CALYPTO Prolog

1
PROLOG


- Monica! Zaczekaj! - Krzyczał mężczyzna ubrany w biały kitel. Biegł przez biały korytarz do dziewczyny oddalonej od niego o kilka metrów. Ona jednak udawała, że go nie słyszy, szła przed siebie ku automatycznym drzwiom, spoglądała do czegoś w rodzaju akt. Brązowe włosy sięgające do ramion zasłaniały jej twarz, lecz mimo to, widać było u niej kilkudniowe zmęczenie. Tylko nie on. – Myślała.
Lampy odbijały światło na wszystkie strony, które tańczyło na papierze rażąc dziewczynę w oczy. Nie chciała słuchać, o czym wrzeszczy mężczyzna, po prostu go ignorowała, choć wiedziała, że w końcu do niej dobiegnie. Próbowała myśleć o dzisiejszych obowiązkach, a było ich sporo. Nudziła ją ta praca. Ostatnie dni były naprawdę ciężkie.
- Zaczekaj! - Wykrzyknął jeszcze raz podbiegając do niej. Próbował złapać oddech. - Gdzie tak pędzisz?
Mężczyzna trzymał w ręku zielony notes, na którego zerkał, co pewien moment. Próbował zapomnieć na krótką chwilę o dzisiejszych obowiązkach. Gdy spojrzał na nią, ujrzał jej błagalną minę, sygnalizującą mu, aby się w końcu od niej odczepił, on jednak nie chciał dać za wygraną.
- Och, Tom! Daj mi spokój. - Powiedziała ze znużeniem. - Zostaw mnie, muszę coś zbadać. Chodzi o biorytm eksperymentu „A”.
- To może chwilę poczekać. – Chwycił jej delikatną dłoń, nie pozwalając jej odejść. - Pracujemy w tym laboratorium od dwóch lat, a ty wciąż mnie odrzucasz. Wyjdźmy w końcu gdzieś! – Mówiąc to był wyraźnie wpatrzony w jej oczy. Miała taką niespotykaną ciemną cerę, która go urzekła już przy pierwszym spotkaniu.
- Szef na to nie pozwoli. - Powiedziała z ironią. Jej piwne oczy rozjaśniły się od magii świateł. Mężczyzna wyczuł u niej wahanie się. - Muszę to zbadać, wcześniejsze eksperymenty na zwierzętach wypadły pozytywnie, muszę zobaczyć jak wytrzyma to człowiek. Ta krew to odkrycie roku, nie możemy od tak sobie zostawić wszystko. To jest zbyt ważne.
Odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku drzwi, nie oglądając się za siebie. On jednak poszedł za nią. Monica przeciągnęła kartą elektroniczną po czytniku i weszła do środka, Tom wszedł za nią. Po chwili stali w dużej hali. Pomieszczenie było wypełnione kopułami kriogenicznymi o różnej wielkości. Zaparowane szyby upośledzały widoczność ich wnętrza. Po Sali poruszali się naukowcy, chodzący od jednej do drugiej kopuły, badając na monitorach funkcje życiowe obiektów doświadczalnych. W rękach czasami trzymali małe fiolki z czerwonym płynem, potrzebne do tajnych badań. Miejsce to przypominało mrowisko, gdzie robotnice w przyśpieszonym tempie działają na rzecz potężnego mrowiska.
Monica i Tom szli razem przez salę, dotarli do ściany na samym końcu, gdzie znajdowało się dziesięć par tytanowych drzwi, każda miała szklaną szybkę, pokazując inny świat, rozwijających się tam w środku nowych stworzeń.
Podeszli do jednej z nich.
- Eksperyment „B20”. - Rzekł mężczyzna stojący obok tytanowych drzwi.
Monica spoglądała przez okienko. Na jej twarzy pojawiło się zainteresowanie. Wiedziała, że krew działa pozytywnie.
- Hmm... wszystko w porządku. - Powiedziała. - Chodźmy do eksperymentu „A”.
Gdy odeszli coś za drzwiami poruszyło się niespokojnie, przyprawiając o ciarki na plecach mężczyznę stojącego przy drzwiach.
- Krew działa prawie na każdego - zaczęła Monica podchodząc do innej kopuły. – Szybko asymiluje się z krwią właściwą, tworząc nowe komórki. To duży plus.
W kopule, obok której stali, znajdował się człowiek, będący w hibernacji. Na jego ciele były liczne ślady nakłucia. Mężczyzna oddychał miarowo, jego gałki oczne poruszały się chaotycznie, jakby czegoś szukały.
- Wszystkie funkcje życiowe w normie - powiedziała szybko, patrząc na wnętrze wypełnione żółtym płynem. - Mutacja przebiega prawidłowo.
Odchodząc nie zauważyli, że u podstawy kopuły była głęboka rysa...
Mężczyzna otworzył oczy.

* * *

Drzwi od biura otworzyły się szeroko, burząc panującą tu dotąd ciszę. Do środka wszedł wysoki mężczyzna w okularach. Jego szlachetne rysy twarzy i bogaty strój dawały do zrozumienia, że nie pochodził ze zwykłej rodziny. Z poważną miną wyszukał wzrokiem swój cel i pewnym krokiem ruszył na środek biura. Z dumą spojrzał na niższego od siebie rangą człowieka siedzącego na fotelu.
- Czego chcesz! - Wrzasnął gruby facet za biurkiem. Wyraz na jego twarzy wskazywał na duży niepokój. Był bardzo zaskoczony tym jakże niemiłym wdarciem się do jego zakątka.
- Przyszedłem przypomnieć ci o umowie, Barry. - Warknął duży, lekko stukając swoją długą cisową laską, zakończoną pięknym rubinem na samym jej czubku. Kamień ten dobrze pasował do jego czerwonego płaszcza. - Miałeś trzymać swoich gliniarzy z daleka od moich badań, chcę, aby wszystko szło z godnie z moim planem. Mamy kolejne morderstwo! Musimy uważać. – Mężczyzna przeszył Barry'ego wzrokiem, uderzając białą rękawicą o blat biurka. Patrzył na grubasa lekceważącym wzrokiem. Dobrze wiedział jak rozmawiać z ludźmi poniżej jego pokroju.
Barry wyszedł zza biurka i podszedł do obrazu ze zdjęciem, na którym był on i jego policjanci na tle wtedy ledwie otwartego posterunku. Często patrzył na ten obraz, choć zawsze wydawał mu się taki odpychający. Patrzył na niego jakby chciał dostać przez to rozgrzeszenie. Strzepał ostatnie okruszki pączka ze swojej jasnobrązowej brody i wylizał resztki lukru z kciuka.
Barry miał okrągłą twarz o zakłopotanym wyglądzie. Włosy zlizane do tyłu były pokryte obfitym łupieżem. Przypominał trochę grubego szczura, chciwego na ser. – Mam już tego dosyć. – Powiedział po chwili. – Przez to wszystko mam coraz to większe kłopoty. Nie po to stworzyłem posterunek i moje dobre imię, by teraz to wszystko zniszczyć!
Bogaty gość zmrużył oczy i uśmiechnął się lekko. – Ciekawe, co by powiedziała twoja piękna żona, gdybym któregoś dnia przyszedł do was w odwiedziny? Na pewno ucieszyłaby się, gdybym zaproponował jej lepsze życie, niż to, jakie teraz otrzymuje od ciebie.
- Nie ośmielisz się! – Na jego czole pojawiły się małe krople potu.
- Wiesz doskonale, że ja mogę wszystko, dla mnie nie ma barier, a ty nie masz wyboru. Nadal pracujesz dla mnie za przecież wystarczająco dobre pieniądze, czyż nie? – Dobrze wiedział, że uderzył go w czuły punkt. Ten moment lubił najbardziej, gdy ci niżsi ludzie uginają się pod jego słowem i przyznają mu zwycięstwo.
- Oddział E.C.T. nie powinien ci już więcej przeszkodzić. - Powiedział po chwili ze spokojem, odwrócił wzrok na swój wiśniowy stolik, stało na nim zdjęcie jego żony, młodszej od niego o pięć lat z czarnymi jak atrament włosami. - Spróbuję ich upilnować. – Powiedział spokojnie, choć gość doszukał się jego w słowach nuty wątpliwości.
- Mam taką nadzieję. Zakon CALYPTO powinien w spokoju pracować dalej. - Mówiąc to przeczesał ręką po swoich brązowych lśniących włosach. Uśmiechnął się rażąco białym uśmiechem i jeszcze raz spojrzał z dystansem na szefa policji.
- Żegnaj Barry. - Wyszedł zostawiając grubasa samego ze swoimi myślami. A teraz było ich sporo. Barry nie do końca wiedział, co miał robić. Ostatnio często czuł się zakłopotany. Ostatnie wydarzenia nie pozwalają zmrużyć oka w nocy. Przez ostatnie dni chodził po biurze rozdrażniony, dlatego podwładni woleli omijać jego biuro. Snuli plotki, że coś jest z nim nie tak, że być może wpakował się w jakieś zatargi z mafią, bo jeszcze nikt taki jak ten gość nie przychodził do Barry’ego. Wszystko zaczęło się walić.
CALYPTO

Re: CALYPTO Prolog

2
W całym tekście stosujesz nieprawidłowy zapis dialogów:
- Monica! Zaczekaj! - Krzyczał mężczyzna ubrany w biały kitel.
- Zaczekaj! - Wykrzyknął jeszcze raz podbiegając do niej.
- Och, Tom! Daj mi spokój. - Powiedziała ze znużeniem.
- Szef na to nie pozwoli. - Powiedziała z ironią.
itd.
Błąd ten konsekwentnie popełniasz w całym tekście.
Gdy w dialogu znajduje się nota odautorska, odnosząca się do kwestii dialogowej (mruknął, powiedział, krzyknął, warknął), wówczas dialogu nie kończymy żadnym znakiem interpunkcyjnym, a notę odautorską po myślniku piszemy mała literą.
Gdy stosujemy znak interpunkcyjny (!,? lub ...), początek noty odautorskiej także piszemy małą literą.

- Monica! Zaczekaj! - krzyczał mężczyzna ubrany w biały kitel.
- Zaczekaj! - wykrzyknął jeszcze raz podbiegając do niej.
- Och, Tom! Daj mi spokój - powiedziała ze znużeniem.
- Szef na to nie pozwoli - powiedziała z ironią.


Jak wielu przede mną, polecam zapoznanie się ze stronką: http://piorem-feniksa.blog.onet.pl/2,ID ... index.html

Nadużywasz zaimków, co utrudnia odbiór tekstu, czyni go mniej płynnym, przesłania fabułę. Wykreśl wszystkie zaimki z tekstu, a potem staraj się tak skonstruować zdania, aby zaimków użyć jak najmniej. Kombinuj, baw się słowem, składnią.
- [1] Monica! Zaczekaj! - Krzyczał mężczyzna ubrany w [2]biały kitel. [3] Biegł przez biały korytarz do dziewczyny oddalonej od niego o kilka metrów. Ona jednak udawała, że go nie słyszy, szła przed siebie ku automatycznym drzwiom, [4]spoglądała do czegoś w rodzaju akt. Brązowe włosy sięgające do ramion zasłaniały jej twarz, lecz mimo to, widać było u niej kilkudniowe zmęczenie. [5]
[1] Wyrzuć zaimki, a potem spróbuj zbudować tekst bez nich lub wstawiając je tylko tam, gdzie naprawdę będą konieczne.
[2] – Powtórzenia.
[3] – Biegł korytarzem
[4] – spoglądała do akt


Można przerobić np. w ten sposób:

- Monica! Zaczekaj! – Mężczyzna w białym kitlu biegł długim korytarzem. Gonił długowłosą brunetkę, zmierzającą szybkim krokiem w kierunku automatycznych drzwi. Nie zareagowała na jego krzyk.

Oszczędzaj słowa. Ich nadmiar wprowadza niepotrzebny zamęt i utrudnia odbiór tekstu.
Tylko nie on – myślała.
Myśli bohaterów zapisałabym w jeden z dwóch sposobów:

„Tylko nie on” – myślała.
Lub kursywą:
Tylko nie on – myślała.
Lampy odbijały światło na wszystkie strony, które tańczyło na papierze rażąc dziewczynę w oczy.
W powyższym zdaniu występuje błąd logiczny oraz zły szyk.
Po pierwsze: lampy wysyłają światło, świecą, emitują blask etc.
Po drugie: przeczytaj całe zdanie na głos. Brzmi źle i nielogicznie.
Pomyśl, co chcesz powiedzieć, a potem zapisz to w prosty, zrozumiały sposób.
[1] Nie chciała słuchać, o czym wrzeszczy mężczyzna, po prostu go ignorowała, choć wiedziała, że w końcu do niej dobiegnie. [2] Próbowała myśleć o dzisiejszych obowiązkach, a było ich sporo. [3] Nudziła ją ta praca. Ostatnie dni były naprawdę ciężkie.
[1] – Może: Ignorowała go, choć wiedziała, że w końcu ją dogoni. Poza tym powtarzasz tutaj informację, o której napisałeś wyżej.
[2] – Powtórzenia.
[3] – Z tekstu nie wynika, aby kobietę nudziła praca. Odniosłam wrażenie, że jest nią pochłonięta. Może praca ją męczyła, wcześniej nadmieniłeś, że ma zmęczoną twarz, ale jej znudzenie brzmi tutaj niewiarygodnie.
[1] - Zaczekaj! – [2] Wykrzyknął [3] jeszcze raz [4], podbiegając do niej. Próbował złapać oddech. - Gdzie tak pędzisz? Mężczyzna trzymał w ręku zielony notes, [5] na którego zerkał, [6] co pewien moment.
[1] – zapis dialogu: - Zaczekaj! - wykrzyknął jeszcze raz podbiegając do niej. Próbował złapać oddech. - Gdzie tak pędzisz?
[2] – krzyknął brzmi lepiej
[2] – ponownie, znowu brzmi lepiej
[3] – do którego zerkał
[4] – co jakiś czas, co chwilę, ale na pewno nie można powiedzieć „co pewien moment”
Próbował zapomnieć [1] na krótką chwilę o dzisiejszych obowiązkach. [2] Gdy spojrzał na nią, ujrzał jej błagalną minę, sygnalizującą mu, aby się w końcu od niej odczepił, on jednak nie chciał dać za wygraną.
[1] – wyrzuciłabym
[2] – nadmiar zaimków

Ale osobiście wyrzuciłabym tutaj sporo. Na przykład, czy wzmianka o zielonym notesie jest konieczna? Czy notes ów odegra w fabule jakąś znaczącą rolę? Jeśli nie, wyrzuciłabym go:

- Zaczekaj! - krzyknął ponownie, kiedy był już blisko. Wreszcie dogonił ją. - Dokąd pędzisz? – spytał, próbując złapać oddech.
Błagalny wyraz twarzy kobiety sygnalizował, aby dać jej spokój
... itd.

- To może chwilę poczekać. – Chwycił jej delikatną dłoń, nie pozwalając jej odejść. - Pracujemy w tym laboratorium od dwóch lat, a ty wciąż mnie odrzucasz. Wyjdźmy w końcu gdzieś! – Mówiąc to był wyraźnie wpatrzony w jej oczy. Miała taką niespotykaną ciemną cerę, która go urzekła już przy pierwszym spotkaniu.

