Tej niby Nieznajomej
Odsunęła szklankę z zimnym piwem, po czym wsparła się łokciami o blat stołu.
– Masz dwie minuty żeby mnie przekonać.
Siedziała w przesadnie głębokim fotelu, ubrana w same majtki z ręcznikiem przerzuconym przez ramię.
Mateusz przypatrzył się jej niebieskim oczom, na które w błyskawicznym tempie nachodziły powieki.
Mig-Mig.
Mig-Mig.
– Bo widzisz, ja nie mam żadnych znaczących argumentów. – Mówiąc to, zmarszczył czoło. Wyglądał zupełnie tak, jak gdyby oczekiwał jej wyraźnej reakcji nie wiedząc, co powinien powiedzieć. Obawiał się, że każde kolejne słowo może być ostatnim.
Odsunęła dłonią opadający kosmyk włosów. Palce wplotły się we włosy.
– Masz minutę.
Usiłowała uwolnić dłoń, szarpiąc.
– Agnieszka, kocham cię.
– Ściema, zwykła ściema. To już nie działa. Zachował puste frazesy dla następnej.
– Nie będzie innej – odpowiedział, przekładając zmiętą marynarkę na drugie ramię. – Nie chcę.
– Powtarzasz się.
– Kurwa, Aga! – krzyknął prawie płacząc. Łzy zatańczyły pod powiekami, rozpychając je nieznacznie.
Ciężka ręka opadła na blat stołu z głuchym trzaskiem. Obok niej wylądowała spinka do włosów. Niewielki kosmyk ponownie zsunął się na czoło dziewczyny.
– Nie krzycz na mnie. – Znacznie zniżyła głos. – Zawsze to robisz. Czemu taki jesteś?
Przeleciał wzrokiem całe pomieszczenie.
Przyglądał się z nieznaną dotąd fascynacją glinianej wazie, którą wspólnie ulepili. Kiedyś – odległe czasy, tak cholernie odległe, że trudno o nich nie pamiętać.
Zauważyła to. Chciała wykorzystać ten moment niepokoju, bliżej nieopisanej dezorientacji, ale nie mogła. Było jej tak strasznie ciężko, aż nazbyt. Nie chciała jednak dać tego po sobie poznać.
„Czy faceci zawsze muszą być tak ślepi, że nie dostrzegają dalej, niż na odległość swojego nosa” – pytała w duchu.
Przez moment spierała się ze swoimi myślami, przyznając im ostatecznie rację.
Skończyła, kiedy na powrót odezwał się Mateusz.
– Za dużo pytań.
Znowu przełożył marynarkę, wycierając w nią spocone dłonie.
Ten gest pozwolił jej dostrzec jak bardzo jest zdenerwowany. Zauważyła znaczną plamę na koszuli na wysokości klatki piersiowej. Pomyślała o jego plecach. Były szerokie jak otwarta na oścież szafa. Wyobraziła sobie krople potu, zlepiające skórę z przesiąkniętą nimi koszulą.
– Jestem w ciąży. – Wyglądał na przesadnie poważnego.
Wybuchła spazmatycznym śmiechem. Nie mogła się powstrzymać. Śmiała się przez kilka chwil, po czym spojrzała na niego. Uśmiech nie schodził z jej warg.
Wyglądała pięknie. Wiedział o tym. Ale musiał to skończyć. Ten koniec miał być ratunkiem i dla niej, i dla niego. To on pozwoli im nadal wspólnie podlewać kwiatki, a później tulić się do siebie w szerokiej wannie.
Wyciągnął paczkę papierosów. Wsadził dwa pomiędzy wargi.
– Co ty, kurwa, robisz? – zapytała, kiedy odpalał.
Wypuścił chmurę dymu, która przesłoniła ją na moment. Znowu się zaciągnął.
Czekała.
Ciągle czekała.
A kiedy strzepnął popiół na podłogę rozległ się cichy jęk.
Ale po nim nie padło żadne sensowne zdanie.
Razem czekali. Ona zasłoniła piersi, krzyżując ramiona. On nadal się zaciągał.
Znowu strzepnął popiół.
Nie wytrzymała, a on po prostu chciał coś powiedzieć, coś mniej lub bardziej kompromitującego. Powiedzieli to razem.
