Nieśmiertelni

1
To jest tylko pierwszy rozdział. Ciekaw jestem opinii, a błędów nie powinno tym razem być

Sophie weszła do sali. Znowu była ostatnia. Nowicki na pewno się mnie uczepi, pomyślała. Nie miała pojęcia czemu ten łysy, gruby brzydal się nad nią nieustannie znęca. Parę razy śmiała się z jego blizny na policzku, fakt, ale on był pierwszy. Sophie go szczerze nienawidziła. Szybko usiadła na swoim miejscu.
- Cześć, Julio - wyszeptała.
- Cześć - odpowiedziała jej najlepsza przyjaciółka - może dla odmiany nie dawaj mu pretekstu do wywalenia cię z sali.
Sophie zastosowała się do rady. Julia była jedyną osobą, którą lubiła, a poza tym ta wesoła, jasnowłosa kujonka zwykle miała rację. Do diabła, zawsze miała rację. Poznały się dziewięć lat temu, w pierwszym dniu szkoły. I stwierdznie, że od razu przypadły sobie do gustu było totalnym przegięciem. Znienawidziły się zaraz po tym, jak się zobaczyły. Sophie zawsze była pupilkiem nauczycieli, a Julia pod względem nauki była druga i to doprowadzało ją do szału. Z kolei Sophie, ładna, ale całkowicie pozbawiona pewności siebie i zakompleksiona, zazdrościła Julii urody i optymizmu. Wzajemnie rywalizowały, kłócąc się, parokrotnie bijąc. Sytuacja zmieniła się po rozwodzie rodziców Julii. Jej optymizm gdzieś się ulotnił, a Sophie też miała swoje problemy, dzięki którym obie potrafiły się porozumieć. Poza tym, dziewczyny stały się trudne do zniesienia i nie zadawały się z nikim. W końcu jakimś cudem się zaprzyjaźniły. Od tego czasu są najlepszymi przyjaciółkami.
Sophie wyciągnęła podręcznik i stary piórnik z markowej torby - prezentu od ojca, wybranego i kupionego przez jego sekretarkę. Przez chwilę obgryzała paznokcie, a potem zaczęła rysować po ławce. Nic ciekawego, zwykła próba zabicia nudy. Julia patrzyła z zachwytem na powstający rysunek.
- Sophie, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Cholera, czy ten kretyn musi się jej ciągle czepiać? Jesteś tragicznym dupkiem, pomyślała Sophie.
- tak, proszę pana - odpowiedziała z udawanym uśmiechem. Ale ty, matole, jesteś paskudny. Ta myśl spowodowała, że jej uśmiech stał się bardziej szczery.
- Mówiłam - szepnęła jej na ucho Julia.
- Zamknij się - odszepnęła jej.
- Myślę, że powinnaś przemyśleć swoje zachowanie - Nowicki powiedział oschle - wyrzucać cię znowu nie będę, ale może streścisz nam o czym mówiłem ?
- 25 marca 2047 roku ONZ zaczęło monitorować zasoby ropy naftowej i uranu. Po niecałych dwóch latach 17 stycznia 2049 ich poziom spadł do minimum, spowodowało to panikę na giełdzie i kryzys gospodarczy. 25 kwietnia Grigorij Szakaszwili przypadkowo odkrył cyrkium, nurkując w jeziorze Czeko w okolicach Tunguski. Jako fizyk-amator, po pracy badał znalezisko. W ciągu dwóch miesięcy wynalazł sposób użycia cyrkium jako paliwa. Po następnych dwóch go opatentował. Złoża w Tungusce starczyło na siedemdziesiąt sześć lat. A potem wybuchła wojna, którą rozpoczął Henry Wilson w 2127 roku, odpalając chyba 6 głowic jądrowych. Trwała 23 godziny 48 minut, ale o tym już nie miałam chyba opowiadać, prawda? - skończyła Sophie.
