Dzień wiosenny

1
Witam. Temat pewnie oklepany, ale ważne by się czytało dobrze ;) Zapraszam do lektury:

_____To była kolejna deszczowa sobota. Deszcz leniwie bębnił o szyby i stukał w blaszany parapet. Siedziałem wtedy przy biurku wsłuchany, pogrążony w myślach. Ciśnienie było zbyt niskie, a może za wysokie, nie wiem, nigdy się na tym nie znałem. Byłem humanistą, jedyne co wtedy widziałem to szarość. Ciężkie, deszczowe chmury, smugi na szybach i ściany, dawno nie odmalowane, bardziej szare, niż białe. Oraz ja. Pochylony, słuchający skrzypiącej podłogi, od czasu do czasu bębniący palcami o blat. Ach, tak i jeszcze brzoza. Rośnie za oknem do dziś. Wówczas krople kapały na liście, spływały po gałęziach, wzbudzały przyjemny szelest. Odgłos deszczu, miarowy, lecz nie jednostajny. Odgłosy starego domu. To wszystko wokół było jak sen. Wtedy postanowiłem, że się do Ciebie odezwę.
_____To było kolejne wiosenne popołudnie. Stałem pośród oparów delikatnej mgły, starając się Ciebie wypatrzeć. Lekko dżdżyło, kiedy wyłoniłaś się nagle z jednej z alejek. Byłaś ubrana w biały płaszcz, powitałaś mnie uśmiechem. Zakochałem się w tym uśmiechu. Od pierwszej chwili, kiedy Cię ujrzałem. Uśmiechałaś się przy każdej okazji. Wiedziałem, że jesteś tą jedyną. Najwspanialszą na świecie. Ale nie dałaś mi tego powiedzieć. Unikałaś komplementów. W głębi ducha cieszyłem się z kiepskiej pogody, miałem nadzieję, że zechcesz stanąć blisko mnie pod moim wielkim, brunatnym parasolem. Ale Ty twierdziłaś, że nie pada na tyle mocno, żeby rozkładać parasol. Spytałem, czy jest Ci zimno. Przytaknęłaś. Chciałem otulić Cię moim płaszczem, lecz odmówiłaś. Chciałem Cię przytulić, lecz odskoczyłaś w tył obdarowując mnie swoim uśmiechem. Traktowałaś to jak zabawę. Od początku trzymałaś mnie w pewnym dystansie, nie pozwalałaś za bardzo się zbliżyć. Byłaś niedostępna. Jednak byłaś blisko. Zawsze byłaś.
_____To było kolejne spotkanie, lecz już nie takie jak kiedyś. Jak zwykle zjawiłaś się, obdarowując mnie swoim uśmiechem. Podeszłaś tanecznym krokiem. Po raz kolejny powiedziałem Ci, że Cię kocham, po prostu, bez ubierania tego w piękne słowa. Odpowiedziałaś smutnym uśmiechem. Pochyliłaś się, chciałaś dotknąć mego policzka, jednak wiedziałaś, że nie możesz. Ze smutkiem spoglądałem na Ciebie, kiedy odchodziłaś. Miałem nadzieję, że to nie jest nasze ostatnie spotkanie. Chciałem, abyś znowu mnie odwiedziła, kolejnej nocy i każdej następnej. Teraz słowa nie były nam już potrzebne. Rozumieliśmy się bez nich. Kochałem Cię całym sobą. Jednak dystans się powiększył.
_____To był wtorek, dokładnie pamiętam ten dzień. Było ciepło, bezwietrznie, świeciło słońce. Odeszłaś bez wyjaśnienia. To nie był dobry dzień. Pełen smutku, łez i uczucia pewnej pustki. Jasność za oknem krzyżowała się z ponurą szarością moich uczuć. Od tamtej pory wszystko zbladło i nawet do teraz nie odzyskało swych poprzednich kolorów. Znowu siedzę przy biurku, jednak wokół panuje cisza. Słońce prawie już zaszło, pokój powoli pogrąża się w półmroku. Zamykam oczy i o niczym nie myślę. Czekam tylko z nadzieją. Czekam, aż znów do mnie przyjdziesz.

