Uszkodzony [miniatura]

1
Jedna drastyczna scena, dlatego ostrzegam nieletnich, że może zawierać treści dla nich niedozwolone.

Uszkodzony

      Operacja dziewczynki przebiegła pomyślnie, jak wiele innych w tym tygodniu. Jej rodzice czekali na niego, wyszedł do nich i powiadomił o sukcesie, guz został wycięty w całości. Był wyczerpany, jeszcze dwadzieścia lat temu uratowałaby go kawa i pączek, teraz zmęczenie opadło na barki zmuszając do snu. Po każdym zabiegu jego ręce drżały lekko, jakby stres czekał na koniec, pozwalając by cięcia skalpelem były idealne.
      Postanowił wrócić do domu, nie był tam od dawna, przyzwyczaił się do drzemania w szpitalnych łóżkach. Mieszkał sam, w małych i praktycznie udekorowanych pomieszczeniach. W drodze powrotnej zastanawiał się, czy nie kupić sobie jakiegoś zwierzęcia, wypełniłoby pustkę w jego istnieniu, miałby powód by częściej wracać na noc do mieszkania. Stanął przed bramą i pociągnął za klamkę, drzwi zawsze były otwarte, jego oczom ukazał się ceglany mur. Przez dłuższą chwilę patrzył na niego zaskoczony, w końcu odwrócił głowę w kierunku podwórza i zawołał do mężczyzny palącego papierosa:
      - Co to ma być?
      Ten, tylko wzrószył ramionami i oddalił się nieśpiesznie.
      - Jestem zmęczony, to wszystko.
      Przetarł oczy i spojrzał raz jeszcze, lecz nic się nie zmieniło. Uznał, że jedynym bezpiecznym miejscem będzie szpital, jego prawdziwy dom. Rozmyślał nad implikacjami tego co zobaczył, zrozumiał, że to z czym walczył od lat, mogło spotkać i jego. Guz mózgu, powtarzał te słowa jak mantrę, choć doświadczenie podpowiadało mu, że to nie może być prawda, przecież zauważyłby objawy. Przeszedł przez park i wszedł bocznym wejściem, ku jego zaskoczeniu na oddziale panowała cisza. Zwykle w tym miejscu krzątali się pacjenci, ich rodziny czy chociaż pielęgniarki. Dotarło do niego, że w parku również nie widział żywej duszy, przecież tam zawsze bawiły się dzieci. Przebiegł przez korytarz, dotarł do miejsca w którym rozmawiał z rodzicami małej Alice, nie było po nich śladu, ręce drżały mu coraz bardziej, czuł jak lewa strona jego twarzy sztywnieje, pierwszy raz w swoim życiu był tak przerażony, mimowolnie zaczął krzyczeć.
      Na moment oślepiło go światło, ktoś stał przed nim trzymając w ręku latarkę, jego twarz zdawała się znajoma.
      - Deckard?
      Wspomnienia wróciły, jakiś czas temu ten człowiek przeprowadził na nim test Voight-Kampffa, ale coś poszło nie tak i zdołał mu uciec. Odpowiedzią na jego pytanie był huk wystrzału, pocisk przeleciał przez oko i wbił się w mózg. Przed upadkiem zamigotał mu w umyśle obraz sypiącego się tynku z przeżartych czasem ścian.
Bo sztuka to magia, a magia nie zawsze jest biała
[img]http://img127.imageshack.us/img127/1844/warhammer40kchaosuserba.jpg[/img]

