Mile widziane porady odnośnie... wszystkiego.
ROZDZIAŁ SZÓSTY
W którym Ojciec wyjaśnia zasady.
W którym Ojciec wyjaśnia zasady.
WWWTysiąc lat temu, w roku 1019, w ukrytej pracowni perskiego alchemika Abu Ali Husain ebn Abdallah Ebn-e Sina nazywanego przez jego czeladnika wampira „Awicenną”.
- Ahabie, podejdź tu – rzekł alchemik do swojego wampirzego sługi.
- Czy to już? Czy już się udało? – zapytał z nadzieją w głosie młody krwiopijca w czerwonej, za długiej pelerynie. – Każesz mi czekać od miesięcy, Awicenna. Odkąd zacząłem oddawać ci moją krew, spędzam na polowaniu całe noce. A dzień siedzę tutaj. To takie męczące, cholera, niech to będzie już!
WWWAwicenna milczał. Kończył właśnie oglądać małe, porozrzucane na ziemi kamienie. Po chwili zaczął wrzucać niektóre do małego woreczka, który trzymał zawieszony na nadgarstku. Następnie chwycił fiolkę wypełnioną zieloną cieczą i ruszył w kierunku Gwiazdy. Gwiazdą nazywał Aheb pentagram nakreślony na podłodze, za żelaznym biurkiem alchemika. Awicenna tworzył go od kilku miesięcy, zaczął od nakreślenia linii, skończył na układaniu wzdłuż nich niewielkich, szarych kamyków. Młody wampir nie zastanawiał się nigdy nad znaczeniem kręgów i symboli wiernie przerysowanych ze starych ksiąg, które walały się teraz po całym pomieszczeniu.
- Człowieku – kontynuował, gdy zauważył, że jego mistrz nie odpowiada – Nie boisz się, że mógłbym cię zabić? Nawet teraz, mógłbym rzucić się na ciebie. Dlaczego lekceważysz wampira?
- Dlaczego miałbyś to robić? – odpowiedział ziewając. Uklęknął przy pentagramie i wysypał kamienie z woreczka. – Jestem ci potrzebny, Ahabie. Pragniesz boskiej potęgi, którą tylko ja jestem ci w stanie ofiarować. Nie jesteś tak głupi, aby zrezygnować z boskiej mocy na rzecz krwi jakiegoś starego dziada.
- Racja. Ale co, gdy już zyskam potęgę? Nie będziesz mi więcej potrzebny.
- Gdy zyskasz boską mądrość, Ahabie – mówił spokojnie, nie przestając układać kamieni na podłodzie – Nie będzie cię interesowało życie tak marnej istoty, jak ja. Zajmą cię inne… sprawy – dokończył z uśmiechem, podnosząc wzrok na wampira i wylewając jednocześnie zawartość fiolki na ziemię. Wtem rozległ się głośny syk i w górę buchnęły kłęby ciemnego dymu. Przez chwilę wampirowi zdawało się, że zdrajca znikł w oparach, uciekł z receptą, a jego zostawił, by się udusił. Już chciał biec w stronę drzwi, gdy usłyszał spokojny acz dźwięczny głos swojego mistrza z miejsca, gdzie przed chwilą klęczał:
- Ahabie, wszystko przygotowane. Możesz zaczynać.
WWWDym opadł, sylwetka alchemika wyłoniła się z cienia. Stał tak, jak zwykle: lekko zgarbiony, z pustą fiolką w ręku, ubrany w brudne, podarte szmaty, których nie zmieniał, bo nie miał czasu. Nie golił się, może nawet nie mył, tego West określić nie mógł, bo dawno temu stracił węch. Racja - stracił, ale na własne życzenie, by uodpornić się od czosnku. Jednak nie zaprzątał sobie tymi myślami głowy, bo oto nadszedł czas. To długo wyczekiwane „już”.
WWWChwycił z biurka szklankę z przezroczystym płynem i nie namyślając się, nie dziękując, nie padając na kolana, nie wypowiadając żadnych podniosłych słów, nie przyglądając się zawartości, wypił.
- Czy już zyskałem moc? – zapytał i natychmiast runął na podłogę jak kłoda, z hukiem rozsypując kamienie. Leżał tak nieruchomo, nie będąc w stanie poruszyć nawet małym palcem u nogi. Zresztą i tak miał na nogach obcisłe buty.