– Kocham cię.
Popatrzyli sobie w oczy, po czym spojrzenia pobiegły w inne miejsca.
Wypieki znaczyły teraz policzki dziewczyny. On ugasił papierosy, przyciskając je do podeszwy. Jeden wypalił się tylko do połowy. Nie potrafił zaciągać się bliźniakami.
– Mogę się napić? – zapytał. – Strasznie zaschło mi w gardle.
– Proszę. – Wskazała ręką na szklankę. Zaręczynowy pierścionek nadal był na palcu.
Pomyślał, że to dodaje jej uroku. Przez ten pierścionek jest poważniejsza.
Ona nie czuła się odpowiedzialna. Chciała, żeby on nad wszystkim czuwał. Jego zadaniem było poprowadzić rozmowę odpowiednimi drogami.
„Chyba nie umie,” pomyślała.
Wypił do dna. Popchnął szklankę bliżej niej.
– Pocałuj miejsce, które naznaczyły moje usta.
Pomyślała o jego żarcie z ciążą. Był głupi i niepotrzebny. Tak cholernie prymitywny, że w tym właśnie momencie zebrało ją na wymioty.
Wzdrygnęła się. Odsłoniła piersi, by przyłożyć dłoń do ust. Drugą przycisnęła do brzucha w okolicy żołądka. Pochyliła się znacznie.
Mateusz nie potrzebował żadnych argumentów, ten był wystarczający.
Nałożył na siebie zmiętą marynarkę i żwawym krokiem ruszył w kierunku drzwi.
Dziewczyna, nadal pochylona, wyciągnęła za nim rękę.
Nie widział tego gestu.
Nacisnął klamkę. Wyszedł.
Padało.
Wsiadł do samochodu, zapuścił silnik, odjechał. Zapomniał włączyć świateł.
Kilka kilometrów dalej usłyszał za sobą dźwięk policyjnych syren.
Zwolnił. Patrolowy wóz zrównał się z jego samochodem.
Uchylił szybę. Policjant gestykulował, mówiąc, starał się przebić zagłuszający deszcz. Bezskutecznie.
Mateusz zjechał na pobocze. Wysiadł.
Policjant poprosił go, żeby szeroko rozstawił nogi.
– Dlaczego? Przecież nic nie zrobiłem – tłumaczył, oglądając się na masywnego blondyna w okularach z szeroką oprawą. Przedstawiała jakieś sceny – nie był w stanie dokładnie im się przyglądnąć.
– Jesteś podejrzany.
– O co, na boga?
– Gwałt. Dziewczyna pewnie wniesie oskarżenie – nie wolno mi tego mówić, ale mówię. Sam nie wiem, dlaczego. Pewnie przez ten deszcz. – Dotknął jego uda niebezpiecznie blisko przyrodzenia.
– O co chodzi, człowieku?!
– Dobra, chciałem być miły. Ale nikt tego nie potrafi docenić. Kurwa. Kurwa. Kurwa.
– Wybacz.
Milczeli. Funkcjonariusz kończył rewizję.
– Zechcesz powiedzieć mi, o co chodzi? – zapytał powracając do normalnej pozycji.
Z policyjnego wozu wychylił się szczupły facet.
Mateuszowi paradoksalne wydało się ich zestawienie – mięśniak i tyczka.
– Musisz go skuć, zapomniałeś? – Pewnie krzyczał, ale deszcz wszystko zagłuszał. Akurat dzisiaj musiała przyjść taka ulewa.
– Odwróć się. Przez ciebie cały przemoknąłem.
Spiął na jego dłoniach kajdanki, po czym odprowadził go do radiowozu. Zgłosił zatrzymanie do dyżurki. Miły głos złożył funkcjonariuszowi gratulacje. Wybiegł tylko na chwilę, by zamknąć drzwi do starego volvo zatrzymanego. Kiedy wrócił, oznajmił:
– Cholerni gnoje, przez was będę miał katar.
– Widzisz tutaj kogoś poza mną? – zapytał Mateusz. Rozglądnął się dookoła. Widoczność ograniczała się do kilku metrów. Nadchodziła noc. Pojawiła się mgła.
– Mam prawo do jednego telefonu – oświadczył zatrzymany.
