Vanessa Greene śniła, a jej sen był taki jak zawsze, niezmienny od dnia, w którym straciła matkę.
Była w ciemnym lesie, zupełnie sama. Przez wysokie korony drzew przebijały się nieliczne promienie słońca, dając jako taką widoczność. Vanessa stała przed ogromnym, granitowym grobowcem, który oplątywały pnącza czerwonych róż. Nie rozumiała, skąd te róże wzięły się w lesie. A ten grobowiec? Jego również nigdy nie widziała. Żaden z członków jej rodziny nie został w takim pochowany.
Ostrożnie ruszyła w jego kierunku, po czym przesunęła ręką po zakurzonej płycie nagrobnej i odczytała: Kane i Amber Monrose. Te nazwiska także nic jej nie mówiły.
Co to wszystko miało znaczyć? Czy to, że co noc śnił jej się ten grób, było jakimś znakiem, zapowiedzią przyszłych zdarzeń? Jeśli tak, to w jaki sposób ci obcy, nieżyjący już ludzie byli z nią związani?
W pewnej chwili coś dużego na ułamek sekundy przesłoniło niebo. Vanessa spojrzała w górę i zmrużyła oczy, ale nie zdążyła niczego dostrzec. W pierwszej chwili pomyślała, że może to był jakiś ogromny, nieznany ptak – w końcu śniła, więc jej wybujała wyobraźnia pracowała nieustannie na pełnych obrotach – jednak z niewiadomego powodu zaczęła drżeć. Ponownie utkwiła wzrok w grobie oplecionym różami.
Nagle usłyszała huk i poczuła, że ktoś za nią stoi. Po chwili wahania odwróciła się i wstrzymała oddech. Źrenice jej oczu się rozszerzyły, a bicie serca przyspieszyło.
Przed nią stał anioł. Jego wspaniałe, rozłożyste skrzydła były tak czarne jak skrzydła kruka. Długie, czarne włosy miał zaplecione w warkocz, lecz kilka niesfornych kosmyków opadało mu na oczy o niezwykłej, stalowoszarej barwie. Miał na sobie skórzane spodnie i zbroję oraz wysokie buty z cholewkami, a zza jego pleców wystawała złota rękojeść miecza.
Vanessa od najmłodszych lat interesowała się angelologią i sporo czytała o aniołach, ale nigdy żadnego nie widziała… aż do teraz. Dotychczas ten powtarzający się sen kończył się na odczytaniu nazwiska na płycie nagrobnej. Jednak teraz coś się zmieniło. Sen się przedłużył i wyglądało na to, że rozegra się do samego końca.
Anioł przemówił do niej aksamitnym głosem:
– Brama Piekła została otwarta. Tylko ty możesz ją zamknąć Kluczem Przeznaczenia.
Vanessa obudziła się gwałtownie i podniosła do pozycji siedzącej. Skołtunione włosy kleiły się do jej spoconego czoła. Czy to już koniec? Czy to już cały sen?
Poczuła, że ściska w ręce coś zimnego. Zdziwiła się – przecież nie trzymała niczego, gdy znajdowała się już na pograniczu jawy i snu!
Przyjrzała się tajemniczemu przedmiotowi w bladym świetle księżyca wpadającym przez okno do jej pokoju. Klucz. Skąd on się, u licha, wziął? Serce Vanessy znów przyspieszyło. Zerknęła na stojący na szafce nocnej zegar. Podświetlane na zielono cyferki wskazywały drugą w nocy. Vanessa westchnęła i zaczęła się wygrzebywać z poskręcanej pościeli. Była potwornie zmęczona, ale musiała natychmiast opisać swój sen w dzienniku. Póki jeszcze miała świeże wspomnienia.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Serena pisze:Przez wysokie korony drzew przebijały się
1. A nie "korony wysokich drzew", przypadkiem?
2. prze-prze
Serena pisze:dając jako taką widoczność
Moja intuicja językowa krzyczy: źle! I podpowiada: "Nieliczne promienie ... przebijające się przez ... dawały... widoczność".
Serena pisze:Vanessa stała przed ogromnym, granitowym grobowcem, który oplątywały pnącza czerwonych róż.
