie docenia jej mrówczej pracy, a to przeze mnie...
- Jutro jedziemy, więc nie wykręcaj żadnych numerów. - powiedziała wycierając ręce. Pamiętałem, ale żyłem złudną nadzieją, że ona zapomni. Niedoczekanie.
Jadłem kanapkę i aż się wzdrygnąłem, na myśl, że może pochłaniam przemyconą pod paznokciem kozę z nosa starej ekspedientki. Ze wstrętem przełknąłem i łapczywie popiłem herbatą parząc podniebienie.
-Bądź na PKP przed 9, bilet już ci kupiłam.
-Będę, bez obaw. - może kolejarze zaczną strajkować, albo chociaż Lalka nogę złamie a ja zaproponuje jej opiekę. Chociaż nie, wtedy będę musiał sam pojechać, a to dopiero będzie trauma. Będę – powtórzyłem z rezygnacją.

2
-Bądź na PKP przed 9, bilet już ci kupiłam.
Z domalowanej u dołu daty i stojących zniczy wynika że miał 20 lat i poległ w tym miejscu.
W opowiadaniach wszelakie liczby piszemy SŁOWNIE.

Ogólnie tekst nawet ciekawy jak dla mnie, ale zauważyłam sporo błędów interpunkcyjnych. Musisz nad tym popracować. Zaś jeśli chodzi o dialogi, porób odstępy po myślnikach - w ten sposób łatwiej będzie czytać.
A, i jeszcze oznacz, jaki to gatunek opowiadania, bo nic o tym nie wiadomo.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

3
Obudził mnie nieprzyjemny smak w ustach, na który składało się wczorajsze alkohol i papierosy.
a może:
Obudził mnie nieprzyjemny smak w ustach, na który składały się wczorajszy alkohol i papierosy.
[1]Myjąc zęby zastanawiałem się, nie wiedząc czemu, dlaczego pomimo dwóch lat mieszkania w bloku nie poznałem żadnych [2]sąsiadów. Z widzenia kilku [2a]sąsiadów kojarzę, ale bez żadnej zażyłości
[1] - Wychodzi, że zastanawiał się, nie wiedząc o tym - skąd by wiedział, że się zastanawia? Zmieniłbym : bez wyraźnej przyczyny
[2] - powtórzenie. Poza tym, dałbym tu zaimek (wiem, zazwyczaj ich się unika, ale w tym wypadku wprowadzi pewien ogół, ale domyślny dla zdania poprzedzającego).
W lodówce pusto i śmierdzi, pomidor zgnił i przykleił się do szybki. Wyszedłem w klapkach.
tu mi brakuje zależności, pomiędzy zdaniami. Czy aby nie uciąłeś coś, co by tłumaczyło, dlaczego: wyszedł bo pomidor przykleił się do szybki?
(swoją drogą, niezły babol)
Stara Lalka mieszkała z kotem w dwupokojowym mieszkaniu w starej, pochylonej kamienicy.
wiadomo.
nawet nie ciekło, tylko się lało, ale przyzwyczaiłem się do zakręcania głównego zaworu. Uszczelki wymieniłem, ale nic nie dały. Kupiłem inny kran, to okazało się że jest coś takiego jak rozstaw śrub, a w tym co nabyłem rozstaw jest inny i nie pasuje.
taka dygresja - chyba opisałeś mój dom, nie wiedząc o tym :)
- Jutro jedziemy, więc nie wykręcaj żadnych numerów. - powiedziała wycierając ręce.
bez kropki - narracja dotyczy mowy/sposobu wymowy - nie dajemy kropeczki.