WWWAwicenna uśmiechnął się, ziewnął, i podszedł do zamkniętej na klucz, obitej żelazem szafy. Przekręcił kluczyk, zgrzytnęło, zaskrzypiały drzwiczki. Przynajmniej to usłyszał młody wampir, leżąc nieruchomo, dotykając czołem desek podłogi. Alchemik wyciągnął metrowy słój z podstawą w kształcie pięciokąta i ułożył go na środku pentagramu. Idealnie wpasował się w linie. Następnie przewrócił swojego czeladnika na plecy, tak, by mógł błądzić po suficie swoim przestraszonym wzrokiem. Wygląda na to, że czas na monolog, pomyślał.
- To nie twoja wina – mówił poprawiając rozsypane kamienie. – Jesteś młody, masz zaledwie trzysta lat. Oszukałem cię, ale to nic, naprawdę. Przyczynisz się do procesu powstawania Kamienia Filozoficznego, który będzie trwał najbliższe tysiąc lat i do którego przygotowywałem się przez całe życie, odkąd tylko odkryłem, że zmiana metalu w złoto nie jest jego głównym zastosowaniem. Bo widzisz, kamień ten, jest też w stanie transformować złą energię w potęgę. Wystarczy doprowadzić do uwolnienia zasobów jakiegoś złego uczucia, na przykład nienawiści, i jego posiadacz może zmienić się nawet w boga! Kamień Filozoficzny jestem w stanie stworzyć jeszcze za mojego życia, bo nie jest to zbyt trudne, jednak wykorzystanie go do leczenia chorób, czy zmiany metali nieszlachetnych w szlachetnie byłoby głupotą. Co mnie obchodzą pieniądze, co mnie obchodzi ludzkie życie? Nie mieszajmy w planach Matki Natury i nie niszczmy gospodarki światowej. To takie przyziemne. Zróbmy coś lepszego.
- Jak już mówiłem, sam Kamień Filozoficzny jest dla mnie osiągalny, ale aby zmienić wiele złej energii w czystą moc, trzeba najpierw tę energię spotęgować i uwolnić, na co też mam przepis: uruchomić Spiralę Nienawiści. Jednak to nie takie łatwe. Można to porównać do nakręcania jednym palcem diabelskiego młyna. Nie wiesz co to diabelski młyn, prawda? Nieważne, nie został jeszcze wynaleziony. Miałem na myśli, że to trudne jak cholera.
- Pewnie jesteś zainteresowany, co się z tobą teraz stanie. Widzisz ten słój w kształcie pięciokąta? Zamierzam cię tam ukisić, zupełnie jak ogórki. Twoje ciało jest nieśmiertelne pod tym względem, że się nie starzejesz, ale jeśli cię odpowiedniego zakwaszę, w ciągu tysiąca lat rozłożysz się na drobne cząsteczki i będziesz ostatnim składnikiem niezbędnym do uruchomienia Spirali Nienawiści.
- To jeszcze nie koniec. Nawet jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to za tysiąc lat, na początku XXI wieku, będzie potrzebny ktoś, kto nakręci Spiralę Nienawiści. Jak to zrobić? Ktoś będzie musiał zebrać kilkanaście osób w odizolowanym od świata miejscu, a następnie dokonać morderstwa. Wtedy ludzie zaczną panikować, osłabi się ich odporność. Zaczną ślepo nienawidzić, by uwolnić z siebie złe emocje. I oto właśnie chodzi, osoba dokonująca całego rytuału rzuci na trzy osoby urok, który w efekcie doprowadzi do jeszcze większej nienawiści. Będą mordować się nawzajem w dzikim szale, a kandydat na boga wchłonie całą tę nienawiść łącznie z ostatnimi składnikami Kamienia Filozoficznego, którymi będą odcięte dłonie (grzech uczynkiem), język (grzech mową) i spermę (grzech ciałem).
- I jeśli cały ten skomplikowany plan się powiedzie, powstanie nowy bóg. Kto nim zostanie? Na pewno nie ktoś taki jak ty. Widzisz, robię to wszystko dla konkretnej osoby, którą kocham. Dokładnie zaplanowałem każdy szczegół, w końcu miałem na to całe życie.
- Moja córka. Zamierzam zmienić ją w informację, umieścić w moich genach tak, by urodziła się jako osoba na początku XXI wieku. To ona będzie Kamieniem, z ogromną wiedzą i umiejętnościami. Jednak to wciąż nie jest boską moc. W każdym razie, dokończy mojego dzieło. Za tysiąc lat otworzy kapsułę, w której zaraz cię zamknę, Ahabie, i pożywi się tym, co z ciebie zostanie.
- A teraz wybacz, muszę przygotować kwas. Nigdzie się stąd nie ruszaj, mój czeladniku.