Wciąż to samo -- szkolne opisy.
Serena pisze:Nie rozumiała, skąd te róże wzięły się w lesie
Zapewne w taki sam sposób jak wszystkie inne rośliny. Ewentualnie zasiali je budowniczy grobowca.
Serena pisze:A ten grobowiec? Jego również nigdy nie widziała
Jak to nie? Widziała - w poprzednich snach. Ja wiem oczywiście, co chcesz przekazać, ale po pierwsze: źle to sformułowałaś, po drugie zaś: jest to taka sama bzdura jak ta z różami. Sen to sen. Nasz mózg potrafi sobie wyobrazić rzeczy, których oczy nigdy nie widziały.
Serena pisze:Ostrożnie ruszyła w jego kierunku, po czym przesunęła ręką po zakurzonej płycie nagrobnej i odczytała
Brrrrr... Propozycja: Ostrożnie podeszła i przesunęła ręką po zakurzonej płycie nagrobnej. "...", odczytała.
Serena pisze:Kane i Amber Monrose
Monrose'owie.
Serena pisze:Co to wszystko miało znaczyć? Czy to, że co noc śnił jej się ten grób, było jakimś znakiem, zapowiedzią przyszłych zdarzeń?
Otóż zdarzają się sny, które powtarzają się przez kilka, nawet kilkanaście nocy z rzędu. I raczej nie są zapowiedzią niczego.
Serena pisze:W pewnej chwili coś dużego na ułamek sekundy przesłoniło niebo
Wiesz, skoro przysłoniło niebo, to raczej nie był to koliber.
Serena pisze:w końcu śniła, więc jej wybujała wyobraźnia pracowała nieustannie na pełnych obrotach
Otóż to, śniła, więc jej wybujała wyobraźnia pracowała nieustannie na pełnych obrotach i mogła stworzyć grobowiec z różami. Proste. W tym momencie prolog mógłby dobiec końca wraz z całym utworem.
Na marginesie: świadomy sen czy też po prostu tak nieporadnie to napisałaś?
Serena pisze:jednak z niewiadomego powodu zaczęła drżeć
Jak to z niewiadomego?! Wyobraź sobie, że jesteś sama w ciemnym lesie, aż tu nagle coś ci przesłania niebo.
Serena pisze:Ponownie utkwiła wzrok w grobie oplecionym różami.
Ostatnie dwa słowa są zbędne, czytelnik już to wie.
Serena pisze:Nagle usłyszała huk i poczuła, że ktoś za nią stoi
Ten huk to z daleka czy z bliska? Jeśli z daleka, to co znamionował? Jeśli z bliska, to powinna być oszołomiona i nie móc niczego takiego wyczuć.
Serena pisze:Po chwili wahania odwróciła się i wstrzymała oddech
Źle. Wstrzymanie oddechu nie było związane z obróceniem się jako takim. Było skutkiem tego, co zobaczyła. To powinno być nowe zdanie.
Serena pisze:Źrenice jej oczu się rozszerzyły, a bicie serca przyspieszyło.
I znowu: szkolny opis.
Może: "serce zaczęło łomotać, jakby w piersi galopowało stado mustangów"?
Ej, zaraz! Jakie źrenice?! Źrenice to się rozszerzają od braku światła!
Serena pisze:Przed nią stał anioł.
Okej, masz plusa. Już byłem pewny, że to będzie wampir. Zaskoczyłaś mnie.
Serena pisze:Jego wspaniałe, rozłożyste skrzydła były tak czarne jak skrzydła kruka
Anioł z czarnymi skrzydłami? Skąd więc wniosek, że to anioł? Bo miał pióra? Pomijając już ciekawostkę, jaką stanowi dodatkowa para kończyn wystająca z pleców...
Poza tym zbędny zaimek. I "tak" z "tak czarne" też by można usunąć.
Serena pisze:niezwykłej, stalowoszarej barwie
Stalowoszara barwa tęczówki nie jest taka niezwykła. Tobie chodzi o niezwykły odcień szarości.