Masz ciekawy, gawędziarski styl prowadzenia narracji. Przemycasz dużo z otoczenia, tworząc w ten sposób pewnego rodzaju widokówkę z miejsc, w których przebywa bohater. Blokowisko, trzepak, sklep, ludzi - sportretowani bardzo dobrze. Ale to tyle pochwał, bo w tekście jest cała masa literówek, brak akapitów (blok tekstu!) i brakuje polskich znaków, a do tego dochodzi fatalna interpunkcja. Gdybyś poprawił, oczyścił ten fragment (w tym z powtórzeń), czytało by się znakomicie. Narracja pierwszoosobowa ma to do siebie, że jest dużo łatwiejsza i można się wykazać w gaworzeniu. Tobie wyszło. Tekst dobry, ale do poprawki. Ogólnie, lubię poczytać obyczaj, a tutaj ta obyczajowość stoi na mocnym poziomie.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
kraków? jeśli tak to dokładnie znam miejsce o którym piszesz. :)
Nie będę udzielał rad a propo gramatyki i interpunkcji bo nie jest to moją mocną stroną; jest kilka topornych zdań, ale po naniesieniu poprawek tekst będzie świetny.
jeśli jest to twój pierwszy tekst ( nic nie pisałeś? ) to jestem pod wrażeniem.

czekam na ciąg dalszy :)
http://przyzwoity.blogspot.com http://bookowiec.blogspot.com

5
Tytuł zapowiadał coś dobrego. Przyznaje, że jest to jedna z lepszych rzeczy jakie czytałem na forach literackich. Żadnych gremlinów, wiedźmianów, władców bransolet, Styl tego fragmentu to taki Stasiuk - metafizyka + spostrzegawczość Hugo Badera. Do tego teren Nowej Huty jako temat jest bardzo dobrym posunięciem. Minusy to brak wyczucia w prowadzeniu narracji. Czasem trzeba przeskoczyć na jakiś interesujący motyw ( scena w sklepie mięsnym) maksymalnie go wyeksploatować, uchwycić szerszą perspektywę, np. wyobrażenie o sklepie mięsnym Nowego Tomyśla i Wałcza, Sklepy Mięsne Polski A kontra Sklepy Mięsne Polski B, paprykaż (też występują w mięsnych) szczeciński na pasztet podlaski a później anegdota o Starzejącej Się Polskiej Gwieździe Ale Z Klasą, która zaliczyła rolę w reklamie pasztetu i spiąć to klamrą, że jedna wędliniara (sprzedawczyni) jest trochę do niej podobna i ciekawe czy jej to klienci mówią. Repertuar zwodów literackich autora jest trochę jak repertuar dryblingów Wojciecha Łobodzińskiego, który ma jeden zwód, a pisząc prawdę, zwód zwodem nie będący. Tzn. autor szkicuje obraz rzeczywistości w której się znajduje i ten opis jest wszystkim. Trzeba to wzbogacić, częściej wplatać dialog, hamować narrację i przyspieszać, gubić czasem czytelnika a później z lekceważącym uśmiechem po niego wracać i pogląskać, wprowadzić jakieś zdanie powtarzające się, dodać językowi maniery, czegoś charakterystycznego. Na razie, bardzo wysoko oceniam- 4.0 na 10.0, czyli solidny chleb razowy.
Obrazek

6
Cześć. Dzięki za opinię i poświęcony czas. Pozytywne komentarze cieszą. Uwagi wezmę do serca i postaram się staranniej podchodzić do pisania. Przyznaje że gramatyka nie jest moją mocną stroną, ale będę nad tym pracował.

@serena: jeśli chodzi o cyfry, to pisze je świadomie. może i to głupie ale taki zapis jest dla mnie czytelniejszy.
@martinius: wielkie dzięki za dokładniejsze przyjrzenie się składni. Z interpunkcją nie lubimy się ze wzajemnością. Tekst napisałem w zasadzie z marszu. Przeczytałem go tylko raz. Na przyszłość będę pamiętał, żeby staranniej przygotować materiał przed pokazaniem go gdziekolwiek.
@O( świetny nick :) : tak, to Kraków:) tak, nic nie pisałem wcześniej, ale teraz to się zmieni. Nie zdawałem sobie sprawy, że to taka frajda. Napisałem część drugą, ale z zamieszczeniem poczekam, ze względu na to co napisałem wyżej do Martiniusa
@polishbritpoper: nie czytałem Stasiuka, ani Badera, więc nie wiem czy dobrze...
niemniej dzięki za miłe słowa.

pozdrawiam
http://przyzwoity.blogspot.com

8
Przedstawiasz ciekawy obraz raczej przygnębiające społeczności, z głównym bohaterem stanowiącym niezłego jej reprezentanta. Ładnie ujęte spostrzeżenia obyczajowe i krytyczne nastawienie narratora do samego siebie dobrze podkreślają realistyczne podejście do szarej codzienności.