- Nie, możesz usiąść - powiedział Nowicki.
- Powinnaś dostać szóstkę - powiedziała Julia - on naprawdę jest w stosunku do ciebie nie fair.
- Wiesz, że nie zależy mi na ocenach. Jeżeli się uczę to tylko i wyłącznie dla siebie, a nie dla tego buraka.
- No, tak. Ale ktokolwiek inny na twoim miejscu by dostał sześć - umilkła widząc spojrzenie Nowickiego.
Do przerwy zostało piętnaście minut, jakoś przeżyje. Sophie rozejrzała się po sali. Połowa klasy siedziała znudzona. Jedni bazgrali coś w zeszytach, inni siedzieli, ziewając i przysypiając. Druga połowa klasy słuchała pilnie nauczyciela, wypisujac ważne daty i nazwiska. Większość byłych znajomych Sophie należała do tej bardziej zaangażowanej grupy. Natalie, Siergiej, Miroslav i Weronika pisali notatki z których potem, za drobną opłatą, korzystać będzie cała klasa. Byli całkiem fajni, pomyślała Sophie, może się gdzieś z nimi kiedyś umówię. W głębi ducha wiedziała jednak, że nic z tego nie wyjdzie. Swoim zachowaniem spaliła wszystkie mosty, a teraz w sumie zachowuje się niedużo lepiej.
Sophie spojrzała na zegarek. Ósma czterdzieści trzy. Jeszcze tylko dwie minuty, pomyślała, a potem dwie matematyki, geografia i fizyka, same fajne lekcje i żadnych idiotów-nauczycieli. Dzwonek zadzwonił, przerywając Nowickiemu w pół słowa. Poza Sophie nikt nie wstał, czekając na oficjalne zakończenie wykładu. Dziewczyna zignorowała krzywe spojrzenia całej klasy i ruszyła w stronę wyjścia.
- Sophie, jeszcze nie skończyłem - Nowicki zwykle przedłużał lekcje według własnego uznania.
- jest już po dzwonku.
- siadaj na swoim miejscu. Dzwonek oznacza, że mogę was wypuścić, ale nie, że muszę.
Dziewczyna wróciła do swojej ławki, położyła nogi na stole i zaczęła obgryzać paznokcie. Nowicki spojrzał na nią, ale nic nie powiedział, zaśmiała się z tego pod nosem. Przerwę zaczęli trzy minuty później.
- Wiesz, że przegięłaś - powiedziała Julia na korytarzu - musisz to zawsze robić?
- "to zawsze robić" ? Te skróty myślowe nie pomagają Cię zrozumieć, kochanie.
- nie mów do mnie „kochanie”. Chodzi mi o te żałosne próby demonstrowania własnej wyższości.
- spoko, mam iść do tego debila i prosić o wybaczenie?
- myślę, że jak jeszcze padniesz na kolana będzie lepiej. Odrobina melodramatyzmu nikomu jeszcze nikomu nie zaszkodziła - Julia w końcu się uśmiechnęła.
- i to niby ja jestem beznadziejna?
- ty bardziej.
- to może chodźmy, bo się spóźnimy.
- woooow, Sophie Neville, w wieku siedemnastu lat udowodniła, że jednak cokolwiek ją obchodzi! Który dzisiaj?
- 28 marca 2149 roku? Wpis do słynnego notesika?
- dokładnie - zęby Julii błysnęły w uśmiechu.
- chodźmy lepiej.