Serena pisze:Miał na sobie skórzane spodnie i zbroję oraz wysokie buty z cholewkami, a zza jego pleców wystawała złota rękojeść miecza
O rety... Niedawno było tu takie opowiadanie, które ktoś skwitował "inwentaryzacja elfa". Powtarzasz tamten błąd.
Serena pisze:Vanessa od najmłodszych lat interesowała się angelologią i sporo czytała o aniołach
Matko... Może zamiast "Vanessa" niech ta mała nazywa się "Serena"?
Serena pisze:ale nigdy żadnego nie widziała
No jasny gwint, a czy widzenie aniołów to taka powszechna sprawa?
Serena pisze:Dotychczas ten powtarzający się sen kończył się
Podkreślone do wykasowania.
Serena pisze:na odczytaniu nazwiska na płycie nagrobnej
Na, na, na. Kliknij:
Serena pisze:Jednak teraz coś się zmieniło. Sen się przedłużył i wyglądało na to, że rozegra się do samego końca
Przegadane.
Propozycja: Teraz wyglądało na to, że rozegra się do końca.
Inna sprawa, że sen tam ma koniec, gdzie go ma. Skoro ten trwał dalej, to znaczy, że był w zasadzie nowym snem.
Serena pisze:Anioł przemówił do niej aksamitnym głosem:
Wiadomo, że do niej.
Serena pisze:Brama Piekła została otwarta. Tylko ty możesz ją zamknąć Kluczem Przeznaczenia.
Sztampa.
Serena pisze:Vanessa obudziła się gwałtownie i podniosła do pozycji siedzącej.
Vanessa szarpnęła się i usiadła.
Lepiej? Oczywiście, że lepiej. Zauważ, że jak się budzisz nagle, to przez ułamek sekundy nie wiesz, gdzie jesteś. Tak samo tutaj: czytelnik nie wie, czy ona we śnie stała i usiadła, czy może obudziła się, leżała i usiadła. Dowie się tego w trzech następnych zdaniach.
Serena pisze:Skołtunione włosy kleiły się do jej spoconego czoła.
Zbędny zaimek.
Serena pisze:gdy znajdowała się już na pograniczu jawy i snu!
A nie można powiedzieć po prostu: gdy zasypiała?
Serena pisze:Przyjrzała się tajemniczemu przedmiotowi w bladym świetle księżyca wpadającym przez okno do jej pokoju.
Postaw sobie zadanie, gdy będziesz pisać następny tekst: nie używaj (ani razu!) słów takich jak mroczny, tajemniczy, odwieczny i podobnych.
Ostatnie trzy słowa do skasowania.
Serena pisze:Klucz.
To jedno słowo mogłoby być osobnym akapitem.
Serena pisze:Serce Vanessy znów przyspieszyło
A kiedy zwolniło? Przecież dopiero co zerwała się z łóżka, a w takiej sytuacji serce bije mocno.
Serena pisze:Była potwornie zmęczona, ale musiała natychmiast opisać swój sen w dzienniku.
Dlaczego?
Nie uczysz się. Każdy kolejny twój tekst ma te same wady: jest naiwny, nieprzemyślany, sztampowy. Chcesz kiedyś coś wydać? Jesteś na bardzo złej drodze. Tandetny pomysł zasadniczo nie musi być skazany na porażkę (vide: Meyer), ale musi być fantastycznie opisany (O. S. Card). Ewentualnie w drugą stronę: świetny pomysł opisany po amatorsku (Piekara). Tymczasem twój prolog jest sztampowy i kiepsko napisany. Brakuje mu dynamiki, bohaterka jest bezbarwna i przedstawiona w sumie tak, jakbyś ty, Autorko, jej nie lubiła. Zresztą nie dziwię się, jakbym taką znał, też bym za nią nie przepadał.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.