2
Saint pisze:Siedziałem wtedy przy biurku wsłuchany, pogrążony w myślach.
Nie jestem polonistą, ale zastanawiam się, czy w myśli można się wsłuchać... pogrążyć na pewno, ale wsłuchać?
Saint pisze:Byłem humanistą, jedyne1 co wtedy widziałem2 to szarość.
1, 2 przecinki :)
Saint pisze:Ach, tak i jeszcze brzoza.
Przecinek, zdaje się, za "tak" powinien się przenieść :)
Saint pisze:Byłaś ubrana w biały płaszcz,1 powitałaś mnie uśmiechem.
Zakochałem się w tym uśmiechu.2 Od pierwszej chwili, kiedy Cię ujrzałem.
Mała niekonsekwencja, moim zdaniem, tutaj wystąpiła. Otóż: 1 postawiłeś przecinek zamiast kropki. Ja osobiście dałbym kropkę, w ostateczności średnik, ale uznajmy, że ten przecinek może zostać. Natomiast tu 2 kropki w ogóle nie powinno być. Więc skoro w 1 dałeś przecinek, to w 2 nie dawaj kropki, ponieważ w zdaniu pierwszym stosujesz, moim zdaniem, trochę udziwnioną konstrukcję, którą powinieneś rozdzielić. Z kolei w zdaniu drugim, nie powinieneś rozdzielać, a rozdzieliłeś. :)
Saint pisze:Chciałem Cię przytulić, lecz odskoczyłaś w tył1 obdarowując mnie swoim uśmiechem.
1 brak przecinka :)
Saint pisze:Chciałem Cię przytulić, lecz odskoczyłaś w tył obdarowując mnie swoim uśmiechem. Traktowałaś to jak zabawę. Od początku trzymałaś mnie w pewnym dystansie, nie pozwalałaś za bardzo się zbliżyć. Byłaś niedostępna. Jednak byłaś blisko. Zawsze byłaś.
To było kolejne spotkanie, lecz już nie takie jak kiedyś. Jak zwykle zjawiłaś się, obdarowując mnie swoim uśmiechem.
Powtarza się "obdarowując".
Saint pisze:Słońce prawie już zaszło1, pokój powoli pogrąża się w półmroku.
Raczej ciemności. Słońce zaszło, więc pokój się pogrążył w czymś, a nie pogrąża. Pomyliłeś czasy.
I poza tym powinieneś oddzielić tutaj 1 kropką, a nie przecinkiem. :)
____________________________________________________________________

Pod względem ortograficznym tekst, choć krótki, stoi na bardzo dobrym poziomie. Kilka przecinków, czy takich tam smaczków, to nie katastrofa. Widać, że tekst był już poprawiany, a to dobrze. Nie trawię, jak ktoś wrzuca teksty niepoprawione, z masą błędów, i liczy na to, że czytelnicy, czy też weryfikatorzy będą poprawiać mu tekst, albo wskazywać pięć tysięcy baboli, które należy usunąć :)

Tekst mi się podobał, choć, nie ukrywam, fanem tego rodzaju utworów nie jestem. Przeczytałem go, bo trzeba być otwartym na świat i nowe wyzwania. I podobał mi się. Dałbym Ci za niego 8/10 w takiej mojej prywatnej skali :)

Shelion
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3pcp0_user6.jpg[/img]
----------------------------------------------------------------------
[img]http://www.cdaction.pl/userbar/strona/userbar/15j3phuz_userbar(2)b.jpg[/img]

3
shelion pisze:
Saint pisze:Siedziałem wtedy przy biurku wsłuchany, pogrążony w myślach.
Nie jestem polonistą, ale zastanawiam się, czy w myśli można się wsłuchać... pogrążyć na pewno, ale wsłuchać?
Hmm, najwyraźniej źle to ująłem w słowa - chodziło o wsłuchanie w deszcz.
shelion pisze:
Saint pisze:Byłem humanistą, jedyne1 co wtedy widziałem2 to szarość.
1, 2 przecinki :)
O rety, rzeczywiście niedopatrzenie ;)