Główna Szkoła im. Grigorija Szakaszwili była chlubą całego Johanessburga. Śnieżno białe ściany, wszechobecne szkło i aluminium kreowało futurystyczne wnętrze budowli, a jeżeli dołożyć do tego elewacje zaprojektowane przez Sarah Armstrong, Szkoła była istną perełką, wzorem dla potomnych. Ale Sophie mimo to jej nienawidziła. Kiedy obie dotarły do sali 59, lekcja się jeszcze nie zaczęła. Ignorując protesty Julii, Sophie zaciągnęła ją do sali.
- Ciekawe jaki debil wsadził drewniane ławki do tej sali. Pasują tu jak pięść do nosa - mruknęła Sophie, wyjmując piórnik i zeszyt.
-pewnie taki, który nie pomyślał, że będziesz tu zostawiać swoje małe arcydzieła.
- jesteś zgryźliwa jak stara baba - powiedziała Sophie, po czym zaczęła rysować po ławce.
Kiedy weszła pani Smith, Julia wstała i powiedziała dzień dobry, Sophie ograniczyła się do skinięcia głową. Nauczycielka matematyki, jako jedna z niewielu zdobyła przyjaźń i zaufanie Sophie. Dwudziestopiecioletnia dziewczyna po studiach natematycznych, zasłużyła tym sobie na uznanie wśród starych nauczycielskich wyg.
- na dzisiejszej lekcji zaczniemy rozwiązywać zadania z funkcji logarytmicznej. Teorię mieliście na dzisiaj umieć i mam nadzieję, że każdy Jest przygotowany. Alice, bądź tak miła i zetrzyj obie tablice. Siergiej, rozwiążesz zadanie 239, a Sophie przestanie niszczyć ławkę i zrobi zadanie 243, ok? - Lorena Smith zwięźle wydała polecenia i usiadła, żeby sprawdzić obecność. Nie czytała listy. Znała wszystkich swoich uczniów.
Siergiej Pawłow, wysoki, świetnie zbudowany brunet, w ktorym kochała się cała żeńska połowa szkoły, czytał spokojnie treść zadania, stojąc przy tablicy. Sophie kończyła rysunek na ławce.
- rusz się - ponagliła ją Julia.
- dobra, dobra - Sophie wzięła podręcznik i wyszła z ławki. Przeczytała treść i spojrzała na zegarek. Dała sobie cztery minuty, po czym zaczęła rysować wykres funkcji. Całe zadanie rozwiązała w niecałe trzy i wróciła na miejsce.
Lorena Smith sprawdziła zadanie, a potem zaśmiała się cicho.
- czy ty to robiłaś na czas, Sophie? - spytała pani Smith.
- Nie
- nie wierzę. Ale i tak dostajesz plus pięć. Szóstkę byś dostała, gdyby wykres był bardziej estetycznie narysowany.
Siergiej był, zdaniem Sophie, w połowie zadania, kiedy wróciła do dekorowania. Ławka wyglądała coraz lepiej, ale czegoś jej brakowało i dziewczyna nie miała pojęcia czego. Olać to, pomyślała i postanowiła porzucić rysunek.
- idziemy gdzieś jutro? - spytała Julii.
- na lekcjach czy po?
- chodzi mi o wagary.
- czemu nie, pijemy coś?
- wezmę whisky. Pod mostem Wiktorii?
- spoko.
Resztę lekcji Sophie spędziła leżąc na ławce. Zastanawiała się co robi teraz jej ojciec, od śmierci mamy z każdym dniem coraz bardziej tracili ze sobą kontakt. On zatapiał się w swojej pracy, ona dużo się uczyła i unikała go. Widywali się tylko przy śniadaniach i obiadach, które zawsze jadali razem. Zwykle tata opowiadał jej wtedy o swojej pracy, sukcesach, porażkach i innych politykach rywalizujących z nim w wyborach prezydenckich. O codziennym seksie z sekretarką nigdy nie wspominał, chociaż Sophie raz go przyłapała i wciąż nie mogła mu wybaczyć, że zapomniał o zmarłej żonie.