Lubię takie teksty, bo pozwalają nabrać rozpędu jeszcze zanim na dobre zapuszczam silnik. Momentalnie wtrącony w akcję, staram się nadążyć, co częstokroć przekracza moje siły. Nawiązuję w rzeczy samej do forumowych publikacji. Omawiany tekst, wydawać by się mogło, nie odstaje w jakiś specjalny sposób od pozostałych, ale jest charakterystyczny. Charakterystyczny na tyle, że jestem w stanie rzucić to, czym do tej pory się zajmowałem, i przysiąść, przewracając co chwilę kolejne kartki. Nie koniecznie pachnące - mogą śmierdzieć, ważne, by treść w miarę ich upływu nie zaczynała zajeżdżać stęchlizną, co, niestety, zdarza się bardzo często. Prawie wszystkim, prawie we wszystkich tekstach. Dla jasności: to tylko moja prywatna opinia, której nie mam zamiaru rozbierać na części pierwsze przy pomocy grzecznych, kolorowych forumowiczów. Niektórzy mają nieodpartą ochotę dyskutować na wszystkie tematy, byleby uniknąć indywidualnej refleksji nad własnym życiem. No, ale to już inna para kaloszy, nie koniecznie wprawnie połatanych. Kochana, bardzo lubię się w tobie rozczytywać z dwóch prostych względów: opisywane przez ciebie postacie są niebywale realistyczne, plastyczne, postępowe etc. Nie piszesz o półgłówkach, a pozwalasz czytelnikowi zobaczyć postać w takiej właśnie perspektywie. Ja bardzo cenię sobie taką umiejętność. Kolejną sprawą są teksty, ich treść, przesłanie i ogólny zarys. Nie jest przednim redaktorem-amatorem, nikt nie marzy o takich komentatorach, jak ja, wręcz przeciwnie - co wieczór na klęczkach modli się o porządniejszych, w dodatku abstynentów, scalając to wszystko do jednej przejrzystej konstrukcji: obiektywnych-nie artystów. A Bóg spełnia te prośby, jeżeli odpowiednio mocno rozważający pragnie uniknięcia takich, jak i podobnych oświeconych parobków, bo takim niejako śmiem się nazywać. Wrócę jednak do sedna: miła, zaskakujesz mnie, nie zawsze pozytywnie. Tym razem siadam pośrodku, przyglądając się poprzednim tekstom oraz temu. Jest on zbyt krótki bym zdecydowanie wyciągnął się w którymś kierunku. A na dodatek później obiektywnie spojrzał na sprawę i łapiąc się pod boki powiedział, w czym tkwi zróżnicowanie.
Nie nie nie i jeszcze raz-NIE!!
Kiedy czytałam "Miasto kości" miałam podobne odczucia-bo tajemnica, demonologia/angelologia (ja wolę: angelistyka, ale to już moje skrzywienie) mit. I jeszcze nieszczęsny grobowiec z różami, sen! Moja nieokrzesana, prosta dusza woła: Litości!
Nigdy więcej takich tekstów.
A z resztą-jak wiesz, nawet kiepski pomysł da się uratować.
Pobaw się formą.
Czy to musi być sen/wizja? Przeznaczenie? Sapkowski rozwiązuje to inaczej, o wiele ciekawiej. (inna sprawa, że rozważania filozoficzne działają u tego pisarza jako motor albo dodatek, ale nie są wartością same w sobie)
Powodzenia!
I mieczem traktować bełkot nawiedzonych metafizyków...
Vanessa Greene śniła, a jej sen był taki jak zawsze, niezmienny od dnia, w którym straciła matkę.
Dawno dawno temu, żyła sobie piękna księżniczka. A piękna zaś była od zawsze...
Jednym słowem: pierwsze zdanie jest bardziej niż straszne. Reszta tekstu potwierdza tylko, że nie była to zwykła wpadka.
Była w ciemnym lesie, zupełnie sama. Przez wysokie korony drzew przebijały się nieliczne promienie słońca, dając jako taką widoczność.
Ciemny las z promieniami słońca... otóż nie. Próbujesz opisać mrok i rozpraszasz go światłem. Ja tego nie widzę. Wyjaśniam: zamiast zabić światło dnia koronami drzew, które nie wpuszczają promieni do lasu, wpuszczasz promienie słońca do ciemności. Trochę na odwrót.
Nie rozumiała, skąd te róże wzięły się w lesie. A ten grobowiec? Jego również nigdy nie widziała. Żaden z członków jej rodziny nie został w takim pochowany.