shelion pisze:
Saint pisze:Byłaś ubrana w biały płaszcz,1 powitałaś mnie uśmiechem.
Zakochałem się w tym uśmiechu.2 Od pierwszej chwili, kiedy Cię ujrzałem.
Mała niekonsekwencja, moim zdaniem, tutaj wystąpiła. Otóż: 1 postawiłeś przecinek zamiast kropki. Ja osobiście dałbym kropkę, w ostateczności średnik, ale uznajmy, że ten przecinek może zostać. Natomiast tu 2 kropki w ogóle nie powinno być. Więc skoro w 1 dałeś przecinek, to w 2 nie dawaj kropki, ponieważ w zdaniu pierwszym stosujesz, moim zdaniem, trochę udziwnioną konstrukcję, którą powinieneś rozdzielić. Z kolei w zdaniu drugim, nie powinieneś rozdzielać, a rozdzieliłeś. :)
Pierwsze zdanie rzeczywiście mogłem rozdzielić natomiast drugie hmm... Świadomie postawiłem tam kropkę. Chciałem uzyskać pewną pauzę, nie wiem, może naprawdę trochę niezgrabnie mi to wyszło ;) Miało być coś na kształt zachwytu, kiedy człowieka aż zapiera i jedynie jest w stanie cedzić słowa ;)

Z resztą chyba się w pełni zgodzę, przecinki najwyraźniej się gdzieś rozpierzchły przy redakcji tekstu :) Dziękuję za szybką ocenę i cieszę się, że się spodobało. Pozdrawiam :)

4
Ciężkie, [1]deszczowe chmury, smugi na szybach i ściany, dawno nie odmalowane, bardziej szare, niż białe. [2]Oraz ja.
[1] - usunąć
[2] - I ja.
Ach, tak i jeszcze brzoza. Rośnie za oknem do dziś. Wówczas krople kapały na liście, spływały po gałęziach, wzbudzały przyjemny szelest.
to znaczy kiedy? Do czego odnosi się to zdanie?
Lekko dżdżyło, kiedy wyłoniłaś się nagle z jednej z alejek. Byłaś ubrana w biały płaszcz, powitałaś mnie uśmiechem. Zakochałem się w tym uśmiechu.
Usuwamy w prosty sposób. przestawiając kropkę.
Lekko dżdżyło, kiedy wyłoniłaś się nagle z jednej z alejek ubrana w biały płaszcz. Powitałaś mnie uśmiechem. Zakochałem się w nim.
W głębi ducha cieszyłem się z kiepskiej pogody, miałem nadzieję, że zechcesz stanąć blisko mnie pod moim wielkim, brunatnym parasolem.
Usunąć zaimek.
Chciałem Cię przytulić, lecz odskoczyłaś w tył obdarowując mnie swoim uśmiechem.
logiczne, że jej uśmiechem - usunąć zaimek.
Jak zwykle zjawiłaś się, obdarowując mnie swoim uśmiechem.
tu już mogłeś się wysilić, i zamiast rzucać zaimek, opisać ten uśmiech, albo podać, jak widział go narrator.

Tekst jest niekonsekwentny: zaczynasz od sceny, z której przechodzisz w retrospekcję - jednak w zestawieniu tych dwóch wątków nie ma nic, co łączyłoby je w całość, albo tworzyło zależność. Teraz - gdy przeczytałem dwa twoje teksty pod rząd mogę stwierdzić, że tu udało ci się wrzucić emocje bohatera, lecz dalej dorzucasz do tego zbędne zaimki. Ogólnie, w miarę dobrze napisane, ale treść słaba - ten początek nie jest połączony z całością, wydaje się zbędny.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

5
Dziękuję za szybką ocenę, w następnych pracach postaram się uniknąć popełnionych błędów. Zaś jeśli chodzi o pierwszą scenę - ma pełnić funkcję prologu, dać początek całej historii, jednocześnie ustanawia pewną klamrę kompozycyjną. Każdy akapit opisuje wydarzenie z pewnego, nieokreślonego dnia wiosny, ostatni akapit odwołuje się do poprzednich, w szczególności zaś do pierwszego, przedstawiając wyraźny kontrast... Przynajmniej takie było moje zamierzenie.

Trochę nie rozumiem wątpliwości związanych ze zdaniem zaczynającym się od "Wówczas". O ile dobrze się orientuję to słowo, w zależności od tego jak użyte, odnosi się do wydarzeń z przeszłości lub przyszłości, nie może się jednak odnosić do teraźniejszości. Wobec tego w tym akapicie może odnosić się tylko do wydarzeń z retrospekcji, owego "deszczowego dnia". Przepraszam, jeśli coś pokręciłem ale Twoja uwaga nie jest dla mnie dostatecznie jasna. Pozdrawiam.