– Masz. – Przytaknął szczupły, którego twarzy Mateusz nie widział. Ale zrobił to jakby od niechcenia.
– W takim razie, czy mogę go wykonać tutaj?
Funkcjonariusz podał mu komórkę. Nie wolno mu było, ale zrobił to. Pewnie przez pogodę.
Zatrzymany wpisał numer i wcisnął zieloną słuchawkę.
Chwila ciszy.
Po chwili odezwał się facet. Poinformował o niemożliwości nawiązania kontaktu z wybranym abonentem.
Mateusz zaklął pod nosem.
– Masz pecha, chłopie.
– Nic to, spróbuję jeszcze raz.
– Ale już z komisariatu. Na dzisiaj koniec rozmów. – Mięśniak złapał komórkę. Schował ją do schowka.
– To policja może przechowywać telefony w takim miejscu? – zdziwił się zatrzymany.
– Policja może wszystko – odparł ten, który do tej pory milczał. Przekręcił kluczyk w stacyjce, samochód zakasłał, ruszyli.
Mateusz całą drogę wyglądał za szybę próbując dostrzec przynajmniej zarys białego paska wydzielającego pasy ruchu. Po jakichś dziesięciu minutach wyraźnie się przejaśniło. Jeszcze później mgła całkowicie zniknęła, ale deszcz nadal bębnił po dachu radiowozu. Wyraźnie słyszał każdą rozpryskującą się kroplę.
Próbował zając swoje myśli czymś konkretnym, ale ciągle myślał o Adze. Głupi był. Prymitywnie żartował.
(p-p-p-p)
Krople deszczu wydawały się rozgrywać wyścigi.
Perfidna świnia. Powinien wyznać jej miłość. Wtórnie. W końcu tylko Agę miał na tym świecie. Siebie zgubił, już dobre kilkadziesiąt lat temu.
Może to właśnie ta zguba dokonała gwałtu?
Zaraz, zaraz - jakiego gwałtu?
„Boże, ze mną chyba jest coś nie w porządku” – pomyślał, i przycisnął zarumieniony policzek do zimnej szyby.
2
Witaj, Joe!
Poprawiłbym to i owo, posłuchaj.
"Szarpiąc usiłowała uwolnić dłoń".
Przyglądał się z nieznaną dotąd fascynacją wspólnie ulepionej wazie.
Było jej aż nazbyt ciężko.
Skończyła, kiedy Mateusz znów się odezwał.
Zauważyła znaczną plamę na jego koszuli.
Skrzyżowanymi ramionami przysłoniła piersi.
Celowo napisałem "przysłoniła", nie "zasłoniła", bo całkowicie zakryć nie mogła, na szczęście. ;-)
Nie wytrzymała, a on po prostu chciał powiedzieć coś mniej lub bardziej kompromitującego.
Popatrzyli w sobie oczy, następnie ich spojrzenia gdzieś się rozbiegły.
Nie mógł poświęcić im więcej czasu.
Poprawiłbym to i owo, posłuchaj.
Przed "żeby" postawiłbym przecinek, choć wydaje mi się, że w tym przypadku nie jest to konieczne.Joe pisze:– Masz dwie minuty żeby mnie przekonać.
Myślę, że nie potrzebnie rozdzieliłeś zdanie przecinkiem, ale stosowanie intepunkcji w tym przypadku jest uzasadnione, po prostu to było moje prywatne "widzimisię".Joe pisze:– Mówiąc to, zmarszczył czoło.
Zmieniłbym kolejność, aby uplastycznić zdanie.Joe pisze:Usiłowała uwolnić dłoń, szarpiąc.
"Szarpiąc usiłowała uwolnić dłoń".
Literówka - "zachowaj".Joe pisze:Zachował
Dwukrotnie użyłeś określenia "blat stołu" i - moim skromnym zdaniem - o raz za dużo. Wiemy już, że akcja toczy się przy stole, więc... Blat wystarczy.Joe pisze:Ciężka ręka opadła na blat stołu
Może bez "który" (?):Joe pisze:Przyglądał się z nieznaną dotąd fascynacją glinianej wazie, którą wspólnie ulepili.
Przyglądał się z nieznaną dotąd fascynacją wspólnie ulepionej wazie.
