
***
wwwRatunku! Pomocy! Kim wy jesteście?! Co chcecie mi zrobić?!
wwwRozpaczliwy krzyk młodej kobiety niemal rozerwał mi głowę. W moim umyśle na krótką chwilę pojawił się obraz ofiary. Był jednak zbyt rozmazany i niewyraźny, abym mógł zidentyfikować tę dziewczynę. Wiedziałem natomiast jedno: krzywdzono ją i potrzebowała pomocy. Mojej pomocy.
wwwNajgorsze jest to, że ta wizja prześladuje mnie już od dłuższego czasu i pojawia się zawsze w najmniej odpowiednich momentach, tak jak teraz: w szkole, na zajęciach z historii Europy. Uderza nagle i z niespodziewaną siłą. To jest tak, jakbyś naćpał się jakiegoś cholerstwa i miał halucynacje. Po każdej takiej wizji jestem kompletnie wycieńczony i czuję się tak, jakby jakiś psychicznie chory, zdeprawowany sadysta zrobił mi pranie mózgu. Czasem to uczucie jest fajne, a czasem nie. Ale dlaczego? Sam właściwie nie wiem.
wwwTeraz jednak obraz dręczonej dziewczyny zaczął powoli zanikać, a do mojego umysłu przenikały niczym upiorne echo słowa nauczyciela.
www– Panie Mason! Panie Mason! Słyszy mnie pan?
wwwWziąłem głęboki wdech, otworzyłem oczy i rozejrzałem się po klasie. Wszyscy gapili się na mnie jak na kompletnego półgłówka. To znaczy, wszyscy oprócz pana Andersona. Jedynie jego błękitne oczy wyrażały prawdziwą troskę zmieszaną z irytacją.
www– Tak, tak – zapewniłem, przyciskając rękę do brzucha i kurczowo łapiąc oddech.
www– Świetnie. – Pan Anderson odłożył kredę i usiadł przy biurku, wciąż lustrując mnie czujnym wzrokiem. – Może więc odpowie pan na moje pytanie: proszę opisać Wielką Rewolucję Francuską.
wwwCholera jasna! Znałem odpowiedź! Zawsze przykładałem się do lekcji i uważnie słuchałem wykładów Andersona. Teraz jednak byłem zbyt otumaniony wizją i w ogóle nie potrafiłem się skoncentrować. Pokręciłem bezradnie głową, czując, jak zbliża się kolejna fala mdłości, i wymamrotałem:
www– Przepraszam, nie czuję się najlepiej…
www– Zatem proszę iść do higienistki. – Wskazał mi drzwi i uniósł brew, czekając na moją reakcję.
wwwSzczerze mówiąc, nie miałem nic przeciwko natychmiastowemu opuszczeniu klasy. Po każdej wizji wolałem na jakiś czas odizolować się od świata, tak dla bezpieczeństwa.
wwwSpakowałem więc pospiesznie swoje rzeczy i przy akompaniamencie klasowego śmiechu wyszedłem na pusty korytarz. Poczłapałem na drżących nogach do swojej szafki. Przez chwilę bezmyślnie się na nią gapiłem, po czym oparłem się o nią plecami, próbując uspokoić zszargane nerwy. Powoli osunąłem się na ziemię i siedziałem z niewidzącym wzrokiem wbitym w jakiś odległy punkt.
wwwSam nie wiem, kiedy to wszystko się zaczęło. Po prostu którejś nocy przyśniła mi się bestialsko torturowana dziewczyna i od tamtej pory pojawiała się w moim umyśle w najmniej spodziewanych chwilach. Z czasem zacząłem mieć tego serdecznie dość. Wielokrotnie się zastanawiałem, dlaczego padło akurat na mnie, dlaczego muszę znosić takie psychiczne katusze, ale nie znalazłem odpowiedzi na to pytanie. Dziewczyna z moich wizji była dla mnie bardzo enigmatyczną postacią. Postacią, która ewidentnie chciała mi coś przekazać, ostrzec przed czymś.