1. Skoro nigdy go nie widziała, to znaczy, że nie miał prawa się tam znaleźć?
2. Skoro żaden z członków rodziny w takim nie został pochowany, to pewnie jest pochowany w nim ktoś obcy. Prosty wniosek, prawda? Niestety, nie dla bohaterki - landrynkowej, bezbarwnej postaci, której pewnie zaledwie "ohy" i "ahy" przechodzą przez gardło, która przyjmuje wszystko jak leci, nawet przez chwilę nie próbując pojąć spraw, które się jej przydarzają - a co już jest zbrodnią: nie reagując na nie naturalnie. reakcja była, owszem - musiała szybko zapisać sobie ten sen... w dzienniku... (który pewno był różowy i przepasany wstążeczką).
Piszesz dla nastolatek, Twoje święte prawo, nie zamierzam tego kwestionować i zastanawiać się, czy warto czy nie warto - sama sobie stawiasz cel. Ale, kurczę, za stara jestem na to, aby mi się PODOBAŁO, więc ocenę moją potraktuj jako osobiste zdanie do tekstu.
Mimo wszystko posłuchaj rad Sir Wolfa i MadCathariny, bo - uwierz lub nie - na landrynkowe cudo nie nabierzesz nawet nastolatek (ewentualnie te z dołu listy). Pisz dla kogo chcesz, ale pisz z sensem - cukierkowe opisy odnośnie ciemnego lasu i polana lukrem mroczna historia... brakuje tylko wisienki na wierzchu.
Kurczę, tak se czytam te wasze komentarze i wprawdzie w niektórych momentach nie rozumiałam, co czytam, ale macie rację - ten tekst jest ZŁY tak samo jak zła jest woda i złe jest słonko ;< MadCatharino, masz rację - aktualnie czytam Miasto Szkła i po prostu tak jakoś mnie naszło, żeby napisać coś o aniołach, i to już po raz drugi czy trzeci (ale ja już tak zawsze mam).
Ogółem ten króciutki prolog napisałam tak na szybko, żeby po prostu dać upust swojej wyobraźni (która, jak się jednak okazało, nie zawsze jest taka cudowna i wspaniała). W sumie mogłabym się pobawić formą, czemu nie, ale jakoś nie widzę już w tym sensu. Co prawda, najbardziej tandetny pomysł można jakoś ciekawie rozwinąć, owszem, ale obawiam się, że muszę jeszcze bardziej się przyłożyć.
Wniosek? Jednak nie warto pisać czegoś na szybko.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.
Serena pisze:Kurczę, tak se czytam te wasze komentarze i wprawdzie w niektórych momentach nie rozumiałam, co czytam
Jeżeli nie rozumiesz czegoś w moim komentarzu -- pytaj. Ja przecież nie piszę tego dla siebie. Ja piszę dla ciebie, więc zależy mi, abyś rozumiała, co chcę przekazać.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.
Ależ nie ma się, co stresować.
każdy ma czasem takie "wizje"-wystarczy choćby przyjrzeć się niektórym teledyskom.
Walka Światła z Ciemnością, mrok, wampiryzm...
Ej, kogo nie zajmowały kiedyś takie sprawy...
Rzecz w tym, że w przypadku dłuższej formy to nie działa. (w każdym razie-nie na mnie, bo takiej literatury masz na pęczki)
I jeszcze jedno:
Odkryłam źródło tego tekstu, ha ha!
A więc: Pisz, pisz, a jeszcze więcej czytaj.
I mieczem traktować bełkot nawiedzonych metafizyków...
Sir Wolfie, z twojego komentarza akurat zrozumiałam wszystko. Chodziło mi tutaj o zawiły komentarz Joego, hehe
MadCatharino, piszę, piszę, ale coraz częściej nachodzą mnie dłuuugie okresy braku weny. Zaś jeśli chodzi o czytanie to wręcz pochłaniam książki. W lutym przeczytałam aż 10, a nie 2-3 jak zawsze, ale tak było dlatego, że miałam urodziny i składałam u każdego zamówienia, hihi No ale uzbierało mi się ponad 200 książek do przeczytania i ta liczba wciąż rośnie, a kasy brak... (a ebooków nie cierpię, o!)
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.