Napisałbym to tak:Joe pisze:Było jej tak strasznie ciężko, aż nazbyt.
Było jej aż nazbyt ciężko.
Może pozbądź się "swoimi"? Skoro spierała się z myślami, to wiadomo, że ze swoimi. ;-)Joe pisze:Przez moment spierała się ze swoimi myślami.
Zdanie nie jest złe, więc znów moje prywatne "widzimisię":Joe pisze:Skończyła, kiedy na powrót odezwał się Mateusz.
Skończyła, kiedy Mateusz znów się odezwał.
Wg mnie zbędny opis, a na dodatek powtarza się "na".Joe pisze:Zauważyła znaczną plamę na koszuli na wysokości klatki piersiowej.
Zauważyła znaczną plamę na jego koszuli.
Pisząc w ten sposób nadajesz tekstowi charakter, dzięki któremu w przyszłości będziemy poznawać, że opowiadanie jest akurat Twoje, więc decyzja należy do Ciebie. Uważam, że powinieneś zrezygnować z tej opcji i zapisać w jednej linii.Joe pisze:Czekała.
Ciągle czekała.
Zastanów się nad "jej". Przecież nie wyczekiwał reakcji z własnej strony, racja?Joe pisze:Wyglądał zupełnie tak, jak gdyby oczekiwał jej wyraźnej reakcji nie wiedząc.
Spójrz:Joe pisze:Ona zasłoniła piersi, krzyżując ramiona.
Skrzyżowanymi ramionami przysłoniła piersi.
Celowo napisałem "przysłoniła", nie "zasłoniła", bo całkowicie zakryć nie mogła, na szczęście. ;-)
Zobacz:Joe pisze:Nie wytrzymała, a on po prostu chciał coś powiedzieć, coś mniej lub bardziej kompromitującego.
Nie wytrzymała, a on po prostu chciał powiedzieć coś mniej lub bardziej kompromitującego.
Zapisałbym to inaczej:Joe pisze:Popatrzyli sobie w oczy, po czym spojrzenia pobiegły w inne miejsca.
Popatrzyli w sobie oczy, następnie ich spojrzenia gdzieś się rozbiegły.
"Na" zbędne, choć dozwolone.Joe pisze: Wskazała ręką na szklankę.
Policjant gestykulował i krzyczał, próbował przebić bębnienie deszczu, zagłuszające wszelkie inne dźwięki.Joe pisze:Policjant gestykulował, mówiąc, starał się przebić zagłuszający deszcz.
Policjant poprosił o rozstawienie szeroko nóg.Joe pisze:Policjant poprosił go, żeby szeroko rozstawił nogi.
Przyjrzeć. Albo:Joe pisze:przyglądnąć
Nie mógł poświęcić im więcej czasu.
Pozbądź się przecinka.Joe pisze:Siebie zgubił, już dobre kilkadziesiąt lat temu.
Re: Agnieszka
3on jest???Joe pisze:
Odsunęła szklankę z zimnym piwem, [/guote] czy zimne ma znaczenie dla fabuły? Zbędny przymiotnik.
Joe pisze:ubrana w same majtki z ręcznikiem przerzuconym przez ramię. [/guote] j/w. "same"
"błyskawicznym tempie" - też do wywalenia, chyba ze opis sugeruje jakieś nadzwyczajne umiejętności, które okażą się istotne dla fabuły.Joe pisze: Mateusz przypatrzył się jej niebieskim oczom, na które w błyskawicznym tempie nachodziły powieki.
bardzo niezgrabne sformułowanie, zmieniłbym na coś mniej nachalnego, opisującego stan emocjonalny?Joe pisze:Wyglądał zupełnie tak, jak gdyby oczekiwał jej wyraźnej reakcji nie wiedząc, co powinien powiedzieć.
oczwiste że dłonią, nogą nie dała by rady, "dłonią" do wywalenia.Joe pisze: Odsunęła dłonią opadający kosmyk włosów.
namotałeś tym zdaniem, rozumiem, że miało zbudować nastrój czegoś, ale wyszło mało efektownie, szczególnie ze nie wiadomo, po co się szarpała.Joe pisze: Usiłowała uwolnić dłoń, szarpiąc.
zmiętą? Czy wcześniej kotłował się, że została tak pomiętoszona?Joe pisze: odpowiedział, przekładając zmiętą marynarkę na drugie ramię.
takie zjawisko nie istnieje, chyba że łzy mają inną budowę molekularną.Joe pisze: Łzy zatańczyły pod powiekami, rozpychając je nieznacznie.