Po lekcjach Sophie, poszła najpierw do biblioteki. Chciała pożyczyć jakąś luźną książkę do czytania. Ostatni nie-podręcznik wyrzuciła dwa lata temu i od tego czasu zajmowała się głównie nauką, opanowała trzy języki programowania, nauczyła się podstaw Krav Magi. Chociaż to była bardziej zasługa Filipa - instruktora, zatrudnionego przez jej ojca. No i jeszcze tytuł najlepszej uczennicy w szkole - tutaj obyło się bez niczyjej pomocy.
Biblioteka znajdowała się niedaleko jej szkoły i była przeznaczona do wyburzenia. Szkoda, to jedyne fajne miejsce w tym mieście, pomyślała wchodząc do dwupiętrowego budynku. Wnętrze było stare i zniszczone, ale pracownicy zawsze byli uśmiechnięci i mili. Sophie podeszła do lady, przy której siedziała starsza kobieta w okularach.
- Dzień dobry, mogę sobie coś wybrać?
Kobieta pisała coś jeszcze chwilę, a potem spojrzała na Sophie z uśmiechem.
- oczywiście, słonko. Możesz pożyczyć co tylko zechcesz.
Sophie uśmiechnęła się, podziękowała i poszła w stronę regałów z mocnym postanowieniem przeczytania kilku małowartościowych powieści. Niespiesznie przechadzała się po sali, która jak głosiła plotka, zawierała wszystkie dzieła ostatnich piętnastu wieków oraz kilku autorów starożytnych. Ludzie są dziwni, pomyślała Sophie, ryzykować życie, żeby uratować książki. Z zamkniętymi oczyma wybrała jedną książkę. Cieńka okładka i kucająca dziewczyna z jakimś mieczem albo czymś takim. Los tak chciał, prawie się roześmiała. Ze stu tysięcy książek wybrała akurat "Achaję".
- dobry wybór, panienko - Sophie drgnęła zaskoczona.
Za nią stał niski, starszy pan. Na nosie miał okulary w rogowych oprawkach ze sznurkiem, żeby nie spadły. Był ubrany w kremowe spodnie, wełniany bezrękawnik tego samego koloru i białą koszulę.
Białe adidasy dopełniały wizerunek miłego, ceniącego wygodę staruszka.
- sądząc z twojego stroju powinna ci się spodobać - powiedział.
Sophie nie do końca rozumiała o co mu chodzi. Oliwkowe bojówki, glany, czarny golf i kupiona na przekór ojcu, skórzana kurtka nie były zbyt eleganckie, to fakt. Ale były wygodne i dobrze się w nich czuła, kto jak kto, ale facet noszący sportowe buty do spodni w kantkę powinien to zrozumieć.
- Jeżeli mógłbym panience doradzić w wyborze lektury, to polecałbym zacząć od pierwszego tomu. Ile książek życzysz sobie wziąść?
- nie zastanawiałam się nad tym - pierwszy raz od dawna ktoś ją zbił z tropu.
- och, jak mogłem o tym zapomnieć, nazywam się Gregory Bush. Błagam o wybaczenie mi mego złego wychowania.
- nic się nie stało - Sophie poczuła się zobowiązana do rewanżu - jestem Sophie Neville.
Gregory całkowicie ją zaskoczył, ujmując delikatnie, a potem całując wierzch jej dłoni.
- pracuje pan tutaj? - spytała Sophie próbując ukryć zmieszanie.u
- nie, ale w moim wieku ma się zbyt wiele czasu i zbyt mało sił, żeby poświęcać się zajęciom innym niż czytanie lub szachy. Wracając do panienki książek, myślę, że Dumas "Trzej Muszkieterowie" mogą być dobrym wyborem. "Piekło" Dantego, choć niestety bez zakończenia, bo "Czyściec" i "Niebo" zaginęły po wojnie - opowiadał
Obydwoje szli wzdłuż rzędów książek, a Gregory wyciągał co chwilę nową pozycję, mówiąc o czym jest i, jeżeli Sophie wyraziła zainteresowanie, dokładał do niesionego przez siebie stosiku. Dziewczyna była pełna podziwu dla jego wiedzy.
W końcu, gdy wybrał dla niej dwanaście książek, zaniósł książki do bibliotekarki i pomógł spakować do torby.
- dziękuję, jestem tu pierwszy raz od dawna. Poza podręcznikami nie czytałam niczego od siedmiu lat - Sophie naprawdę polubiła staruszka - często pan tu jest?
- niemal codziennie, panienko. Myślę, że... Dzień dobry Luke - zwrócił się do chłopaka w podartych dżinsach i koszulce "Luciphera" - Sophie była pewna, że widziała go w szkole.
- Siema, tato - odpowiedział Luke, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Luke, to jest Sophie Neville. Panienko, to jest mój syn Luke Smith.
- cześć, mała - uścisnął jej dłoń, mocno, ale poza tym nic. Kamienna maska - jesteś córką Pierra Nevilla?
- yhm
Ta dziwna rodzina onieśmielała Sophie, dziewczyna czuła się przy nich nikim, a jednocześnie było jej z nimi dobrze.
- muszę już lecieć. Do widzenia - uśmiechnęła się do Gregorego - i na razie - zwróciła się do Luka.
- do widzenia, panienko - Gregory odwzajemnił uśmiech.
- cześć, mała - powiedział Luke bez emocji.
Sophie dźwignęła torbę i poszła do domu. Była podejrzanie radosna, zwłaszcza jak na siebie.