Tylko przed czym? Albo może raczej: przed kim?
www– Kevin?
wwwOd razu rozpoznałem ten głos. Należał do Ginger Brooks, mojej najlepszej i jedynej przyjaciółki. Przywołany do rzeczywistości, spojrzałem na nią i wysiliłem się na uśmiech, który miał ją przekonać, że wszystko w porządku.
wwwJednak nie z Ginger te numery. Siedziała w klasie tuż obok mnie i widziała, co się ze mną działo. Poza tym znała mnie na wylot, ponieważ przyjaźniliśmy się od dzieciństwa. Zatem doskonale wiedziała, kiedy kłamałem.
wwwJej ciężkie glany stukały głucho o posadzkę, gdy biegła w moją stronę. Uklękła przy mnie i położyła mi dłoń na ramieniu.
www– Biedaku… Miałeś kolejną wizję. Ale już ci lepiej, prawda? A może odwieźć cię do domu?
wwwUwielbiałem Ginger za wiele rzeczy. Po pierwsze: tak jak ja ubierała się i malowała oczy na czarno, no i słuchała różnych odmian metalu. Po drugie: byliśmy do siebie bardzo podobni. Mieliśmy te same zainteresowania, dzieliliśmy się wszelkimi radościami i smutkami (tego drugiego było znacznie więcej). Ogólnie rzecz biorąc, stanowiliśmy parę największych dziwaków, jakich widział świat. Po trzecie: Ginger traktowała mnie jak młodszego brata, a po czwarte, najważniejsze: była zaufaną powierniczką mojego sekretu. Wiedziała o tych tajemniczych wizjach, ale nikomu o nich nie powiedziała, za co byłem jej ogromnie wdzięczny.
www– Nie, Ginny, nie musisz się fatygować, ale… – Zawahałem się i odwróciłem wzrok. Dużo prościej było mi się żalić, nie patrząc w intensywnie czarne oczy Ginger. – Ta dziewczyna… Ona potrzebuje mojej pomocy. Próbuje też ostrzec mnie przed kimś. Przed swoim oprawcą. – W końcu odważyłem się spojrzeć na przyjaciółkę. – Nie mam pojęcia, czy chodzi akurat o niego, kimkolwiek jest, ale tak właśnie myślę.
wwwGinger uśmiechnęła się pod nosem, usiadła przy mnie i położyła mi głowę na ramieniu.
www– Rozumiem, Kev. Te wizje, tę dziewczynę i to, co czujesz. Jednak czasem się zastanawiam, czy sobie tego wszystkiego nie ubzdurałeś. Przecież nie istnieje coś takiego jak magia. A ty jesteś normalnym nastolatkiem, tak jak ja.
wwwNo tak, cała Ginger. Pieprzona realistka. Może i miała w pewnym sensie rację, ale ja dobrze wiedziałem, co mówię.
www– Tako rzecze dziewczyna, która codziennie stawia mi tarota, a co weekend zostaje u mnie na noc i każe mi uczestniczyć w seansach spirytystycznych.
wwwZaśmiała się i dała mi lekką sójkę w bok.
www– Robiłam to dlatego, że ty chciałeś.
www– Taa, jasne. – Pokręciłem głową i znów spojrzałem jej w oczy. Zniżyłem głos do konspiracyjnego szeptu. – Ja nie jestem normalny, Ginger, i ty też nie, i oboje dobrze o tym wiemy.
wwwWestchnęła ciężko i przytuliła się do mnie, najwyraźniej rezygnując ze wszczęcia kłótni. Nie mam pojęcia, dlaczego zawsze tak mi ulegała.
wwwNagle oboje podskoczyliśmy gwałtownie, ponieważ na korytarzu rozległy się oklaski. Zza zakrętu wyłoniła się ona. Phoebe Lifehouse. Dziewczyna, która podobała mi się od pierwszej klasy liceum. Kiedy się do nas zbliżyła, wyraźnie dostrzegłem kpiarski uśmiech na jej urodziwej twarzy.