Dlaczego ciężka? Coś w niej trzymał? oraz nie brzmi dobrze opis: głuchy trzask, znaczy nie słyszący?Joe pisze: Ciężka ręka opadła na blat stołu z głuchym trzaskiem.
używasz podmiotu domyślnego, więc w drugim zdaniu słowo: dziewczyna jest zbędne.Joe pisze: Obok niej wylądowała spinka do włosów. Niewielki kosmyk ponownie zsunął się na czoło dziewczyny.
Joe pisze: – Jestem w ciąży. – Wyglądał na przesadnie poważnego.
Tak na szybko. Nie panujesz nad tekstem. Oszczędniej szafuj słowem, a wyjdzie opkowi na zdrowie.
skazany na potępienie...
5
Oj Joe, Joe... Pamiętaj, że sam tego chciałeś 
No to jedziemy! Ekhem...



Dobra, starczy.
Ogólnie tekst jest taki nawet nawet, ale wymaga poprawy. Mógłbyś zastosować nieco więcej opisów, a nie tylko takie ogólnikowe zdania. No i może dałoby się zrobić z tego jakąś dłuższą opowiastkę?

No to jedziemy! Ekhem...
Przecinek przed żeby.– Masz dwie minuty żeby mnie przekonać.
Przecinek przed nie wiedząc.Wyglądał zupełnie tak, jak gdyby oczekiwał jej wyraźnej reakcji nie wiedząc, co powinien powiedzieć.
To drugie zdanie jest według mnie niepotrzebne.Odsunęła dłonią opadający kosmyk włosów. Palce wplotły się we włosy.
Tutaj albo bym wywaliła przecinek i słowo szarpiąc, albo bym napisała coś w stylu: Próbowała wyrwać dłoń z jego uścisku, ale trzymał ją mocno.Usiłowała uwolnić dłoń, szarpiąc.
Ładniej by brzmiałó: Kocham cię, Agnieszko. No ale to już moje prywatne odczucia– Agnieszka, kocham cię.

Tu chyba powinno być: zachowaj.Zachował puste frazesy dla następnej.

Ja wciąż zadaję sobie to pytanie, he he„Czy faceci zawsze muszą być tak ślepi, że nie dostrzegają dalej, niż na odległość swojego nosa”

Przecinek przed jak.Ten gest pozwolił jej dostrzec jak bardzo jest zdenerwowany.
PRZEPRASZAM?! O.O To ON jest w ciąży?! O.O– Jestem w ciąży. – Wyglądał na przesadnie poważnego.
Osobiście nigdy nie widziałam, żeby ktoś zaciągał się "bliźniakami". No ale powiedzmy, że się na tym nie znam.Nie potrafił zaciągać się bliźniakami.
A bez pierścionka nie?Przez ten pierścionek jest poważniejsza.
zebrało się jej na wymioty.zebrało ją na wymioty.
Powinno być: przyjrzeć.– nie był w stanie dokładnie im się przyglądnąć.
Boga pisze się z DUŻEJ litery!– O co, na boga?
przemokłem.Przez ciebie cały przemoknąłem.
Rozejrzał się dookoła.Rozglądnął się dookoła.
To ile on miał lat? O.OSiebie zgubił, już dobre kilkadziesiąt lat temu.
Dobra, starczy.
Ogólnie tekst jest taki nawet nawet, ale wymaga poprawy. Mógłbyś zastosować nieco więcej opisów, a nie tylko takie ogólnikowe zdania. No i może dałoby się zrobić z tego jakąś dłuższą opowiastkę?
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake
6
Pewien fragment opowiadania, czyli poprzednia moja publikacja legitymował się innym stylem.
http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=8346
Rzućcie okiem.
A potem powiedzcie, co beje lebsze?
http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=8346
Rzućcie okiem.
A potem powiedzcie, co beje lebsze?