W trakcie czytania nasunęło mi się jednak kilka uwag:

1. Jak ktoś rozmawia z psem, to chyba ni koniecznie jest stuknięty- to dość częsta "przypadłość" u właścicieli czworonogów, o ile mi wiadomo. :)

2.Bardzo dużo opisu i prawie właściwie brak akcji. Rozumiem, że ma to być "wstęp", jednak ja chyba już zawsze pozostanę zwolenniczką tezy, że pisarz ma pokazywać, a nie opisywać, a to już duża różnica.

3.Mieszasz czas przeszły i teraźniejszy, a to zmniejsza płynność narracji i przejrzystość tekstu. Chwilę zajmuje poukładanie sobie, co kiedy się dzieje bądź działo.

4. Trochę błędów interpunkcyjnych i stylistycznych, kilka literówek.

5.
Nie zdążyłem zrobić kanapek jak wpadła Lalka.
Moim zdaniem powinno być raczej "gdy" lub "kiedy".

Ogólnie zapowiada się ciekawie.
http://www.jezabeel.host22.com

9
Piszesz tak, że mimo błędów nie mogłam się oderwać aż do końca. Nie przepadam za tego typu tekstami, ale wciągnęło mnie. Pokazałeś mi uchwycony amatorską kamerą obraz zwykłych ludzi i to było dobre. Takie reportażowe spojrzenie podziałało na wyobraźnię. W sumie podobne osiedla można znaleźć na obrzeżach każdego miasta, więc i bohater staje się automatycznie bliższy. Może i go nie polubię, ale chcę wiedzieć co dalej z nim będzie się działo. Nie przeszkadzał mi brak pędzącej akcji, nie nudziłeś, mogłam spokojnie przyglądać się światu oczyma bohatera. Za to plus i to duży, szczególnie że jesteś początkującym.
Kiedy podszkolisz się w warsztacie i autokorekcie, czytanie twoich tekstów będzie samą przyjemnością.
Pozdrawiam,
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.

10
Piszesz nieźle jeśli chodzi o opisywanie otoczenia. Momentami miałem ubaw. Np z:
tonik pisze:W sklepie grube i stare baby podają wędliny gołymi rękami. Skoro tak dbają o higienę to wątpię czy po sraniu myją ręce. Niby nic, też czasami nie umyję, ale jak macają te wszystkie kiełbasy wolę patrzeć w drugą stronę. Nieraz jak skroiły za dużo to pakowały plaster bez skrepowania do ust i obsługiwały klientów przeżuwając jak krowy pasze. Ręce mają wytłuszczone. Przejęty swoją pracą ochroniarz, a raczej dziadek w bojówkach, zawsze się na mnie patrzy jak na złodzieja.
...no właśnie ;)

Dobre początki. Pisz dalej, pokazuj co tam naskrobałeś, chętnie poczytam.

11
Dzięki. Fajnie że się podoba. Historia Dobrosława jest kontynuowana, ale mam opory przed wrzucaniem fragmentów na gorąco, bo wolę odczekać, popatrzeć z innej strony, pozmieniać na spokojnie.
Swoją drogą, bardzo mało czasu poświęcam na swoje nowe hobby :(
Pisz dalej, pokazuj co tam naskrobałeś, chętnie poczytam.
http://2099.pl/resztka/prosta-historia

to zamieściłem właśnie na gorąco, to już niech zostanie :)
http://przyzwoity.blogspot.com
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”