[ Dodano: Czw 15 Kwi, 2010 ]
chodzi o błędy ortograficzne:D

2
Pominę brak dużych liter i sporo niechlujności.
Ogólnie nie powala na kolana.
Wyraźnie widać, że nigdy nie byłeś nastolatką. Czuć suchość i obojętność z opisów, które powinny być nasączone emocjami. Takie właśnie są dziewczyny.
Jeśli chciałeś zrobić młodego geniusza, z pewnością nie trzeba było nadawać jej emocjonalnego poziomu trzynastolatki z przedmieścia. "On był pierwszy" to tekst rodem z przedszkola.
Sophie jest bezbarwna. Widzimy obraz przemądrzałego, zakompleksionego kujona. Wcale mi jej nie szkoda. A skoro nie wzbudza nienawiści, litości, ani pozytywnych uczuć to źle ukazałeś postać.
Na dodatek nauczyciel niesprawiedliwie ją ocenia. Może dla ciebie to ważny element, ale dla czytelnika jest przeciętny. Nam się to zdarza kilka razy w miesiącu.
Poza tym jest chamska i wulgarna przez co czuję do niej odrazę. Nie mam ochoty dłużej 'przebywać z nią w jednym pokoju'.
Istny rebel without a clue*. Wybaczcie makaronizmy, ale aż ciśnie się na usta.
Nie ma matki, a ojciec uprawia seks z sekretarką. Kolejna nuda, widzimy to w każdym filmie dla dziewczyn/kobiet.

Wszystko jest trochę naiwne i styl jest bardzo przeciętny.

Podoba mi się jednak, że facet CHCE pisać o dziewczynach. Dobrze opisujesz zachowania i szarą szkolną codzienność. Wybierasz dobre szczegóły do opisu, choć jest ich zbyt mało. Brakuje także schludności pracy.

Ważne: ludzie rzadko chcą czytać o sprawach tak bardzo przyziemnych.

* rebel without a clue - 1. osoba, która deklaruje słownie bunt przeciwko czemuś, a jednak godzi się na istnienie tego czegoś. [przepraszam za definicje, sama kombinowałam]
2. Mówi się tak też o osobach, którym błędnie wydaje się, że należą do buntowniczej grupy społecznej, a w rzeczywistości nie mają o tej grupie pojęcia.

Pozdrawiam

3
Fakt, nastolatką nigdy nie byłem, ale chyba jeżeli Sophie straciła matkę, a ojciec ją olewa przez parę lat to w końcu nawet kobieta się uodparnia i nielubiany nauczyciel staje się małym problemem. A co do bezbarwności to wzbudza odrazę czyli wywołuje uczucie, które na początek jest chyba dobre, w tym przypadku.
W moim zamierzeniu Sophie miała być burakiem. Poza tym to nie jest o szkole, a ten rozdział to takie bardziej przedstawienie postaci. Oczywiście, człowiek uczy się całe życie, więc mogę się mylić, ale takie były założenia

[ Dodano: Pią 16 Kwi, 2010 ]
a z tym "on był pierwszy" masz rację i poprawie.

Re: Nieśmiertelni

4
Nowicki na pewno się mnie uczepi, pomyślała.
Zapisałabym inaczej myśli bohatera:

„Nowicki na pewno się mnie uczepi” - pomyślała.
Lub kursywą:
Nowicki na pewno się mnie uczepi - pomyślała.

Podobnie jest tutaj:
Cholera, czy ten kretyn musi się jej ciągle czepiać? Jesteś tragicznym dupkiem, pomyślała Sophie.
Ale ty, matole, jesteś paskudny. Ta myśl spowodowała, że jej uśmiech stał się bardziej szczery.
I w kilku innych miejcach.
Nie miała pojęcia czemu ten łysy, gruby brzydal się nad nią nieustannie znęca.
Nie miała pojęcia czemu ten łysy, gruby brzydal nieustannie znęca się nad nią.

Sophie go szczerze nienawidziła.
Sophie szczerze go nienawidziła.

Sophie zawsze była pupilkiem nauczycieli, a Julia pod względem nauki była druga i to doprowadzało ją do szału.
Powtórzenia.
Poznały się dziewięć lat temu, w pierwszym dniu szkoły.
Rozpoczęłabym tutaj od nowego akapitu, gdyż następuje retrospekcja, nowa myśl.
Sytuacja zmieniła [1]się po rozwodzie rodziców Julii. Jej optymizm gdzieś się ulotnił, a Sophie też miała [2]swoje problemy, dzięki którym obie potrafiły się porozumieć. Poza tym, dziewczyny stały się trudne do zniesienia i nie zadawały się z nikim. W końcu jakimś cudem się zaprzyjaźniły.
[1] - „Siękoza”
[2] - Zaimek można od razu usunąć.
Od tego czasu są najlepszymi przyjaciółkami.
Pozostałabym przy czasie przeszłym:

Od tego czasu były najlepszymi przyjaciółkami.
Sophie wyciągnęła podręcznik i [1]stary piórnik z markowej torby – [2]prezentu od ojca, wybranego i kupionego przez jego sekretarkę.
[1] - Brzmi to, jak gdyby piórnik został wykonany z markowej torby.
[2] – Nawiązujesz tutaj do torby, ale strasznie koślawo to brzmi. Proponuję małą zmianę w tym stylu:

Sophie wyciągnęła z torby podręcznik i stary piórnik. Markowa torba była urodzinowym prezentem od ojca... itd.
- Myślę, że powinnaś przemyśleć swoje zachowanie – [1]Nowicki powiedział oschle – [2]wyrzucać cię znowu nie będę, ale może streścisz nam o czym mówiłem ?
[1] – powiedział oschle Nowicki
Po "Nowicki" postawiłabym kropkę, a następne zdanie [2] rozpoczęłabym dużą literą.
25 marca 2047 roku ONZ zaczęło monitorować
17 stycznia 2049 ich poziom spadł do minimum
odpalając chyba 6 głowic jądrowych
itd.

Liczebniki zapisałabym słownie, oprócz roku, czyli:
Dwudziestego piątego marca 2047 roku ONZ zaczęło... itd.
- Powinnaś dostać szóstkę - powiedziała Julia[1] - on naprawdę jest w stosunku do ciebie nie fair.
- Wiesz, że przegięłaś - powiedziała Julia na korytarzu[2] - musisz to zawsze robić?
[1] – Brakuje przecinka, bądź kropki. Gdy kropka, po myślniku dialogowym zdanie rozpocząć dużą literą.
Błąd ten występuje jeszcze w innych miejscach.
Ale ktokolwiek inny na twoim miejscu [1]by dostał sześć - umilkła[2]widząc spojrzenie Nowickiego.
[1] – dostałby
[2] – Przecinek przed imiesłowem.
- No, tak. Ale ktokolwiek inny na twoim miejscu by dostał sześć - umilkła widząc spojrzenie Nowickiego.
Do przerwy zostało piętnaście minut, jakoś przeżyje. Sophie rozejrzała się po sali.
Pogrubione zdanie jest dalszą częścią wypowiedzi bohaterki, dlatego powinno znaleźć się w dialogu, a nie poza nim:

- No, tak. Ale ktokolwiek inny na twoim miejscu dostałby sześć - umilkła widząc spojrzenie Nowickiego. - Do przerwy zostało piętnaście minut, jakoś przeżyje.
Sophie rozejrzała się po sali.

- [1]Sophie, jeszcze nie skończyłem - Nowicki zwykle przedłużał lekcje według własnego uznania.
- jest już po dzwonku.
- siadaj na swoim miejscu. Dzwonek oznacza, że mogę was wypuścić, ale nie, że muszę.


Tutaj nie tylko coś się chyba posypało, ale i zapis jest niewłaściwy.

- Sophie, jeszcze nie skończyłem. - Nowicki zwykle przedłużał lekcje według własnego uznania. - Jest już po dzwonku. Siadaj na swoim miejscu. Dzwonek oznacza, że mogę was wypuścić, ale nie, że muszę.

[1] - Po kwestii dialogowej jest kropka i nota odautorska rozpoczyna się dużą literą (tutaj akurat mamy nazwisko). Stosujemy ten sposób zawsze, kiedy nota odautorska nie ma bezpośredniego związku z tekstem dialogu.
- "to zawsze robić" ? Te skróty myślowe nie pomagają Cię zrozumieć, kochanie.
- nie mów do mnie „kochanie”. Chodzi mi o te żałosne próby demonstrowania własnej wyższości.
- spoko, mam iść do tego debila i prosić o wybaczenie?
Itd.