2
Siewca pisze:Operacja dziewczynki przebiegła pomyślnie, jak wiele innych w tym tygodniu. Jej rodzice czekali na niego, wyszedł do nich i powiadomił o sukcesie, guz został wycięty w całości.
To jest źle posklejane pod względem optycznym - pierwsze zdanie powinno być wyraźnie oddzielone od drugiego. Bo drugie nie jest względnym stwierdzeniem - ono pośrednio czy bezpośrednio otwiera akcje.
Siewca pisze:Postanowił wrócić do domu, nie był tam od dawna, przyzwyczaił się do drzemania w szpitalnych łóżkach.
Siewca pisze:Stanął przed bramą i pociągnął za klamkę, drzwi zawsze były otwarte, jego oczom ukazał się ceglany mur.
Spróbuj może rozbijać takie zlepki na dwa, trzy zdania?
Siewca pisze:Ten, tylko wzrószył ramionami i oddalił się nieśpiesznie.
Ekhem...
Stanął przed bramą i pociągnął za klamkę, drzwi zawsze były otwarte, jego oczom ukazał się ceglany mur. Przez dłuższą chwilę patrzył na niego zaskoczony, w końcu odwrócił głowę w kierunku podwórza i zawołał do mężczyzny palącego papierosa:
- Co to ma być?
Ten, tylko wzrószył ramionami i oddalił się nieśpiesznie.
- Jestem zmęczony, to wszystko.
Przetarł oczy i spojrzał raz jeszcze, lecz nic się nie zmieniło. Uznał, że jedynym bezpiecznym miejscem będzie szpital, jego prawdziwy dom. Rozmyślał nad implikacjami tego co zobaczył, zrozumiał, że to z czym walczył od lat, mogło spotkać i jego. Guz mózgu, powtarzał te słowa jak mantrę, choć doświadczenie podpowiadało mu, że to nie może być prawda, przecież zauważyłby objawy.
A to wszystko bez emocji - zbyt proste. Pisane zdecydowanie na skróty.


Powiem wprost: za cholere mi się to nie podoba.
Szukasz wyraźnej drogi na skróty, łapiąc się najprostszych, powiedziałbym najprymitywniejszych wzorców, co nie jest dobre. Za nic w świcie nie przyglądaj się kopiującym idiotom, którzy przybierają jedną z tych kretyńskich min wierząc, że chłam stanie się czymś wyjątkowym. Szukaj, stary, swojej drogi. I nie choć tunelami - lepiej się wspinać, wymijać chwiejące się drzewa - robić to latami. Może zostaniesz tarzanem?

3
Zastanawiam się, czy te długie zdania - jakby na siłę sklejane wbrew ich naturze - mają jakieś drugie znaczenie, bo jest ich w tekście dużo. Ja osobiście nastawiałabym zdecydowanie więcej kropek.

Tekst urwany jest w dobrym momencie - niczym w serialu telewizyjnym- wzbudzając zainteresowanie co wydarzy się dalej.

4
Zastanawiam się, czy te długie zdania - jakby na siłę sklejane wbrew ich naturze - mają jakieś drugie znaczenie, bo jest ich w tekście dużo. Ja osobiście nastawiałabym zdecydowanie więcej kropek."- no pięknie... kolejny zboczeniec... Zmierzymy się na język polski teraz, czy zaspokoisz się onanizmem zdań?
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

7
Witaj! Z jakiejś przyczyny ("SF" pewnie zaważyło) postanowiłem przeznaczyć mój pierwszy post na forum (nie licząc powitalni) właśnie Tobie. Jednak ostrzegam! Bywam hipokrytą...

Siewca pisze:
Uszkodzony

Operacja dziewczynki przebiegła pomyślnie, jak wiele innych w tym tygodniu. Jej rodzice czekali na niego, wyszedł do nich i powiadomił o sukcesie, guz został wycięty w całości. Był wyczerpany, jeszcze dwadzieścia lat temu uratowałaby go kawa i pączek, teraz zmęczenie opadło na barki zmuszając do snu. Po każdym zabiegu jego ręce drżały lekko, jakby stres czekał na koniec, pozwalając by cięcia skalpelem były idealne.
Przeredagowałbym ten akapit w sposób następujący:

Operacja dziewczynki, jak i wiele innych operacji w tym tygodniu, przebiegła pomyślnie. Jej rodzice [długo] na niego czekali, a kiedy [wreszcie] do nich wyszedł, [bez chwili wahania] powiadomił o sukcesie. Guz został wycięty (a może "usunięty"?) w całości. Był wyczerpany. Dwadzieścia lat temu*, [z pewnością] uratowałyby go kawa i pączek. Teraz [jednak] zmęczenie opadło na barki. Ogarnęła go senność.** Po każdym zabiegu jego ręce drżały lekko, jakby stres czekał na koniec, pozwalając by cięcia skalpelem były idealne.***

*"Jeszcze dwadzieścia lat temu", hmm... "Jeszcze wczoraj" - OK. "Jeszcze w ubiegłym roku" - OK. "Jeszcze kilka lat temu" - też nawet OK. Jednak dwadzieścia lat, to szmat czasu. "Jeszcze", które włożyłeś w to zdanie, automatycznie sugeruje, iż jest to albo celowy zabieg, którego rola to przybliżenie odbiorcy pewnych cech, czy "właściwości" głównego bohatera (takich jak na przykład jego długowieczność, bądź odmienna percepcja czasu); albo zwyczajnie, nie do końca przemyślane stwierdzenie. Stawiam na drugą opcję.

**Można w drugą stronę: "Kawa i pączek pomogłyby może dwadzieścia lat temu, jednak teraz okazał się zupełnie bezbronny wobec zmęczenia, które ogromnym ciężarem opadło na jego barki. Ogarnęła go sennośćł.

***Podejrzany szyk zdania. Nie podoba mi się.

Natomiast, odnośnie całości utworu, przychylam się do opinii przedmówców. Bezimienni bohaterowie są niewyczerpanym źródłem zaimków, ale i to można obejść...

Pozdrawiam!
"Smakuj brzmienie języka, zbieraj rodzące się neologizmy i notuj kolejne interpretacje idiomów. Smakuj brzmienie języka: on, odbiciem istniejącej umowy społecznej, opowie ci, w którą stronę zmierza gra znaczeń."
J. Dukaj

8
Jej rodzice czekali na niego, wyszedł do nich i powiadomił o sukcesie, guz został wycięty w całości.
w tym miejscu narracja jest dopowiedzeniem i należałoby to oddzielić myślnikiem, o tak:
Jej rodzice czekali na niego, wyszedł do nich i powiadomił o sukcesie - guz został wycięty w całości.
Mieszkał sam, w małych i praktycznie udekorowanych pomieszczeniach.
Koślawo to brzmi. Nie mieszkaniu, domu, tylko w pomieszczeniach i na dodatek nie urządzonych, a udekorowanych (przyozdobionych?).
Stanął przed bramą i pociągnął za klamkę, drzwi zawsze były otwarte, jego oczom ukazał się ceglany mur.
ty chyba tak specjalnie łączysz dwa zdania w jedno (i nie tylko w tym miejscu). Tu masz wyraźne trzy części: plastyczny opis, odnośnik sytuacyjny w czasie, i to co zobaczył (czyli dalsza część). Zobacz na zmiany:
Stanął przed bramą i pociągnął za klamkę (drzwi zawsze były otwarte) i jego oczom ukazał się ceglany mur. Teraz wstawka narracyjna jest wydzielona i pochodzi z poza kadru, a druga część zdania jest naturalnie przylepiona spójnikiem.
Przebiegł przez korytarz, dotarł do miejsca w którym rozmawiał z rodzicami małej Alice, nie było po nich śladu, ręce drżały mu coraz bardziej,
i znów to samo - zdania są rwane. Tam powinno znaleźć się: lecz

Taka alternatywa-odnoga Łowcy Androidów i odwieczne pytanie, czy jest człowiekiem czy też robotem (tu nieświadomym swojego jestestwa maszynowego). Bardzo trudny i fascynujący zarazem temat, który można wałkować na tysiąc sposobów i nigdy go nie wyczerpać. Tobie nie udało się stworzyć namiastki klimatu - narracja sztuczna, plastyka słaba, akcja nijaka - wszystko, co mocne leży w powieści Dicka i tyle. Nie podobało mi się takie wykonanie.

