Kurde koty!

1
Podejrzewam, że każdy kot jest czarny. One się tylko czasami kamuflują na inne kolory. Spotkałem kiedyś takiego kota wędrowca. Widać było po nim przebytą drogę, wiele podwórek i trochę zionęło od niego makrelą. Spytałem:
- Jak to z wami jest? Po czyjej stronie staniecie na przykład podczas konfliktu ludzi z guźcami?
Odpowiedział:
- To wasza sprawa. Ale w sumie to ja nic nie wiem, bo mnie wykluczono z kociej społeczności za - jak to określili - nie dostosowanie się do zasad.
- Jakich zasad? - spytałem zaciekawiony.
- Ano takich, że ja naprawdę lubię myszy.
I poszedł sobie, a ja długo nad tym myślałem. Później dowiedziałem się, że koty wcale myszy nie jedzą. Że to rodzaj umowy wiązanej pomiędzy kotami a gryzoniami. Koty płacą od prawieków myszom za stworzenie pozoru zapotrzebowania na koty. Oczywiście, pewne ofiary być muszą. Ale myszy same od wieków selekcjonują te, spośród siebie, które niestety dla zachowania pozoru muszą zostać zjedzone. Kot Wędrowiec, którego żem onegdaj spotkał był właśnie takim zjadaczem myszy, kotem od "brudnej roboty". Podejrzewam, że kiedy chciał zacząć sypać ludziom o tej prawdzie, zrobiono z niego banitę, wygnańca. Inną sprawą jest to, ze on naprawdę to lubił. Lubił zadawać śmierć myszom uprzednio się z nimi nieźle zabawiwszy.
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

2
Szukałem krótkiego tekstu, by zapomnieć nieco o szarej rzeczywistości i natrafiłem na Twoje opowiadanko. Czapki z głów!

Szukaniem błędów - o ile takie się znajdą - zajmę się później, na razie ocenię fabułę.

Wiesz, myślę, że fajnie to wszystko opisałeś; kot-zdrajca, umowa pomiędzy kotami a gryzoniami, banicja... Krótka, aczkolwiek interesująca historia.

3 razy TAK.

3
Kurde, dobre. Ale "nie" z rzeczownikami piszemy łącznie.
- Jakich zasad? - spytałem zaciekawiony.
- Ano takich, że ja naprawdę lubię myszy.
To nie gra. Odpowiedź nijak się ma do pytania, a druga część odpowiedzi do pierwszej. Powinno być raczej:

Ano takich, że myszy nie mogą nam smakować.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

4
Generalnie fajne, ale mam zastrzeżenia.

Czy można się kamuflować na coś? Na inne kolory np. jak w tekście?
kanadyjczyk pisze:Podejrzewam, że kiedy chciał zacząć sypać ludziom o tej prawdzie, zrobiono z niego banitę, wygnańca.
A ja podejrzewam, że jakby chciał faktycznie powiedzieć o tym ludziom, to by go koty zabiły, a nie wygnały, by mógł to zrobić. Mało logiczne.
Dariusz S. Jasiński

6
One się tylko czasami kamuflują na inne kolory.
Kamuflować można się w czymś. Więc: w innych kolorach

Nie wiem, jak to uzasadnić, ale nie podobało mi się. Ot, krótka opowiastka bez początku, bez końca, z kocia intrygą w tle. Dobrze napisane - to tyle z uwag.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”