7
To to było to? O.OJoe pisze:Pewien fragment opowiadania, czyli poprzednia moja publikacja legitymował się innym stylem.
http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=8346
Rzućcie okiem.
A potem powiedzcie, co beje lebsze?
Sugerowałabym, żeby połączyć "Agnieszkę" z "Zabójstwem".
A tak na marginesie, Joe: Kim jest ta niby Nieznajoma?

Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake
8
Ale że jak, gdzie stylowo lepiej?Serena pisze:Joe pisze:
Pewien fragment opowiadania, czyli poprzednia moja publikacja legitymował się innym stylem.
http://weryfikatorium.pl/...opic.php?t=8346
Rzućcie okiem.
A potem powiedzcie, co beje lebsze?
To to było to? O.O
Sugerowałabym, żeby połączyć "Agnieszkę" z "Zabójstwem".
A tak na marginesie, Joe: Kim jest ta niby Nieznajoma?
Ciekawiej i gustowniej, o.
Nieznajoma to Agnieszka. A Agnieszka to też Agnieszka.
Teraz będą moi Przyjaciele.
Wrogowie muszą się zasłużyć - a i ja nie umiałbym opisać ich emocji nie sugerując się przesadnym nie lubieniem. Pff.
11
A jeśli chodzi o styl, to lepsze jest "Zabójstwo jak każde". Tam było zdecydowanie mniej błędów, a i lepiej szło wyobrazić sobie całą scenkę.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Wieczność kocha dzieła czasu.
– William Blake
Re: Agnieszka
12Brzmi to trochę, jakby majtki miały ręcznik przerzucony przez ramię...Siedziała w przesadnie głębokim fotelu, ubrana w same majtki z ręcznikiem przerzuconym przez ramię.
Zaimkoza.Zauważyła to. Chciała wykorzystać ten moment niepokoju, bliżej nieopisanej dezorientacji, ale nie mogła. Było jej tak strasznie ciężko, aż nazbyt. Nie chciała jednak dać tego po sobie poznać.
„Czy faceci zawsze muszą być tak ślepi, że nie dostrzegają dalej, niż na odległość swojego nosa” – pytała w duchu.
Napisałabym raczej: tak krótkowzroczni, że nie widzą dalej, niż czubek własnego nosa.„Czy faceci zawsze muszą być tak ślepi, że nie dostrzegają dalej, niż na odległość swojego nosa” – pytała w duchu.
[1] – „znaczna plama” brzmi tak sobie. Może po prostu plama?Zauważyła [1]znaczną plamę na [2]koszuli na wysokości klatki piersiowej. Pomyślała o jego plecach. Były szerokie jak otwarta na oścież szafa. [3]Wyobraziła sobie krople potu, zlepiające skórę z przesiąkniętą nimi koszulą.
[2] – Powtórzenia.
[3] – Coś tu zgrzyta. Może: Wyobraziła sobie krople potu zlepiające skórę z materiałem.
Od nowego akapitu, gdyż słowa te wypowiedziała Agnieszka, nie Mateusz.– Jestem w ciąży. – Wyglądał na przesadnie poważnego.
[1] – Usunęłabym fragment "Wiedział o tym".Wyglądała pięknie. [1]Wiedział o [2]tym. Ale musiał to skończyć. Ten koniec miał być ratunkiem i dla niej, i dla niego. To on pozwoli im nadal wspólnie podlewać kwiatki, a później tulić się do siebie w szerokiej wannie.
[2] – Zaimkoza.
Napisałabym to inaczej:Wypuścił chmurę dymu, która przesłoniła ją na moment.
Chmura dymu przysłoniła ją na moment.
Razem czekali. Ona zasłoniła piersi, krzyżując ramiona. On nadal się zaciągał.
Znowu strzepnął popiół.
Nie wytrzymała, a on po prostu chciał coś powiedzieć, coś mniej lub bardziej kompromitującego.
On, ona... Za dużo tego.Ona nie czuła się odpowiedzialna. Chciała, żeby on nad wszystkim czuwał.
Skorygowałabym nieco powyższy fragmencik:Zaręczynowy pierścionek nadal był na palcu.
Pomyślał, że to dodaje jej uroku. Przez ten pierścionek jest poważniejsza.