Dialogi powinny być rozpoczęte dużą literą.
Poza tym występuje nadmiar zaimków wskazujących.
myślę, że jak jeszcze padniesz na kolana będzie lepiej. Odrobina melodramatyzmu nikomu jeszcze nikomu nie zaszkodziła
Kiedy obie dotarły do sali 59, lekcja się jeszcze nie zaczęła. Ignorując protesty Julii, Sophie zaciągnęła ją do sali.
- Ciekawe jaki debil wsadził drewniane ławki do tej sali.
Powtórzenia.
Kiedy weszła pani Smith, Julia wstała i powiedziała [1]dzień dobry,[2] Sophie ograniczyła się do skinięcia głową.
[1] – Wzięłabym w cudzysłów.
[2] – Rozpoczęłabym nowe zdanie.
mam nadzieję, że każdy Jest przygotowany
jest
Sophie przestanie niszczyć ławkę i zrobi zadanie 243, ok?
Nie powiedziała tego skrótem. Poprawny zapis to „okay” lub „okej”.
Lorena Smith sprawdziła zadanie, a potem zaśmiała się cicho.
- czy ty to robiłaś na czas, Sophie? - spytała pani Smith.
Pogrubienie do wyrzucenia. Z treści wynika, ze zdanie wypowiedziała nauczycielka.
Kobieta pisała coś jeszcze chwilę, a potem spojrzała na Sophie z uśmiechem.
Może lepiej:
Kobieta dokończyła pisanie, po czym spojrzała z uśmiechem na Sophie.
Błagam o wybaczenie mi mego złego wychowania.
Wywalić!
spytała Sophie próbując ukryć zmieszanie.u
???

Zapisy dialogów kuleją. Polecam link: http://piorem-feniksa.blog.onet.pl/2,ID ... index.html
Kiepski styl, nadmiar zaimków i powtórzenia sprawiają, że tekst czyta się bardzo źle. Z zapisem dialogów nie jest najlepiej, ale fragmentów, gdzie rozpoczynasz je małą literą, chyba nawet nie przeczytałeś, skoro w ogóle je wrzuciłeś. Przez to tekst jest po prostu niechlujny.
Tekst monotonny, wieje nudą. Bohaterki bezbarwne. Snują się po planie i prowadzą nudne rozmowy. Starszy pan w bibliotece stwarza wreszcie nadzieję, że będzie ciekawiej. Zakończenie rozdziału wprowadzeniem nowej postaci, która stanowi zapowiedź perypetii uczuciowych (?) jest dobrym pomysłem, aby pobudzić ciekawość czytelnika. Niestety całość wyzuta z emocji, obok bohaterek przechodzi się obojętnie, mimo iż dziewczęta mają jakieś osobiste problemy, dramaty, rodzice jednej rozwiedli się, drugiej zmarła matka, ojciec ją zaniedbuje, lecz nie akcentujesz tego wystarczająco. Rozpływa się w bylejakości.
„Pewne kawałki nieba przykuwają naszą uwagę na zawsze” - Ramon Jose Sender

5
Ne perypetie uczuciowe,ale starszy pan faktycznie ma duże znaczenie. Co do postaci, to spróbuje jakoś to poprawić. A ten pierwszy rozdział ma być czymś w rodzaju wstępu.

[ Dodano: Pią 16 Kwi, 2010 ]
nie*

6
Sophie weszła do sali. Znowu była ostatnia. Nowicki na pewno się mnie uczepi, pomyślała.
Czyli co? Uczepi się jej, bo była ostatnia?
Sophie weszła do sali jako ostatnia.
A może się spóźniła?
Nie miała pojęcia czemu ten łysy, gruby brzydal się nad nią nieustannie znęca.
Nie “czemu”, tylko “dlaczego”.
Sophie zastosowała się do rady.

Czyli co zrobiła, stosując się do tej rady?
I stwierdznie, że od razu przypadły sobie do gustu było totalnym przegięciem

Byłoby.
Jej optymizm gdzieś się ulotnił, a Sophie też miała swoje problemy, dzięki którym obie potrafiły się porozumieć.

Dzięki czemu, a nie dzięki którym. A jeszcze lepiej: przez co.
- tak, proszę pana - odpowiedziała z udawanym uśmiechem.
Z kontekstu wynika, że był udawany.
Może: siląc się na uśmiech.
Ale ty, matole, jesteś paskudny. Ta myśl spowodowała, że jej uśmiech stał się bardziej szczery.