EDIT:
agalilla pisze:[1]tekst pozbawiony jest pointy, [2]brzmi jak fragment czegoś. [3]masz kiepski warsztat, robisz podstawowe błędy. [4]proponuję poczytać poradnik Feliksa W. Kresa "Kącik złamanych piór", można go jeszcze znaleźć w sieci. pozdrawiam
Pierwszy raz, odkąd tu jestem, odnoszę się do wypowiedzi czytelnika:
[1] - Pointa jest, i to głęboka - trzeba niestety być oczytanym, aby to załapać (bo świat Dicka jest wielowarstwowy)
[2] - To jest zamknięta całość od "a" do "z".
[3] - Warsztat nie jest kiepski, a jedynie skromny.
[4] - rzucanie linków/odnośników to najgorsza forma pomocy. Czy pan Kres czytał owy tekst i nanosił poprawki, pracował z autorem nad treścią i/lub pomagał mu w procesie naprawczym? Nie, i dlatego nie każdemu owa rada (linkowa) może się przysłużyć.

Powyższe zdecydowałem umieścić dla ogółu czytających - zamiast wysyłać na PW.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

9
Jej rodzice czekali na niego, wyszedł do nich i powiadomił o sukcesie, guz został wycięty w całości.
Zbyt dużo upchałeś w jednym zdaniu, dlatego całość to relacja całkowicie wyzuta z emocji. Trochę jak telegram.
Do tego drugie zdanie miniatury, a ty trzy razy piszesz to samo: udana operacja = sukces = guz wycięty w całości.
Był wyczerpany[.] [J]eszcze dwadzieścia lat temu uratowałaby go kawa i pączek, teraz zmęczenie opadło na barki zmuszając do snu
To powinny być dwa zdania. Koślawe to. Sugeruje, że zasnął natychmiast, na stojąco.
Stanął przed bramą i pociągnął za klamkę, drzwi zawsze były otwarte, jego oczom ukazał się ceglany mur.
Skoro tak, to po co ciągnął za klamkę? Napisz inaczej, że nigdy ich nie zamykał na klucz, albo w ogóle zrezygnuj z tego. Nie wydaje się to istotną informacją. Ważny jest mur za drzwiami, a nie niezamykanie na klucz.
Przeszedł przez park i wszedł bocznym wejściem, ku jego zaskoczeniu na oddziale panowała cisza. Zwykle w tym miejscu krzątali się pacjenci, ich rodziny czy chociaż pielęgniarki.
Pacjenci z reguły leżą w łóżkach, nie powinni krzątać się po korytarzach.
Wspomnienia wróciły, jakiś czas temu ten człowiek przeprowadził na nim test Voight-Kampffa, ale coś poszło nie tak i zdołał mu uciec.
Testowi czy człowiekowi?

Dużo pracy przed tobą. Tworzysz przydługie zdania, które w żaden sposób nie wiążą się ze sobą, a zamiast kropek i spójników używasz przecinków, jakbyś się bał pooddzielać to, co należy do odczuć bohatera od reszty wydarzeń.
Czytając, miałam wrażenie, że bohater jest odurzony jakimiś środkami. Jego myśli są beznamiętne, całe otoczenie jak papierowa makieta. Puenta też nie jest dość wyraźnie zaznaczona. Coś poszło nie tak w czasie testu czy dla bohatera? Bo można zinterpretować dwojako: niesłusznie uznano, że jest tym kim jest lub faktycznie nim był. Może nie rozumiem dlatego, że tematyka jest mi obca.
Pracuj nad warsztatem, pisz dużo i nie bój się interpunkcji. ; )
Pozdrawiam,
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”