Zaręczynowy pierścionek nadal tkwił na palcu, dodając kobiecie uroku i powagi.
Policjant poprosił go, żeby szeroko rozstawił nogi.
Zbędne zaimki.– Zechcesz powiedzieć mi, o co chodzi?
Może zwięźlej: Skuł go i zaprowadził do radiowozu.Spiął na jego dłoniach kajdanki, po czym odprowadził go do radiowozu.
Błąd podmiotu.Zgłosił zatrzymanie do dyżurki. Miły głos złożył funkcjonariuszowi gratulacje. Wybiegł tylko na chwilę, by zamknąć drzwi do starego volvo zatrzymanego.
[1] - Rozejrzał[1]Rozglądnął się dookoła. Widoczność ograniczała [2]się do kilku metrów. Nadchodziła noc. Pojawiła się mgła.
[2] - Siękoza.
[1] – Powtórzenia.[1]Chwila ciszy.
[2]Po chwili odezwał się facet. Poinformował o niemożliwości nawiązania kontaktu z wybranym abonentem.
[2] – Propozycja zmiany:
W słuchawce rozległ się głos: Abonent jest czasowo niedostępny.
Powtórzenia.Mięśniak złapał komórkę. Schował ją do schowka.
– Policja może wszystko – odparł ten, który dotychczas milczał.– Policja może wszystko – odparł ten, który do tej pory milczał.
Błąd podmiotu: deszcz słyszał każdą kroplę...Jeszcze później mgła całkowicie zniknęła, ale deszcz nadal bębnił po dachu radiowozu. Wyraźnie słyszał każdą rozpryskującą się kroplę.
[1] – Literówka: zająć.Próbował [1]zając [2]swoje [3]myśli czymś konkretnym, ale ciągle myślał o Adze. Głupi był.
[2] – Bez zaimka.
[3] – Powtórzenia.
Tego nie zrozumiałam.(p-p-p-p)
Nieco błędów interpunkcyjnych, powtórzeń, zaimkozy, błędów podmiotu... Tu i ówdzie coś zgrzyta. Sporo przekombinowanych opisów, choć sam zamysł jest dobry:
Za często stosujesz zaimki on, ona... Z wielu miejsc można je spokojnie pousuwać, a tekst nadal będzie przejrzysty i znacznie przyjemniejszy w odbiorze.Odsunęła dłonią opadający kosmyk włosów. Palce wplotły się we włosy.
– Masz minutę.
Usiłowała uwolnić dłoń, szarpiąc.
Masz dobry pomysł, ale wykonanie jest do solidnej poprawki.
„Pewne kawałki nieba przykuwają naszą uwagę na zawsze” - Ramon Jose Sender
13
Słówko na temat stylu, bo chyba na wszystkie inne błędy zwrócono Ci uwagę.
Jeśli stylizujesz wypowiedzi na mowę potoczną,
Pozdrawiam.
Jeśli stylizujesz wypowiedzi na mowę potoczną,
Joe pisze:Przeleciał wzrokiem całe pomieszczenie.
to musisz zrezygnować ze stosowania zwrotów typowo książkowych:Joe pisze:– Kurwa, Aga! – krzyknął (...)
Razi to strasznie, jest nienaturalne i psuje zamierzony efekt (pomijam cele parodystyczne). Nie pasuje do siebie. Jeśli stawiasz na dobitne słownictwo, prostotę, próbujesz oddać charakter języka mówionego, to po co to "nazbyt"? I odwrotnie; jeśli chcesz olśnić czytelnika bogactwem językowym, nie używaj wyrażeń potocznych. Pisząc, zastanów się, co jest Ci akurat potrzebne do jasnego wyrażenia swoich myśli i wywołania odpowiedniego efektu; i pod tym kątem dobieraj słownictwo.Joe pisze:(...)strasznie ciężko, aż nazbyt.
- jeszcze to mi się rzuciło w oczy. Rewizja osobista podejrzanego i proszący ton policjanta, mówiącego: "– Panie bandziorze, proszę rozstawić szeroko nogi"? Nigdy w życiu. Rozważ zamianę na "nakazał mu", czy coś takiego.Joe pisze:Policjant poprosił go, żeby szeroko rozstawił nogi.
Pozdrawiam.