Nie bardziej, wcześniej nie był szczery w ogóle.
Do przerwy zostało piętnaście minut, jakoś przeżyje. Sophie rozejrzała się po sali. Połowa klasy siedziała znudzona. Jedni bazgrali coś w zeszytach, inni siedzieli, ziewając i przysypiając. Druga połowa klasy słuchała pilnie nauczyciela, wypisujac ważne daty i nazwiska.
Połowa klasy i druga połowa – po prostu.
- siadaj na swoim miejscu. Dzwonek oznacza, że mogę was wypuścić, ale nie, że muszę.
Zbędny zaimek.
...że mogę was wypuścić, a nie, że muszę.


Poprzednicy napisali, że bohaterka jest bezbarwna. Jest - do tego irytująca. Generalnie nie jest nigdzie napisane, że czytelnik musi lubić głównego bohatera, ale gorzej jeśli go znielubi i będzie się krzywił co drugie zdanie. Nie dziwię się reszcie klasy, że nikt jej nie trawi, ani nauczycielowi (jemu to już najbardziej). Nie mam ochoty czytać o tej dziewczynie.
Do tego przez cały tekst nic się nie dzieje, nie było żadnego momentu, który wydałby mi się interesujący. Nie jest źle. Jest po prostu nudno i bezpłciowo.
A co do bezbarwności to wzbudza odrazę czyli wywołuje uczucie, które na początek jest chyba dobre, w tym przypadku.
Nie jest dobre, dlatego, że kiedy czytelnik uśnie na trzeciej stronie, z pewnością nie przeczyta, o czym piszesz dalej. Wątpię, żeby na drugi dzień miał ochotę wrócić do lektury, która go uśpiła.
Pozdrawiam.

7
spencer pisze:Ciekaw jestem opinii, a błędów nie powinno tym razem być
Gratuluję odwagi. Widzisz, naprawdę jestem pełen podziwu, nigdy nie nazwałbym swojego tekstu "pozbawionym błędów". Wiesz dlaczego? Po prostu jestem tchórzem i boję się reakcji czytających.

Kamila pisze:Pominę brak dużych liter i sporo niechlujności.
Ogólnie nie powala na kolana.
Więc tak - zgadzam się z Kamilą. Kiedy tekst - oceniając stronę graficzną - jest staranny, mogę wybaczyć parę drobnych błędów w sztuce, ale w tym przypadku... Pracuj nad wyglądem swoich opowiadań, dialogi zaczynaj WIELKĄ LITERĄ, omijaj literówki. Widzisz, teraz to krytykuję, a jeszcze do niedawna popełniałem podobne błędy. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że teksty pełne literówek albo tworzone są na poczekaniu, albo przepisywane z kartki papieru. Przecież mamy takie cuda jak Word, wystarczy przerzucić do niego swoje dzieło, a to cudo wykryje wszelkie literówki, więc w czym problem? Przyznają - ja tak robię i nie mam się czego wstydzić.

Prawda, niestety - tekst nie powala. Nie oznacza to, że jest beznadziejny i zasnąłem w czasie lektury. Szczerze - brakuje akcji lub cholernie oryginalnego stylu. W takich przypadkach sprawdza się ironia, eksperymentuj, szukaj nowych dróg, nie korzystaj ze skrótów-autostrad, bo są one zazwyczaj ślepymi uliczkami.

Jeszcze raz - wygląd tekstu! Mnie wiecznie powtarzano - szanuj czytelnika, szanuj własną twórczość, szanuj, szanuj... Może wtedy irytowały mnie tego typu komentarze, ale zawierają sporo prawdy, pamiętaj. Bzdurą jest, że prawdziwie dobry tekst może być przepełniony błędami nie związanymi bezpośrednio ze sztuką, a tu literówki aż się przelewają, szkoda, w taki prosty sposób sami sobie szkodzimy.

Pochwalę narrację - myślę, że stworzysz wkrótce dobry tekst, a to za sprawą tej cholernej narracji. Moim (skromnym) zdaniem rokuje nadzieje.

Pracuj i dąż do celu!

Pozdrawiam!

8
Dzięki:D
Zwykle jak coś pisałem to nie robię błędów. Mogę się nawet pochwialić konkursem ortograficznym kiedyś dawno, ale cóż przyznaję się do porażki i obiecuję się poprawić:)

[ Dodano: Pią 21 Maj, 2010 ]
pochwalić*
jak widać pisanie na komputerze idzie mi gorzej.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron