Cienie we mgle [fragment]

1
Księżyc w pełni rzucał delikatną poświatę na zrujnowaną nekropolię w Abbarze. Skąpane w mlecznobiałym świetle groby ważnych osobistości i kamienne posągi aniołów wyglądały jeszcze bardziej przerażająco niż za dnia. Było parno, co oznaczało zbliżającą się ulewę i być może nawet burzę z piorunami. Wokoło panowała taka cisza, że nawet najsubtelniejszy dźwięk mógł spowodować zawał serca u kogoś o słabych nerwach. Nie było słychać nawet kroków postaci zmierzających w stronę starego cmentarzyska.
A byli to nekromanta Sagan i jego uczeń Sekki. Obaj tak samo mroczni, obaj tak samo niebezpieczni, obaj tak samo nieśmiertelni. Ostrożnie stąpali między zniszczonymi nagrobkami, jakby się bali, że coś zaraz wyjdzie spod przeklętej ziemi. Jakby czuli, że są obserwowani i tajemniczy obserwator tylko czeka, aż wykonają niewłaściwy ruch, i zaatakuje niczym dzika bestia albo bogowie wiedzą co gorszego.
Uczeń nekromanty nerwowo zaciskał palce na grubej księdze, którą niósł. Co chwilę oglądał się do tyłu. Nigdy nie lubił takich miejsc, lecz wiedział doskonale, że chcąc być nekromantą, musi pokonać swoje lęki.
– Mistrzu, daleko jeszcze? – zapytał ściszonym głosem. Jego serce biło coraz mocniej i szybciej, zarówno ze strachu jak i z podniecenia.
Sagan w pewnym momencie się zatrzymał i zlustrował wzrokiem otoczenie.
– To tutaj – mruknął pod nosem, po czym dodał głośniej: – Przygotuj księgę. Zaczynamy.
Sekki spojrzał na grobowiec, przy którym stali, i przeszył go silny dreszcz. Immortalis. Pradawna sekta nieśmiertelnych. Sagan od dłuższego czasu pragnął przywrócić ją do życia. Pomysł zbyt szalony i niebezpieczny, jednak młodzieniec nie zamierzał polemizować na ten temat ze swoim mistrzem i posłusznie podał mu zakurzone tomiszcze, po czym odsunął się na bok i uważnie przyglądał całemu rytuałowi.
Sagan skupił całą swoją moc na zniszczonej mogile, po czym otworzył opasły tom na samym środku i zaczął recytować zaklęcie w nieznanym Sekkiemu języku. Młodzieniec wdychał teraz powietrze nasycone potężną magią.
Kiedy nekromanta wykrzyczał ostatnie słowa, niebo przecięła jaskrawa błyskawica i przez chwilę było tak jasno, jakby nagle nastał nowy dzień. Od siły grzmotu zadrżało powietrze, a Sekki miał wrażenie, jakby jego wnętrzności się powywracały. Musiał przyznać, że choć darzył Sagana ogromnym szacunkiem, powoli zaczynał się go bać. Mężczyzna wyglądał teraz jak prawdziwy upiór.
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

2
być może[1]nawet burzę z piorunami. Wokoło panowała taka cisza, że nawet najsubtelniejszy dźwięk mógł spowodować zawał serca u kogoś o słabych nerwach. Nie było słychać nawet kroków postaci zmierzających w stronę starego cmentarzyska.
pogrubienie - wiadomo.
[1] - Czasem warto pozostawić coś pewnego, nieuniknionego. W tym zdaniu, nawet brzmi niezbyt zdecydowanie, dosadnie.
– Mistrzu, daleko jeszcze? – zapytał ściszonym głosem. Jego serce biło coraz mocniej i szybciej, zarówno ze strachu jak i z podniecenia.
Od nowej linijki. Narracja nie dotyczy wypowiedzi i w naturalny sposób musisz przejść dalej.
Sagan w pewnym momencie się zatrzymał i zlustrował wzrokiem otoczenie.
zatrzymał się
– To tutaj – mruknął pod nosem, po czym dodał głośniej: – Przygotuj księgę. Zaczynamy.
Tego pewny nie jestem a sprawdzić nie mam jak. Jeśli wtrącenie narracyjne rozdziela wyraz, służy jako przecinek. W tym wypadku możesz zastosować taki zabieg:
– To tutaj – mruknął pod nosem, po czym dodał głośniej – przygotuj księgę. Zaczynamy.
Bo ten dwukropek i myślnik jakoś mi nie pasują...

Wprawnie poprowadzone, z polotem i pomysłem. Dobrze rozprowadzasz narrację, skupiasz się na otoczeniu i uczuciach. Postaci nie są papierowe, łatwo można sobie je wyobrazić. Większych grzechów tu nie widzę, z wyjątkiem pewnej nielogiczności: brakuje mi tu wytłumaczenia, dlaczego nieśmiertelny się bał... bo przecież, skoro nic zabić go nie może, to skąd strach?