www– Brawo, Mason. Kto by pomyślał… Dlaczego po prostu nie powiedziałeś staremu Andersonowi, że wychodzisz, bo chcesz się pomiziać z tą pokręconą Gotką, hę?
www– Uważaj na słowa, kretynko – warknęła Ginger.
wwwJednak Phoebe uśmiechnęła się jeszcze szerzej i uniosła idealnie wyregulowane brwi.
www– Bo co, Brooks? Rzucisz na mnie jakąś klątwę?
wwwWściekła Ginger w ciągu kilku sekund wstała i podeszła do Phoebe tak blisko, że ich twarze dzieliły zaledwie milimetry. Przez dłuższą chwilę patrzyły sobie nienawistnie w oczy. Wstałem i stanąłem za przyjaciółką, aby w razie czego odciągnąć ją od potencjalnej ofiary.
wwwLecz zanim Ginger zdążyła się odezwać, Phoebe odchyliła głowę do tyłu i zaśmiała się pogardliwie.
www– Wiecie co? Naprawdę jest mi was żal. W tej szkole nie ma miejsca dla takich oferm i mięczaków jak wy. A teraz wybaczcie, ale edukacja mnie wzywa.
wwwOdwróciła się i odeszła tam, skąd przyszła. Ginger spojrzała na mnie z mieszaniną zdziwienia i dezaprobaty w oczach.
www– I ona tak ci się podoba?
wwwNie wiem, dlaczego szalałem za Phoebe Lifehouse. Przecież to dziewczyna kompletnie nie z mojej bajki. Popularna, bogata blondynka o niebieskich oczach, w dodatku szkolna cheerleaderka. Żywiłem do niej sympatię pomimo tego, że szydziła ze mnie i z Ginger przy każdej nadarzającej się okazji.
wwwSpojrzałem bezradnie na moją przyjaciółkę, która wciąż kipiała gniewem.
www– Wiesz co? Odwieź mnie jednak do tego domu.
*
wwwKiedy pożegnałem się z Ginger i znalazłem w swoim pokoju, odetchnąłem z ulgą i byłem totalnie wniebowzięty.wwwMój pokój. Prywatne sanktuarium i własny, samodzielnie wykreowany świat. Właśnie w tym pokoju spędzałem większość swojego marnego życia. Tutaj też po raz pierwszy przyśniła mi się ta tajemnicza dziewczyna, której krzyk nawiedzał mnie potem co noc.
wwwZszedłem do kuchni, żeby zrobić sobie kawę, po czym wróciłem do pokoju z parującym kubkiem w ręce, usiadłem przy biurku i otworzyłem lekko pokiereszowany zeszyt, w którym zapisywałem sobie szczegóły swoich snów i wizji. Powoli przejrzałem niedbale nabazgrane notatki, po czym otworzyłem ostatnią stronę i napisałem:
www12 lipca 2009, godzina 13.30
wwwTym razem wizja nawiedziła mnie w szkole, ale wciąż nie dowiedziałem się niczego nowego.
wwwZamknąłem zeszyt i odchyliłem się na krześle.
wwwDobra, przyznaję – miałem lekką obsesję. Wydawało mi się, że ta dziewczyna naprawdę istniała. Bardzo chciałem jej pomóc, uwolnić ją od cierpienia. Tylko jak miałem to zrobić, skoro nie znałem żadnych szczegółów? Ani jej twarzy, ani miejsca, w którym ją przetrzymywano, ani jej oprawcy. Poprawka: oprawców było więcej, i to jedyna rzecz, którą na pewno wiedziałem. Ale bez całej reszty dalsze śledztwo w tej sprawie nie miało najmniejszego sensu.
wwwPowoli mi się wszystkiego odechciewało. Nie mając nic lepszego do roboty, odpaliłem kompa i grałem w World of Warcraft do późnej nocy. Kiedy powieki zaczęły mi już ciążyć, wyłączyłem grę i padłem na łóżko jak długi, nawet nie przebierając się do snu.
*