6
Saint pisze:To była kolejna deszczowa sobota. Deszcz leniwie bębnił
Powtórzenie na początku. O tym deszczu. Może zamiast deszczowa użyj słowa słotna.
Saint pisze:Oraz ja. Pochylony, słuchający skrzypiącej podłogi, od czasu do czasu bębniący palcami o blat.
Skrzypiąca podłoga? Mężczyzna siedzi przy biurku, wiec od czego ona skrzypi? Jakies paranormalne siły?

No i w pierwszym fragmencie ładnie mnie wprowadziłeś w atmosferę melancholii i przygnębienia, a ty nagle bach...wiosna! I juz muszę czuć radość i rześkość, choć przed chwilą starałeś się mnie wprowadzić w jesienną chandrę.

Nie jest najgorzej. Dobrze wprowadzasz w klimat, ale gdy już miałam wrażenia, że coś stanie się w tym jesiennym pokoju, że powie coś strasznego, już się przenosimy w czasie do innych klimatów.

Miniaturka dla mnie o niczym, napisana nawet znośnym stylem.

7
Saint pisze:To była kolejna deszczowa sobota.
Zbędne. W następnej linijce piszesz, że padał deszcz.
Saint pisze:Siedziałem wtedy przy biurku wsłuchany, pogrążony w myślach.
Sam już zobaczyłeś ten błąd, więc jest dobrze. ;)
Saint pisze:Byłem humanistą, jedyne co wtedy widziałem to szarość.
Nie do końca rozumiem tutaj zamysł. Był humanistą i dlatego widział tylko szarość? Kłóci się to z moim obrazem humanistów, dlatego się czepiam. Druga rzecz: dlaczego „był”? Tak się zmienił, że teraz jest ścisłowcem?
Saint pisze:Ach, tak i jeszcze brzoza. Rośnie za oknem do dziś. Wówczas krople kapały na liście, spływały po gałęziach, [1]wzbudzały przyjemny szelest.
Zgodzę się tutaj z Martim, ale spróbuję wytłumaczyć po swojemu. Całe opowiadanie „było” kiedyś tam, w jakimś określonym czasie. Słówkiem „wówczas” sugerujesz, że było jeszcze jakieś przedtem, jakieś wcześniej. To burzy odbiór. Nie musisz czytelnikowi dodatkowo sugerować, że to nie dzieje się teraz, bo cała opowieść jest w czasie przeszłym.

[1] Nie da się wzbudzić szelestu.
Saint pisze:Stałem pośród oparów delikatnej mgły, starając się Ciebie wypatrzeć. Lekko dżdżyło, kiedy wyłoniłaś się nagle z jednej z alejek.
Wynika z tego, że wcześniej nie dżdżyło, dopiero kiedy ona wyszła z alejki.
Saint pisze:Od początku trzymałaś mnie w pewnym dystansie
W pewnej odległości albo na pewien dystans.


Zbyt często używasz słowa „być”. Zaczynasz od niego każdy akapit i jeśli to miała być klamra, to zniweczyła ją „byłoza” w reszcie tekstu.
Z całego tekstu podoba mi się pierwszy akapit. Wprowadzasz nastrój, bardzo dobrze opisujesz stan wewnętrzny bohatera obrazami, które widzi. Reszta niestety do mnie nie trafiła. Urywane retrospekcje, niedokończone myśli, nie trzymające się jakiegoś konkretnego klucza kolejne sceny.
Bohater – zapatrzony w swoją muzę, jak w obrazek, czeka cierpliwie na każde spotkanie; muza – uśmiechnięta, ale trochę jak wiatr – jest i jej nie ma – chce dotknąć, nie może i znika.
Próbuję się tu doszukać czegoś głębszego, ale nie wiem, czy miało być. Tekst jest delikatny, łagodny, to się fajnie czyta, nie wyzbywaj się tego, ale zawrzyj więcej sensu i konsekwencji w następnych utworach. To opowiadanie jest lekkie, można się po nim prześliznąć i... i właśnie, tyle. Nie wyróżnia się z tłumu na tyle, by utkwić w pamięci...

Pozdrawiam,
eM
Cierpliwości, nawet trawa z czasem zamienia się w mleko.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”