Zdecydowanie nadużywasz jakby i po czym - w tak krótkim tekście jest tego za dużo. Ogólnie, powtórzenia są do usunięcia. Podobało mi się - jest klimat to jest dobrze!
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
Księżyc w pełni rzucał delikatną poświatę
O co chodzi z tym księżycem???
Księżyc w pełni, otoczony niezliczonym orszakiem gwiazd, wisiał wysoko nad horyzontem.
http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=8075
Księżyc świecił blado, przebijając się przez zachmurzone niebo.
http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=8002
Od kiedy pamiętam uwielbiałem pełnie Księżyca. Takie noce mają w sobie coś magicznego. Zawsze marzyłem by wyjść na pustą polanę i stanąć oko w oko ze Srebrnym Globem. Bezpieczeństwo schodziło na drugi plan. Nie ważne było czy spotkam na swojej drodze zagrożenie. Księżyc uwodził mnie swym pięknem, blaskiem i tylko to było dla mnie najważniejsze.
Właśnie w dzisiejszą noc miała być pełnia.

http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopi ... 8806#70279

Za dużo tych księżyców w pełni, kurde, na jeden dzień! :) To chyba pierwszy punkt z poradnika JAK NAPISAĆ SUPEROPKO: zacząć od księżyca.

Poza tym jednak... podobało mi się. Uwagi Martiniusa słuszne (o wtrąceniu też, jak najbardziej), więc nie będę dublować. Po tym księżycu myślałam, że będzie kicha a przyjemnie się zaskoczyłam, jest klimat, jest zawiązanie fabularne, zaciekawiłam się, co dalej.

Gdyby tak się zaczynało dłuższe opowiadanie chętnie bym przeczytała resztę. Gdybym zobaczyła to na półce empiku, sprawdziłabym czy nie warto zakupić.

Ale, żeby nie było za słodko, to tylko kawałeczek, ciekawe czy w czymś dłuższym utrzymałabyś tempo, jakość, moja uwagę... Bardzo trudne są finały, puenty, tu tego nie ma więc ogólnie kredyt zaufania jest ale to dopiero kredyt :D
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

4
Cóż.. Postaram się utrzymać tempo i jakość :) W ogóle nie mam pojęcia, skąd mi się wziął ten pomysł.. Kiedy już napisałam Mroczną Gwiazdę, to po prostu musiałam zacząć jakieś kolejne opko o wampirach - inaczej chyba bym zwariowała :P Cieszę się, że jak na razie się podoba. Błędy wprawdzie są niewielkie, ale je poprawię :)
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

5
Troszkę krótkie jak na weryfikację. Zbyt wiele nie mogę powiedzieć o pomyśle. Jest zalążek, ale co będzie dalej? Czy ruszysz drogami, które przeszły już miliony? A może ruszysz jakąś mało znaną ścieżką?
Ciężko powiedzieć po tak krótkim fragmencie.
Sagan skupił całą swoją moc na zniszczonej mogile, po czym otworzył opasły tom na samym środku i zaczął recytować zaklęcie w nieznanym Sekkiemu języku
Po przeczytaniu tego fragmentu miałem dwie sprzeczne myśli. Otworzył księgę na środku mogiły - to pierwsza, a może jednak otworzył książkę w samym środku jej stron, jesli tak to jakim cudem? - To jest druga myśl. Obie wersje mnie nurtują. Pewnie druga jest bardzie prawdopodobna jednak ciekawi mnie jak tego dokonał. Miał zaznaczony ten środek?

Ogólnie nie można nic powiedzieć po tym fragmencie. Wróć, ja nie umiem.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

6
Dziewczyno, próbowałaś mnie zabić!
Serena pisze:Obaj tak samo mroczni, obaj tak samo niebezpieczni, obaj tak samo nieśmiertelni
Mało nie udławiłam się ze śmiechu. Może jeszcze lepiej "mhrrroczni"? :P

Tekst jest jakiś taki jak ze szkolnego opowiadanka. Wepchnięcie dwóch nekromantów (z czego jeden cyka się cmentarzy, ale to już pomińmy), oklepanego do bólu krajobrazu i dużo epitetów oznaczających: przerażający, potworny, nie zrobi z opowiadania horroru.
Na razie wyszła Ci komedia.

Błędy wymienili już poprzednicy, nie będę powtarzać, ani doszukiwać się nowych (ale chyba jeszcze trochę by tego było).

Wiadomo, nawet najbanalniejszy pomysł na fabułę można poprowadzić ciekawie, więc tutaj nie będę się czepiać. Ale ten fragment to jakiś koszmar w kwestii klimatu.
Masz głowę pełną pomysłów - to widać po liczbie wrzucanych tekstów i tym, o co pytasz, o czym piszesz na forum. Ale musisz popracować nad stylem i budowaniem klimatu. Pomysł i zapał to niestety nie wszystko.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”