Przebuduj zdania tak, aby wyeliminować maksymalną ilość zaimków. Nie chodzi jedynie o powyższy fragment, lecz o cały tekst.

Mężczyzna wyczuł u niej wahanie się.
Poczuł, że się waha.
Lub:
Zawahała się.
Muszę [1] to zbadać, wcześniejsze eksperymenty na zwierzętach wypadły pozytywnie, muszę zobaczyć jak wytrzyma to człowiek. Ta krew to odkrycie roku, [2] nie możemy od tak sobie zostawić wszystko. To jest zbyt ważne.
[1] – Wyeliminować zaimki.
[2] - zostawić wszystkiego lub wszystkiego zostawić
[1] On jednak poszedł [2]za nią. Monica [3]przeciągnęła kartą elektroniczną po czytniku i weszła do środka, Tom wszedł za nią.
[1] – Zaimek do wyrzucenia.
[2] – Powtórzenia.
[3] – przeciągnęła kartę przez czytnik
Pomieszczenie było wypełnione [1] kopułami kriogenicznymi o różnej wielkości. [2] Zaparowane szyby upośledzały widoczność ich wnętrza.[3] Po Sali poruszali się naukowcy, chodzący od jednej do drugiej kopuły, badając na monitorach funkcje życiowe obiektów doświadczalnych. [4] W rękach czasami trzymali małe fiolki z czerwonym płynem, potrzebne do tajnych badań. [5] Miejsce to przypominało mrowisko, gdzie robotnice w przyśpieszonym tempie działają na rzecz potężnego mrowiska.
[6] Monica i Tom szli razem przez salę, dotarli do ściany na samym końcu, gdzie znajdowało się dziesięć par tytanowych drzwi, każda miała [7] szklaną szybkę, pokazując inny świat, rozwijających się tam w środku nowych stworzeń.
Podeszli do jednej z nich.
[1] – Czy nie powinny to być komory kriogeniczne? Tak jeno pytam...
[2] – Trudno zrozumieć ten fragment. Może:
Przez zaparowane szyby nie było widać, co się w nich znajduje.
W każdym razie prościej.

[3] – Zdanie koszmarek, zakręcone strasznie. Spróbuj tak:
Naukowcy krążyli między kopułami (komorami?), obserwując wykresy funkcji życiowych na monitorach.
[4] – Wywalić.
[5] – Powtórzenia. Poza tym zdanie nie brzmi dobrze. Może:
Miejsce przypominało mrowisko, gdzie robotnice pracują niezmordowanie niczym trybiki potężnej machiny.
[6] – Zawikłane to jak diabli.
Zdanie trzeba podzielić uprościć, pominąć zbędne fragmenty. Tytanowe drzwi przywołują na myśl drzwi w ścianie. Dopiero gdy czytelnik pogłówkuje ( przynajmniej ja), wpada na to, że chodzi o drzwi w komorach kriogenicznych. Poza tym nie trzeba opisywać dokładnie, że Monika i Tomek szli razem przez całe pomieszczenie, aż do ściany takiej i takiej... Nic to nie wnosi, a tylko mąci.
[7] – „szklana szybka” to oczywista oczywistość; zwykła szybka w zupełności wystarczy.

Może:
Monica i Tom podeszli/zbliżyli się/ do komór kriogenicznych. Każde z dziesięciu tytanowych drzwi wyposażono w szybkę, przez którą można było zajrzeć do osobliwego świata rozwijających się wewnątrz stworzeń.
Gdy odeszli[1] coś za [2] drzwiami poruszyło się niespokojnie, przyprawiając o ciarki na plecach mężczyznę stojącego przy drzwiach.
[1] – Tutaj powinien chyba znaleźć się przecinek...
[2] – Powtórzenia.
zaczęła Monica [1] podchodząc do innej kopuły
[1] – Tutaj postawiłabym przecinek.
W kopule, obok której stali, znajdował się człowiek, będący w hibernacji. Na jego ciele były liczne ślady nakłucia.
Powtórzenia.
Odchodząc nie zauważyli, że u podstawy kopuły była głęboka rysa...
Może lepiej: powstała albo widniała...
Drzwi od biura otworzyły się szeroko, burząc panującą tu dotąd ciszę.
Zakłócając?
Jego szlachetne rysy twarzy i [1] bogaty strój [2] dawały do zrozumienia, że nie pochodził [3] ze zwykłej rodziny. [4] Z poważną miną wyszukał wzrokiem swój cel i pewnym krokiem ruszył na środek biura. [5] Z dumą spojrzał na niższego od siebie rangą człowieka [6] siedzącego na fotelu.
[1] – może wytworny strój?
[2] – wskazywały, sugerowały
[3] - z przeciętnej rodziny może...
[4] – to zdanie brzmi źle; w sumie z powodzeniem można je wywalić.
[5] – Spojrzał wyniośle na mężczyznę, siedzącego w fotelu.
[6] – Postawiłabym przecinek przed „siedzącego” oraz napisałabym „w fotelu”.


OK. Przeczytałam tekst do końca. Nie będę przytaczała i analizowała wszystkich zdań po kolei, a niemal w każdym jest coś do zmiany. Stosujesz zbyt wiele zaimków, często niewłaściwy szyk zdania zaciera sens wypowiedzi, gubisz logikę, słownictwo jest dość ubogie, dlatego korzystaj ze słownika synonimów. Nieprawidłowo zapisujesz dialogi (patrz link). Dużo czytaj, polecam też lekturę weryfikacji pod tekstami naszego forum.
Technicznie tekst leży na łopatkach, ale gdybyś odkopał spod tego bałaganu fabułę, wydobyłbyś coś ciekawego. Sama treść bowiem jest w porządku. Podoba mi się, jak zakończyłeś pierwszą część:
„Odchodząc nie zauważyli, że u podstawy kopuły była głęboka rysa...
Mężczyzna otworzył oczy.”
(Aha! Po „odchodząc” należy postawić przecinek, będę się też upierała przy komorze kriogenicznej, ponieważ słowo „kopuła” kojarzy mi się ze sklepieniem półkolistym w architekturze).
Postacie powinny być mocniej zarysowane, może bardziej zindywidualizowane.
Wzbudzasz zainteresowanie czytelnika, przyciągasz do lektury. Masz pomysł, masz wyczucie, nie masz natomiast opanowanego narzędzia. Chętnie zobaczyłabym tekst po totalnym przeredagowaniu, gdyż w obecnej formie nie prezentuje się dobrze.

4
ewik dość pokaźnie wyraziła się o błędach, a już tyle ciekawych rzeczy chciałem napisać. Mniejsza o to. Tekst jest napisany fatalnie: masa powtórzeń, zaimków, nadmiar informacji. Każdy z tych elementów psuje odbiór. To się da naprawić. Mi brakło podczas czytania logiki: pominąłeś (jakże ważną) drogę dla każdego "tworu medycznego" czyli to, w jakim czasie i jak przeprowadza się testy na lekach itd. Oczywiście, to książka i naginasz zasady - dlatego warto to jakoś wytłumaczyć. Błędów wskazywać nie będę, za to pokażę coś ciekawego:
Monica przeciągnęła kartą elektroniczną po czytniku i weszła do środka
Zobacz, jak wprawnie poprowadziłeś tą scenę. Wstawiasz babkę, ruch i ciach!... Tak właśnie powinno być w całym tekście. Trzeba ci wiedzieć, że wpierw uczymy się prostych rzeczy, później można kombinować. Nie na odwrót. Tak jest najlepiej. Weź sobie rady ewik do serca i działaj.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”